Recenzja Robert Socha „Kwiat Peruna”

 Pragniesz wejść do świata ludowych wierzeń? Pośród leśnych duktów straszą ślepia, a samotna przechadzka po polach i mokradłach może być ostatnią… Wszak pradawne bóstwa nie zawsze skore są nieść pomoc ludziom.
Takim oto wyzwaniom na co dzień próbuje sprostać Snowid kroczący po cienkiej granicy między tym co ludzkie, a co duchowe. Swój los zawdzięcza matce Nawoi, której śladem wciąż podąża. Na jego szczęście tak w doli, jak i niedoli towarzyszą mu nieustannie wierni przyjaciele – Żgajka, Pężyrka, Radociech i Mojmira.

Jak wiele w życiu Snowida zmienią kwietniowe i czerwcowe święta? Przed kim tak naprawdę ucieka Nawoja i czy wyzwoli się od lęków dręczących ją od połogu?
Oto opowieść, w której drzemie słowiański duch. 


Wydawnictwo: Replika
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Liczba stron: 432

 

„Kwiat Peruna” Roberta Sochy to powieść, która nie tyle wciąga czytelnika w fabułę, co w całe uniwersum przesycone słowiańską wyobraźnią, pachnące dymem ziołowych kadzideł i wilgocią mokradeł. Jest to historia opowiedziana z cierpliwością kogoś, kto długo wędrował przez knieje i przysłuchiwał się wiejskim opowieściom o południcach i potrafi te opowieści przekuć w literaturę. Czuję, że okres letni szczególnie pozytywnie mnie nastraja, aby poznać takie opowieści. Czułam się, jakbym poruszała się po lesie, czułam jego zapach, rozglądałam się za leszym, unikając zagrożeń, które mogły mnie w nim spotkać. Nie byłam Czerwonym Kapturkiem, a wilk nie był zagrożeniem, które na mnie czyhało. Towarzyszyłam w podróży niecodziennemu i niezwykle ciekawemu młodzieńcowi. Snowid zyskał moją sympatię bardzo szybko, w końcu potrafił niesamowite rzeczy. Nie można się z nim nudzić, to jest pewne.

Głównym bohaterem książki autorstwa Roberta Sochy pod tytułem „Kwiat Peruna” jest Snowid, młodzieniec, którego los naznaczony został jeszcze przed narodzinami. Jego matka była rusałką, miała na imię Nawoja, uciekła przed czymś mrocznym i niepojętym, porzucając go, by chronić zarówno siebie, jak i jego. Snowid nie jest do końca ani człowiekiem, ani tym bardziej duchem. Wychowany pod okiem wili, został wyszkolony w znajomości ziół, zaklęć i sztuki wyczuwania obecności demonów. Z taką wiedzą wyrósł na „światowida”, czyli  człowieka stojącego na pograniczu światów. Nie jest sam, podróżują z nim p przyjaciele.  Mojmira, czarownica o bystrym języku i tajemniczym spojrzeniu.  Radociech, wędrowny śpiewak, którego pieśni łagodzą gniew bogów i ludzi, a także Pężyrka i Żgajka, o których zapomnieć nie można.

„Kwiat Peruna” to kopalnia słowiańskich legend, wierzeń i pieśni. Autor zaskoczył mnie narracją doskonale oddającą klimat opowieści. Przyznam, że na początku trudno było mi się w nią wczuć, a wszystko dlatego ponieważ język bywa wymagający, archaiczny. Najbardziej uderzające w tej książce jest to, jak autor splata główny wątek poszukiwania matki z dziesiątkami małych historii: Snowid zatrzymuje się w chacie, gdzie nocą skrzypią kroki martwej południcy; w innej wiosce musi pomóc rolnikom, których pola spustoszyły zmory, w jeszcze innym miejscu spotyka topielicę, która tęskni za dawnym życiem i grozi wciągnięciem kolejnej ofiary w odmęty. Każde z tych spotkań jest osobną, pełną grozy i melancholii opowieścią, a wszystkie razem budują tło dla jego wędrówki. Jego walka nie opiera się na stalowych mieczach, lecz na słowie, ziołach i próbie zrozumienia istot, które spotyka. Demony nie są jedynie „przeszkodą do pokonania”, ale są pełnoprawnymi mieszkańcami świata, z własną pamięcią i uczuciami. Na szczególną uwagę zasługuje język powieści. Nie jest to prosta narracja współczesna, do jakiej przywykliśmy. Robert Socha stylizuje dialogi i opisy na archaiczne, dzięki temu czuła się, jakby naprawdę uczestniczyła w pradawnej opowieści. Opisy przyrody były niemal namacalne, nadają całości poetyckiego charakteru. „Kwiat Peruna” to opowieść, która jak na debiut, robi ogromne wrażenie. Autor przekazuje tę historię w sposób wyrazisty, barwny i angażujący. Do tego  nie mogę nie wspomnieć o przepięknym wydaniu z barwionymi brzegami i zaprojektowaną okładką, po prostu perełka na półce każdego miłośnika nie tylko mitologii słowiańskiej, ale także książek. Robert Socha nie pozwolił mi zapomnieć, że świat Snowida jest równie piękny, co okrutny. Las pachnie żywicą, ale i kusi przepaścią między drzewami. Mgły nad mokradłami niosą wilgoć, lecz i zwodzą kroki podróżnych. Zioła mogą uleczyć albo zabić. Sam bohater często zdaje się rozdarty, chociaż świadomy, że im więcej wie o duchach i bogach, tym mniej ma pewności co do własnego miejsca w tym świecie.

 


W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a

Komentarze

Popularne posty