Recenzja Julia Quinn „Oświadczyny”

 Ona nie szukała miłości. On nie wierzył, że jeszcze na nią zasługuje. A jednak wystarczyła iskra, by odmienić ich los.

Eloise Bridgerton od zawsze była inna – błyskotliwa, uparta i całkowicie przekonana, że małżeństwo to nie dla niej. Ale jeden list zmienił wszystko.
Kiedy Philip Crane, wdowiec z dwójką dzieci, proponuje jej coś, czego się nie spodziewała – wspólne życie, Eloise postanawia zrobić coś jeszcze bardziej nieoczekiwanego: wyrusza bez uprzedzenia do jego wiejskiej posiadłości. To, co tam zastaje, nie przypomina idylli z romansów – dzieci są dzikie, gospodarz nieokrzesany, a uczucia zupełnie nieprzewidywalne.
Czy dwoje ludzi, których dzieli niemal wszystko, może odnaleźć wspólny język i… miłość? Oto historia Eloise Bridgerton i sir Philipa Crane’a – opowieść o szalonych decyzjach, zderzeniu charakterów i uczuciu, które zaskakuje wtedy, gdy najmniej się go spodziewasz.

 


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Cykl: Bridgertonowie
Tom V

 

Muszę przyznać, że z początku Eloise nie darzyłam zbyt dużą sympatią. Wydała mi się zbyt nieokrzesana, jednak z czasem to wrażenie się zmieniło. Wspólnie z Penelopą nie zamierzały wyjść za mąż, chciały spędzić życie wspólnie, bo przecież bycie starą panną nie jest takie złe, jakby mogło się to wydawać. Przeznaczenie, jednak było przewrotne, Colin i Penelope prowadzą wspólne życie, a ona pozostałą sama. Czy w końcu ułoży sobie życie na własnych zasadach? Czy ta bohaterka pozna, czym jest prawdziwa miłość?



Główną bohaterką książki pod tytułem „Oświadczyny” autorstwa Julii Quinn jest Eloise Bridgerton, to dwudziestoośmioletnia kobieta, która nie zakładała, że małżeństwo powinno być priorytetem w życiu kobiety. Chciała od życia znacznie więcej niż tylko opiekowanie się domem, mężem i rodzenie dzieci. Eloise to wybredna istota, nie zachwycała się byle, kim, chciała mieć kogoś, kto będzie miał w sobie „to coś”. Coś, co ją poruszy i sprawi, że będzie wiedziała, że wybrała mądrze. Cały czas wiedziała, że ma czas. Umiera daleka kuzynka kobiety więc stosownym byłoby złożenie kondolencji jej mężowi. W taki sposób nawiązała się korespondencyjna znajomość z Sir Phillipem Cranem. On wiedział, że nie wyszła za mąż, myślał, że nie grzeszy urodą, odrzuciła wiele wymagań i z chęcią przyjmie mężczyznę do swojego życia. Brzmi ciekawie? Być może, ale z pewnością nie dotyczy to Eloise, kobiety, która narażając się na skandal jedzie do niego, bo przecież „kota w worku się nie kupuje”.  Co z tego wyniknie?



„Oświadczyny” to wspaniała historia, która jest pełna napięcia, zabawnych zwrotów akcji i przede wszystkim gadatliwej Eloise Bridgerton. Te dwa słowa powinny powiedzieć Wam wszystko. Ta kobieta jest jak wulkan i karabin maszynowy w jednym, jest gadatliwa i nietuzinkowa. Na bohaterkę czekało wiele wyzwań, a począwszy od nagłego macierzyństwa, po ujarzmienie mężczyzny, który jest bardzo humorzasty i wydaje się być pozbawiony dobrych manier. Sir Philip Crane zdaje się być pochłonięty pracą i swoimi sprawami, ale czy taki jest, czy kryje się za tym zupełnie inna historia, tego Wam nie zdradzę. Styl, którym posługuje się Julia Quinn jest plastyczny, przyjemny w odbiorze, uzbrojony w zadziorne i humorystyczne dialogi i konwenanse. Bardzo polubiłam rodzinę Brigertonów i każdy tom, który czytałam był dla mnie odskocznią od codzienności. „Oświadczyny” w tej powieści autorka po ra kolejny przełamała wcześniejsze schematy, ukazała, że każdy człowiek jest inny i zasługuje na odmienną historię, która do niego pasuje. Późne za mąż pójście okazało się czymś właściwym dla Eloise,  odnalazła swoją drogę i szczęście.

 


W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a

 

Komentarze

Popularne posty