Recenzja Melissa Darwood „Tryjon/Luonto”

TRYJON

Kroczysz przez życie, szukając tego jedynego.
Tymczasem los zsyła ci go po śmierci.
Balansujące między doczesnością a zaświatami.
Nieprzewidywalne, refleksyjne i wciągające romantasy.

Trzy wyspy, trzy półsłońca, trzy księżyce. Tryjon.
Przerażający świat po drugiej stronie, gdzie śmierć to część życia,
która przypomina oddech, tyle że bardzo długi. Chcesz się stamtąd wydostać?
Musisz okazać skruchę, szczerze pożałować tego,
co zrobiłaś, a nade wszystko mówić prawdę.
Przygotuj się na mroczną, ale dającą nadzieję podróż, i pamiętaj:
wędrówka jest ciężka, gdy nie wiesz, dokąd zmierzasz.

Ważne jednak, z kim idziesz, a nie dokąd podążasz.

 


Wydawnictwo: Melissa Darwood
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Liczba stron: 688 


„Tryjon” jest pierwszą książką autorstwa Melissy Darwood, którą nabyłam i czytałam, było to dość dawno temu, ale pamiętam doskonale, że ta historia wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie.  Zawsze fascynowało mnie spojrzenie na śmierć z różnych perspektyw w literaturze. Zastanawiałam się, jak wygląda tytułowy Tryjon, jacy bohaterowie się w nim znajdują, z czym przyjdzie im się mierzyć. Nie mogłam tak po prostu nie sięgnąć po tą książkę, a teraz, kiedy Melissa Darwood przygotowała wznowienie tej historii w tak pięknej i wyjątkowej odsłonie cieszyłam się, że mogłam stać się jej częścią. Książka zawiera także drugą historię „Luonto”, jednak postanowiłam je rozdzielić i napisać dwie recenzje o każdej z nich, bo one po prostu na to zasługują. 




Główną bohaterką książki autorstwa Melissy Darwood pod tytułem „Tryjon” jest Mila Orman jest młodziutką dziewczyną cierpiąca na tak zwaną osobowość wieloraką, charakteryzuje się to tym, że nieświadoma choroby dziewczyna bardzo często traci kontakt z rzeczywistością.  Nie wie, co robi, gdzie przebywa, jak się zachowuje, kiedy „znika”. Nie wie także, kiedy „wraca”, czasem mijają godziny, tygodnie, czy miesiące, a w głowie pozostaje czarna dziura, której nie sposób jest wypełnić. Ktoś kradnie jej czas, ciało i życie. Tym kimś jest ona sama i osobowości, jakie stworzyła, niczym tarcza chroniły ją przed bólem i cierpieniem, z którym sobie nie radziła. Mila „budzi się” z letargu powstałego wskutek kolejnego zniknięcia w miejscu, którego nie poznaje. Jest przerażona, niczego nie rozumie, a odwiedzający ją mężczyzna niczego konkretnego nie tłumaczy, a przede wszystkim nie wierzy w jej zagubienie. Znajduje się w Tryjonie, trafiła do tego miejsca, dlatego, ponieważ umarła, ma zostać osądzona za popełnioną zbrodnie. Na przesłuchanie ma ją zabrać Pretor Zachary, który pokutuje w ten sposób za własne grzechy.



„Tryjon” w dalszym ciągu jest książką, która mnie zachwyca. Jestem pod wielkim wrażeniem wykreowanego świata wraz z jego mieszkańcami, zarówno tymi pozytywnymi i łagodnymi Jezioranami, jak i zdziczałymi Wspinaczami. Książkę czyta się szybko narzekając pod nosem, że się kończy, ale tak to jest, kiedy spotykamy się z historią, która jest warta uwagi. Każdy walczy o możliwość dotarcia na Wyspę Zbawionych, dostania szansy na życie wieczne. Świat Tryjonu jest niezwykle rozbudowany, daje nadzieję, że faktycznie jest coś po tej drugiej stronie, nie zostaniemy pozostawieni na pastwę losu. Zaciekawiła mnie miara, którą tam przyjęto, a mianowicie - oddech, do czego najpierw musiałam się przyzwyczaić, a później nie stanowiło to dla mnie problemu. Znajduje się tutaj także wątek miłosny, uczucie silne, które zmienia żywoty dwójki złączonej przez los. Zarówno Mila, jak i jej wybranek zdają się uzupełniać, on tłumaczy jej, że strach nie jest niczym złym, a życie daje się przetrwać bez „znikania” i zamiany miejsc. Ona wierzy w niego bardziej i w jego troskliwe, dobre oblicze niż on sam. Melissa Darwood nie próżnuje, rozwinęła się i nie zapomina o pięknych historiach, które zasługują na kolejne życie, czy też oddech w rękach czytelnika.

W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a

Melissa Darwood

Komentarze

Popularne posty