[PATRONAT] Rozdział trzeci Maja Damięcka "Świąteczna Gorączka"
ROZDZIAŁ
3
Mikołaj
Przez
kilka minut wpatrywałem się w profil zadziornej lekareczki rozmawiającej z
Adamem z zarządu.
Jak
to możliwe, że nigdy wcześniej na nią nie wpadłem?
Może
w kitlu nie wyglądała tak oszałamiająco, jak w tej obcisłej kiecce.
Byłem
tak zafascynowany, że nawet nie zauważyłem Natalii, która stanęła obok mnie.
–
Nie słuchasz mnie – stwierdziła, wodząc wzrokiem za moim spojrzeniem. Kiedy
zauważyła, na kogo się gapię, fuknęła. – Kolejna ofiara? – zakpiła. – I tak
potem do mnie wrócisz, tylko nie wiem, czy wystarczy mi nowa błyskotka – dodała
naburmuszona.
Spojrzałem
na nią. Ta błyskotka kosztowała więcej, niż wynosiła jej miesięczna
pensja. Pokręciłem głową.
–
Rudzielcu, schowaj pazurki, bo się skaleczysz – mruknąłem, a następnie upiłem
łyk wina, które zasługiwało jedynie na to, by wylać je do ścieków.
Natalia
wydęła usta.
–
Wiesz co, Mikołaj, pieprz się. Już współczuję tej doktoreczce. – Wskazała na
nią głową. – Mam nadzieję, że w końcu życie da ci popalić. Karma to suka,
pamiętaj o tym – prychnęła.
Złapałem
ją za nadgarstek i zgromiłem wzrokiem.
–
Nie pozwalaj sobie – zniżyłem głos.
Natalia
wyrwała rękę z mojego uścisku, chwyciła torebkę i ruszyła do drzwi. Zwolniła
przed nimi, jakby czekała, aż ją zatrzymam. Gdy zamiast tego zmrużyłem
złowieszczo oczy, posłała mi mordercze spojrzenie i mruknęła coś pod nosem.
Roześmiałem
się, po czym ponownie poszedłem do bufetu. Właściwie to pomyślałem o powrocie
do domu, ale ona stanęła
niedaleko mnie i z szyderczym uśmiechem na ustach zaczęła nakładać sobie
na talerz jebane tartinki.
–
Co cię tak bawi? – zagadnąłem z irytacją.
–
Chyba straciłeś szansę na upojną noc. – Odwróciła się w moją stronę i wsunęła
małą kanapkę do ust. Na koniec oblizała palec wskazujący.
Kurwa!
To było gorące. Oczywiście wiedziałem, że zrobiła to wyłącznie po to, by mnie
jeszcze bardziej wkurzyć.
Wyglądała,
jakby żyła właśnie po to.
–
Zawsze możesz ją zastąpić. Masz na mnie ochotę, co? – Uniosłem brew.
–
Postradał pan zmysły, panie Dębski – wycedziła przez zaciśnięte zęby, kładąc
akcent na moje nazwisko. – I proszę, przestać się na mnie gapić, bo ludzie
pomyślą, że mam coś na twarzy. – Skrzyżowała ręce na cyckach. – Albo, co
gorsza, pomyślą, że coś nas… łączy – rzuciła z odrazą.
–
Myślałem, że przeszliśmy na ty. – Udałem, że się zastanawiam. – Chociaż nie.
Nadal się nie przedstawiłaś.
–
I nie mam zamiaru tego robić.
–
Ze mną tak się nie rozmawia, laleczko. – Zacisnąłem dłoń w pięść, by
powstrzymać się przed przerzuceniem lekareczki przez kolano i wymierzeniem jej kary.
–
Grozisz mi?
–
Ostrzegam.
–
I co, zakręcisz kranik z forsą? – Obrzuciła mnie złowrogim spojrzeniem, w tym
samym czasie szczerząc się słodko do przechodzącej obok nas kobiety. Była
niezłą aktorką i coraz bardziej mi się podobała.
–
Mógłbym – powiedziałem z przekąsem.
–
Ale wtedy nie skrzywdzisz mnie, tylko pacjentów.
Doprowadzała
mnie do szału. Kurewskiej pasji. Teraz to już miałem ochotę zlać ją pasem.
–
Jak masz na imię?
–
Julia?
–
A ja Romeo. Romeo, który za każde kłamstwo wymierzy ci dwa klapsy na goły tyłek.
– Zbliżyłem się do niej, coraz wyraźniej czując słodki zapach jej perfum i
rozgrzanej skóry. Była ode mnie sporo niższa, więc patrzyłem na nią z góry.
Moja kłamczuszka cofnęła się, marszcząc brwi i próbując rozgryźć, czy mówiłem
poważnie.
Byłem
cholernie poważny.
Zrobiłem
krok w jej stronę, osaczając ją, by nie miała dokąd uciec. Znalazła się
pomiędzy ścianą, stołem i mną. Rozejrzała się niepewnie, szukając pomocy. Na
jej nieszczęście wszyscy słuchali przemówienia dyrektora. Zostaliśmy sami.
–
Muszę… – bąknęła. – Chcę iść tam. – Wskazała palcem salę.
–
A ja chcę, żebyś się wiła pode mną z rozkoszy.
–
Słuchaj no, Dębski. Albo w tej chwili się odsuniesz, albo zacznę krzyczeć. A
uwierz mi, pracując na pediatrii, potrafię to! – Uniosła dumnie głowę, by za
chwilę przewrócić oczami. Zdała sobie sprawę, że mogę się domyślić, jak się
nazywa.
– Zalewska… już kojarzę. Sara
Zalewska, prawda?
Przepchnęła
się pod moim ramieniem, gromiąc mnie wzrokiem. Przez chwilę patrzyłem, jak
oddala się, kręcąc tym seksownym tyłkiem.
–
Będziesz moja – mruknąłem pod nosem, po czym dolałem sobie wina.
Komentarze
Prześlij komentarz