Recenzja Kristen Ashley „Idealny meżczyzna”
Wydawnictwo:
Akurat
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 544
Cykl:
Mężczyzna marzeń
TOM
III
„Idealny mężczyzna” to moje pierwsze
spotkanie z twórczością Kristen Ahley, pomimo, że jest to trzeci tom cyklu nie
odczuwałam żadnego dyskomfortu z faktem nieznajomości poprzednich zapewne jakże
interesujących panów, ale to nie oznacza, że w przyszłości nie będę chciała ich
poznać. Nadrobić tego straconego czasu. Moi stali czytelnicy zdążyli się
przekonać, że oprócz zamiłowania do literatury fantastycznej lubię także
romanse i erotyki, które pomiędzy słowami zawierają coś więcej, emocje, które
kocham w książkach. Jak poradziła sobie
autorka w mojej ocenie?
Historię poznajemy z punktu widzenia
głównej bohaterki- Mary, która ma bardzo niską samoocenę. Nie wierzy w to, że
mogłaby się spodobać fajnemu, atrakcyjnemu mężczyźnie. Kobieta nie miała
łatwego dzieciństwa, nie komunikuje się także z większością swojej rodziny z
wyjątkiem kuzyna Billa i jego dwójki, jakże uroczych dzieciaków. Mimo trudów
przeszłości nasza bohaterka jest wartościową osobą, potrafiła zdobyć pracę, ma świetnych
przyjaciół, ale mimo wszystko jest gdzieś stłamszona. Nie czuje się ze sobą
wystarczająco dobrze i pewnie. Miała skłonność do oceniania ludzi względem ich
atrakcyjności, nie wierzyła w siebie i w to, że dla kogoś może stać się kimś
wyjątkowym. Jest zauroczona platonicznie
w swoim przystojnym sąsiedzie – detektywnie Mitchu Lawsonie, która z nas by nie
była?
Pewnego dnia dziewczynie psuje się
kran i prosi sąsiadów o pomoc w jego naprawie, kiedy jej prośba dociera do uszu
Lawsona, ten zgadza się ochoczo pomóc damie w opałach. Z czasem okazuje się, że
nie tylko Mara spogląda na niego cielęcym wzrokiem, ale pan detektyw także nie
pozostaje obojętny na jej względy.
Kiedy kuzyn kobiety ma kłopoty, ta
jest zmuszona zaopiekować się jego dziećmi, nie została z tym sama, Mitch był
na każdym kroku, aby jej w tym pomóc. Wpasował się w jej życie nim ona tak naprawdę
to zauważyła. Rozpoczęła się jej podróż, pełna zmian i życiowych zawirowań,
które mają na celu podbudować jej wiarę w siebie, uświadomić jej, jak wiele
jest warta. Mich na nowo wykreował jej kręgosłup, pomógł się ukształtować,
wzmocnić i spojrzeć na siebie o wiele mniej krytycznie.
Mara jest jednak sympatyczną
postacią, z pewnością ma problemy. Chociaż zrozumiałe jest, że zmaga się ze swoim
brakiem pewności siebie, czasami może być nieco uciążliwa z powodu ciągłej
potrzeby "pozycjonowania" siebie i innych. Uważa się za osobę niegodną
szczęścia i prawdziwej miłości, jednak kiedy poznajemy jej rodzinkę, zaczynamy
rozumieć i jej współczuć, nasze krytyczne spojrzenie na nią, nie jest takie
ostre.
Walka w tej książce koncentruje się
na poczuciu własnej wartości, przezwyciężaniu przemocy i znajdowaniu spokoju.
Naprawdę podobało mi się ukazanie rodziny zastępczej, czasami wplecenie w
fabułę dzieci może odwracać uwagę od romansu, a jednak w tym przypadku to było idealnym elementem spajającym bohaterów.
Mitch jest niesamowity, nie wystraszył
się odpowiedzialności za dwójkę dzieci, nie chce zostawi Mary samej, uważa ją
za dobrego człowieka, który o tym zapomina i to zbyt często. Uczucie między bohaterami nie bombardowało
nas swoim ogromem i szybkością jego rozwijania. Wszystko działo się stopniowo i
delikatnie, przez co jest bardzo
wiarygodne. Kreacja bohaterów bardzo mi się podobała, mimo momentami zbyt dużej
niepewności głównej bohaterki, gdzie autorka zadbała o to, aby ją przed nami
zrehabilitować odsłaniając bolesną przeszłość.
Książkę czyta się bardzo szybko mimo
tego, że jej objętość na pierwszy rzut oka może przerażać, nie ma się czego bać!
Historia wciąga i za szybko Was nie opuści, w książce z racji wykonywanego
zawodu mężczyzny otrzymujemy także odrobinę akcji i napięcia, co tylko dodaje
smaku całej opowieści. Polecam serdecznie.
Czytałam i książka baardzo mi się podobała :) Pozdrawiam, Pola https://czytamytu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dobrze się przy niej bawiłaś :)
Usuń