[PATRONAT] Rozdział trzeci "Blade" Anna Wolf
Rozdział 3
Connie została poprowadzona do kuchni, w
której przebywały już dwie nieznajome kobiety. Knox delikatnie pchnął ją do
przodu, obserwując starą Mousa i klubową dziwkę – Lucy. Obie były w porządku.
– Lisa – wskazał na
starą brata, po czym na drugą z kobiet – Lucy, to jest Connie – przedstawił im
dziewczynę.
– Cześć –
odpowiedziały jednocześnie, dokładnie lustrując nowo przybyłą.
– Cześć – rzuciła
Connie i zrobiła to samo co one, obejrzała je od góry do dołu. Niby wyglądały
normalnie, ale jeansowe spodenki jednej z nich były tak krótkie, że widać było
jej pośladki.
– Jesteś starą Blade’a?
– zapytała Lisa.
– Kim?
– Czyli jednak jesteś
jego dziwką – powiedziała ze śmiechem Lucy.
– Nie jestem żadną z
nich – zaprzeczyła Connie. – Blade i ja… To nie tak, ja go nawet nie znam.
– Już cię lubię. – Uśmiechnęła
się do niej Lisa. – Ale w takim razie kim jesteś?
– To siostra jednego z
naszych nieżyjących już braci – wyjaśnił Knox.
– Wybacz – powiedziała
ze skruchą Lucy.
– Nic się nie stało –
odparła dziewczyna.
– Ja wam nie chcę
przeszkadzać, ale Connie potrafi gotować i chętnie dzisiaj coś przyrządzi –
odezwał się Knox z nadzieją na wyżerkę.
– Chwała ci, Panie. – Obie
westchnęły z ulgą. – Żadna z nas nie gotuje zbyt dobrze.
– Nawet nie przeciętnie
– prychnął mężczyzna – bo zazwyczaj tego się nie da jeść. A ciągłe zamawianie
żarcia jest do dupy. Jestem gotów nawet pomóc – zaoferował się.
– To w takim razie my
posprzątamy i przyszykujemy wszystko – powiedziała ochoczo Lucy.
– Byłoby miło –
odparła Connie z ulgą, że było inaczej niż wczoraj. Jednak jej uśmiech zbladł,
kiedy do pomieszczenia wparował Blade. Dostrzegła chłód w jego oczach i coś
jeszcze, czego nie potrafiła zinterpretować.
– Ty – wskazał na
Knoxa – mamy do pogadania – powiedział i pociągnął mężczyznę za sobą.
– To co was łączy? – zapytała
Lucy, kiedy zostały same.
– Nic – odpowiedziała
Connie. – Przecież już mówiłam.
– Niby tak, ale Blade
to Blade. Znam go dogłębnie od innej strony. – Zachichotała, a Connie od razu się
domyśliła, co blondynka miała na myśli. – Naprawdę jest dobry w łóżku, ale nie
faworyzuje żadnej z nas. Więc wy dwoje… to jakieś takie dziwne. Pieprzy cię?
Connie nie wiedziała,
co odpowiedzieć. Przygryzła wargę, bo wychodziło na to, że Blade był męską
dziwką posuwającą każdą chętną. Jakoś niespecjalnie ją to zaskoczyło, ale
poczuła coś dziwnego. Odpędziła od siebie to niechciane uczucie, bo wiedziała,
że tacy jak on robili to z takimi kobietami jak Lucy, a ona była jej
przeciwieństwem. Lucy była ładna, seksowna, miała idealne ciało odziane w
skandalicznie skąpe ubrania. Jej szorty odsłaniały więcej, niż powinny, i wcale
nie wstydziła się tego, kim tutaj była. Connie odchrząknęła.
– Nie, jest tylko moją
niańką – odpowiedziała z przekąsem.
– Niańką powiadasz? A
to dobre, członek Storm Riders pieprzoną niańką, och, to będzie coś –
powiedziała Lisa ze śmiechem. – Koniecznie muszę to zobaczyć. Jeżeli któryś z
nich porzuci te wszystkie cipki dla takiej jak ty, to chcę przy tym być. Jeżeli
Blade to zrobi, to pójdę nawet do kościoła.
– On niczego nie
porzuci – zaprzeczyła Connie. – To jakieś nieporozumienie. I wierzcie mi, nie
jest mną zainteresowany. Nie jestem taka – kiwnęła na kobiety – jak wy.
– Skarbie – Lisa do
niej podeszła – żaden problem przebrać cię w takie ciuszki. Nie doceniasz siebie.
Jesteś naprawdę ładna i masz w sobie to coś, co powoduje, że nawet taki Knox
cię polubił.
– On lubi wszystkie
cipki – prychnęła Lucy.
– Zamknij się, suko –
warknęła Lisa. – Knox lubi pieprzyć, jest dla was może i miły, ale nie
zaprzyjaźnia się z kobietami, a ją polubił.
– On tylko liczy na
dobre jedzenie. – Connie próbowała im wytłumaczyć sytuację.
– Ach, właśnie, oni
wszyscy będą jeść ci z ręki i przyniosą ci swoje jaja na srebrnej tacy, kiedy
ich nakarmisz. Także trzymasz ich cohones w garści, słońce. – Lisa
puściała do niej oko.
Bezpośredniość tych
kobiet spodobała się Connie. Wydawały się ją lubić, a to oznaczało, że nie
będzie tutaj skazana tylko na Blade’a. Odwzajemniła uśmiech i żeby nie
odpowiadać na jakieś dziwne pytania, podeszła do lodówki sprawdzić jej
zawartość. Jak się okazało, jedzenia było sporo. Zaczęła przeglądać produkty,
kiedy do kuchni wszedł Bone z zakupami.
– To co, zaczynamy
gotowanie? – Puścił do niej oko.
– Jasne. I chyba wiem,
co zrobię.
– Kobieto, jak mnie
nakarmisz, już się od ciebie nie odczepię. A jeszcze jakbyś upiekła to swoje
ciasto, mmm – rozmarzył się.
– Coś mi się wydaje,
Connie, że będziesz naczelnym kucharzem z gromadą uwielbiających cię facetów, którzy
będą woleli wpieprzyć twoje jedzenie, niż pieprzyć ciebie. – Dziewczyna skrzywiła
się, słysząc słowa Lucy.
– Kurwa, idź i zrób
coś pożytecznego – warknął Bone, wyganiając blondynkę z kuchni.
Connie była mu wdzięczna.
Lucy okazała się miła, ale ona niekoniecznie miała teraz ochotę słuchać o
seksualnych wyczynach Storm Riders. Nie była jedną z nich i wciąż nie miała
pojęcia, dlaczego się tutaj znalazła. To znaczy niby to wiedziała, ale mimo to nie
rozumiała zachowania Blade’a. Bo to, że Marcus prosił go o opiekę nad nią, nie
było wystarczającym powodem, by musiała tutaj przebywać. Przecież nikt nie
robił takich rzeczy. Blade uratował ją przed facetem od Butchera, ale mógł ją
puścić, a wtedy wyjechałaby i wszyscy byliby szczęśliwi. Westchnęła tylko i z
pomocą Bone’a zajęła się gotowaniem, a to zawsze pomagało jej się odstresować.
Kiedy godzinę później
dom wypełniły smakowite zapachy, w dużej kuchni połączonej z salonem zaczęli
pojawiać się inni członkowie klubu. Dziesięciu potężnie zbudowanych mężczyzn w
skórzanych kamizelkach w klubowych barwach oraz z tatuażami na rękach zasiadło
przy stole. Przyglądali się dziewczynie bardziej z zaciekawieniem niż z
wrogością. A kiedy Connie postawiła przed nimi wielkie półmiski z sałatką,
pieczonymi ziemniakami oraz stekami, po pomieszczeniu rozniósł się zbiorowy
pomruk aprobaty. Rzucili się na jedzenie jak wygłodniałe dzieciaki.
– Kobieto – odezwał
się obcięty prawie na zero wysoki facet, którego już dzisiaj widziała – nie
jadłem niczego tak dobrego, odkąd wyprowadziłem się z domu.
– Dziękuję –
odpowiedziała nieśmiało.
– Jestem Rider. – Uśmiechnął
się do niej, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
– Connie – przedstawiła
się.
– Upiekła jeszcze
ciasto z czereśniami – oświadczył Bone.
– Chyba się zakochałem.
Kochanie, jesteś wolna? – zapytał z szelmowskim uśmiechem inny wytatuowany
mężczyzna siedzący blisko niej. Zachichotała, patrząc na niego, gdyż wiedziała,
że żartował.
* * *
– Nie, nie jest wolna – odpowiedział
wchodzący do kuchni Blade i posłał ostrzegawcze spojrzenie Gunowi. Knox dostał
już zakaz zbliżania się do rudzielca, ale jak widać inni prosili się o
wpierdol.
– Nie jest? – zdziwił
się Bone. – Ale mówiłeś…
– Nie jest – warknął i
spojrzał na braci ostrzegawczo. – Jest moja.
Wszyscy przy stole
przestali jeść i zaczęli z zainteresowaniem obserwować tę dwójkę. Blade był
świadomy ich spojrzeń, ale nie miał zamiaru się przed nikim tłumaczyć. Jedyne
co bracia powinni wiedzieć, to to, że Connie należała do niego. To powstrzyma
ich wszystkich przed dobraniem się jej do majtek. Tutaj było wystarczająco dużo
cipek do ruchania, tak samo w mieście, a cipka rudej była nie do ruszenia,
nawet przez niego. Odsunął krzesło przy stole i pociągnął zesztywniałą dziewczynę
na swoje kolana.
– Siedź i nie próbuj
uciekać – mruknął jej do ucha. Jedną ręką obejmował jej talię, a drugą nakładał
sobie jedzenie.
* * *
Connie siedziała zgarbiona z opuszczoną
głową, czując na sobie spojrzenie innych. Starała się nie ruszać, czując pod
pupą naprężone mięśnie na udach mężczyzny, a Blade tymczasem prowadził luźną
rozmowę z jednym z braci. Miała wielką ochotę uciec, ale uniemożliwiało jej to
ramię tego dupka. Nie rozumiała nic z tego, co powiedział. Była jego? Ale jako
dziwka, którą będzie się dzielił, czy jako dziewczyna? Ani jedno, ani drugie
nie było jej w smak. Nie miała zamiaru być jak Lucy i wątpiła, że stanie się dla
niego kimś takim jak Lisa. Kobieta powiedziała, że prędzej piekło zamarznie,
niż Blade zwiąże się z kobietą na stałe. A to oznaczało, że powinna mu się postawić.
Tutaj miała wsparcie w postaci Bone’a i być może Knoxa. Jak tylko poczuła, że
Blade zabrał rękę, zerwała się na równi nogi i odskoczyła od niego.
– Nie jestem twoja – warknęła,
mając w nosie innych. Jej wybuch spowodował, że przy stole wszyscy zamilkli.
– Nie? – Blade odłożył
widelec i wygodnie rozsiadł się na krześle z kpiącym wyrazem twarzy. – A to
czasem nie ty ostatniej nocy grzałaś mi łóżko? I to twoje usta rano posiadłem,
kociaku.
Connie aż sapnęła, słysząc
te kłamstwa. Poczuła, jak zalewa ją rumieniec. Zebrani mężczyźni rzucali w jej
stronę zaciekawione spojrzenia. Niektórzy przyglądali jej się bacznie. O
Boże, jak do tego doszło? Przełknęła ciężko ślinę. Nie miała zamiaru
być niczyją zabawką.
– Nie jestem twoją
dziwką ani nikim takim. Powiedziałeś, że nie potrzebuję niańki, więc… pieprz
się! – krzyknęła i popędziła do wyjścia jak burza. Na schodach zderzyła się z kimś
i jednocześnie poczuła przyjemny męski zapach. Zaraz oplotły ją silne ramiona i
przytrzymały w miejscu.
* * *
– Gdzie ci tak spieszno, skarbie? –
zapytał rozbawiony Storm. Uniósł dziewczynie głowę, zmuszając ją, żeby na niego
spojrzała. Lekko rozszerzył oczy na widok jej fiołkowych tęczówek i delikatnych
piegów na zgrabnym nosku. Kogoś mu przypominała, ale nie był pewien kogo.
Connie spoglądała w
najbardziej niesamowite niebieskie oczy, jakie w życiu widziała. Zamurowało ją
i nie mogła wydusić z siebie słowa.
– Ja…
– Kochanie, tak do
niczego nie dojdziemy. Nic ci nie zrobię. – Uśmiechnął się. – A więc kim
jesteś?
– Connie –
odpowiedziała cicho.
– Skoro to wiemy, to
co tutaj robisz? – zapytał, kątem oka dostrzegając wychodzącego z domu Blade’a.
– Puść ją, Storm. – Groźny
głos przeciął powietrze, a Connie aż sapnęła.
– Tak? A niby
dlaczego? – Storm czuł, że dziewczyna drżała.
– Jest moja, więc
zabieraj łapy.
– Skoro tak – zwolnił
uścisk – to zrób porządek ze swoją suką. Niech się nie pałęta pod moimi nogami,
bracie – warknął.
W Connie zawrzało. Ostatnio
nazywana była tylko suką albo dziwką. Storm Riders MC miało chyba tylko dwa
określenia na kobiety.
– Nie jestem waszym
klubowym króliczkiem. Nie wiem, kim jesteś – odezwała się do faceta, na którego
wpadła – ale nie nazywaj mnie suką. Nie chcę tutaj być i nie jestem jego. – Wskazała
na Blade’a i odsunęła się od mężczyzn. – I wbrew temu co mówi, ja chcę tylko
stąd wyjechać.
– Nie jesteś? – Storm
był szczerze zaskoczony. Każda kobieta jaką znał, chciała być własnością Storm
Riders. Same wchodziły im do łóżka, pozwalając się pieprzyć. Liczyły, że w ten
sposób zostaną klubowymi dziwkami. Te kobiety nie miały za grosz poczucia
wstydu, a braciom pasowało takie rozwiązanie. Ale ta tutaj… Nie, ta była z
innej ligi. Dopiero teraz dostrzegł, że była ubrana zwyczajnie, ale
seksownie.
– Nie jestem. Gdyby
nie Marcus i jego głupia prośba, nie byłoby mnie tutaj – fuknęła.
Raptem w pamięci
Storma pojawiło się pewne wspomnienie. A więc ten mały rudzielec o fiołkowych
oczach był siostrą jednego z nich. Teraz przypominał sobie, jak Marcus często
opowiadał o dziewczynie. Kiedyś nawet pokazał mu jej zdjęcia, ale miała wtedy
może z osiemnaście lat. Zmieniła się, wydoroślała i stała się naprawdę ładna, a
do tego była drobna. Nie był pewien, czy to, co powiedział Blade, było prawdą,
bo jego brat gustował w trochę innych kobietach. Ale jedno spojrzenie na brata,
który spoglądał na Connie płonącym wzrokiem, powiedziało mu wiele i Storm
zrozumiał, że szykowały się kłopoty. Tak, ta mała będzie je miała, a on nie
miał zamiaru mieszać się w ich sprawy. Wychodziło na to, że jego brat miał
wobec Connie poważne zamiary, inaczej nie kazałby mu spieprzać. A może chciał
ją w ten sposób chronić przed innymi? Tak czy siak, to nie był jego problem. A
skoro Blade mówił, że była jego, to widocznie musiało tak być.
– Wybacz – uniósł ręce
– nie wiedziałem, że jest twoją starą.
– Jeszcze do końca nią
nie jest, ale należy do mnie.
– Ach, czyli jeszcze
jej nie oznaczyłeś. – Storm z namysłem pokiwał głową. – Więc zrób to, i to w
takim miejscu, żeby inni nie mieli wątpliwości do kogo należy i żeby trzymali
swoje brudne łapy z dala od niej.
– Zrobię to, ale
najpierw muszę złapać moją uciekinierkę. – Zaśmiał się Blade i ruszył w jej
stronę.
– Cholera, kolejna
misja, bracie – rzucił Storm, zanim wszedł do domu. Był cholernie głodny i miał
nadzieję, że klubowe dziwki przygotowały coś zjadliwego.
Spojrzał jeszcze raz
za siebie i mimowolnie się uśmiechnął. Z tą małą będą kłopoty, wiedział to, ale
skoro Blade chciał właśnie tego, to kim on był, żeby mu przeszkadzać?
* * *
Connie z każdym słowem, które słyszała, robiła
coraz większe oczy. Czy oni do reszty zwariowali? Jakie oznaczenie? Jaka stara?
Boże, chyba wpadła w łapska jakiegoś prawdziwego gangu, a nie klubu
motocyklowego. Gdyby Marcus żył, już by mu dała popalić, jednak teraz przede
wszystkim musiała zabierać się z tego gniazda os.
Musiała uciekać najszybciej,
jak się dało. W sumie nawet nie wiedziała, gdzie mogłaby się ukryć, wokół były
tylko pola i łąki. W jej głowie pędziły tysiące myśli. Nie wiedziała nic o
zasadach panujących w Storm Riders ani w ogóle w jakimkolwiek MC. Nigdy nie
zadawała się z takimi ludźmi, niegrzecznymi chłopcami, to nie była jej bajka.
Jednak musiała przyznać, że ci faceci byli w porządku i coś w sposobie ich bycia
sprawiło, że teraz nie czuła wcześniejszego strachu i niechęci. Ale Blade
najbardziej z nich wszystkich wyprowadzał ją z równowagi. Był apodyktycznym
dupkiem. Co prawda w tej chwili przebywała w klubie nie do końca wbrew sobie,
ale ten typ z przerośniętym ego rościł sobie do niej jakieś prawo. Na jakiej
podstawie? Nie, teraz to nie było ważne, musiała stąd uciec, ale wątpiła, że bez
samochodu się to uda.
Szła szybko. Była w
połowie drogi do bramy, kiedy poczuła mocne szarpnięcie w pasie i objęły ją
silne ramiona. Nie krzyknęła jak wcześniej i też znacznie mniej się bała. A po
chwili poczuła przede wszystkim złość.
– Króliczek ucieka? –
zakpił Blade.
– Puść mnie. –
Próbowała się wyrwać.
– Najpierw wszystko
sobie wyjaśnimy – szepnął jej do ucha – a potem będziesz zachowywać się tak,
jak powinnaś. Puszczę cię, ale nie uciekaj, bo i tak cię dopadnę, rozumiesz?
– Tak – sapnęła wściekle,
gdyż jego męski zapach działał na nią nie tak, jak powinien. Cholera.
* * *
Blade poluzował chwyt, ale nie puścił
Connie, tylko obrócił ją przodem do siebie. Z tej odległości dostrzegł piegi na
jej nosie, które wyglądały w chuj uroczo. Szlag, nigdy nie kręciły go takie
rzeczy, ale ona… ona była inna. Wcześniej uznał, że ta dziewczyna nie była w
jego typie, ale fiut widocznie sądził inaczej, bo żył swoim własnym życiem. Blade’a
niesamowicie to wkurwiało. Stawał się twardy od samego patrzenia na kuszące
usta Connie i na jej pieprzone fiołkowe oczy, które spoglądały na niego
nieśmiało. Był pewien jak cholera, że do końca swoich dni o nich nie zapomni.
To wszystko było kurewsko popieprzone, a nie mógł już cofnąć raz
wypowiedzianych słów. Zatwierdził ją przed braćmi, a słowo to słowo. Chyba do
reszty postradał rozum. Poza tym musiał się dowiedzieć, kim był tamten sukinsyn
z Devils i o co w tym wszystkim chodziło. A jeśli Connie zostanie jego starą, to
będzie miała ochronę. Puścił rudzielca, rozejrzał się wokół, by sprawdzić, czy
czasem nikt ich nie podsłucha, i odchrząknął.
– Chodź ze mną, musimy
pogadać. – Ruszył w kierunku drzew, gdzie był pewien, że nikt ich nie usłyszy. –
Connie – ponaglił.
– Idę – mruknęła i
posłusznie poszła za nim. Mogła się opierać i próbować uciec, ale nie było w
tym już żadnego sensu, a Blade mimo swego groźnego wyglądu nie wywoływał w niej
dreszczy strachu jak wcześniej. Miała jednak przeczucie, że to, co od niego
usłyszy, wcale jej się nie spodoba.
– Kim był tamten
facet? – zapytał, kiedy ukryli się za wielkim drzewem.
Akurat o tym nie
chciała mówić. Wolała udawać, że sprawy nie było, chociaż to oczywiście
nieprawda. To własny ojciec ściągnął na jej głowę kłopoty, z którymi musiała
teraz sobie poradzić najlepiej, jak potrafiła, ale wychodziło jej to coraz
gorzej. Dzisiaj znowu o mały włos nie stanęła twarzą w twarz ze śmiercią.
Śmiercią w postaci Butchera. Nie chciała mówić Blade’owi o tym wszystkim, więc
próbowała zmienić temat.
– Dlaczego przy nich
wszystkich powiedziałeś, że jestem twoja, skoro to nieprawda?
– Tak będzie dla
ciebie lepiej. Ochroni cię to.
– To znaczy? – Czuła
się dziwnie, kiedy jego szare oczy tak intensywnie się w nią wpatrywały.
– Kociaku… – westchnął.
Nie lubił tłumaczyć się ze swoich decyzji, ale zdawał sobie sprawę, że ona nie
rozumiała zasad panujących w klubie MC. – Ci faceci to moi bracia. Przeszliśmy
razem naprawdę dużo. Na ogół to spoko goście, ale niech cię pozory nie zmylą,
nie zawsze każdy jest dobry. Mamy to i owo na sumieniu. A poza tym lubią cipki,
dużo chętnych cipek. Niektórzy z nich, a może i większość, próbowaliby dobrać
się do twoich majtek, a wątpię, żeby ci się to podobało. – Dostrzegł, jak
nerwowo przełknęła ślinę. – Kiedy cię zatwierdziłem jako swoją kobietę, stałaś
się dla nich nietykalna. To jedyny sposób, żeby ochronić ciebie i twoją cipkę
przed członkami Storm Riders i też przed innymi klubami. Jako moja stara jesteś
nietykalna i bracia będą cię bronić, jeśli zajdzie taka potrzeba.
– Jezu – jęknęła. –
Czyli że teraz jestem twoją tak jakby dziewczyną?
– Bardziej kimś w
rodzaju żony bez papierów. – Wzruszył ramionami. – I to między nami praktycznie
nic nie zmienia. Nie będę cię pieprzył, Connie. Ale skoro powiedziałem, że
jesteś moja, to będziesz zachowywać się jak moja kobieta, mimo że to czysta
fikcja. Kiedy będzie impreza, będziesz siedzieć ze mną. A kiedy posadzę cię
sobie na kolanach, nie uciekniesz. Nie będziesz zachowywać się, jakbyś się
bała. Boisz się mnie? – Jego szare oczy przeszywały ją na wskroś.
– Czy muszę to
wszystko robić i ubierać się jak Lisa i Lucy? – Connie była trochę tym wszystkim
przerażona.
– Przyda ci się zmiana
garderoby. Lubię kobiety – zmierzył ją – mniej zakrywające swoje ciało, ale nie
będziesz się ubierać jak klubowe dziwki, żeby inni faceci widzieli twoje cycki
i ślinili się na ich widok. One należą do mnie.
Sam nie wiedział, dlaczego
to stwierdzenie wprawiło go w lepszy humor.
* * *
Connie zmierzyła go uważnym spojrzeniem,
bo coś tutaj nie grało. Najpierw mówił, że nie chce być jej niańką, a
teraz niespodziewanie zyskała pozycję żony. Zmrużyła oczy i wypaliła.
– A co ty z tego
będziesz miał?
– Oddaną przysługę. Obiecałem
to twojemu bratu. A teraz w końcu powiedz, kim był ten facet z Devils.
– Nikim, nie znam go. –
Pokręciła głową.
– Oboje wiemy, że
kłamiesz – warknął. Nie lubił takich gierek. – Posłuchaj mnie. Ja zadaję
pytanie, a ty na nie odpowiadasz.
– Tak?
– Należy do Devils MC,
a to nie są mili faceci, wierz mi. Więc co masz z nimi wspólnego? Tylko nie
kłam, Connie. Mam dosyć gówna na dzisiaj.
– Nie wiedziałam, że
jest w jakimś MC – wyznała zgodnie z prawdą. – Nie mam z nimi nic wspólnego, tylko…
– Zawahała się. Bała się, że powie o kilka słów za dużo, a on wszystko z niej
wyciągnie.
– Tylko co? – Blade
prawie widział, jak obracają się trybiki w jej głowie. – To jest ważne. Oni nie
zawracają sobie dupy pierdołami. Czego chciał od ciebie członek Devils?
– Mój ojciec i siostra
narobili niezłego bałaganu – powiedziała w końcu z goryczą.
– Chcę wiedzieć
więcej. Współpracuj, kobieto, bo i tak się dowiem, a wtedy to nie będzie tak
przyjacielska rozmowa jak teraz.
– Jesteś dupkiem.
– Wiem, co nie zmienia
faktu, że wszystko mi wyśpiewasz. Dalej, Connie.
– Mój ojciec zadawał
się nie z tymi ludźmi, co trzeba. Nie wiem dokładnie, co dla nich robił, ale
miał u nich jakiś dług, który kazali mi spłacić w jego imieniu. – Wzruszyła
ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Więcej nie
chciała zdradzić. Reszta jej historii nie była tak kolorowa. Ledwo przeżyła
tamtą napaść, po której ślady pozostaną na jej ciele do końca życia.
– Ten facet dzisiaj
chciał odzyskać ich forsę czy coś jeszcze?
– Forsę. – Spuściła
głowę, po czym zaraz ją uniosła. – Nie mam tych pieniędzy. Chciałam po prostu
wyjechać i zostawić to wszystko za sobą.
– Nie będziesz im
oddawać już więcej żadnej kasy, Connie – warknął Blade. Był wściekły i
wiedział, że ktoś mu za to zapłaci. Poza tym Devils panoszyli się na nie swoim
terenie, a to był poważny błąd. – To całe gówno nie jest już tylko twoją
sprawą, bo to jest nasz obszar. Devils na niego weszli. Twój stary był głupi,
że w ogóle z nimi zaczął. Jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć? –
Connie pokręciła głową. – Dobrze, w takim razie wracajmy. Jestem w chuj głodny
i założę się, że ta banda nie zostawiła ani kawałeczka.
Connie miała ochotę
zostać jeszcze przez jakiś czas tutaj, ale nie sprzeciwiała się, kiedy kazał
jej iść do domu. Nie była pewna, co Blade zrobi z tą wiedzą, ale może Butcher w
końcu da jej spokój. Wyglądało na to, że jej oprawca też należał do tych całych
Devils, a jej ojciec i siostra byli z nimi powiązani. I raptem Connie coś sobie
przypomniała, jak przez mgłę. Jej siostra miała kiedyś na sobie kurtkę z
naszywką Devils. Żółć podeszła jej do gardła, bo prawdopodobnie Tracy była ich
klubową dziwką, co przypomniało jej o słowach faceta, na którego wcześniej
wpadła. Spojrzała kątem oka na idącego obok mężczyznę. Wyglądał cholernie
groźnie, ale pierwszy raz zachował się w stosunku do niej dość łagodnie, więc
postanowiła zaryzykować.
– O co chodzi z tym
oznaczeniem?
– Cóż… – Blade
podrapał się po lekkim zaroście. Connie uznała, że mimo wszystko wyglądał nawet
seksownie. Od razu skarciła się za to w myślach. – Prezes chce,
żeby nasze kobiety nosiły oznaczenie swojego mężczyzny na ciele, a my dwoje
możemy mieć z tym problem. Pogramy trochę na zwłokę.
– A jakie oznaczenie? –
próbowała dalej. Nie chciałaby zostać oznakowana jak bydło na pastwisku, ale
ciekawość wzięła górę.
– Kociaku. – Blade przystanął
i zmierzył ją uważnym spojrzeniem, po czym pochylił się tak blisko, jakby miał zdradzić
jej jakiś sekret, a jego ciepły oddech owionął jej ucho. – Stara dostaje
tatuaż, taki sam, jaki ma jej facet. To jest jego podpis na niej. To jest na
zawsze, Connie. I oznacza, że również staje się członkinią klubu, ale i tak
faceci decydują o wszystkim, chyba że stara dostanie ich zgodę na decydowanie o
sprawach klubu, jednak to się nie zdarza.
– Jasna cholera, nie
ma mowy, że mnie tak oznakujesz – zaperzyła się, a Blade tylko się zaśmiał.
Kurwa, ta dziewczyna była łagodna, ale miała w sobie ogień, tylko potrafiła go
kontrolować. I teraz był pewien, że jeżeli nie będzie uważał, zostanie
poparzony.
– Raczej to nie
wchodzi w grę. I pamiętaj, że mimo wszystko od teraz jesteś moja, więc nie
próbuj przymilać się do innych braci – ostrzegł ją. – My wiemy, jak jest między
nami, oni nie muszą. Będziesz spać w moim pokoju i w moim łóżku. – Connie się skrzywiła.
– Nie podoba ci się?
– Nie masz jakiegoś innego
normalnego domu?
– Na razie tylko ten,
ale rozglądam się. Poza tym ty masz dom.
– Nie, nie mam.
– Co to znaczy, że nie
masz? – Był ciekaw, czy się przyzna i tym samym potwierdzi słowa Sanda.
– Długi ojca –
mruknęła. Wiedziała, że zrozumiał, bo pokiwał tylko głową.
Blade’owi nie podobało
się to wszystko, a zwłaszcza to, że pieprzeni Devils byli w to zamieszani.
Musiał dowiedzieć się więcej i coś czuł, że gówno płynęło szerokim strumieniem.
Stormowi na pewno się to nie spodoba, ale teraz miał inny problem. Jego kutas
ciągle był twardy, co doprowadzało go do szaleństwa. Przez swoją niewyparzoną
gębę teraz nie mógł publicznie wziąć żadnej dziwki do łóżka, a Connie za chuja
nie pozwoliłaby mu na zbliżenie się do siebie. Na własne życzenie wpakował się
w kurewskie bagno, ale skoro ta kobieta została przez niego zatwierdzona, mógł
chociaż się postarać, żeby oddała mu swoją słodką cipkę. Tak, to był cholernie
dobry plan.
Komentarze
Prześlij komentarz