[PATRONAT]Rozdział czwarty Juliana Stone „Offside"
Rozdział 4
Billie położyła torbę ze strojem do hokeja na tylnym
siedzeniu swojego auta i umieściła przy niej dwa kije. Potem zamknęła drzwi. Przygotowanie
kijów było czasochłonne i ostatecznie sprawiło, że miała już niewiele czasu.
Szybko spojrzała na zegarek, dzięki czemu wiedziała, że za czterdzieści pięć
minut musi być na lodowisku.
–
Naprawdę masz zamiar to zrobić.
Billie
odwróciła się od pojazdu i stanęła twarzą w twarz z siostrą, z którą nie
rozmawiała od katastrofalnej kolacji w zeszłym tygodniu. Obie bardzo się
starały, żeby ich drogi się nie przecięły. Tak było lepiej, biorąc pod uwagę
porywczość wszystkich trojaczek Barker i ich charaktery. Wszystkie siostry już dawno
nauczyły się, że lepiej dać spokój, gdy sprawy przybierały nerwowy obrót.
Billie
przyglądała się uważnie siostrze. Bobbi i Gerald planowali weekendowy wyjazd do
jakiegoś eleganckiego pensjonatu położonego na północ od miasteczka i mieli
ruszać za godzinę. Billie miała nadzieję, że uda jej się dać nogę wcześniej,
unikając konfrontacji, jednak chyba liczyła na zbyt wiele. Poza tym może i nadszedł
czas na oczyszczenie atmosfery.
Tylko
nie mogła temu poświęcić więcej niż dwie minuty.
–
Na to wygląda – powiedziała Billie, nim wyminęła siostrę, podchodząc do
szerokich stopni prowadzących na ganek. Musiała jeszcze wziąć swój napój, który
zostawiła w kuchni.
– Czy
wiesz, że Jackie Everett nie sypia z mężem?
Billie
przewróciła oczami i odwróciła się do siostry. No to zaczynamy.
Bobbi
stała u podnóża schodków, wystrojona jak stróż w Boże Ciało. Miała na sobie dopasowany
płaszcz w odcieniu mchu z futerkowym kołnierzem i jeansy w kolorze indygo,
wpuszczone w proste, czarne skórzane, botki. Jak zawsze ani jeden prosty włosek
nie odstawał od jej idealnej fryzury. Oczywiście jej makijaż też był bez skazy.
Bobbi wyglądała chłodno… wręcz plastikowo,
jakby nic w niej nie było już prawdziwe. W Billie na chwilę odezwały się
wyrzuty sumienia. Czy poniekąd była odpowiedzialna za to, jak zmieniła się jej
siostra?
Billie
przesunęła dłońmi po miękkim jeansie na biodrach i uniosła brew.
–
Dlaczego miałoby mnie obchodzić, czy Duke sypia z żoną? – Prawdę mówiąc,
zaskoczyła ją ta informacja. Duke i Jackie byli wiecznie zakochaną w sobie
parą, chociaż Billie przypuszczała, że ciężko było utrzymać taki ogień przez długi
czas.
Bobbi
zmrużyła oczy.
–
Ponieważ zaczęło się to niedawno i to z twojej winy.
Dobra,
jej siostra zaczynała bredzić jak szalona. Co, u licha, zrobił jej Gerald?
–
Mojej winy? – Billie wyrzuciła ręce w powietrze, chociaż najbardziej chciała
objąć dłońmi szyję siostry i ścisnąć, aż tej odpadłaby głowa. – Na pewno nie
możesz się doczekać, żeby mnie oświecić, dlaczego to ma coś ze mną wspólnego,
ale, szczerze mówiąc, to nie moja sprawa i nic mnie to nie obchodzi.
– A
powinno, bo kłócą się przez ciebie.
–
Przeze mnie? – Billie zeszła o stopień niżej i wyobraziła sobie, że wyrywa
siostrze te jej idealnie ułożone włosy. Ta myśl nieco poprawiła jej humor. Może
przy okazji rozmazałaby jej trochę tę krwistoczerwoną szminkę na ustach. – A co
ja mam do tego?
– Ponieważ
kłócą się o to, że chcesz grać w hokeja ze zgrają facetów, ot co! Duke, jak
większość z nas, uważa, że jesteś niepoważna, a Jackie uważa, że zachowuje się
jak dupek.
W
Billie wybuchł stopniowo narastający gniew. Zeszła z ostatnich schodków, aż stała
o kilka centymetrów od swojej siostry.
–
Cóż, jeśli on tak uważa, to Jackie ma rację. Duke zachowuje się jak dupek.
–
Nieważne, nie tylko Duke i Jackie poróżnili się przez twój plan zinfiltrowania
męskiej ligi.
Billie
uniosła brew.
–
Zinfiltrowania? Poważnie? Mówisz to, jakbym odstawiała akcję w stylu Jamesa
Bonda. To tylko hokej, poza tym dlaczego tych ludzi obchodzi, co robię? –
Pochyliła się w kierunku siostry, która miała na tyle rozsądku, by się odsunąć.
– Co cię to obchodzi? Zapewne masz co
robić z Gerrym, czy może cię nie
zaspokaja?
Bobbi
zmrużyła oczy, a jej policzki oblały się szkarłatem.
–
Suka.
Billie
wzruszyła ramionami.
– Słyszałam
gorsze obelgi. – Urwała, gdy coś przyszło jej na myśl. – Ostatnio widziałam w
barze Shane’a Gallaghera. Zaprosił mnie do tańca – skłamała, chociaż od razu
uznała, że było warto, ponieważ gniew siostry pojawił się trzy razy szybciej,
niż Billie zajęło wypowiedzenie kłamstwa. Pierwszy raz od jej powrotu do New
Waterford jej siostra okazała jakieś emocje.
Wiedziałam! Wiedziałam, że jeszcze
się nie wyleczyła z Shane’a!
–
Wygląda naprawdę dobrze – powiedziała powoli Billie, kładąc szczególny nacisk
na ostatnie słowo.
–
Jak na przestępcę – wypaliła w odpowiedzi Bobbi.
Billie
pokręciła głową.
–
Nie, wygląda naprawdę dobrze, koniec, kropka, ale w sumie zawsze tak było.
Bobbi
zmrużyła oczy.
– Nie zatańczyłaś z nim.
– I
tu się mylisz. – Billie się nie patyczkowała. – Dlaczego miałabym mu odmówić?
Chciałam się przekonać, co on takiego w sobie ma, że tak się nim ekscytowałaś i
teraz wiem…
–
Wiesz? – Bobbi wyraźnie była już tak wściekła, że gdyby to było możliwe, para
leciałaby jej z uszu, a Billie pierwszy raz od powrotu do domu miała prawdziwy
ubaw. – Nie ma co wiedzieć – kontynuowała Bobbi. – Z Shane’em… coś mnie
połączyło przed kilkoma laty, ale był to tylko…
Billie
szeroko się uśmiechnęła, ucinając jąkanie się siostry, która najwyraźniej
walczyła z określeniem tego, co było między nią, a jej dawną miłością:
– Ten
facet całuje tak, jakby robił to latami i z takim wyglądem przypuszczam, że
właśnie tak było. Teraz zastanawiam się…
–
Zastanawiasz się? – Bobbi uniosła brew, przybierając niebezpieczny ton, który
sprawiał, że Billie przeważnie w takich chwilach unikała siostry, jednak tym
razem bawiła się za dobrze, by posłuchać głosu rozsądku.
–
Cóż – Billie wzruszyła ramionami – którą z nas woli bardziej. – Zmarszczyła
brwi, udając, że właśnie bardzo usilnie to rozważała.
Bobbi
ostro wciągnęła powietrze i zrobiła krok przed siebie. Przez chwilę Billie
myślała, że siostra jej przywali, ale w tym momencie przerwało im ciche
burczenie samochodu, gdy Gerald Dooley zaparkował swojego wielkiego, drogiego
pick-upa tuż za skromną hondą Billie.
Mężczyzna
wysiadł z auta. Jego twarz wyrażała ostrożność, gdy zbliżał się do nich. Billie
nawet nie siliła się, żeby ukryć obrzydzenie na jego widok. Facet miał
wyprasowane jeansy. Na miłość boską, kto robi coś takiego?
Na
przywitanie kiwnął głową w kierunku Billie
–
Dziś wielki mecz.
–
Tak. – Billie zaczęła wchodzić po schodkach, nagle ciesząc się, że siostra
wyjeżdża i radując się tym, że napięta atmosfera odjedzie razem z nią. Radując
się, że wejdzie na lodowisko i o wszystkim zapomni. – Jestem zaskoczona, że nie
zostaniesz, by kibicować.
– O
– wymamrotał Gerald. – Ja… cóż, my nie…
–
Chyba sobie jaja robisz – warknęła Bobbi. – Dlaczego mielibyśmy ją zachęcać?
Ręka
Billie już była na drzwiach, gdy siostrze ostatni raz udało się zaleźć jej za
skórę.
–
Tylko pamiętaj, żeby wcisnąć gdzieś w swój napięty harmonogram między
rozwalaniem małżeństw i graniem w miłosnego hokeja z Shane’em Gallagherem
opiekę nad tatą.
–
Shane? – wtrącił Gerald. – Wrócił do miasteczka?
Dziewczyny
zignorowały go, a Billie poczuła ucisk w klatce piersiowej, gdy spojrzała na
siostrę. Lekkość i to wspaniałe oczekiwanie, jakie zawsze czuła przed grą,
dawno już zniknęły.
–
Nie martw się o tatę – powiedziała cicho, nim weszła do domu. Pobiegła prosto do
kuchni, chwyciła dwie butelki napoju i bardzo się ucieszyła, kiedy po wyjściu
na zewnątrz zobaczyła, że po pojeździe Geralda nie było już śladu.
–
Połamania nóg, maleńka. – Dziadek poszedł za nią i uśmiechał się teraz do niej
z ganku, kiedy wsiadała do hondy.
Zaśmiała
się.
–
Postaram się nic nie złamać. – Włączyła wsteczny i pomachała dziadkowi. – Wrócę
od razu po meczu.
Dziadek
pokręcił głową.
–
Nie martw się o nas staruszków. Dziś jest maraton Zabójczych umysłów. Będziemy mieli zajęcie. Wyjdź po meczu z
drużyną i baw się dobrze.
Billie
uniosła wzrok i serce jej załomotało ze zmartwienia, gdy zatrzymała spojrzenie
na oknach pokoju ojca, z których wylewało się przytłumione światło. Majaczył
tam cień, niegdyś wysoki, dumny, teraz – przygarbiony z powodu wieku i choroby.
–
Nie sądzę, żeby to miało się wydarzyć – mruknęła, po czym wyjechała z podjazdu.
Po
niecałych dziesięciu minutach Billie była już na miejscu. Ciągnęła swój sprzęt po
szerokich schodach prowadzących do szatni pod areną z dwoma lodowiskami w New
Waterford. Była zbyt oporna na zmiany, żeby zainwestować w walizkę na kółkach.
Było tak też dlatego, że wolała sama nieść swoje rzeczy. Jedyny raz, kiedy
pozwoliła, żeby ktoś inny niósł za nią jej sprzęt, miał miejsce w Europie.
Zatrzymała
się u podnóża schodów, świadoma, że jej ruchy śledziło wiele par oczu
należących do zawodników, jak i do czyichś dziewczyn i żon. Mocno czuła na
sobie spojrzenia tych ludzi i mimo że jako zawodniczka przywykła do znajdowania
się w centrum uwagi, tym razem było jednak inaczej. Było tak głównie przez to,
że zauważyła, że niektóre słowa padały wyszeptane do czyjegoś ucha zza
zasłaniających twarz dłoni. Kątem oka dostrzegła też znaczące kiwnięcia
głowami. Do tego dochodziło odwracanie wzroku, kiedy ktoś z nich napotkał spojrzenie
Billie.
Kiedy
nerwowo się rozejrzała, zrozumiała, że Logana nie ma nigdzie w pobliżu. To
sprawiło, że napięcie w jej żołądku nieco się rozproszyło. Przypuszczała, że to
powinno jej o czymś mówić, ale nie chciała teraz myśleć o Loganie Foreście. Ani
o Loganie i Sabrinie Fairfax, dla uściślenia.
Ani
też o tym, że w zeszły piątek razem wyszli z baru i jasne było to, że wybierali
się do Logana, aby… cóż, co innego mógłby robić z kimś takim jak Sabrina?
Przecież nie umówili się na wieczór, żeby grać w karty i oglądać seriale. Jest
tylko jedna rzecz, którą Sabrina Fairfax mogła robić z takim facetem jak Forest.
Dokładnie to, co ja bym
robiła na jej miejscu.
Na
tę myśl zapiekły ją policzki, więc odchrząknęła, podciągając torbę na ramieniu.
Logan
wysłał jej we środę mejlem rozkład, dzięki czemu wiedziała, na którą godzinę ma
przyjść i że ich drużyna nosiła nazwę Wkurzeni Piraci. Poniekąd nawet to do nich
pasowało. Teraz wodziła wzrokiem po dużej tablicy wiszącej na ścianie, aż
znalazła numer swojej szatni zapisany czarnym markerem.
2B
– Wkurzeni Piraci
2C
– Barker
Miło,
że przydzielili Billie własną szatnię, ponieważ w sumie nie liczyła na nic
więcej niż składzik czy kibel.
Przemierzała
korytarz, ignorując posyłane jej spojrzenia, zarówno te nienawistne, jak i,
owszem, dziwne i lubieżne kierowane na jej tyłek. Już w jej żyłach krążyła znajoma,
przedmeczowa trema i adrenalina, którą Billie czuła za każdym razem, kiedy nie
mogła się doczekać, aż włoży strój i wyjdzie na lodowisko.
Pomieszczenie
2C znajdowało się po prawej stronie na końcu korytarza. Otworzyła drzwi i…
Zobaczyła,
zaledwie kilka metrów przed sobą, Mike’a Dearlinga, który na oko ważył około
stu czterdziestu kilo, teraz drapiącego się kijem od hokeja po tyłku. Pewnie,
było to normalne zachowanie, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że Mike Dearling
był nagi i szczerzył do niej zęby, jakby właśnie zdobył hat tricka w meczu o
mistrzostwo, Billie wiedziała, że to nie był przypadek.
Kiedy
na chwilę oderwała spojrzenie od futra pokrywającego niemal cały tyłek Mike’a, oczy
niemal wyleciały jej z orbit. Kilka metrów za nim stał Jason Danvers i robił dokładnie
to samo, chociaż niczego nie drapał i za cholerę nie ważył stu czterdziestu
kilo.
Niemniej
był golutki jak w dniu narodzin.
Była
z siebie dumna, bo gdy przeniosła wzrok z Danversa na Dearlinga, zachowała względny
spokój. Każdy ze znajdujących się w pomieszczeniu dwunastu mężczyzn wbijał w
nią wzrok. Logan siedział na ławce na środku pomieszczenia, a jego twarz
wyrażała kompletne zaskoczenie. Chociaż włożył spodnie, ochraniacze na łydki i
łyżwy, powyżej pasa był jeszcze całkowicie nagi, dzięki czemu Billie mogła
zobaczyć na własne oczy, jak wyglądało jego ciało bez ubrania i widok na chwilę
wbił ją w ziemię. Jego lewy biceps oplatał tatuaż zrobiony czarnym tuszem, a na
prawym ramieniu był kolejny.
Przez
to wyglądał groźnie. Seksownie i groźnie. Niesamowicie. Wyglądał tak cholernie
kusząco, że aż z trudem oderwała od niego wzrok.
Billie-Jo
Barker uświadomiła sobie, że znalazła się w szatni pełnej testosteronu,
półnagich mężczyzn, a… Mike Dearling uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy
podszedł do niej i soczyście pierdnął.
Wiedziała,
co robili. Byli bałwanami, jeżeli myśleli, że zmiana numerków szatni i trochę golizny
wystarczą, żeby zwiała. Myśleli, że wystraszą ją drapaniem się po owłosionych
dupach.
Spojrzała wilkiem na Mike’a. Nie mieli najmniejszego
pojęcia, co Billie potrafi znieść.
Najmniejszego.
Mike
zatrzymał się tak blisko niej, że odór jego ciała uderzył ją z pełną mocą.
Zmieszany z wonią wcześniej wypitego piwa sprawił, że zmarszczyła nos, a facet w
odpowiedzi jeszcze mocniej się wyszczerzył.
–
Co się stało, Barker? – Mike drapał się po brzuchu, który groteskowo
podrygiwał. – Zdenerwowana?
Po
jego słowach faceci ryknęli śmiechem. Billie położyła torbę. Przyjrzała mu się
z góry na dół, powoli obejmując wzrokiem każdy centymetr jego żałosnego
cielska.
–
Nie. Raczej… – urwała. Gra się zmieniła i albo Mike był zbyt głupi, albo zbyt
pijany, by to zrozumieć.
Kiwnął
głową, przekonany, że jej dogryzł.
– O
to w tym chodzi, mała dziewczynko. Gramy w hokeja. Pijemy. Bekamy i pierdzimy…
– Chyba
ty, Dearling – wtrącił sarkastycznie Logan, gdy kilku facetów się zaśmiało.
Mike
zmrużył oczy.
–
Nie chcemy, żebyś z nami grała, zwłaszcza jeśli zdenerwowałaś się, jeszcze
zanim weszliśmy na lodowisko…
Billie
przechyliła głowę, zachowując spokój.
– Wyczyść
uszy, Dearling. A może je też masz owłosione? Mówiłam, że nie tyle się
zdenerwowałam, co czuję się zażenowana.
– I
powinnaś – odezwał się Jason Danvers, dobrze, że przynajmniej on okrył interes
kalesonami. – To męska liga.
Billie
na chwilę przeniosła wzrok z Mike’a na Jasona. Musiała przyznać, że facet był
przystojny – miał hollywoodzką urodę – ale zawsze zachowywał się jak arogancki
dupek i miał pretensje do całego świata, ponieważ wszystkie trzy Barkerówny mu
odmówiły. Nawet Betty, a ona była łatwa.
Billie
mocno wbiła w niego wzrok, aż spojrzał gdzie indziej, po czym zwróciła się do
Mike’a:
–
Nie czuję się zażenowana z własnego powodu, Mike. Naprawdę, ale to naprawdę
wstyd mi za ciebie.
Rumiana
twarz Mike’a pociemniała, gdy zaklął pod nosem i postawił krok w jej stronę.
Był za blisko, więc musiała się zebrać w sobie, by się nie cofnąć.
–
Dlaczego, kurwa, miałoby ci być wstyd za mnie? – zapytał ostro.
Billie
spojrzała mu w oczy. Powoli opuściła wzrok na jego obwisły brzuch i teatralnie
uniosła brew. Kurna, Betty byłaby z niej dumna.
–
Cóż, po pierwsze okropnie śmierdzisz. – Zarzuciła torbę na ramię i ponownie
spojrzała mu w oczy. – Po drugie – urwała, zauważając, że na pierś i szyję
wypłynął mu rumieniec – masz najmniejszego fiuta, jakiego kiedykolwiek widziałam.
Ktoś
się zaśmiał, a ona pomyślała, że Mike’owi wybuchnie głowa. Zrobił wielkie oczy,
białka miał przekrwione, a policzki nadął, aż zrobiły się dwa razy większe.
–
Poważnie. – Przerwała teatralnie. – Tutaj nawet nie jest zimno.
W
pomieszczeniu rozległ się głośny rechot i mimo że Logan pochylił się, by
zawiązać łyżwy, dostrzegła na jego twarzy wyraźny uśmiech.
Ponownie
się rozejrzała, patrząc każdemu z mężczyzn w oczy. Shane Gallagher skinął głową,
jakby wyrażał swoją aprobatę.
–
Zaczynamy za dziesięć minut, chłopcy. Widzimy się na lodowisku.
Odwróciła
się i wyszła z szatni, pozostawiając przygaszonych, uciszonych Wkurzonych
Piratów, z których część cholernie się spieszyła, by zakryć intymne części
ciała.
Komentarze
Prześlij komentarz