Recenzja Karolina Zielińska „Till the last breath”

 Uciekaj, Lucille! Uciekaj i nie oglądaj się za siebie

Dziewiętnastoletnia Lucille McCarthy mieszka w niewielkim miasteczku na Alasce. Odkąd umarł jej ojciec, życie dziewczyny stało się koszmarnie trudne. Żałoba zupełnie złamała jej matkę. Pani McCarthy najpierw zapijała stratę, potem wpadła w sidła grupy nazywającej siebie "wspólnotą". Odtąd w domu Lucille brakuje pieniędzy, dziewczyna chodzi głodna, a jedynym sposobem na zdobycie chleba jest kradzież.
Sytuacja, już fatalna, pogarsza się jeszcze bardziej, kiedy Lucille się orientuje, że wspólnota rozprowadza podejrzane leki. Wkrótce dziewiętnastolatka stanie oko w oko z wielkim niebezpieczeństwem, a jedyną szansą na ratunek będzie ucieczka. Niespodziewanie los postawi na jej drodze Thorena Daviesa - trzydziestoczterolatka żyjącego misją wymierzenia sprawiedliwości za straszliwą krzywdę, jakiej doznał w przeszłości.
Czy tych dwoje zdoła sobie nawzajem pomóc?

 


Wydawnictwo: Editio Red
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Liczba stron: 416

 

Istnieją książki, które potrafią wciągnąć człowieka tak mocno, że zapomina o całym świecie, to „Till the Last Breath” jest właśnie jedną z nich. Nie dlatego, że jest romantyczna i przyjemna w dotyku jak satyna, wręcz przeciwnie, jest jak szorstka wełna i zimny wiatr. Ta historia nie daje się polubić od pierwszych stron, bo boli, drażni, zostawia niepokój, ale właśnie dlatego zostaje z czytelnikiem na długo. Nie znam za bardzo twórczości Karoliny Zielińskiej, dlatego postanowiłam to zmienić, okazja sama się nadarzyła, kiedy zaintrygowana fabułą i możliwością pobycia na chłodnej Alasce, zapisałam się na otrzymanie tego egzemplarza. Okładka jest piękna, nastraja chłodem i rozbudza wyobraźnię. Powiem szczerze, że byłam zmęczona powtarzalnymi motywami, plastikowymi bohaterami i dramatami na pokaz. Tutaj spotkało mnie coś zupełnie innego, historia wciągnęła mnie jak śnieżna zamieć, która nie pyta, czy jesteś gotowa, tylko uderza gwałtownie z ogromną siłą.

Główną bohaterką książki autorstwa Karoliny Zielińskiej pod tytułem „Till the last breath” jest Lucille McCarthy, dziewiętnastoletnia dziewczyna, której życie wygląda jak długa noc polarna: ciemno, zimno i bez perspektyw, jest pasmem upokorzeń i walki o przetrwanie. Po śmierci ojca ich życie pogrąża się w biedzie i rozpaczy. Matka, zamiast walczyć, szuka ukojenia najpierw w alkoholu, a potem w ramionach wspólnoty, która obiecuje pomoc i daje poczucie przynależności, ale za cenę wszystkiego, co człowiek ma najcenniejszego. Lucille widzi, jak wspólnota manipuluje jej matką, jak pod pozorem troski wciąga ją w swój toksyczny świat i zmusza ją do kradzieży. Kiedy odkrywa, że sekta rozprowadza podejrzane leki, postanawia uciec. To jedyne wyjście, zanim stanie się ich kolejną ofiarą. Na jej drodze staje ktoś, kogo powinna się obawiać. Thoren to mężczyzna pełen mrocznych sekretów, zamknięty w sobie, sam kiedyś przeszedł przez piekło i dziś żyje tylko dla zemsty. W jego historii jest ból, który trudno sobie wyobrazić, i chłód, który dorównuje temu na Alasce. Czy Lucille uda się znaleźć bezpieczne miejsce? Czy ta dwójka ma szansę na normalne życie?

„Till the last breath” o powieść mroczna, intensywna, momentami brutalna i trudna do zniesienia, a przy tym autentyczna i poruszająca. To nie jest tylko dramat dziewczyny, którą matka zostawiła samą, wplątując się w niebezpieczną sektę. To także zapis mrocznej relacji między dwojgiem ludzi, którzy bardziej przypominają dzikie zwierzęta niż parę kochanków. Historia Lucille i Thorena to opowieść o utracie siebie, bólu, samotności, żądzy zemsty i powolnym odzyskiwaniu nadziei. Nie jest to łatwa lektura, wymaga stalowych nerwów i dojrzałości, ale dostarcza niezapomnianych emocji. Thoren to mężczyzna o przeszłości, której nie zdradza od razu, o moralności tak poszarpanej jak jego serce. To nie jest bohater z książki dla grzecznych dziewcząt. Zresztą sama historia na to nie pozwala,  tu nie ma miejsca na lukier. Samotnik, który unika ludzi, a życie poświęcił zemście. Thoren wydaje się przerażający i jedyny, kto potrafi ją ocalić. Tyle że w jego oczach Lucille dostrzega też coś więcej, samotność tak samo wielką jak jej własna. Między Lucille, a Thorenem rodzi się coś więcej, to raczej sojusz przetrwania, skrzyżowany z potrzebą bliskości, której oboje się boją. I choć czasem chciałoby się, żeby Zielińska dała im trochę światła, więcej oddechu, to właśnie ten niedosyt sprawia, że ich historia porusza. Autorka porusza tematy trudne, kontrowersyjne, takie jak manipulacja, trauma, strata, czy przemoc, jednak robi to z  wyczuciem i szczerością. Jej bohaterowie są prawdziwi, nieidealni, złamani przez życie, a jednak walczący. „Till the last breath” nie jest lekką opowieścią na leniwe popołudnie. To książka, którą czyta się z zaciśniętym gardłem i często odkłada tylko po to, żeby za chwilę wrócić i sprawdzić, co będzie dalej. Alaska nie jest tylko miejscem akcji, to lodowaty wróg, który ścina krew w żyłach, wyostrza zmysły, sprawia, że każdy oddech to walka. Karolina Zielińska nie oszczędza swoich postaci ani czytelnika. Opisy brutalnych działań sekty są realistyczne i momentami ciężkie do zniesienia. Nie są po to, by szokować, mają pokazać, jak daleko mogą się posunąć ludzie, gdy ślepo wierzą w kłamstwo.

 

W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a


Komentarze

Popularne posty