[PATRONAT] Rozdział trzeci "Tracker's end" Chantal Fernando

 

ROZDZIAŁ TRZECI

 

Następnego dnia przyjeżdżam do klubu ubrana w ładniejsze rzeczy i wkurzam się, że włożyłam w to aż tyle wysiłku. Postawiłam na ulubione dżinsy i podkoszulek bez ramiączek. Mam wyprostowane i uczesane włosy, a za szkłami okularów kryją się pokryte cieniutką warstwą tuszu rzęsy, które nieznacznie podkreśliłam konturówką. Powinnam założyć kontakty, ale nienawidzę ich nosić, bo za każdym razem podczas zakładania ich wkładam sobie palec do oka. A poza tym uważam, że okulary mi pasują.

            Faye karmi Clover w kuchni.

            – Dobry, Lano. – Patrzy na mnie z uśmiechem, gdy wchodzę do pomieszczenia.

            – Dzień dobry – odpowiadam pięknej żonie prezydenta, a potem spoglądam niżej na jej córeczkę. – Dobry, Clover. Jak ty dzisiaj ślicznie wyglądasz!

            Dziewczynka ma na sobie różową suknię księżniczki i koronę na czubku głowy.

            – Dziękuję, Lano!

            Kiedy odwracam głowę, zauważam na blacie książkę z ciemnoszarą okładką i atrakcyjnym mężczyzną bez koszulki. Podnoszę ją i uważnie oglądam, czując, jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka.

            – Podoba ci się ta książka?

            – Tak! Czytałaś? Ja przeczytałam połowę i ciężko mi się oderwać. Zada Ryan szybko staje się jedną z moich ulubionych pisarek.

            – Nie, nie czytałam – kłamię, bo nie mam zielonego pojęcia, co innego mogę powiedzieć.

            – Powinnaś ją przeczytać – mówi z szeroko otwartymi oczami. Odchodzi na kilka kroków od Clover i szepcze do mnie:

– Nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje w tej książce. Cholera, babka wie, jak opisywać sceny seksu! Kilka z nich odtworzyłam z mężem. Uwierz mi, wcale z tego powodu nie narzekał.

            Czuję, jak moje policzki zalewa rumieniec.

            O, wow. Usłyszałam nieco za dużo.

            – Och. – To jedyne, co udaje mi się wykrztusić. – Brzmi… fajnie.

            – Faceci są tacy dominujący i to jest bardzo podniecające. – Faye śmieje się w odpowiedzi. – A fabuła zawsze jest porywająca i wyjątkowa. Dużo czytasz?

            – Tak, przynajmniej jedną książkę na tydzień. – Kiwam głową, wiedząc, że na to pytanie spokojnie mogę odpowiedzieć.

            – Powinnyśmy założyć klub książki. – Mruży oczy i kiwa głową. – Klub książki lasek motocyklistów. Mówię ci, to będzie coś.

            Nie jestem laską motocyklisty, ale nawet nie chce mi się jej tego wytykać.

– Musimy przeczytać kilka książek o motocyklistach i sprawdzić, w jakim stopniu są one wiarygodne – mówi z uśmiechem. – Nigdy ich nie czytałam, bo większość z nich jest zupełnie oderwana od rzeczywistości. Dlatego preferuję współczesne romanse. Lubię takie, w których główna bohaterka jest irytująca i bezczelna, przez co główny bohater musi sporo wycierpieć.

            Zaciskam usta, powstrzymując śmiech.

            – A czy Sin sporo cierpi?

            Faye z uśmiechem unosi rękę na wysokość oczu.

            – Nie masz nawet pojęcia.

            – Oboje jesteście tacy uroczy! – wypalam.

            Na twarzy Faye maluje się rozbawienie.

            – Nigdy nie nazwano mnie uroczą, a przynajmniej nikt nigdy nie powiedział mi tego prosto w twarz. Lubię cię, Lano.

            – Ja ciebie też – odpowiadam, nieśmiało spuszczając wzrok.

– Dorastałam z Dexem, a raczej z Sinem, bo tak wszyscy tu na niego mówią. Mieliśmy jednonocną przygodę i skończyło się tak, że zaszłam wtedy w ciążę – opowiada, szczerząc zęby. – Od tamtego czasu uprzykrzam mu życie.

            – A to ci niezła historia – przyznaję, otwierając szerzej oczy.

            – A żebyś wiedziała!

            – Lano! – woła Clover, ściągając na siebie naszą uwagę. – Dlaczego nie przebrałaś się za księżniczkę?

            Patrzę na Faye z zakłopotaniem. Dlaczego miałabym być przebrana za księżniczkę?

            – Dzisiaj jest przyjęcie u Emily, pamiętasz? – dodaje Clover, klaszcząc w dłonie. – I dlatego jestem księżniczką. Chciałam się ubrać jak księżniczka bikerów, ale tatuś mi nie pozwolił.

           Kurwa, no tak. Na śmierć zapomniałam. Zabieram ją dzisiaj na przyjęcie urodzinowe. Księżniczka bikerów? Nawet nie chcę o tym myśleć.

            – Zapomniałaś, co? – śmieje się Faye, patrząc na mnie. – Zaproszenie z adresem jest przyczepione do lodówki. Po prostu tam idziesz i siedzisz, podczas gdy dzieciaki będą się bawić. Potem przywieziesz ją tutaj. Nie przeszkadza ci to?

            – Nie, no co ty. Bułka z masłem. – Kiwam głową.

            Faye całuje córeczkę.

            – Clover, przykro mi, że nie mogę dzisiaj z tobą zostać, ale wiem, że będziecie się z Laną świetnie bawiły.

            – Wiem, mamusiu, że czasami musisz pracować – odpowiada dziewczynka.

            – Obiecuję, że pojadę z tobą na następne urodziny – mówi. – Lano, prezent leży na telewizorze. Zadzwoń do mnie w razie jakichkolwiek problemów. I życzę powodzenia.

            – Nic nam nie będzie, prawda, Clover?

            Mała w odpowiedzi jedynie wyszczerza ząbki.

            – Masz – Faye podaje mi książkę – przeczytaj ją. Spodoba ci się!

            – Och, w porządku. – Próbuję ją oddać. – Jeszcze jej nie skończyłaś.

            – Nie, nie, nalegam. Czytam ją już drugi raz – śmieje się. – Oddasz mi ją, kiedy przeczytasz. Na pewno nie pożałujesz!

            Uśmiecham się i niezdarnie odbieram od niej romansidło. Czuję się przy tym niezwykle skrępowana.

            Faye i Clover ponownie się żegnają, kiedy ja nieco ogarniam kuchnię.

            – Och, Lano? – woła Faye, łapiąc aktówkę.

Faye pracuje jako prawniczka. Jest ubrana w profesjonalny i seksowny, czarny garnitur, który tylko podkreśla jej kształty. Rozumiem, dlaczego Sin wybrał ją spośród wszystkich kobiet.

– Jeden z chłopaków was zawiezie.

            – Och, mogę sama pojechać, to żaden problem – stwierdzam odruchowo.

            – Sam nalegał. – Faye z błyskiem rozbawienia w oczach wzrusza ramionami. Macha do nas ręką i wychodzi, zostawiając mnie w kuchni. Stoję tam przez chwilę jak kołek.

            – Kto nalegał? – mamroczę sama do siebie.

            – Ja – przyznaje się podchodzący do mnie Tracker. Ma na sobie tylko bokserki, a na jego twarzy maluje się rozespany uśmieszek.

            Moje oczy błyszczą, gdy wodzę wzrokiem po jego ciele.

            Wow! No po prostu… Wow!

            Tracker nie jest opasły, tylko szczupły i umięśniony. I to idealnie umięśniony. Jego ciało pokrywają tatuaże, a największy z nich zaczyna się na ramieniu, zawijając się na lewej piersi. Ten starannie narysowany orzeł wygląda, jakby pikował na swoją ofiarę, a w jego oczach można dostrzec głód, a może nawet śmierć. Otaczają go dym i chmury, które idealnie współgrają z ciałem, przez co całość zyskuje niepowtarzalną strukturę i kształt. To niesamowite. Mniejsze dziary pokrywają szyję, ale to nie wszystko, bo ma też wytatuowaną połowę rękawa, od nadgarstka do łokcia.

            Chcę przejechać językiem po każdym z tych podskórnych rysunków.

            – Eee… – mamroczę, skupiając wzrok na seksownej kępce włosów w kształcie litery V nad gumką bokserek Trackera. – Bry…

            Pyszności.

            – Dobry, Lano – mówi z rozbawieniem w głosie.

            – Cześć. – Unoszę wzrok i opuszczam strefę marzeń. Rumienię się, bo zdaję sobie sprawę, że zostałam przyłapana na gapieniu się.

            – Uściskasz mnie i pocałujesz z rana?

Zanim otworzyłam usta, żeby zaprotestować, dodaje:

– W policzek.

            – Nie – oznajmiam. Korzystam z całej siły swojej woli, żeby mu się oprzeć. – Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

            On marszczy brwi i wydaje mi się, że jest szczerze zaskoczony. Mam na myśli to, że na pewno jest zaskoczony. Bo w końcu ile kobiet mogłoby oprzeć się komuś takiemu? Chyba tylko taka wariatka jak ja.

            – Lano, to tylko uścisk.

           Mówię sobie, że w ten sposób rzuca mi wyzwanie. Jeśli odmówię, to będzie wiedział, że się boję utraty kontroli nad sobą. Z kolei jeśli go przytulę, to obawiam się, że również nie będę w stanie nad sobą zapanować. Moja zawziętość jednak bierze górę.

            Podchodzę do niego i obejmuję rękami nagi tors, jednocześnie opierając głowę o ciepłą pierś. Na początku jestem dziwnie spięta, lecz po chwili moje ciało w jego obecności się odpręża. I przychodzi mi to zupełnie naturalnie. Tracker całuje moje włosy, a ja przy tym wzdycham. Czując się zbyt swobodnie w tej pozycji, odsuwam się od niego. Przestępuję z nogi na nogę w zupełnej ciszy.

            – Nie było tak źle, prawda? – zwraca się do mnie z uśmiechem.

            – Nie było całkowicie nie do zniesienia.

            Z jego gardła uwalnia się śmiech.

            – Słyszałem, że przed nami misja urodzinowa – mamrocze. Jego oczy są łagodne i śpiące.

            – Słyszałam, że zgłosiłeś się na ochotnika – odpowiadam, siląc się na ironię.

            – Faye powinna trzymać gębę na kłódkę – przyznaje ze spokojem w głosie. – Po prostu pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie połączenie sił. Chciałem się upewnić, że nie wpakowałaś się w tarapaty.

            – To Anna pakuje się w tarapaty, a nie ja. – Przewracam oczami.

            – Przekonamy się – mówi z chłopięcym uśmieszkiem. – Ogarnij księżniczkę, a ja przez ten czas wezmę szybki prysznic.

            – D… dobrze. – Poprawiam okulary, a po moim pełnym sprośnych myśli umyśle przelatują obrazy Trackera biorącego prysznic.

            Gładko poszło, Lano.

Nienawidzę tego, że denerwuję się w jego obecności.

            Tracker posyła mi kolejny porozumiewawczy uśmiech i rusza w kierunku swojej łazienki.

            A ja oczywiście dalej stoję jak kołek i wbijam wzrok w jego nagie plecy, aż w końcu znika mi z oczu. Niektóre kobiety preferują kaloryfery, natomiast inne wolą ładne oczy. Sama też to lubię, jednak mam największą słabość do seksownych, silnych i umięśnionych pleców.

            A plecy Trackera zdecydowanie są seksowne. Szerokie i opalone, z wyraźnie zarysowanymi pod skórą mięśniami, oraz wytatuowane.

            Pokrywa je rysunek smoka, który nie dość, że wbija we mnie dzikie spojrzenie, to jeszcze stanowi symbol. Symbol Wind Dragons MC. To przypomnienie, że Tracker jest jednym z nich.

            A ja? Kim jestem? Przyjaciółką Anny. Opiekunką Clover.

            Nie pasuję na tylne siedzenie motocykla. Wiodę ciche i spokojne życie. Takie z prywatnością. Jednak mam pewną tajemnicę. Przesuwam dłonią po okładce pożyczonej od Faye książki.

            Gdy ludzie mówią, że na tych cichych zawsze trzeba uważać, to właśnie mają na myśli mnie. Ludzie uważają, że jestem pruderyjna, dziewicza, a nawet niewinna. Może i taka jestem, jednak mój umysł zdecydowanie stanowi tego przeciwieństwo. Niczym nie jest skrępowany, a do tego jest pomysłowy i kreatywny.

            I właśnie dlatego zostałam autorką bestsellerowych romansów erotycznych, Zadą Rayan.

 

* * *

 

O tym, że jestem Zadą Ryan, nie wie nikt poza moją matką, nawet Anna. Zaczęłam pisać i nigdy nie przestałam, będąc w liceum po tym, jak mama wyjechała z miasta. Pisałam o seksie. I to sporo. Mój umysł oszalał i zaczęłam przelewać na papier wszystkie swoje fantazje, myśli i sny. Nie byłam wtedy dziewicą, ale też nie miałam jakiegoś szczególnego doświadczenia, więc zaczęłam gromadzić sporo materiałów na ten temat. Czytałam książki, oglądałam filmy i obserwowałam zachowania przeróżnych par w miejscach publicznych. Zawsze zwracałam uwagę na otaczających mnie ludzi. Nie wstydzę się swojej kariery, po prostu wolę pozostać anonimowa. To mój sekret, wiem o nim wyłącznie ja. Jest mój i nie będę się nim z nikim dzielić.

            Kiedy wysłałam maszynopis agentowi, nie spodziewałam się, że będą chcieli wydać mój tekst. No, ale jednak chcieli. Byłam wniebowzięta, kiedy wydawca złożył mi tę ofertę. Kwota, którą oferowali, była niesamowita, a ja i tak zgodziłabym się na to, nawet za darmo. To było moje marzenie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że moje książki osiągną taki sukces. Miałam napisane tyle tekstów, że wydawnictwo przez półtora roku, co miesiąc, wydawało nowy tytuł.

            Spłaciłam dom mamy i kupiłam sobie samochód. Gdy dorastałam, mama i ja zawsze miałyśmy kłopoty finansowe, więc nie jestem w stanie opisać, jaka to ulga móc nie martwić się o pieniądze i pomóc mamie po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła. Mnóstwo poświęcała, będąc samotną matką. Ciężko pracowała, żebym miała wszystko, czego potrzebowałam i chciałam w jakiś sposób się za to odwdzięczyć.

            Co prawda, niewiele tej kasy już zostało, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. A kiedy Anna zasugerowała, żebym podjęła pracę jako opiekunka Clover, to nie mogłam odmówić, bo wiązałoby się to z koniecznością wyjaśnienia, że mam inne źródło dochodów. Nie gonią mnie żadne terminy, bo sama je sobie wyznaczam, i tak naprawdę nie mam nic lepszego do roboty. A tak szczerze mówiąc, to cierpię na kompletny brak weny twórczej. Chciałam wymyślić, o czym może być nowa książka, jednak nic mi nie przychodzi do głowy. Dlatego pomyślałam, że pomocne będzie chwilowe odpuszczenie i zajęcie się czymś innym. Nie mam żadnych kwalifikacji ani nic z tych rzeczy. Nie znam nawet zbyt wielu dzieci, ale je lubię, chyba nawet z wzajemnością. A na dodatek jestem odpowiedzialna. Więc szukałam w Google informacji o tym, czego potrzebują dziewczynki w wieku Clover i tak to się zaczęło.

            A poza tym zmuszenie się do wyjścia z domu było dobrym pomysłem, bo normalnie, gdy nie chodzę na uczelnię, to siedzę w czterech ścianach i piszę. Nie licząc Anny, to tak naprawdę nie mam żadnych przyjaciół i mieszkam w tym mieście przez całe swoje życie. Kiepsko to brzmi, ale jestem introwertyczką i zazwyczaj cieszę się z własnego towarzystwa. Odzyskanie Anny sprawiło, że musiałam zastanowić się nad znalezieniem swojego miejsca i zaczęciem czegoś nowego. Czas najwyższy.

            – Lano?

            – Cześć, skarbie. – Niemal zapomniałam, że Clover tu jest. Ale ze mnie opiekunka!

– Włączyłam telewizor – informuje, wskazując na salon. – Oglądam Pora na przygodę. Chcesz obejrzeć ze mną?

– Możemy obejrzeć, dopóki Tracker nie będzie gotowy, ale potem musimy już jechać. Dobrze?

– A dlaczego wujek Tracker jedzie? – Krzywi się.

Z niedowierzaniem otwieram szerzej oczy. Wiem, że mała uwielbia Trackera, więc jestem zaskoczona jej uroczą, gniewną minką.

            – A co, nie chcesz, żeby jechał z nami?

            Robi krok w moją stronę, kładzie swoją pulchniutką dłoń na mojej i mówi cicho:

            – Tam będzie taki chłopak, którego lubię. Chłopcy nie będą księżniczkami, tylko piratami. Wujek Tracker go przestraszy. Tak mi powiedział.

            Zaciskam usta, powstrzymując śmiech.

           – Clover, jesteś trochę za mała na chłopców, nie uważasz? – Puszczam do niej oczko. – Za dziesięć lat będą doprowadzać cię do szału.

            Wzdycha, a jej pulchne policzki nadymają się z frustracji.

            – Tatuś mówi, że wszyscy chłopcy będą bali się do mnie podchodzić.

            Jej ojciec ma rację. Nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek chłopak czy mężczyzna chciałby umawiać się z córką prezydenta MC. No chyba że będzie kretynem. Sin jest cholernie przerażający. Nie wspominając takich członkach klubu jak: Arrow, Tracker, Rake, Irish, Ronan, Trace, Vinnie, czy pozostali. Zastanawiam się, kim będzie chłopak, z którym się zwiąże. Mam nadzieję, że będzie jej godzien.

– No cóż, wydaje mi się, że masz jeszcze sporo czasu, zanim zaczniesz się tym martwić na poważnie – przerywam chwilę ciszy, nie wiedząc, co jeszcze mogę powiedzieć.

            – No ja myślę – przytakuje, bezczelnie się do mnie uśmiechając. – A poza tym mamusia będzie trzymać moją stronę!

            Zgadzam się ze śmiechem i prowadzę ją do salonu.

            – Chodźmy pooglądać.

            Przez około kwadrans skupiamy się na kreskówce, aż w końcu pojawia się Tracker. Jest pachnący i ubrany w ciemne dżinsy i biały podkoszulek. Jego wilgotne włosy, wyglądające na ciemniejsze niż zazwyczaj, są spięte w kok.

            – Jestem gotowy – oznajmia, unosząc podbródek.

            Pozwalam sobie pogapić się na niego przez chwilę. Jak mam przygotować linię obrony przed facetem, który nie dość, że tak dobrze wygląda i pachnie, to jeszcze ma na mnie ochotę, jest czarujący i dobrze się z nim rozmawia?

            – Do roboty! – Odrywam od niego wzrok. – Wygląda na to, że będę na przyjęciu urodzinowym z księżniczką MC i bikerem-twardzielem… – urywam na chwilę – nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę coś takiego mówiła.

            Kąciki ust Trackera nieznacznie się unoszą.

            – Nie chcemy, żeby księżniczka MC się spóźniła, prawda?

            Patrzę to na jedno, to na drugie, po czym wzdycham i idę przodem.

 

* * *

 

– Jak to nie podoba ci się sposób, w jaki ten chłopak na nią patrzy? – pytam z niedowierzaniem. Clover miała rację, Tracker powinien zostać w domu. Zachowuje się jak nadopiekuńczy ojciec-paranoik.

            – Nie widziałaś, jak na nią patrzył? – Mruży oczy. – Jest od niej starszy. Czemu ona, do chuja, zadaje się ze starszym od siebie koleżką?

            Przewracam oczami.

            – Trackerze, on ma siedem lat. Siedem.

            Mimo tego nadal nie spuszcza wzroku z Clover i krzyżuje ręce na piersi.

            – Ta, a ona ma tylko sześć. Gdzie jest ojciec tego dzieciaka? Może go tak na wszelki wypadek nieco nastraszę. Upewnię się, że będzie trzymać chłopaka w ryzach.

            – Na wypadek czego? Jesteś niedorzeczny! – Kładę swoją drobną dłoń na jego bicepsie. – Zostaw ich, to tylko dzieci. Jesteś przewrażliwiony. Idę po coś do jedzenia. Przynieść ci coś?

            Przenosi spojrzenie z Clover na mnie i uważnie się przygląda.

            – Z przyjemnością.

            – Dobrze – cicho odpowiadam. Następnie wstaję i podchodzę do stołu z jedzeniem. Biorę dwa tekturowe talerzyki i nakładam na nie nieco zimnych przekąsek, gdy nieoczekiwanie ktoś staje obok mnie. Nie przestając nakładać jedzenia, unoszę wzrok i uprzejmie uśmiecham się do starszego dżentelmena.

            – Witaj – zwraca się do mnie mężczyzna.

Jest wysoki, dobrze zbudowany i wygląda na to, że w młodości był bardzo przystojny. Ma starannie ułożone, przyprószone siwizną włosy, ubrany jest w gustowne spodnie i białą koszulę.

– Jestem Dan, ojciec Zen.

            – Lana – przedstawiam się z uśmiechem i wyciągam w jego stronę dłoń. – Jestem z Clover. Jej mama musiała zostać w pracy – wyjaśniam.

            Mężczyzna kiwa głową i odwraca się w moją stronę.

            – Tak, Faye mówiła kiedyś, że jest prawniczką. Musi jej być ciężko żonglować pracą i być matką.

            – Dlatego ma mnie – dodaję z uśmiechem.

            – Jesteś wolna? – pyta Dan ze śmiałym spojrzeniem i nawet nie porusza przy tym powiekami.

            Och, wow!

            Przygryzam dolną wargę. Tak, jestem wolna, ale nie chcę, żeby się mną interesował. Szczerze mówiąc, wcale mnie nie pociąga. Nie jest w moim typie i obecnie chodzi mi po głowie pewien motocyklista, dla którego właśnie nakładam jedzenie.

            – Chyba tak – mamroczę, bo nie cierpię, kiedy ktoś mnie stawia w niezręcznej sytuacji, po czym wzdrygam się, patrząc na niego przepraszającym wzrokiem. – Nie było to zbyt elokwentne.

            – Niezbyt – śmieje się, przechylając głowę w geście zamyślenia. – Czy to oznacza, że jesteś dostępna, czy nie?

            – Wolna, ale niedostępna – przyznaję z rumieńcem, a potem odwracam na chwilę wzrok, żeby chwilę później spojrzeć mu w twarz. – Jestem sama, jednak na chwilę obecną nikogo nie szukam.

            Mimo że schlebia mi to, to naprawdę nie zależy mi na kolejnym adoratorze. Nie chcę też być wredna, czy go urazić. Jestem przekonana, że jest miłym i idealnym facetem dla wielu tutejszych kobiet, lecz nie dla mnie.

            – Tak to już jest, że ktoś się trafia, mimo że się wcale go nie szuka – prawi z porozumiewawczym uśmiechem.

            Nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć. Chwilę się nad tym zastanawiam. Nagle czyjaś wielka ręka obejmuje mnie w pasie. Czuję zapach skórzanej kurtki i ostrą woń wody kolońskiej i już wiem, że to Tracker.

            – Ona jest zajęta. – warczy. – Bardzo, kurwa, zajęta.

            Z trudem przełykam ślinę, nienawidząc samej siebie za to, że uwielbiam jego zaborczość.

            To nic nie znaczy. Powtarzam sobie raz za razem. Prawda?

Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że ma na mnie ochotę, jednak wydaje się tym typem, który pragnie wielu kobiet, dobiera się do nich, zdobywa je, a potem kieruje swoją uwagę na kolejną. Jak mogłabym się nie zaangażować? Kurna, już i tak się zaangażowałam. Wiem, że będę cierpiała. To nieuniknione.

           – Rozumiem – odpowiada Dan, prostując plecy. – Nie miej mi za złe, że próbowałem.

            Dziwnie się uśmiecha, co bardziej przypomina jakiś grymas, po czym odchodzi.

            Kiedy Dan się odwraca, a na jego twarzy widzę przerażanie, jest mi go żal. Nie mam mu niczego za złe, bo Tracker może przerazić, zwłaszcza kiedy stoi za mną i obejmuje mnie z groźną miną.

            Udaje mi się wyplątać z objęcia i patrzę na niego spode łba. On natomiast ignoruje moje spojrzenie, bierze nasze talerze i rusza tam, gdzie siedzieliśmy, a ja idę tuż za nim. Czeka, aż usiądę, po czym delikatnie kładzie talerzyk na moich kolanach, a następnie sam zajmuje miejsce obok. Nie wiem dlaczego, ale uważam, że to było czarujące zachowanie. Ba, nawet bym powiedziała, że rycerskie. Zjada na raz jedną z niewielkich kanapek, a potem zabiera się za udko kurczaka.

            – Co to było? – pytam, skubiąc kanapkę, a potem odkładam ją na talerz.

            – Ale co? – dziwi się, zerkając na Clover. Jedzenie z jego talerzyka znika bardzo szybko.

            – Nieważne – wzdycham i nagle czuję, że nie jestem głodna.

            – Masz na niego ochotę? – zagaił nagle.

Unoszę twarz znad talerza i patrzę mu prosto w oczy.

            – Nie, oczywiście, że nie – oznajmiam. – Nie o to chodzi.

            W sumie to już sama nie wiem, o co chodzi. Wiem tylko tyle, że jestem jednocześnie podniecona i wkurzona.

            – Dobrze. Więc nie mamy o czym rozmawiać – mówi spokojnie, wybierając żelki w kształcie dżdżownic, po czym odkłada je na mój talerzyk.

            – Nie lubisz żelkowych robaków? – pytam, odgryzając głowę niebiesko-żółtej dżdżownicy.

            – Nie. – Oblizuje usta. – Nie przepadam za nimi. Ale fajnie się patrzy, jak ty je jesz.

            Ignorując ciche parsknięcie śmiechem, odwracam wzrok od jego gorącego spojrzenia.

            Nieśmiało biorę kolejny kęs, nawet na niego nie patrząc. Bo nie wiedziałabym, na co właściwie patrzeć. Ciężko za jednym razem nacieszyć wzrok. Jest taki atrakcyjny.

            – Urocza jesteś, gdy się przy mnie wstydzisz – przyznaje, a w jego głosie słyszę rozbawienie. – Twoje policzki są dość różowiutkie. Pasują do ciebie.

            Naprawdę nie krępuję się, słysząc komplementy. Czy zawsze tak postępuje z kobietami, na które ma ochotę? Chcę wierzyć, że ze mną jest inaczej, jednak nie jestem na tyle naiwna, żeby tak myśleć. A przynajmniej nie uważam się za naiwną.

            – Cieszę się, że cię rozbawiłam – odpowiadam, po czym biorę kolejny kęs i zaczynam powoli przeżuwać żelki. Czując na sobie jego wzrok, zaczynam się wiercić. On ciągle sprawia, że się wiercę. Samym spojrzeniem potrafi wywrócić mnie na drugą stronę. Jak on to robi? To nie fair.

            – Robisz znacznie więcej, Lano. Intrygujesz mnie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz poświęcałem kobiecie aż tyle uwagi – Tracker sam się dziwi.

            – Naprawdę musisz popracować nad tekstami na podryw – osądzam oschle, łypiąc na niego.

            – Teksty na podryw są dla facetów, którzy muszą pieprzyć głupoty, żeby zaciągnąć kobietę do łóżka – śmieje się, a w jego oczach błyszczy wesołość. – Mówię prawdę, a ty myśl, co chcesz, ale przynajmniej jestem autentyczny. Jeśli o mnie chodzi, to dostajesz to, co widzisz. Nie muszę kłamać, żeby dobrać się do cipki.

            – Możesz nie używać słowa „cipka”? – syczę. – Jesteśmy na imprezie dla dzieci. – Rozglądam się dookoła, upewniając się, że nikt nie usłyszał. Ludzie prawdopodobnie myślą, że jesteśmy najgorszymi opiekunami na świecie.

            Tracker patrzy na mnie, jakbym była najbardziej interesującą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział.

            – Tak bardzo różnisz się od Anny.

            Zerkam na niego. Co on ma na myśli? To dobrze czy źle?

            – Jak to? – podtrzymuję temat.

            – W przeciwieństwie do niej jesteś cicha i nieśmiała. Anna jest szczera i nerwowa, a ty natomiast słodka, łagodna, ale również i silna. A to mieszanka, którą najwidoczniej nie mogę się nacieszyć.

            – Przeciwieństwa się przyciągają – dodaję, nawiązując do poprzedniego stwierdzenia. – Jakimś cudem całkiem nieźle dogadujemy się z Anną. Jest dobrą przyjaciółką. Ona również jest słodka i łagodna… każdy z nas ma swoje drugie oblicze. We mnie jest coś więcej niż tylko odrobina nieśmiałości. Owszem, potrzebuję chwili, żeby się otworzyć, ale jak już się mnie pozna, to ciężko mi się zamknąć.

            – To prawda. Nie chciałem cię szufladkować, bo wiem, że jesteś bardziej skomplikowana. – Zawiesza się na moment. – Anna bardzo się o ciebie boi – patrzy mi w twarz – a to mówi mi dość dużo.

            – Na przykład co? – Interesuję się coraz bardziej. Coraz bardziej nurtuje mnie, do czego dąży.

            Pociera dłonią podbródek i słyszę cichy szelest jego zarostu. Próbuję powstrzymać nagłą potrzebę dotknięcia go i powtórzenia tego gestu swoją dłonią.

            – Skoro wzbudzasz tyle lojalności, to mówi mi to, że jesteś dobrym człowiekiem. Anna nie należy do kobiet, które zadają się z byle kim. A ona cię uwielbia jak chuj. Jak się tylko wspomni twoje imię, to od razu jest gotowa wysunąć pazury i chlasnąć nimi po ryju. Uwielbia mnie, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale jeśli chodzi o ciebie, to jest gotowa stanąć ze mną do dwunastorundowej walki. Wydaje mi się, że tylko dla ciebie by to zrobiła.

            Uśmiecham się serdecznie na myśl o Annie, która ciągle próbuje mnie ochraniać.

            – Jest moją najlepszą przyjaciółką. Obie troszczymy się o siebie bez względu na wszystko. Jeśli mnie potrzebuje, to jestem przy niej i na odwrót. Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu takiej Anny albo przynajmniej kogoś, komu może zaufać. Ty masz swoich braci, a ja mam ją.

            – Ty też masz moich braci – mamrocze. – Klub zawsze będzie się tobą opiekować.

            – Widzisz, Anna ciągle się mną opiekuje. – Uśmiecham się.

            – To dlatego, że jesteś cholernie dobrą osobą. – Powoli kiwa głową.

            Uśmiecham się niezgrabnie, bo nie do końca wiem, co mu odpowiedzieć, i jednocześnie zerkam na Clover, chcąc upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Widząc, że się bawi i śmieje z pozostałymi dziećmi, z powrotem poświęcam uwagę Trackerowi.

            – No i dobrze radzisz sobie z dziećmi – ciągnie dalej. – Jesteś idealną mieszanką seksu, piękna i twardego stąpania po ziemi. Jesteś odpowiednim materiałem na żonę, materiałem na lady. Jesteś typem kobiety, która się angażuje.

            Otwieram szerzej oczy, słysząc ten opis.

            – I doszedłeś do tego zaledwie po tym, jak widzieliśmy się kilka razy?

To tak mnie postrzega? Nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek facet myślał o mnie jak o kobiecie, która się angażuje. Uważa, że jestem cholernie seksowna? Chyba ma jakieś kłopoty z patrzałkami.

            – Obserwuję cię od jakiegoś czasu, Lano. To nie jest tak, że to pojawiło się w mojej głowie w ciągu nocy – kontynuuje, przerywając moje rozmyślania.

            – Co znowu za „to”? – drążę temat. Wciąż jestem myślami przy tych jego komplementach.

            Gestem wskazuje na przestrzeń między nami.

            – To… coś. Związek. Obsesja. Fascynacja. Nazywaj to, jak tylko, do cholery, chcesz.

            Obsesja? Po mojej głowie krążą słowa, które właśnie opuściły jego usta. On tak na poważnie? Wiedziałam, że można mówić o obsesji z mojej strony, ale z jego? To jasne jak słońce, że ma na mnie ochotę, jednak nie jestem pewna, co mnie czeka na końcu drogi. On na pewno nie myśli o miłości i o ślubie. O randkach? W jakim stopniu chce do tego podejść bez zobowiązań? Czy mogę iść na niezobowiązujący układ, skoro już i tak wpadłam po uszy, mimo że nawet nie byliśmy razem? Mogę wierzyć mu na słowo? Chcę sądzić, że tak. Wiem, że jest dobrym człowiekiem, jednak słyszałam opowieści o wszystkich facetach z MC. Nie mają opinii aniołków, no ale przecież byłabym głupia, gdybym ich za nich miała. No i jeszcze jest Allie. Czy naprawdę ze sobą skończyli? Co on do niej czuje? Mam tak wiele pytań!

            Mój umysł toczy bój z sercem. To standard. Czy byłabym w stanie się z nim przespać i dobrze bym się czuła, gdybym straciła go po fakcie? Znając go, sprawi, że inni faceci nie będą mną zainteresowani. Po prostu nie mogę wygrać.

            – Pożądanie od pierwszego wejrzenia? – pytam. Dziarsko wodzę wzrokiem po jego ciele, próbując nieco rozładować napięcie.

            Tracker odchyla głowę i zaczyna się śmiać.

            – Taa… zdecydowanie coś w tym jest. Jestem twardy jak skała za każdym razem, gdy cię widzę. To kurewsko niewygodne, poważnie.

            – Tracker! – warczę, pocierając dłonią czoło. – Impreza. Dzieci. Pamiętasz?

            – No cóż, na tej samej imprezie tamten zjeb próbował cię poderwać – przypomina mi z rozbawieniem. – Jego zachowanie nie było odpowiednie do sytuacji. On przychodzi na takie imprezy, żeby wyrywać samotne mamuśki, czy jak? Jak dla mnie to jakiś dupek.

            – Jebać gościa – wypalam, sprawiając, że Tracker śmieje się jeszcze głośniej do tego stopnia, że trzęsie ramionami, a wszyscy dookoła odwracają się w naszą stronę.

            – Kurwa mać, Lano, jesteśmy na imprezie dla dzieci. Licz się ze słowami – upomina mnie, kręcąc głową.

            Szczęka mnie boli od uśmiechu. Lustruję wzrokiem pomieszczenie i nagle uśmiech znika z mojej twarzy.

            – Czy tamta dziewczynka właśnie popchnęła Clover? – Rozglądam się dookoła, przygotowując się do boju. Moje paznokcie aż wbijają mi się w dłoń ze złości. – Dość tego. Gdzie jest jej matka? – Czeka ją surowa pogadanka.

            Tracker cały się trzęsie ze śmiechu. Próbuje się powstrzymać, jednak nie jest w stanie tego opanować.

            – Ja nie mogę się tak zachowywać, ale ty już tak? Jebać to. Bierz się za mamuśkę tej dziewczynki, ja zajmę się ojczulkiem tamtego dzieciaka. Pokażmy wszystkim, że nie powinni zadzierać z naszą Clover.

            – Och – wzdycham, patrząc na dziewczynki. – Nieistotne. Ona jej nie popchnęła, tylko bawią się w berka.

            – To powszechny błąd. – Tracker mruży oczy.

            Oboje zaczynamy się śmiać.

            – Nic dziwnego, że Anna lubi twoje towarzystwo – oznajmiam, wypuszczając powietrze z płuc. – W twojej obecności jest strasznie wesoło.

            – Staram się najlepiej wykorzystać każdą chwilę – odpowiada, wzruszając szerokimi ramionami. – W końcu żyje się tylko raz, prawda?

            Kiwam głową.

            – Miło się spędza czas w twoim towarzystwie, a jednak wszyscy, którzy zajdą ci za skórę, powinni zwiewać i ukryć się gdzieś daleko.

            – Jest we mnie to, co najlepsze z obu światów – droczy się. – Jestem wszystkim po trochu.

            – Zaczynam to zauważać. – Nasze spojrzenia się krzyżują. – Byłoby o wiele łatwiej, gdybyś był dupkiem.

            Uśmiecha się, dając mi do zrozumienia, że wcale go to nie uraziło.

            – Co byłoby łatwiejsze?

            – Trzymanie się od ciebie z daleka – łagodnie odpowiadam, mimo że to lodowata i ciężka prawda.

            – Uwierz mi, nie tylko ty borykasz się z tym problemem – cicho przyznaje, przesuwając dłonią po twarzy. – Próbowałaś trzymać się z daleka i myślałaś, że tu nie pasujesz, a jest inaczej. Jesteś równie silna, jak inne kobiety, a nawet silniejsza. Do tego bardzo lojalna. W dzisiejszych czasach ciężko znaleźć kogoś takiego. Większość ludzi ma jakieś ukryte motywy.

            Kiwam głową, bo wiem, że to prawda. Na świecie jest całe mnóstwo wspaniałych ludzi, ale jest na nim też pełno dupków. Człowiek musi nauczyć się, jak odróżniać tych dobrych od tych złych, jednak czasami musi się przekonać o tym na własnej skórze.

            – Myślę, że lojalność jest jedną z najlepszych cech, jaką człowiek może posiadać – przyznaję. – Miło wiedzieć, że tak o mnie myślisz. To najlepszy komplement, jaki kiedykolwiek od ciebie usłyszałam.

            – A ja się cieszę, że to prawda – swobodnie odpowiada. – Nie musisz mi dziękować.

            Gapię się na jego przystojne oblicze, na podbródek i zarost pokrywający twarz, a nawet na grubą żyłę na szyi.

            – Przestań tak na mnie patrzeć – odpowiada ochrypłym głosem, zerkając na mnie kątem oka. – Albo któryś z prospectów będzie pilnować Clover, a my będziemy robili coś, o czym nie mogę mówić na imprezie dla dzieciaków.

            Przełykam ślinę.

            – A więc… ładną mamy dzisiaj pogodę – wypalam, przez co sprawiam, że Tracker znowu zaczyna się śmiać.

            – Owszem – mamrocze. – Piękna, naprawdę.

            Odwracam się i widzę, że teraz on mi się przygląda. Coś się dzieje między nami. Zauważam, że jest mną zainteresowany. Czegoś ode mnie chce. Problem w tym, że jeszcze nie wie czego, a ja na razie nie chcę powierzać mu swojego życia. Nie chcę się do niego przywiązywać, jednak tak naprawdę to już się wydarzyło. Tkwię w jebanym zaprzeczeniu. I jest mi tu fajnie.

            Przez pół godziny przyglądamy się, jak Clover bawi się ze swoimi przyjaciółmi.

            – Jak Faye i Sin to robią? – pyta nagle, patrząc, jak Clover pada na podłogę, wstaje i otrzepuje sukienkę.

            – Nie mam pojęcia – odpowiadam szczerze. – Nie jestem jej matką, a mimo to chcę ochronić ją przed wszystkim i każdym.

            – Może nasze dzieci powinny chodzić do prywatnej szkoły – rzuca od niechcenia.

            Gwałtownie odwracam głowę w jego stronę.

            – Że co, przepraszam? – Nie mogę wyrzucić z głowy obrazu trzymającej nas za ręce pięknej dziewczynki o moich ciemnych włosach i jego niebieskich oczach.

            – Szkoda, że nie widziałaś swojej miny – nabija się ze mnie.

            – Bardzo śmieszne – mamroczę. – Jesteś pewien, że nie masz gdzieś dzieci?

            Mruży oczy.

            – Zawsze się zabezpieczam. Zaufaj mi, nigdzie nie biegają małe Trackerki.

            – Jak się naprawdę nazywasz?

            Przygląda mi się uważnie.

            – Niewiele osób zna moje prawdziwe imię.

            – I? Nikomu nie powiem. Nadal będę mówić do ciebie per Tracker.

            Wzdryga się i spuszcza głowę, po czym przedstawia się:

            – Daniel Davis.

            – Uroczo. – Uśmiecham się.

            – Nigdy więcej tego nie powtórzysz.

            – Danielu, twój sekret jest u mnie bezpieczny. – Kreślę znak X na swoim sercu.

            – Mądralińska – rzuca. – Wisisz mi sekret.

            – Hmm… – Zastanawiam się, a potem uśmiecham się do niego. – Tak naprawdę to utrzymuję się z pisania pornosów.

            Tracker wybucha śmiechem, po czym cedzi:

            – Taa, jasne. Nie mogę mieć aż takiego szczęścia.

            Oczywiście to nie porno, ale lubię w ten sposób żartować. Nie wierzy mi? Cóż, jego problem.

            – Dobra, w porządku. Kiedyś grałam z Rake’em w butelkę. Pocałowaliśmy się i to było koszmarne.

            – A to drań – warczy.

            Zaczynam się śmiać, widząc jego minę.

            – To było wieki temu. Prawdopodobnie nawet o tym nie pamięta.

            – Lepiej dla niego – mówi. – Może będę musiał go walnąć kilka razy w łeb, żeby mieć pewność.

            – Z tobą nigdy nie można się nudzić, Trackerze. – Kręcę głową, patrząc na Clover.

            Jak on to zrobił, że czuję się tak swobodnie? Najczęściej poczułabym się niezręcznie i nie wiedziałabym co powiedzieć. A on, zamiast zwracać uwagę na moje zdenerwowanie, po prostu je ignoruje i sprawia, że się uspokajam i wrzucam na luz. Nie mogę zaprzeczyć, że uwielbiam jego towarzystwo.

            – Cieszę się, że cię rozbawiłem – powtórzył moje słowa.

            – Robisz znacznie więcej – przyznaję delikatnie, a jego mina zdradza zainteresowanie.

            – Dobrze – odpowiada cicho.

            – Wygląda na to, że Clover świetnie się bawi – zmieniłam temat.

            – Nie tylko ona – oznajmia, patrząc na mnie ciepłym spojrzeniem.

            Jestem zaniepokojona po spojrzeniu w jego oczy i natychmiast spuszczam wzrok na swoje dłonie.

            – Nie cieszysz się, że przyjechałem z wami? – dodaje. – Uratowałem ciebie i Clover przed ojcem i synem, którym przydałoby się dać lekcję.

            – A cóż to za lekcja? – ośmielam się zapytać.

            Tracker uśmiecha się niezbyt przyjaźnie.

            – Że jeśli zadzierasz z własnością Wind Dragons, to lepiej powinieneś przygotować się do wojny.

            Prawie wybucham śmiechem, aż w końcu zdaję sobie sprawę, że mówi śmiertelnie poważnie.

Komentarze

Popularne posty