Recenzja Elwira Dresler – Janik „Topielica z mokradeł”

 Kolejna odsłona cyklu „Leszygród” – porywająca opowieść ze świata wierzeń pradawnych Słowian

Złożone obietnice prowadzą niekiedy w mrok, z którego nie ma ucieczki.
Bolemir wyrusza w daleką podróż na wyspę Notrę, gdzie mieszkańcy są dla obcych szczególnie wrogo nastawieni. Pragnąc uratować Łabudkę, musi stawić czoła wielu niebezpieczeństwom, w tym odczarować pewną topielicę.
Zmagając się z przeciwnościami losu, wyrusza do lodowej krainy, nie mając pojęcia, co go czeka po spotkaniu tam bogini zimy.
Tymczasem Wszebora zostaje porwana przez brata namiestnika, nawet nie przypuszczając, że jej los wyznaczony przez rodzanice splecie się z losem mieszkańców wyspy.
Pełna zwrotów akcji, magicznych postaci i słowiańskich rytuałów kontynuacja „Córek bogini Mokosz”.
 


Wydawnictwo: Replika
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Liczba stron: 416
Cykl: Leszygród
Tom II

 

 

W świecie literatury fantasy pełnym nordyckich run i celtyckich lasów, Elwira Dresler-Janik kieruje swoją twórczą energię w stronę rodzimego dziedzictwa, przywracając życie słowiańskim wierzeniom, nie tym upiększonym i oswojonym, lecz surowym, pierwotnym i brutalnie prawdziwym. „Topielica z mokradeł”, drugi tom cyklu Leszygród, nie jest bajką na dobranoc. To historia przesiąknięta mgłą, przeszyta lodowatym wiatrem i zanurzona w głębokim poczuciu straty. To opowieść o dzieciach Mokosz, fizycznie i emocjonalnie poranionych, które walczą nie tylko z losem, ale i z samymi sobą. To opowieść o zimie, nie tylko tej, która ścina wodę i unieruchamia lasy, ale też tej, która osiada na duszy człowieka, gdy miłość zostaje wystawiona na próbę, a lojalność zaczyna boleć.

 „Topielica z mokradeł” przedstawia losy piątki rodzeństwa nadal pozostają niepewne, ale to Łabudka, najmłodsza z nich, staje się centrum tragicznej symfonii. Przemieniona w topielicę, nie jest już dzieckiem, nie jest też do końca człowiekiem. Jest symbolem  niewinności zbrukanej przez świat, który nie wybacza słabości. Bolemir i Nawoja, wiedzeni przysięgą złożoną umierającej matce, ruszają przez skute lodem pustkowia Norty, by ocalić siostrę. Ta podróż to nie tylko fizyczna wyprawa,  to również droga przez żal, zwątpienie i pytanie o sens poświęceń. Drogmir, który pozostał w Leszygrodzie, musi zmierzyć się z nowym obliczem władzy i religii. Świątynia Mokosz została porzucona, a jej miejsce zajmuje kult Swarożyca z nowym żercą, który bardziej przypomina tyrana niż duchowego przewodnika. W tym wątku autorka zderza dwa światy stary, intuicyjny i matriarchalny, oraz nowy, chłodny, opresyjny i bezlitosny.

„Topielica z mokradeł” to powieść dla tych, którzy nie boją się mroku, nie tylko w fabule, ale i w sobie. To nie jest książka, którą pochłania się w jeden wieczór. To tekst, który trzeba przegryźć, przemielić, a czasem odstawić na chwilę, by wrócić z czystą głową. Autorka pisze językiem niezwykle plastycznym, z dużym wyczuciem i dbałością o szczegóły. Opisy przyrody są barwne i sugestywne, pozwalały mi całkowicie zanurzyć się w tym świecie. Dosłownie wsiąkłam w tę historię i długo nie mogłam się z niej otrząsnąć. Elwira Dresler – Janik   nie traktuje słowiańskości jako modnego dodatku. W jej świecie nie ma miejsca na bóstwa w koralikach. Dresler-Janik tworzy świat organiczny, wewnętrznie spójny i tak naturalny, jak korzenie dębu. Od języka po krajobrazy, wszystko wydaje się znajome, ale niebezpiecznie obce, jak wspomnienie z poprzedniego życia. Mokra, podmokła ziemia, w której zapadają się bose stopy bohaterów, staje się symbolem ciężaru ich historii. Leszygród nie oferuje ulgi. Tutaj każda decyzja boli, każda strata pozostawia bliznę. „Topielica z mokradeł” to literacki topór, ciężki, nieszlifowany, ale potrafiący trafić w samo serce. Nie jest to książka łatwa ani lekka, ale jeśli pozwolisz się jej poprowadzić przez bagna i ciernie, może zostawić po sobie coś więcej niż tylko lekturę. Może zostawić bliznę. W centrum opowieści nie stoją herosi, lecz ludzie, pogubieni, poturbowani, niegotowi na to, co ich spotyka. Rodzeństwo Tomili nie jest idealne. Popełniają błędy, wahają się, kłócą i płaczą. To nie są archetypiczne postacie fantasy, lecz odbicia nas samych w krzywym, czarnym zwierciadle. Na szczególną uwagę zasługuje Bolemir  postać, która balansuje między poczuciem odpowiedzialności, a wewnętrznym gniewem. Jest brutalny i czuły jednocześnie. Nawoja natomiast przypomina młodą kobietę wchodzącą w dorosłość zbyt szybko, zbyt świadoma świata, by już jeszcze ufać, ale zbyt młoda, by przestać marzyć. 


W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a

Komentarze

Popularne posty