Recenzja Nanna Foss „Ursydy”
"Gdy miałam dziesięć lat, umarłam. Gdyby nie chłopak o szarych oczach, byłaby to moja jedyna śmierć. Ale otrzymałam drugą szansę. Szansę, której nie zamierzałam zmarnować".
Szesnastoletnia Nasrin spotyka chłopaka, który uratował jej życie, gdy była
mała. Tylko że on jej nie pamięta i wciąż ma tyle samo lat co wtedy. Ale Nasrin
jest absolutnie pewna, że to ten sam chłopak, chociaż teraz jest niewidomy.
Jego przyjaciele są wobec niej nieufni. Rozmawiają o tajemniczych i
przerażających istotach z cienia i o podróży w czasie. Nasrin nie chce zostać
wplątana w ich dziwny projekt, ale desperacko pragnie zmienić COŚ w
przeszłości. COŚ konkretnego. I kto wie, może jej się to uda, jeśli dołączy do
grupy. Jeśli gruntownie to przemyśli. Jeśli podejmie właściwe decyzje. Czy
jednak można zmienić coś, co już się wydarzyło? Wkrótce się tego dowie. To
tylko kwestia czasu…
URSYDY to trzecia część serii SPEKTRUM, w której przyjaźń, miłość i ważące na
całym życiu tajemnicze zdarzenia przeplatają się w teraźniejszości, przeszłości
i przyszłości, a podróżowanie w czasie, choć jest już rutyną, staje się coraz
bardziej niebezpieczne.
Wydawnictwo: Driada
Rok wydania: 2024
Format: Książka
Cykl: Spektrum
Tom III
„Ursydy” to najnowszy, trzeci tom serii Spektrum, która
potrafi pochłonąć czytelnika i nie puścić zbyt łatwo. Nie mogłam się jej
doczekać i szczerze straciłam nadzieję, że zostanie u nas wydana.
Niespodzianka! Okazało się jednak, że wydawnictwo Driada nie postawiło na serii
krzyżyka. Bardzo mnie to cieszy, uważam, że Spektrum jest u nas niedoceniane,
tak samo jak autorka Nanna Foss. Spektrum liczy, aż dziewięć tomów i nie
przypuszczałam, że będzie iż aż tyle. Stanowią one jedynie część większej
układanki fabularnej, która rozciąga się na przestrzeni dziesięcioleci i
kontynentów. Poprzednie książki były wciągające, dobrze opowiedziane i miały
świetnie wykreowanych bohaterów. Czy będzie tak i tym razem?
Główną bohaterką książki autorstwa Nanny Foss pod
tytułem „Ursydy” jest szesnastoletnia dziewczyna o imieniu Nasrin. Dziewczyna
przeżyła w swoim życiu wiele, mierzy się z własnymi demonami, które wydają się
za nią podążać. Pewnego dnia spotyka tajemniczego chłopaka, który uratował jej
życie, kiedy była mała. Szarooki wydaje się jej nie pamiętać, a przecież nie
zmienił się od tego czasu, nadal wydaje się mieć tyle samo lat, co w chwili
tego zdarzenia. Jego przyjaciele nie darzą ją zbytnią sympatią, ewidentnie są w
stosunku do niej nieufni, a ten chłopak jest niewidomy. Czy tajemniczy projekt
ma szanse zmienić coś w jej życiu? Czy zmiany w przeszłości są możliwe do
dokonania? Jakie będą jego konsekwencje?
„Ursydy” to o nie tylko powieść łącząca w sobie elementy science fiction, podróży w czasie i ogromnej tajemnicy. Ukazuje niesamowitą głębię, wielkie emocje, zarówno te, które mogą sprawić, że miękną kolana, mogą sprawić, że czuje się ucisk w gardle. Od samego początku byłam zauroczona tą historią, widać, że jest napisana w sposób wyjątkowy, każdy szczegół został przemyślany, od prostych słów, przez dialogi, aż po elementy graficzne, które pojawiają się na czarnych stronach w całej książce. Śledzimy losy poszczególnych bohaterów, którzy odkrywają coraz więcej na temat swoich zdolności, podróży w czasie. Nasrin to nowa postać, całkowicie odrębna od reszty poznanych bohaterów. Jest pesymistką, trzyma się z daleka od osób, które spotyka, ciąży jej smutek po stracie matki. Nasrin została zmuszona do tego, aby zbyt szybko dorosnąć, nie znała tego czym jest poczucie bezpieczeństwa, ciemność zbyt mocno ją przytłaczała. Z czasem zapomniała o tym, że jest w niej także to światło, o które powinna zawalczyć. Jest w niej ukryta głębia, która sprawia, że jest niezwykle wrażliwa, bliska i czytelnik czuje się, jakby wpełzł pod jej skórę. „Ursydy” wyniosły mnie na zupełnie nowy poziom literacki, pomimo zwrotów akcji i bolesnych dylematów, książka dała mi sporo radości.
Komentarze
Prześlij komentarz