Recenzja Max Kidruk „Kolonia”

 Kolonia to pierwszy tom serii Nowe wieki ciemne opowiadającej o świecie w XXII

wieku. To historia o tym, że człowiek mimo wszystkich osiągnięć cywilizacji wcale się nie zmienia i ani wydłużenie ludzkiego życia, ani nawet dojście do stadium gatunku dwuplanetarnego nie zapewnią ludzkości zbawienia.
Rok 2141.
Ludzkość na Ziemi nie otrząsnęła się jeszcze po clodis – największej pandemii od półwiecza – kiedy pojawia się nowy patogen, który infekuje wyłącznie kobiety w ciąży. Grupa immunologów stara się rozpoznać jego naturę oraz znaleźć możliwe powiązania z rejestrowanymi od jakiegoś czasu na całej planecie wyrzutami neutrin.
Tymczasem populacja Kolonii marsjańskich przekracza sto tysięcy mieszkańców; aż jedna trzecia z nich urodziła się już na Czerwonej Planecie. Jednak to nie oni zajmują najlepsze posady w zaawansowanej technologicznie gospodarce Marsa i politycznych strukturach: przegrywają z ziemskimi superspecjalistami i są zmuszani do ciężkiej, niemal niewolniczej harówki, wykonując fizyczną, niewymagającą kwalifikacji pracę.
Cierpliwość urodzonych na Marsie powoli się kończy, z roku na rok coraz bardziej pragną zmian, lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że transformacja, o której marzą, może położyć kres istnieniu Kolonii… Czy budowana od niemal stu lat społeczność marsjańska zadrży w posadach od eksplodującej rewolucji?
Kolonia z przerażającą wręcz wiarygodnością kreśli nie tylko obraz wielokulturowej, międzynarodowej społeczności marsjańskiej i nieustannych tarć w jej wnętrzu, ale także ponurą wizję Ziemi – planety, która wciąż jeszcze jest naszym domem. Historia opowiedziana z perspektywy kilkunastu zapadających w pamięć bohaterów – zarówno Ziemian, jak i kolonizatorów – prowadzi czytelnika przez swoje meandry i odkrywa punkty styku w najmniej oczekiwanych momentach. Zmusza przy tym do głębszej refleksji o geopolitycznej przyszłości Ziemi, o nadchodzącej możliwej katastrofie ekologicznej, o mocarstwach pod rządami szaleńców oraz o tym, czy ekspansja ludzkości i podbój kosmosu rzeczywiście staną się naszą jedyną nadzieją.

 


Wydawnictwo: Insignis
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Liczba stron: 1096
Cykl: Nowe Wieki Ciemne
Tom I

 

Max Kidruk w „Kolonii” pokazuje nam przyszłość, która wcale nie wygląda jak spełnienie marzeń o wielkim kroku dla ludzkości. To nie utopia pod szklaną kopułą na Czerwonej Planecie, lecz brutalny obraz tego, jak nasze przywary i konflikty przenosimy wszędzie, dokądkolwiek się udamy. Z jednej strony mamy Ziemię, zmęczoną pandemią, pełną strachu i chaosu. Z drugiej  Marsa, gdzie rodzi się nowa społeczność, ale zamiast solidarności panuje tam niesprawiedliwość, a frustracja mieszkańców rośnie z dnia na dzień. Trudno się temu dziwić, w końcu nie wszyscy mogą czuć się dobrze, zwłaszcza jeśli urodzili się na Marsie. Czują się obywatelami drugiej kategorii, zmuszanymi do niewolniczej pracy i pozbawionymi wpływu na losy swojego świata. W powietrzu czuć zapach buntu, a na horyzoncie można wyczuć rewolucję, której nikt tak naprawdę nie rozumie ani nie kontroluje.

Ziemia przedstawiana przez autora nie jest taka, jaką znamy, z pewnością nie taką chcielibyśmy mieć przyszłość. Ludzkość zmaga się ze skutkami katastrofalnej pandemii, nowymi formami ucisku i zapaścią moralną. To świat, w którym technologia wcale nie rozwiązała wszystkich problemów, a wręcz stworzyła nowe, bardziej wyrafinowane, mniej oczywiste, ale równie dotkliwe. Kolejny świat, w którym popełniamy te same błędy, zupełnie jakbyśmy nie byli w stanie się uczyć. Nie ma tu prostych podziałów na „dobrych” i „złych”. Bohaterowie są skomplikowani, czasem irytujący, ich historie przeplatają się, czasami boleśnie, i każdy ma swoje racje.

Max Kidruk ukazuje, że kosmos nie jest miejscem neutralnym ani zbawczym, gdziekolwiek człowiek się uda, tam zabiera swoje lęki, pychę, uprzedzenia i niezałatwione sprawy. „Kolonia” przedstawia wizję Marsa i Ziemi w połowie XXII wieku, świata rozdzielonego nie tylko przestrzenią kosmiczną, ale także głębokimi podziałami społecznymi, politycznymi i moralnymi. Czytając „Kolonię”, miałam skojarzenia z Trylogią Marsjańską Kima Stanleya Robinsona, ale  wszystko wydaje się mniej optymistyczne i zakorzenione w ludzkiej psychologii. To książka, którą się przeżywa, w każdej wolnej chwili wraca się do niej, żeby znowu zanurzyć się w ten świat. Jestem ciekawa, co się pojawi w kolejnych tomach, książka jest gruba, znajduje się w niej wiele szczegółowych informacji, wykresów, tabel. Autor skrupulatnie podszedł do tematu starając się przewidzieć wszystko, co może spotkać ludzi. Czasami mam wrażenie, że to właśnie my sami możemy być dla siebie największym zagrożeniem.

 


W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a

Komentarze

Popularne posty