Recenzja Michał Zgajewski „Strażnik jeziora”
Prawda zawsze ma drugie dno.
Podgórska miejscowość, słowiańska mitologia i detektyw o ciętym języku oraz talencie
do pakowania się w kłopoty.
Pierwsza część nowej serii kryminalnej osadzonej w Beskidzie Żywieckim.
Norbert Krzyż zawalił sprawę. Został wynajęty do poszukiwań zaginionej
nastolatki, a potem zbagatelizował jedyny obiecujący trop: opublikowaną w chwili
zniknięcia dziewczyny grafikę z wizerunkiem słowiańskiego demona – Topielicy.
Niedługo później ciało zamordowanej Emilii zostaje odnalezione pod powierzchnią
Jeziora Żywieckiego.
Podejrzenia padają na Alana Węglarza, rzekomego chłopaka nastolatki i muzyka
metalowej kapeli, która w swojej twórczości czerpie ze słowiańskiej mitologii.
Problem w tym, że Węglarz też przepadł. Jego rodzice zwracają się do Krzyża z
prośbą o pomoc w odnalezieniu i oczyszczeniu syna z zarzutów. Powodowany
wyrzutami sumienia detektyw przyjmuje zlecenie. Chwilę później zjawia się u
niego dziadek Emilii, bezkompromisowy lokalny biznesmen, i składa mu propozycję
nie do odrzucenia: Krzyż odnajdzie Alana, ale po to, by rodzina zamordowanej
dziewczyny mogła dokonać zemsty…
Rozpoczyna się wyścig o życie chłopaka, a Norbert Krzyż nie odpuszcza, choć
przed nim do odkrycia wiele kłamstw i zdrad, w których od dawna pogrąża się
miejscowa społeczność. Zadawnione krzywdy i perwersyjne ideologie, kryjące się
pod powierzchnią, to tylko początek.
Utrzymany w konwencji nastrojowego kryminału noir „Strażnik Jeziora” to debiut
Michała Zgajewskiego i pierwsza część serii kryminalnej z Norbertem Krzyżem.
Wydawnictwo:
Agora
Rok
wydania: 2024
Format:
Książka
Liczba
stron: 416
Cykl:
Detektyw Norbert Krzyż
Tom
I
Czy lubicie książki w których rozpościera się mrok noir? Jeśli odpowiedź jest twierdząca to mam dla was propozycję, „Strażnik jeziora” Michała Zgajewskiego to książka, która powinniście się zainteresować. Chociaż została wydana w zeszłym roku trafiłam na nią dopiero teraz, ale nie żałuję. Lepiej późno niż wcale, prawda? Moją pierwszą książką autora, którą czytałam były „Czarnobogi”, przenoszące czytelnika do wsi, która żyła folklorem, dawnymi wierzeniami i potrafiła wodzić mnie za nos. Postanowiłam sięgnąć po inne książki autora i natrafiłam na serię z detektywem Norbertem Krzyżem. Cieszę się, że miałam okazję poznać i bohatera, który potrafi zwrócić na siebie uwagę. Detektyw z doświadczeniem i przeszłością, przytłoczony światem i jego realiami, każdy się z czymś mierzy, jak będzie tym razem?
Głównym bohaterem książki autorstwa Michała Zgajewskiego pod tytułem „Strażnik jeziora” jest Norbert Krzyż, to były policjant, będący obecnie prywatnym detektywem. Mężczyzna nie stroni od alkoholu, ma cięty język i wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty. Co najbardziej mnie w nim ujęło to fakt, że nie potrafi przejść obojętnie obok niesprawiedliwości. Akcja książki rozgrywa się w Beskidzie Żywieckim, gdzie zaginęła pewna nastolatka. Do tej sprawy zostaje wynajęty Norbert Krzyż, jednak okazuje się, że sprawa z zaginięcia uzyskuje zupełnie inny status. Emilia zostaje znaleziona martwa, jej ciało wyłowiono z Jeziora Żywieckiego. Na jej profilu w mediach społecznościowych pojawiła się grafika z wizerunkiem topielicy, postaci ze słowiańskich wierzeń. Co to może oznaczać? Sytuacja się zaognia, podejrzenia padają na chłopaka Emilii, który gra w metalowej kapeli inspirującej się mitologią słowiańską. Po jej śmierci Alan znika bez śladu. Jego rodzice, przekonani o niewinności syna, zwracają się do Krzyża z prośbą o pomoc w odnalezieniu chłopaka i oczyszczeniu go z zarzutów. Równocześnie u detektywa pojawia się dziadek dziewczyny, wpływowy lokalny przedsiębiorca, który zleca mu to samo zadanie. Jego cel jest jednak zupełnie inny, chce odszukać chłopaka celem dokonania zemsty. Co zrobi Krzyż? Gdzie tkwi prawda? Czy jest ona po środku, czy kryje się zupełnie gdzie indziej?
„Strażnik jeziora” to książka, która uczy, że nie zawsze wszystko jest takie na jakie wygląda. Śledztwo Norberta Krzyża prowadzi w głąb mrocznych tajemnic małej społeczności, gdzie stare urazy, rodzinne sekrety i lokalne legendy splatają się w jedną sieć kłamstw. Zastanawiałam się, czy uda mu się rozsupłać wszystkie węzły, aby odkryć prawdę. Norbert Krzyż to mężczyzna z pozoru cyniczny i twardy, musi zmierzyć się nie tylko z kłamstwami innych, ale i z własnymi demonami. Tego właśnie oczekiwałam od Michała Zgajewskiego, ukazania bohatera, jako coś więcej niż tylko przez pryzmat pełnionych obowiązków. Zamiast idealnego śledczego, dostajemy człowieka, który równie często potyka się, co trafia na właściwy trop. Może właśnie dlatego jego walka o prawdę wydaje się bardziej ludzka i emocjonalna. Książka zaskakuje dojrzałością, klimatem i pomysłem na połączenie klasycznego kryminału z elementami słowiańskiej mitologii. Autor z wyczuciem kreśli portret małej społeczności, w której każdy zna każdego, a mimo to prawda zdaje się być najpilniej strzeżoną tajemnicą, nawet w przypadku tragedii. „Strażnik jeziora” to jedna z takich książek, w których każdy trop prowadzi do następnego, a nowe odkrycie rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Przeszłość nigdy całkowicie nie znika, natura ludzka bywa równie tajemnicza jak głębiny jeziora, w których może czaić się topielica. Książkę czytało mi się trochę jak skandynawski noir, powolny, mroczny, osadzony w naturze, która wie więcej, niż chce przekazać. Cieszę się, że to pierwsza część książek z tym detektywem, co znaczy, że uda mi się lepiej go poznać, jak i samego autora.






Komentarze
Prześlij komentarz