[PATRONAT] Rozdział pierwszy Maja Damięcka "Świąteczna Gorączka"
ROZDZIAŁ 1
Mikołaj
Upiłem
łyk szkockiej, wpatrując się w zaśnieżoną Warszawę. Zima nie odpuszczała, co
właściwie było mi na rękę. Pogoda stanowiła całkiem dobrą wymówkę przed
rodzinnym spędem.
Miałem
w dupie święta.
To
najgorszy okres w całym roku. Te wszystkie żałosne spotkania, zakupy, prezenty.
Kobiety oczekujące gwiazdki z nieba i moja matka, która co roku namawia mnie,
bym spędził ten czas z rodziną. Jakbym nie miał nic lepszego do roboty.
Szampan,
dobre bzykanie i sushi. Tylko tego mi trzeba po całym roku użerania się z
idiotami, którym się wydaje, że wiedzą cokolwiek o finansach.
Niestety
od dzisiejszego przyjęcia w szpitalu nie mogłem się wymigać, a ostatnie, na co
miałem ochotę, to sztuczne i wymuszone uśmiechy oraz kilka lasek, z którymi się
przespałem, w jednym miejscu.
Dopiłem
resztę alkoholu, który przyjemnie rozgrzał moje gardło, i zostawiłem dalsze
przemyślenia na inną okazję. Spojrzałem na panoramę miasta, odhaczając wzrokiem
kolejne udane inwestycje.
Usłyszawszy
pukanie do drzwi, odwróciłem się w ich stronę i odłożyłem szklankę na biurko.
– Proszę
– powiedziałem głośno znudzonym głosem, przywierając plecami do chłodnej szyby.
Do
gabinetu weszła moja sekretarka. W okularach lekko zsuniętych na grzbiet nosa,
białej bluzce i czarnej obcisłej spódnicy sięgającej kolan wyglądała jak
nauczycielka z pornosów. Jednak za każdym razem, kiedy przychodziła i rzucała
mi w skupieniu najważniejsze informacje, czerwieniła się niczym pieprzona
uczennica. Gdybym nie trzymał się zasady, że nie mieszam pracy z
przyjemnościami, już dawno rzuciłbym ją na biurko i porządnie zerżnął. Może w
końcu przestałaby udawać niewiniątko. Ale z drugiej strony właśnie dlatego jako
jedyna dłużej zagrzała tu miejsce. Była pierwszą laską, która nie próbowała
dobrać się do mojego rozporka. Ceniłem ją za to, chociaż podejrzewałem, że
wynika to bardziej z jej nieśmiałości, niż z braku zainteresowania moim
kutasem.
–
Panie prezesie, miałam panu przypomnieć o dzisiejszym przyjęciu i… –
Przestąpiła z nogi na nogę i wykrzywiła twarz, jakby słowa parzyły ją w język.
–
Lena, nie mam całego dnia, więc do rzeczy – burknąłem, chociaż kąciki moich ust
drgnęły. Bawiło mnie to jej zmieszanie. Pracowała ze mną od roku, a wciąż nie
patrzyła mi w oczy.
–
I że na dzisiaj jest pan umówiony z panią Natalią. – Lena pośpiesznie wyszła z
gabinetu i zamknęła za sobą drzwi.
Natalia…
to nawet dobrze się składało. Wysoka, cycata i otwarta na wszelkie propozycje.
Nie dało się z nią pogadać, ale w tym wypadku to przemawiało na jej korzyść.
Wystarczyło, że będę musiał strzępić sobie język podczas przemowy w szpitalu.
Zabrałem
swoje rzeczy, narzuciłem kurtkę i wyszedłem z biura. Nie miałem zbyt wiele
czasu, a musiałem jeszcze wziąć prysznic, przebrać się i pojechać po Nat. Kiedy
wjechałem na parking podziemny, zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekran.
Matka.
–
Mamo, śpieszę się na spotkanie, nie mam czasu. Co tam u ciebie? – mruknąłem,
otwierając drzwi do samochodu. Rzuciłem aktówkę na fotel pasażera i wsadziłem
telefon w uchwyt. Czułem, że matka tak łatwo nie odpuści.
–
W tym roku ci nie daruję, musisz przyjechać na święta! Twoja siostra wkrótce
urodzi. Tak bardzo się cieszę, że zostanę babcią, a ty wujkiem – świergotała
radośnie.
Skrzywiłem
się z niechęcią.
–
Mam dużo pracy. Poza tym, jeśli nie przestanie sypać, znowu utknę gdzieś po
drodze i tylko niepotrzebnie zmarnuję czas. – Wyjechałem z parkingu i
skierowałem się w stronę domu.
–
Uważasz, że spotkanie z rodziną to marnowanie czasu? Czasami zastanawiam się,
po kim jesteś taki bezduszny. Nie tak cię z ojcem wychowaliśmy.
W
tle usłyszałem pomruki, mogłem się tylko domyślać, że głos należał do mojego
ojca.
–
Mamo, niańczyły mnie obce kobiety! Wy nie mieliście dla mnie czasu. A teraz już
jestem za stary na to, żebyś mi mówiła, co mam robić. Mam trzydzieści pięć lat,
mamo.
–
Proszę, nie wypominaj mi już tego, kochanie – powiedziała z wyrzutem, wlewając
w ostatnie słowo całą tonę lukru. – Liczę, że przyjedziesz, jeśli nie dla mnie,
to dla siostry. Do zobaczenia. – Rozłączyła się, nie czekając na pożegnanie z
mojej strony. Jak zwykle poczuła się urażona, chociaż dobrze wiedziała, że
akurat w tej kwestii mam rację. Pokręciłem głową, skupiając się na drodze.
Jechałem przez zatłoczone miasto, czując narastającą irytację. Powrót do
Konstancina dłużył się w nieskończoność.
Dopiero
gdy przekroczyłem próg domu, nieco się rozluźniłem. Zdjąłem kurtkę, a następnie
zegarek, który odłożyłem na stolik. Spojrzałem na salon. Nie przywiązywałem się
do rzeczy, ale uwielbiałem ten minimalistyczny wystrój, który zawsze pomagał mi
się zrelaksować.
Zmierzając
w stronę łazienki, rozpiąłem koszulę. Zanim zdążyłem dotrzeć pod prysznic, ktoś
wjechał na podjazd. Zakląłem, widząc auto Natalii.
Otworzyłem
frontowe drzwi, po czym spojrzałem na rudzielca z nałożoną na twarz grubą
warstwą makijażu.
–
Możesz mi wyjaśnić, co tutaj robisz? – syknąłem. Nigdy nie spotykałem się z
kobietami w swoim domu i nienawidziłem, gdy nie słuchały moich poleceń.
Zacisnąłem
zęby.
To
ja decydowałem kiedy, jak i gdzie.
Zawsze.
–
Pomyślałam, że moglibyśmy się zabawić przed przyjęciem… – Weszła do domu,
przestraszona moim tonem. Mimo wszystko starała się zachować pewność siebie.
Jej postawa mówiła co innego niż oczy, w których widać było cień niepewności.
Złapałem
jej podbródek i ścisnąłem go lekko.
–
Złamałaś zasady, rudzielcu. Znasz je, prawda?
–
Prze… przepraszam – jej głos drżał. Podobało mi się to. – Pomyślałam, że może
potrzebujesz odprężenia. Kiedyś wspominałeś, że nie przepadasz za świętami,
więc… – Położyłem kciuk na jej krwistoczerwonych wargach, uciszając ją w
sekundę. Nie potrzebowałem przywoływania nieprzyjemnych wspomnień.
Nie, kurwa, kiedy mój fiut
pulsował w spodniach.
–
Do świąt jeszcze daleko, rudzielcu. Ale skoro już tu jesteś, to chętnie się z
tobą zabawię. I nie myśl więcej. Od tego jestem ja.
Natalia
natychmiast uśmiechnęła się promiennie, jakby właśnie dostała prezent. Uklękła
i rozpięła moje spodnie. Wyciągnęła z bokserek naprężonego kutasa i pośpiesznie
wzięła go do ust. Spojrzałem w dół na burzę rudych loków, która poruszała się w
jednostajnym rytmie w przód i w tył. Wplotłem dłoń we włosy Natalii, by móc
kontrolować jej ruchy. Jedno musiałem przyznać. Nat potrafiła ssać tak, żebym
zapomniał o tym, jak bardzo byłem na nią wkurwiony za złamanie jednej z zasad.
Bezbłędnie manewrowała językiem oraz ugniatała moje jaja. Pchnąłem niezbyt
mocno, ale stanowczo członka do jej gardła i przytrzymałem przez chwilę głowę.
Nawet się nie zakrztusiła. Gdy ją puściłem, odsunęła się, ale błyskawicznie
ponownie zrobiła to samo. Miała diabelsko głębokie gardło. Szybko wysunąłem się
ze słodkich usteczek i pchnąłem ją w stronę kanapy. Natalia wsparła się dłońmi
na oparciu, jednocześnie wypinając krągłe pośladki. Zakołysała nimi
zachęcająco. Uniosłem czerwoną sukienkę, rolując ją na jej talii, i zsunąłem
koronkowe stringi. Sięgnąłem palcami do cipki, sprawdzając, czy jest gotowa.
Tak jak podejrzewałem, była mokra i gorąca. Otworzyłem szufladę komody,
wyciągnąłem gumkę i założyłem ją na twardego i pulsującego penisa. Potarłem
główką rozpalone wejście, rozprowadzając wilgoć, a potem wsunąłem się w nie do
samego końca. Złapałem mocno za jej biodra i z zawrotną prędkością zacząłem się
poruszać. Moje jądra uderzały o blady tyłeczek. Natalia wiła się i jęczała z
rozkoszy. Rżnąłem ją ostro, tak jak lubiłem.
–
Och, tak… jeszcze… – mruknęła, rozstawiając szerzej nogi, tym samym pozwalając,
bym pchał kutasa znacznie głębiej. Wbiła paznokcie w skórzaną tapicerkę. –
Boże, zaraz dojdę! – krzyknęła i zacisnęła cipkę tak mocno, że po kilku
sekundach skończyliśmy wspólnym orgazmem. Klepnąłem ją w pośladek,
pozostawiając na nim różowy ślad, po czym zrobiłem porządek z prezerwatywą i
swoimi spodniami.
Natalia
wpatrywała się we mnie usatysfakcjonowana.
–
Już nie jestem wściekły, że tu przyjechałaś. Ale to był pierwszy i ostatni raz.
Następnym wyrzucę cię za drzwi. Muszę wziąć prysznic, poczekaj na mnie w
samochodzie.
–
Nie mogę się rozgościć?
–
Nie. – Odwróciłem się i poszedłem do łazienki.
***
Droga na
przyjęcie, które odbywało się w szpitalu, upłynęła nam w ciszy. Natalia na
szczęście okazała się na tyle inteligentna, by nie pierdolić zbędnych głupot.
Zaparkowałem przed niewielkim nowoczesnym budynkiem i wysiadłem z auta.
Otworzyłem Natalii drzwi i podałem jej dłoń, pomagając wysiąść. Ten gest
najwyraźniej ją udobruchał, ponieważ rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu i
uniosła wysoko głowę, dumna, że przyjechała właśnie ze mną.
Chrząknąłem
pod nosem i poprowadziłem ją do środka. Szpitalny hol wypełniał tłum
zaproszonych gości. Odpowiadałem skinięciem na wszystkie powitania, nie wdając
się w żadne rozmowy. Dopiero kiedy zauważyłem dyrektora szpitala, przystanąłem.
Kostecki wyszczerzył zęby.
–
Dobrze cię widzieć, Mikołaj. – Wyciągnął dłoń i mocno uścisnął moją.
–
Cieszę się, że masz dobry humor, Bruno, bo musimy pogadać. Widziałem ostatnie
raporty i nie mam dobrych wiadomości. Albo zaczniesz pilnować kasy, albo nic z
tego nie wyjdzie – warknąłem cicho.
–
Nie teraz, Mikołaj. Umówimy się w tygodniu i porozmawiamy. Musisz zrozumieć, że
szpital to nie jest zwyczajna firma, tutaj nie da się pracować jak na taśmie. –
Bruno pochylił się w moją stronę, aby ta rozmowa pozostała między nami.
–
Jeśli nie będzie dobrze zarządzany, to splajtuje. I gówno mnie obchodzą twoje
sentymenty. Masz za miękkie serce, stary. A to nigdy dobrze się nie kończy. –
Wyszarpałem rękaw, za który mnie chwycił, i dodałem: – Wpadnę w środę.
–
Wtedy mamy na pediatrii mikołajki. – Bruno skrzywił się, jakby ktoś ścisnął go
właśnie za jaja.
–
I co z tego? – mruknąłem, po czym, nie czekając na odpowiedź, poprowadziłem
Natalię do sali.
Usiedliśmy
przy wyznaczonym stoliku i wypiliśmy powitalnego szampana. Natalia spojrzała z
tęsknotą na parkiet. Rozsiadłem się wygodniej, położyłem rękę na oparciu
krzesła i poluzowałem krawat.
–
Wiesz, że ja nie tańczę – rzuciłem, patrząc na zgromadzonych ludzi. Nie było
tak źle, jak przypuszczałem. Zauważyłem zaledwie jedną kobietę, z którą kiedyś
coś mnie łączyło, i na szczęście towarzyszył jej mąż, więc wieczór zapowiadał
się spokojnie. Wręcz nudno.
–
Tak, wiem – mruknęła, po czym wstała. – Przyniosę sobie coś do jedzenia.
Skinąłem
głową.
Po
występach jakichś pajaców, Bruno ponownie wyszedł na podest i zaczął wygłaszać
peany na mój temat. Kiedy na mnie spojrzał, wstałem i podszedłem do mikrofonu,
by odbębnić krótką przemowę.
Pieprzona
tradycja.
– Dzień dobry, nazywam się Mikołaj
Dębski. Jestem prezesem korporacji InComp zajmującej się oprogramowaniem dla
europejskich sieci handlowych. W imieniu swoim i całej firmy chciałem
podziękować za wyróżnienie, jakie mnie w tym roku spotkało – mówiłem znudzonym
głosem. – Dziękuję, że mogę podziwiać
swoje nazwisko na tej pięknej tabliczce zdobiącej wschodnie skrzydło. –
Wskazałem dłonią odpowiedni kierunek. – Cieszę się, że mogę pomóc tym, którzy
najbardziej tego potrzebują –
wyrecytowałem zgodnie z planem, próbując nie zwracać uwagi na sączące się z
głośników White Christmas. – Życzę
państwu dobrej zabawy i… – Słowa uwięzły mi w gardle. Przełknąłem ślinę, po
czym sucho dodałem: – Wesołych Świąt. – Na koniec uśmiechnąłem się nieszczerze,
a potem prześlizgnąłem wzrokiem po bijących brawo gościach. Zszedłem ze sceny,
od razu zmierzając do bufetu. Po drodze odpędziłem natarczywych dziennikarzy,
którzy jak zwykle mieli tylko jedno pytanie.
„Czy
kobieta, z którą przyszedł Mikołaj Dębski, go usidli?”.
Pierdolenie.
I
z całą pewnością nie z kimś takim jak Natalia.
Wkurzony
spojrzałem na jednego z natrętów, który nie chciał odpuścić. Włożyłem ręce do
kieszeni i wziąłem głęboki oddech.
–
Jeżeli zapytasz o coś osobistego, to od jutra będziesz bezrobotny – warknąłem.
Gość
tak się zdenerwował, że nie był w stanie mnie o nic zapytać. Pokręciłem głową i
zostawiłem go z rozdziawioną gębą.
Z
bufetu wziąłem szklankę z najdroższą whisky, jaką mieli, i przystanąłem przy
oknie. Chłodne powietrze niestety nie ostudziło chęci zaciągnięcia rudzielca do
najbliższego wolnego gabinetu.
Natalia
się pomyliła. Ja nie tylko nie przepadałem za świętami. Ja ich nienawidziłem. I
wszystkiego, co się z nimi wiązało. Ale dobre
obciąganie na pewno złagodziłoby ten dyskomfort.
Rozglądając
się, wypiłem whisky. Natalii nigdzie nie było.
I
wtedy zobaczyłem kogoś o wiele ciekawszego.
Najpierw
zauważyłem jej okrągły tyłek.
Potem
zwróciłem uwagę na usta, które zachęcająco wydymała, oglądając moją willę w
Hiszpanii na folderze z licytacji.
Na
końcu były cycki. Nawet z tej odległości wiedziałem, że będą idealnie pasować
do moich dłoni.
Odłożyłem
szklankę i ruszyłem w jej stronę.
Musiałem
dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz