[PATRONAT] Rozdział drugi Belle Aurora "Vik"

 


Rozdział 2

Nastasia

 

Obudziłam się rano z dziwnym uczuciem, że to wszystko było tylko snem. To znaczy wiedziałam, że tak nie było, bo przecież miałam wciąż wyraźne dowody na swojej skórze. Ślady na plecach od przyparcia do ściany, lekka wysypka od zarostu na podbródku i częściowo opuchnięte usta były bardziej niż wystarczające, abym została uznana za winną.

To się wydarzyło, w porządku.

I zostało potwierdzone dwukrotnie, gdy sprawdziłam SMS-a, którego Vik wysłał do mnie o dwudziestej trzeciej.

Vik: Między nami okej?

To był nasz pierwszy kontakt telefoniczny od prawie dwóch miesięcy.

Zastanawiałam się, czy powinnam odpisać. Wyglądałoby to jak zezwolenie na dalszą komunikację, co w naszym przypadku było dość niebezpieczne. Zbyt łatwo mogliśmy zmienić się z bliskich sobie ludzi w zaciekłych wrogów.

Jeden SMS mógłby sprawić, że historia zatoczy koło.

Moje ciało pozbawione było napięcia, na co z całą pewnością wpłynęło drugie już spełnienie, jakie zafundowałam sobie tej nocy. Wciąż jeszcze dyszałam, gdy odrzuciłam wibrator i spojrzałam na swój telefon. Poczułam lekki ucisk w żołądku, a ponieważ nie byłam jeszcze w pełni zaspokojona, przejechałam nogami po jedwabnych prześcieradłach, rozkoszując się ich dotykiem i odpisując jednocześnie na SMS-a.

Ja: Oczywiście.

Jego odpowiedź była natychmiastowa.

Vik: To dobrze.

Nie powinnam była dawać się w nic wciągnąć, ale, do diabła, byłam tylko człowiekiem. Zachowywałam się jak nałogowiec, już mnie korciło, żeby mu odpisać, ale jeśli udowodniłam sobie cokolwiek w tych ostatnich kilku miesiącach, to tylko to, że jestem silniejsza, niż przypuszczałam, nawet jeśli musiałam za to chwilowo płacić swoim szczęściem.

Gdy ostatecznie zdecydowałam się odłożyć telefon na szafkę nocną i spróbować zasnąć, ogarnął mnie głęboki smutek. To naprawdę była trudna sytuacja.

Mój umysł błyskawicznie wypełniły najróżniejsze myśli, a wszelkie próby uspokojenia się przyniosły odwrotny skutek.

Myśl o tym, że Vik leży sam w swoim łóżku, z głową całkowicie wypełnioną obrazami ze mną w roli głównej, sprawiła, że w moje ciało wkradł się niepokój. Myślami wróciłam do sceny w spiżarni i, słodki Jezu, surowe rysy jego twarzy sprawiły, że nogi zacisnęły mi się mocno, a w podbrzuszu poczułam tępe pulsowanie. Te jego kości policzkowe wystarczająco ostre, by przeciąć diament. Wydatna szczęka, która aż prosiła się o ugryzienie. Było coś ujmującego w tym lekko skrzywionym nosie, który nosił wyraźne ślady przyjętych w przeszłości uderzeń. Gęste brwi nadawały jego twarzy wiecznie wkurzonego wyglądu, ale szafirowe oczy zdawały się łagodzić to wrażenie. Jego postawa była pełna chłodnego przeświadczenia o własnej wartości, a chód niemalże dostojny. I te usta – och – pełne, soczyste i zapraszające, z cienką blizną przecinającą ich lewą stronę.

Całowałam tę bliznę tysiąc razy i pragnęłam robić to dalej, jeszcze tysiąc, a nawet i więcej razy.

Vik poruszył strunę, którą ukryłam głęboko w sobie.

A co gorsza otworzył skrzynię, którą zakopałam jeszcze głębiej i w której wciąż płonął pojedynczy płomyk nadziei.

Dlatego, kiedy dziesięć minut później otrzymałam kolejną wiadomość, mój żołądek zacisnął się w supeł w napięciu.

Vik: Nie będę przepraszał, bo nie żałuję tego, co się stało.

Przeczytałam wiadomość dwukrotnie, po czym zamknęłam oczy i jęknęłam cicho, udając kpiąco, że wybucham płaczem. Westchnęłam głęboko i mruknęłam:

– Oczywiście, że nie, ty piękny draniu.

Była to tak wyzywająca, śmiała odpowiedź, że nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. To jedno zdanie – bezczelne i zuchwałe – było idealnym podsumowaniem Vika. Mój uśmiech zrobił się jeszcze szerszy. Był wojownikiem. Od zawsze. To było coś, co miał wpisane w swoją istotę.

Wspomnienie pojawiło się znikąd, zabierając mnie z powrotem do nocy, która zmieniła wszystko.

  

Nastasia

lat 17


Za każdym razem gdy muzyka rozbrzmiewała bas, czułam drżenie w całym ciele. Moje serce łomotało zgodnie z rytmem, a ja zamknęłam oczy, kołysząc się do piosenki, czując się lekko i swobodnie. Nic dziwnego, skoro byłam już po sześciu piwach.

Otaczały nas odgłosy śmiechu, śpiewu i rozmów. Nastolatki zajmowały całą kanapę, podając sobie blanta, którego udało im się zdobyć. Dziewczyny i chłopaki tańczyli zbyt blisko siebie, alkohol osłabił wszelkie zahamowania. Słodko uśmiechnięte dziewczyny siedziały na kolanach swoich chłopaków, jakby nikt z nas nie dostrzegał dłoni wsuwających się im pod spódnice i poruszających w sposób obiecujący rozkosz.

I była jeszcze Anika, która stała przy mnie, popijając z czerwonego kubka i wyglądając na smutną.

Ostatnio wyglądała tak coraz częściej, jednak za każdym razem, kiedy o tym wspominałam, z całych sił starała się mnie przekonać, że wszystko u niej w porządku. Odpuściłam, wiedząc, że powie mi, kiedy będzie gotowa.

Żeby nie było, domówki wyprawiane przez licealistów nie stanowiły dla mnie nawet najmniejszej atrakcji, ale Anika była cheerleaderką, więc kilka razy w roku zmuszałam się, chcąc w ten sposób pokazać przyjaciółce, że akceptuję tę część jej osobowości. Spędzanie czasu z jej średnio rozgarniętymi znajomymi z wyższych sfer, kosztowało mnie naprawdę wiele samozaparcia, ale robiłam to dla niej, choć tak naprawdę miałam wtedy chęć puścić pawia.

À propos inteligencji. Koleżanki Aniki nazywałam „normalnymi”, bo, normalnie, wtrącały to słowo w każdym zdaniu.

Była dopiero dwudziesta pierwsza, a ja nie byłam pewna, ile jeszcze wytrzymam. Jedynym sposobem na przetrwanie tych imprez było upicie się do nieprzytomności, byłam już w połowie drogi. To było łatwe do stwierdzenia, ponieważ tak właściwie to bawiłam się całkiem nieźle.

Na szczęście dla mnie, Anika dbała o swój umysł i ciało i nigdy nie wypijała więcej niż jedno piwo, dzięki czemu mogłam się wyluzować, wiedząc, że będzie mieć mnie na oku. Była dobrą przyjaciółką.

Dziewczyna westchnęła, przesuwając wzrokiem po pokoju z miną nadąsanego dziecka.

– Ale nudy.

Jeszcze przed chwilą czułam się podobnie. Kołysząc się w miejscu do rytmu, który słyszałam chyba tylko ja, poruszałam powoli biodrami, odwracając się w jej stronę. Nie znosiłam, gdy była taka smutna.

I miałam zamiar to zmienić.

– Zatańczmy – wypaliłam, a jedynym powodem, dla którego to zrobiłam, było przepełniające mnie alkoholowe szczęście.

– Naprawdę? – Twarz Aniki rozjaśniła się momentalnie.

Nie tańczyłam na imprezach. Nigdy. Oczywiście wiedziała doskonale, że po takiej deklaracji nie wolno dać mi nawet sekundy na jej przemyślenie. Odstawiła drinka tak szybko, że się rozlał, po czym złapała mnie za rękę.

– To chodź.

Uderzająca zmiana w jej zachowaniu sprawiła, że przynajmniej było warto. Uśmiechałam się, gdy prowadziła mnie w sam środek tłumu, poruszając się tak płynnie w rytm muzyki, że zrozumiałam, dlaczego Anika robiła w życiu to, co robiła. Taniec był po prostu częścią tego, kim była. Przedłużeniem jej duszy.

Kiedy miałyśmy po pięć lat, robiłam placki z błota i potajemnie podkradałam markery. Anika marzyła, żeby zostać baletnicą. Kręciła się, rozciągała się i błagała matkę, żeby nauczyła ją zaplatać francuski warkocz, bo wtedy będzie mogła nosić najbardziej misterne baletowe koki. Ćwiczyła też stanie na czubkach palców – już w tak młodym wieku była pełna determinacji.

Tymczasem ja nie odczuwałam, by istniało cokolwiek, co mogłoby wywołać u mnie podobne zaangażowanie.

Byłam na niemal wszystkich jej występach, a ona wypadała na nich niesamowicie. Swoimi płynnymi, wykonywanymi pozornie bez żadnego wysiłku ruchami potrafiła sprawić, że czuło się rozmaite rzeczy.

Nigdy nie rozumiałam, dlaczego z tego zrezygnowała.

Ale zawsze trenowała jakiś rodzaj tańca. Najpierw przerzuciła się na jazz, potem na współczesny, a kiedy szkoła zaczęła pochłaniać zbyt dużo czasu, zdecydowała się zostać cheerleaderką. Co prawda nie był to taniec w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale cieszyła się tym i tylko to się liczyło.

Znajomi Aniki dołączyli do nas na parkiecie, a ja stwierdziłam z zaskoczeniem, że nie mam nic przeciwko ich towarzystwu. Kiedy piosenka się skończyła, wróciłyśmy z dziewczynami do naszego kąta.

Carla Martinez, brunetka z ogromnym uśmiechem, który zdawał się żyć własnym życiem, kiedy mówiła, wciągnęła gwałtownie powietrze i ścisnęła moje ramię tak mocno, że mało brakowało, a krzyknęłabym z bólu.

– O mój Boże. On tu jest.

Hej. Skrzywiłam się, delikatnie oswobadzając rękę z jej stalowego uścisku.

Łapki z dala od towaru, paniusiu.

Urocza blondynka stojąca obok Aniki zerknęła ponad moją głową i uśmiechnęła się krzywo. Faith Lewis znacząco uniosła jedną brew.

– Myślę, że go znasz, Nastasio.

Moje serce zamarło, a ja obróciłam się gwałtownie i wszelkie pozory spokoju zniknęły w mgnieniu oka z mojej twarzy.

Och.

Poczułam, jak podniecenie zmienia się w przytłaczające rozczarowanie. To nie ta osoba, którą chciałam zobaczyć, ale kiedy skinął głową w moim kierunku, na moich ustach zarysował się lekki uśmiech. Uniosłam rękę w powściągliwym pozdrowieniu.

Ruszył w moją stronę, ciągnąc za sobą trzech kumpli, a gdy tylko zbliżył się dostatecznie blisko, przysunął swoją twarz do mojej i pocałował mnie w policzek. Był to tak niespodziewany gest, że wprawił mnie w osłupienie. Błyskawicznie przyłożyłam dłoń do brzucha, żeby złagodzić nerwowe drżenie.

To było dziwne. Nie byłam przyzwyczajona do takich zachowań. Mało kto z męskiej części populacji miał w sobie tyle odwagi, by zbliżyć się do mnie na odległość kilku kroków, za co, biorąc pod uwagę zachowanie moich braci, którzy samym wzrokiem wypalali dziury w śmiałku, nie mogłam ich winić. Bliskość, z jaką mnie właśnie potraktował, była czymś nowym. Po krótkim namyśle stwierdziłam, że było to całkiem przyjemne.

Jasne, nie był Vikiem, ale i tak poczułam ciepło w brzuchu, a moje policzki pokryły się rumieńcami. I tak długo, jak długo Vik nie zda sobie sprawy z tego, jakim jestem skarbem, miałam wolną rękę. Błagałam samą siebie, żeby zachować spokój, ale moje dłonie uniosły się same, a palce musnęły miejsce, w które mnie pocałował. Zauważył to i w tej samej sekundzie w kącikach jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki. Powinnam czuć zażenowanie, ale chyba przez to piwo, które wypiłam, nie potrafiłam wykrzesać z siebie wystarczająco dużo chęci, by się tym przejąć.

Zamiast tego uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

– Tino.

Santino Ricci zbliżył się o mały krok.

– Piękna Nas.

Oczy Aniki wyglądały, jakby miały wyskoczyć jej z oczodołów, i choć może akurat to mogłam zmyślić, to przysięgam, że ona, Carla i Faith zbliżyły się do siebie i bardzo, ale to naprawdę bardzo cicho pisnęły z podekscytowania.

Nie na tyle cicho jednak, by nie zwrócić na siebie uwagi chłopaków stojących za nim. Jeden z nich długo przyglądał się Anice, a na jego twarzy powoli pojawił się szeroki uśmiech.

– Jak leci?

Był wysoki, dobrze ubrany i patrzył na nią, jakby był głodnym lwem, a ona jedynym króliczkiem, na którego ma chrapkę.

Anika wyglądała, jakby miała się udławić własnym językiem. Chciała się odezwać, ale jedyne, co zdołała z siebie wydobyć, to krótki pisk.

O Boże, Ani.

Podobnie jak ja, Anika również nie była przyzwyczajona do tak bezpośredniego zachowania mężczyzn. Dzięki naszym braciom wszyscy chłopcy w szkole wiedzieli, że jesteśmy poza ich zasięgiem, co doskonale tłumaczyło zakłopotanie, jakie odczuwałyśmy w pobliżu swoich rówieśników.

Odosobnienie było ceną, jaką płaciło się za bycie księżniczką mafii.

Zakłopotana, zarumieniła się ładnie, po czym spuściła wzrok i opuściła podbródek, by ukryć uśmiech.

– Dobrze.

Rozkojarzona przez stojącego przede mną przystojniaka, zignorowałam ich i uśmiechnęłam się.

– Nie jesteś już trochę za stary na licealne imprezy?

– Cholera, dziewczyno. Jesteś wredna.

Uśmiechnął się podstępnie, kładąc dłoń na klatce piersiowej i udając, że rozciera bolące miejsce.

– Może po prostu powinienem zostawić cię w spokoju.

– Nie – powiedziałam bez zastanowienia, równie niespodziewanie łapiąc go za rękę.

Patrzył przez chwilę w dół na nasze złączone dłonie, po czym delikatnie zacisnął palce. Zaczynałam się martwić. Nie powstrzymało to moich rozluźnionych piwem ust przed powiedzeniem:

– Nie rób tego.

– Szlag. Nas. – Anika nagle złapała mnie za ramię.

– Tak? – wymamrotałam niewyraźnie, wpatrując się w cudownie przystojną twarz Tino.

Ale dłoń zaciśnięta na moim ramieniu szarpnęła mną, a głos Aniki stał się ostrzejszy.

– Nas.

Odwróciłam się do niej, czując, jak rośnie we mnie irytacja, i warknęłam:

– Co?

Spojrzała na znajdujący się za mną korytarz i odparła spokojnie:

– Twoi bracia tu są.

Co do cholery?

Kurwa.

Byłam niemal zbyt przerażona, żeby spojrzeć.

Oblizując wargi i udając, że jestem opanowana, odwróciłam się w ich stronę, po czym natychmiast tego pożałowałam.

Lev wpatrywał się w męską dłoń trzymającą moją, podczas gdy Sasha dosłownie przewiercał mi czaszkę stalowym wzrokiem. A kiedy dłonie Lva zacisnęły się w pięści, mój żołądek wywrócił się na drugą stronę.

O nie.

Pojawienie się mojego dziwacznego brata było ostatnią rzeczą, której potrzebowałam.

Szczególnie w takim momencie.

Proszę, Boże, nie teraz.

Reputacja, jaką miała nasza rodzina, była już wystarczająco ciężka do udźwignięcia. Od dawna miałam przyklejoną etykietkę odmieńca. Mój status społeczny – lub jego brak – tego nie potrzebował.

Na szczęście kiedy Lev ruszył w kierunku Tino, Sasha zatrzymał go, szepcząc mu coś na ucho. Lev natychmiast się uspokoił, ogień szalejący w jego oczach zniknął, a moje serce zaprzestało prób wyrwania się z klatki piersiowej, wypełnione wdzięcznością za interwencję Sashy.

Co dziwne, moi bracia zostawili w spokoju także i mnie. Przesunęli się w bok, trzymając się na dystans, ale cały czas uważnie mi się przypatrywali.

W jakiś pokręcony sposób byłam im wdzięczna. Nie wiedziałam, co tak właściwie kombinują, ale wyglądało na to, że nie zamierzają narobić mi wstydu przed całą ostatnią klasą.

– Twoi bracia? – Głos Tina muskający moje ucho przypomniał mi o ciepłej dłoni, która wciąż zaciskała się na mojej.

Odwróciłam się w jego stronę.

– Tak.

– Wszystko w porządku? – zapytał, nie odrywając od nich wzroku.

Niemal niewidocznie wzruszyłam ramionami.

– Chyba tak. To znaczy, nie jesteś krwawą miazgą leżącą przede mną na podłodze, więc chyba tak.

W tej samej chwili, w której Tino uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej, Anika zaklęła, chowając swojego drinka. A ja westchnęłam w duchu. Bez patrzenia wiedziałam doskonale, że Tino omiata wzrokiem całe moje ciało, a kiedy zerknął ponad moją głową, wypuszczając przeciągle powietrze, uśmiechnęłam się smutno.

Spojrzeliśmy na siebie smutno, wiedząc, że nigdy nie będziemy mieli swojej szansy.

Tino tylko pokręcił głową, a potem powiedział:

– Może w innym życiu.

Kiedy silna dłoń złapała mocno moją wolną rękę, poczułam, że wyślizguję się z objęć Tino i chwytam palce niespodziewanego intruza jak linę ratunkową.

To nie była kwestia wyboru. Nie było żadnego wyboru. Nikt nigdy nie mógłby rywalizować z mężczyzną promieniującym falami gniewu i chwytającym mnie za rękę, jakbym była jego własnością. Bo byłam.

Tino nie próbował nawet odwrócić wzroku.

– Viktor.

Ale Vik nie zawracał sobie głowy grzecznościami.

– Zbieraj swoje rzeczy, Ani. Wychodzimy.

Podobnie jak ja, Anika wiedziała, że lepiej nie kłócić się na oczach tłumu. Z wyraźnym wyrzutem na twarzy odepchnęła się od ściany, pomachała przyjaciółkom, a chłopakowi, z którym rozmawiała, rzuciła zrezygnowany uśmiech. Z wdziękiem prześlizgnęła się obok mnie i uciekła w bezpieczne miejsce, podczas gdy sama tkwiłam w miejscu z palantem, który sprawiał, że nie mogłam się zdecydować, czego bardziej pragnę – zabić go czy pozostawić przy życiu.

Nagle atmosfera wokół nas uległa całkowitej zmianie. Wiedziałam, że za chwilę coś się wydarzy, bo w powietrzu czuć było narastające napięcie. Nie wiedziałam tylko, co to oznacza.

To wtedy właśnie Vik otworzył usta. W jego głosie słychać było szorstką nutę.

– Jeśli masz na tyle zdrowego rozsądku Ricci, by wiedzieć, co jest dla ciebie najlepsze, to będziesz trzymać się z dala od Nas.

Zaczęło się.

Chciałabym, żeby Tino był typem, który się wycofuje. Niestety, nie był.

– Albo co, Vik?

O nie. Tylko nie to.

Mała część mnie chciała podejść do Tino i zasłonić mu usta dłonią. Zrobiłabym to, gdybym nie wiedziała, jak bardzo osłabi to jego wizerunek.

Vik puścił moją dłoń i zrobił krok do przodu.

– Albo uśpię cię jak chore zwierzę, którym jesteś. – Słowa wystrzeliły z jego ust jak pociski.

W tej samej sekundzie podciągnął koszulę i nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, że zrobił to, by pokazać, że ma pistolet.

– Nie zadzieraj ze mną, chłoptasiu. Masz tu setki dziewczyn.

Mój gniew wzbierał. Tak, byłam wściekła, ale czasami Vik mówił takie rzeczy, że moje wnętrze zaczynało wariować. Jak na przykład to, co powiedział niskim, pełnym grozy głosem:

– Nie dostaniesz jej. Ona należy do mnie.

Na dźwięk tych słów przeszył mnie potężny dreszcz, który sprawił, że moje sutki boleśnie stwardniały.

Ja pierdolę!

Rany. Dlaczego w ogóle poczułam podniecenie? Co było ze mną nie tak? Byłam dziwolągiem.

Poza tym, dlaczego powietrze było tak gęste? Moje dłonie podniosły się, by pociągnąć za kołnierz bluzki. Nie mogłam w niej oddychać.

Kiedy zobaczyłam, z jakim trudem Tino powstrzymuje się przed otwarciem ust, uratowałam go przed zrobieniem czegoś bardzo głupiego. Zrobiłam krok do przodu i złapałam Vika mocno za rękę, drugą dłonią obejmując jego nadgarstek i delikatnie ciągnąc do tyłu.

– Daj spokój.

Ale Vik nie był gotowy do odejścia. Mierzył Tino od stóp do głów stalowym spojrzeniem, które kryło w sobie obietnicę przemocy. I wiedziałam, że do niej dojdzie, jeśli zaraz się stamtąd nie wyniesiemy.

– Vik – zawołałam go, przyciskając swoje ciało do jego ramienia i dodałam, kiedy na powrót skupił się na mnie: – Możemy już iść.

Jego twarz złagodniała, a on sam odezwał się cicho:

– Dobrze, skarbie. Chodźmy.

Byłam nastolatką w ramionach bestii i przyznam szczerze, że gdy Vik prowadził mnie przez dom, trzymając za rękę i zerkając na otaczających nas ludzi, wyzywając ich bezgłośnie, by powiedzieli choćby jedno pieprzone słowo, moją klatkę piersiową wypełniło nienazwane uczucie, które mogłabym określić jako coś w rodzaju dumy.

To było całkowicie nowe i niezwykle ekscytujące doznanie. Wiem, że to złe, ale sprawiło mi ogromną przyjemność.

Gdy wychodziliśmy, moi bracia otoczyli Anikę barierą ochronną, a gdy podeszliśmy do naszych samochodów, Vik puścił moją rękę i spojrzał na moją przyjaciółkę. Przez chwilę wyglądała na zdziwioną, ale potem przewróciła lekko oczami.

– Nadal zamierzasz u mnie nocować, Nas? – zapytała.

Nie wiem, co zdziwiło mnie bardziej, jej głos, który brzmiał, jakby wypadł z generatora, czy to, że o niczym takim nie rozmawiałyśmy.

– Yy… – Zanim zdążyłam odpowiedzieć choćby jednym słowem, Vik nacisnął przycisk i odblokował zamki w drzwiach samochodu.

– Wsiadaj.

Moje serce zatrzymało się na krótką chwilę, po czym od razu wskoczyło na wysokie obroty. Zawahałam się, wiedząc doskonale, że moi bracia nie są głupi. Musieli wiedzieć, co jest grane. Przecież Vik nawet nie starał się tego ukryć.

Osłupiałam, gdy nagle rozległ się głos Sashy:

– Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz chciała wrócić do domu.

– Ja… – zaczęłam, ale Vik po raz kolejny chamsko mi przerwał.

– Nie ma takiej potrzeby. Jutro muszę jechać na spotkanie, to odwiozę ją przy okazji.

Następnie okrążył samochód, pomógł mi wejść i zamknął za mną drzwi. Przez chwilę byliśmy z Ani same.

– Nie musiałaś tego robić – szepnęłam.

– Dzięki tobie jest szczęśliwy, Nas – odpowiedziała, nie odwracając wzroku od okna.

Te słowa sprawiły, że moje serce urosło o całe cztery rozmiary, ale sposób, w jaki to powiedziała, sprawił, że poczułam się okropnie. Spróbowałam nie brać tego do siebie. Rozumiałam, że to, co działo się między mną a jej bratem, musiało być dla niej trudnym i dziwnym doświadczeniem. Ukrywanie tej wielkiej tajemnicy stanowiło ogromne obciążenie, ale ona robiła to dla nas bez słowa skargi.

Kiedy dotarliśmy do domu, moje wnętrze zaczęło drżeć w niespokojnym oczekiwaniu. Ani weszła frontowymi drzwiami, podczas gdy Vik wziął mnie za rękę i poprowadził do osobnego wejścia prowadzącego do, znajdującego się w bocznej części domu, pokoju należącego do niego. Ustawił mnie przed sobą, po czym sięgnął obok, żeby odblokować drzwi, co sprawiło, że moje serce zaczęło bić szybciej.

Byłam zdenerwowana.

Czego się obawiałam? Przecież byłam już w tej w przerobionej z piwnicy sypialni wiele razy.

Ale nigdy tam nie spałaś.

Na drżących nogach, czując wibrującą wokół nas energię, sprowadziłam go w dół schodów, po czym weszliśmy do jego pokoju, a mój wzrok od razu przyciągnęło stojące po lewej stronie wielkie łóżko.

Natychmiast zaczęłam sobie wyobrażać uczucie, jakie wywołałby ciężar jego ciała czy dotyk jego nagiej skóry.

Pokój Vika miał spokojny, typowo męski charakter. Proste meble wykonane z ciemnego drewna, pościel z czarnego jedwabiu, a pluszowa sofa po prawej stronie obita była brązowo-szarym materiałem.

Vik włożył swoje klucze i pistolet do pierwszej szuflady szafki nocnej, po czym stanął przede mną. Obejrzał mnie dokładnie i westchnął łagodnie.

– Wiesz, że doprowadzasz mnie do szaleństwa?

Niemożliwa do przeoczenia irytacja w jego tonie kazała mi zwalczyć uśmiech. Uniosłam brwi.

– Wszystko, co robię czy mówię jest na poważnie. Wiesz o tym.

Oczy Vika rozbłysły nagłym rozbawieniem. Niezła z nas była parka.

Niespodziewanie jednak jego twarz spoważniała i podniósł dłoń, by lekko musnąć kostkami moje usta.

– A ty?

Zamknęłam oczy, składając delikatny pocałunek na przelotnej pieszczocie.

– Co ja?

– Czy jesteś moja?

Moje oczy otworzyły się niespiesznie, po czym odnalazłam jego intensywne spojrzenie i wytrzymałam je bez jednego mrugnięcia.

Boże. Wykańczał mnie. Wystarczało jedno spojrzenie i czułam się, jakby wysysał ze mnie powietrze.

Widziałam to w jego oczach – to nieskrywane i kotłujące się w jego wnętrzu pragnienie. Potrzebował odpowiedzi. Musiał usłyszeć słowa. Zawsze chętna do pomocy przytuliłam się, czując ciepło jego ciała, i odchyliłam głowę, by spojrzeć mu w oczy.

– Na zawsze i na wieczność.

Tak, byłam nastolatką, ale znałam też własne serce. Miałam na myśli to, co powiedziałam.

Z Vikiem może być tylko na zawsze.

Jedno silne ramię owinęło się wokół mnie, a drugie spoczęło na moim karku. Jego palce zaplątały się w moje włosy, a ja lekko sapnęłam, gdy delikatnie odchylił moją głowę na bok, odsłaniając moją szyję. Poruszał się w spokojnym tempie, składając powolne, gorące pocałunki pod moim prawym uchem.

Zapomniałam, jak się oddycha.

Vik był obdarzony wyjątkowym urokiem i jedynymi w swoim rodzaju zdolnościami. Sposób, w jaki mnie dotykał, sprawiał, że czułam się czczona, wielbiona, jakbym była boginią, przed ołtarzem której klęczał. Każdy pocałunek był modlitwą grzesznika. Powracający dotyk na moich wargach rozgrzeszał go.

Nagle wszystkie przepływające przeze mnie doznania zmieniły się, a ja odniosłam wrażenie, jakbym została napadnięta. Moje płuca były napięte, wzięłam głęboki, drżący wdech, a moje ręce sięgnęły w górę, by chwycić przód jego koszuli, desperacko potrzebując oparcia.

– Pocałuj mnie – wydyszałam.

Vik spojrzał wtedy na mnie dokładnie w taki sposób, o jakim zawsze marzyłam.

Jak mężczyzna, który pragnął kobiety bardziej niż następnego oddechu.

Pochylił się nad moją twarzą i zbliżył swoje usta do moich.

– Proszę – szepnęłam błagalnie.

Moja prośba zatrzymała się na jego ustach, które sekundę później przywarły łapczywie do moich. Wypełniło mnie nagłe szczęście, a moja dusza najpierw zadrżała, a potem pękła, rozpadając się na tysiące kawałków.

Moje ciało poddało się, co było katastrofą.

Jeden pocałunek. Wystarczał jeden pocałunek tego mężczyzny i moje serce przestawało należeć tylko do mnie.

Jego ręka zacisnęła się wokół mnie, dociskając mnie do jego ciała, a on przechylił głowę, po czym jeszcze łapczywiej wpił się w moje usta.

To był jeden z tych zmieniających życie momentów. Wiedziałam, że już nigdy nie będę tą samą osobą.

Ogarnęło mnie uczucie ciepła i bezpieczeństwa. Jego smak był jak najsilniejszy narkotyk. To nie były słodkie, łagodne pocałunki. To były prawdziwe, surowe emocje obleczone w fizyczną formę.

Może nie byłam najmądrzejszą osobą na świecie, wiedziałam jednak, że Santino Ricci wypadłby w tej konkurencji o wiele gorzej. Nigdy nie mógłby podziałać na mnie tak, jak robił to Viktor Nikulin. Ani on, ani żaden inny mężczyzna.

Vik bezszelestnie obrócił mnie i zaczął iść. Pozwoliłam się poprowadzić, a kiedy położył mnie na łóżku, odkryłam, że wszystkie moje wątpliwości zniknęły. Nie musiałam machać białą flagą, żeby całkowicie się poddać.

Jego zręczne ręce pociągnęły za moją bluzkę, potem za dżinsy, zostawiając mnie w czarnym staniku i niedopasowanych do niego fioletowych majtkach. Vik nie rozebrał się tak ostrożnie, jak zrobił to ze mną. Gwałtownie szarpnął i ściągnął przez głowę czarną koszulkę, odsłaniając szeroką klatkę piersiową i napięte mięśnie brzucha.

Bez pomocy rąk zrzucił buty, które posłane krótkimi kopnięciami poleciały w różnych kierunkach i uderzyły w podłogę z głuchym łoskotem. Z trudem zapanowałam nad chęcią roześmiania się, gdy szarpał się przez chwilę z paskiem, a potem z dżinsami. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na jego umięśnione ciało, by rozbawienie ustąpiło miejsca pożądaniu, które ogarnęło mnie niczym liźnięcia płomieni drażniące skórę.

Vik powoli przesunął się, wczołgując się na mnie, nie mając na sobie nic poza ciemnoszarymi bokserkami, które w żaden sposób nie mogły ukryć jego pożądania. Jego oczy uśmiechały się, gdy zbliżał swoją twarz do mojej. Uniosłam się, by spotkać się z nim w pół drogi, a nasze usta połączyły się w tańcu, którego kroków nie mogłam sobie przypomnieć, ale dzięki prowadzeniu przez Vika, stan ten szybko uległ zmianie.

Wkrótce ostatnie z rzeczy, które mieliśmy na sobie, wylądowały na podłodze. Vik zaczął całować moje ciało, kierując się od piersi w dół, a gdy dotarł tam, gdzie nigdy wcześniej nie byłam całowana, dosłownie cała zadrżałam pod wpływem nowych doznań. To było miłe, nieoczekiwanie poczułam, że całe moje ciało jest bliskie samoistnego zapłonu. A kiedy osiągnęłam szczyt, na który nigdy wcześniej się nie wspięłam, chwyciłam tył jego głowy i z cichym, przeciągłym jękiem wepchnęłam jego usta głębiej w siebie.

Nie, nie, nie, nie, nie, nie.

Siła wyładowań szalejących w moim wnętrzu narastała coraz bardziej i bardziej, szumiąc głośno, aż napięcie stało się zbyt duże, by je wytrzymać. Bezpiecznik wybuchł, uwalniając jednocześnie potężną eksplozję. Całe moje ciało zaczęło drżeć, usta otworzyły się w niemym krzyku, a oczy wywróciły się białkami do góry.

O kurwaaaaaa!

Opadając powoli z wysokości, której jeszcze nie doświadczyłam, zdałam sobie sprawę z szybkości, z jaką bije moje serce, i wydałam z siebie długi, słaby dźwięk, poddając się całkowicie gwałtownym spazmom wstrząsającym co kilka sekund moim ciałem.

To było jak porażenie prądem w najlepszy pieprzony sposób.

Oblizując wargi, wciąż czułam łomotanie serca i czekałam, aż mój oddech wróci do normy. Byłam słaba jak nowo narodzony kociak, ale moje mięśnie powoli się rozluźniały.

Vik wytarł policzki o wewnętrzną część moich ud, przesunął się w górę i uwięził mnie między swoimi masywnymi ramionami, szukając mojej twarzy.

– Wszystko dobrze, maleńka?

Wyczerpana, rzuciłam mu słaby uśmiech.

– Tak.

Ale tak naprawdę czułam, że chcę więcej. Przesunął delikatnie palcami po mojej szczęce, ale zastygł, gdy powiedziałam:

– Chcę uprawiać seks.

Mina, jaką zrobił, była niemal komiczna. Nigdy nie widziałam mężczyzny, który wyglądałby, jakby dowiedział się o wygranej na loterii, ale jednocześnie wizja ta wzbudziła w nim paniczne wręcz przerażenie.

– Jesteś pewna?

Zawsze, gdy nie zmuszał mnie, bym błagała, kochałam go jeszcze bardziej.

Oczywiście, że tak. Niczego nie pragnęłam tak mocno, jak tego, byśmy byli ze sobą całkowicie szczerzy. Uniosłam dłoń i pogładziłam jego lekko zarośnięty policzek.

– Nie chcę nikogo innego.

Wahał się tylko chwilę, a kiedy wtulił się we mnie, poczułam, jakbym również wygrała na loterii i dzieliła się z Vikiem nagrodą. Był delikatny, a mnie także nigdzie się nie śpieszyło. To było wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam, a fakt, że przeżywałam ten moment z Viktorem Nikulinem sprawiał, że wszystko było idealne.

Poczułam ból. O Boże, ależ to bolało. Ale byłam tak rozproszona jego zapachem, dotykiem i tymi intensywnymi pocałunkami, że bolało tylko przez chwilę. A potem zrobiło się przyjemnie.

Naprawdę cudownie.

Kiedy przyśpieszył, uniosłam biodra w sposób, który wydawał się naturalny i dający możliwość wyjścia naprzeciw jego pchnięciom. W zachwycie patrzyłam, jak na jego twarzy pojawia się zapowiadający rozkosz grymas. Sekundę później stracił kontrolę, jego ciało zesztywniało, a on wysunął się ze mnie, złapał go w dłoń i skończył, obficie zalewając mój brzuch. Chłonęłam ten widok i czułam się potężniejsza niż kiedykolwiek w życiu.

To było piękne. Prawdziwe.

Jasne, nie trwało to zbyt długo, ale zawierało obietnicę lepszej przyszłości.

Doświadczenie to było jednym z tych, które będę pielęgnować do końca życia. Vik zrobił wszystko tak, jak powinno to wyglądać. Pozwoliłam mu wytrzeć moją skórę, a kiedy skończył, położył się obok i przyciągnął mnie do swojego boku, delikatnie głaszcząc moje plecy.

Przyznaję, że to, co powiedział po wszystkim, nie było zbyt romantyczne, ale i tak sprawiło mi przyjemność. Przechylił mój podbródek i pocałował mnie delikatnie.

– Będę musiał kupić prezerwatywy.

Mówiąc to, nie tylko przyznał, że nie spał z innymi dziewczynami, ale także dał mi do zrozumienia, że będziemy to robić ponownie. Nie wiedział o tym, ale te niezbyt romantyczne słowa były dokładnie tym, co potrzebowałam usłyszeć.

Przepełniona szczęściem, wtuliłam twarz w bok jego klatki piersiowej i wyszeptałam:

– Kocham cię, Vik.

To, jak jego ciało gwałtownie zesztywniało, sprawiło, że przez chwilę naprawdę się bałam. Przekręcił się wraz ze mną tak, że znów nade mną górował.

– Co powiedziałaś? – zapytał ledwie słyszalnym szeptem.

Och, Nastasiu. Coś ty zrobiła?

Nie było sensu udawać. Przełknęłam z trudem ślinę i odpowiedziałam równie cicho:

– Kocham cię.

Przez ułamek sekundy twarz Vika wykrzywiła się, jakby coś nagle go zabolało. Zamknął oczy, a jego czoło opadło pomiędzy moje piersi. Im dłużej trwała cisza, tym bardziej stawałam się niespokojna. Musiałam coś zrobić. Zrobiłam więc jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy.

Objęłam go ramionami w delikatnym uścisku. Wodziłam opuszkami palców w górę i w dół jego pleców, obserwując z fascynacją, jak jego skóra pokrywa się gęsią skórką. Ośmielona tą wyraźną reakcją na moje pieszczoty, przejechałam palcami po jego włosach i poczułam, jak jego usta poruszają się pomiędzy moimi piersiami. W pierwszej chwili pomyślałam, że to pocałunek, ale kiedy poczułam na skórze ciepło jego oddechu, zdałam sobie sprawę, że szepce prosto do mego serca.

Uniósł nagle głowę i zmrużył sennie oczy, co sprawiło, że uśmiechnęłam się delikatnie, a moje serce zabiło mocniej. Zbliżył swoje usta do moich. Oddałam pocałunek, który pogłębiał się powoli, a kiedy podniósł moje nogi tak, że owinęły się wokół jego bioder, poczułam wbijającą się we mnie jego grubą, twardą męskość.

Uniosłam brwi i szepnęłam prosto w jego usta:

– Znowu?

Vik cofnął się na chwilę, by spojrzeć na mnie przez półprzymknięte powieki.

– Mamy całą noc, skarbie.

Och. Podobało mi się to, co kryło się w tym jednym, prostym zdaniu.

Znowu chciał mnie pocałować, a ja ruszyłam mu naprzeciw, byłam jednak nieco zbyt podekscytowana i zrobiłam to zbyt szybko, przez co zderzyliśmy się zębami. Vik skrzywił się, po czym zaśmiał się cicho, co sprawiło, że także zareagowałam chichotem. Poczułam mrowienie w nosie i nie byłam pewna, czy to od mocnego uderzenia, które właśnie otrzymałam. Miałam wrażenie, że emocje ściskają mnie za gardło, a po głowie krążyła prosta mantra.

Kocham cię. Kocham cię.

O Boże, kocham cię najbardziej na świecie.

Kochaliśmy się desperacko, trochę niezdarnie, a mimo to nie było to coś, czego nie da się porównać z żadnym innym doświadczeniem. Każda chwila była dla mnie tak słodka i ujmująca, jak mężczyzna wchodzący we mnie miarowo, z każdym kolejnym ruchem przybliżający mnie do rozkoszy.

 

Obecnie


Słuchaj, wiem, że całe to całowanie w spiżarni było świetne, ale nie może się powtórzyć.

Naprawdę?

Tak.

Wiotka blondynka uśmiechnęła się do mnie tak, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami.

– Nastasiu, wejdź proszę.

Otworzyła drzwi do małego pokoju i gestem wskazała łóżko.

– Rozbierz się. Za chwilę do ciebie przyjdę.

Jeśli ten gorący pocałunek w ogóle cię nie poruszył, to co my tu robimy?

Zamknij się, mózgu! Mam już dość twojego pieprzenia.

Rozebrałam się szybko, założyłam jednorazowe majtki i czekałam spokojnie, rozmyślając nad każdą najmniejszą rzeczą, która doprowadziła do tej chwili.

Kosmetyczka wróciła z dłońmi wciśniętymi w gumowe rękawiczki.

– Robimy dziś brazylijską? – zapytała, unosząc brwi.

Mój mózg zarechotał. Dziwka.

– Tak – wydusiłam z siebie nad wyraz przyjazną odpowiedź, mając nadzieję, że kobieta, która zaraz będzie mnie depilowała, nie zauważy kryzysu egzystencjalnego, z jakim właśnie się zmagam.

Przez jakiś czas nie tylko udawało mi się zachować ciszę, ale także nie przejmować się zbytnio tym, że obca kobieta właśnie smarowała woskiem moją intymność, jednak w pewnej chwili poczułam klepanie w biodro.

– Chcesz też, żebym zrobiła ci pupę, kochanie? – W tonie jej głosu nie było nic oceniającego.

Mój mózg skrzyżował ręce na piersi, podniósł cienką brew i stuknął stopą w pytanie.

Kiwnęłam głową, bo moje usta zacisnęły się ze wstydu.

– Tak – wykrztusiłam w końcu drżącym głosem i było to żenująco wyraźne.

Gdy podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i rozłożyłam pośladki, żeby ułatwić kosmetyczce dostęp, nagle coś do mnie dotarło. Było to tak silne, że miałam wrażenie, jakby ktoś walnął mnie cegłą w głowę.

O Boże.

Chciałam seksu i chciałam uprawiać go z mężczyzną, który doprowadzał mnie do szaleństwa.

Tak. Moja cipka pragnęła Vika. Załkałam bezgłośnie.

Jestem dziwką.




Komentarze

Popularne posty