[PATRONAT] Rozdział drugi część pierwsza ANA ROSE "Wroga Miłość" Part 2




ROZDZIAŁ 2 część pierwsza
Adeline


Pani Dorothy proponuje mi pokój z jedzeniem, w zamian za pomoc w drobnych pracach domowych. Zgadzam się bez zastanowienia, choć dotychczas nigdy nie musiałam pracować. Z początku idzie mi to mozolnie. Po tygodniu wszystko staje się coraz prostsze, a ja popadam w rutynę. Nigdy nie przypuszczałam, że zmywanie podłóg, czy mycie naczyń jest tak pracochłonne. Dorothy jest dyskretna i jeżeli chce zapytać mnie o coś związanego z moją przeszłością, robi to delikatnie i z uczuciem. Choć jest przemiłą staruszką, nadal jestem wobec niej ostrożna. Nie chcę ściągnąć na siebie żadnych kłopotów, a tym bardziej na nią. Jest całkowicie nieświadoma tego, komu pomaga i to może ją dużo kosztować.
Myślałam, że po kilku dniach ludzie ojca znajdą mnie i przeniosą w znacznie bezpieczniejsze miejsce. Bez przerwy zamartwiam się o Kelly. Czy jest bezpieczna? Czy może oni nadal ją przetrzymują i nie miała tyle szczęścia co ja… Nocami płaczę w poduszkę, zatracając się w swoich żalach i problemach. Chciałabym prawdziwego życia, bez zmartwień, ale na każdym kroku muszę się za siebie oglądać. Nie chcę ponownie trafić w łapska Evana, a tym bardziej Damiona… Nadal czuję na policzku jego uderzenie. Minęły już dokładnie dwa tygodnie a ja ciągle odtwarzam to zdarzenie. Brzydzę się tym wszystkim, ale to silniejsze ode mnie. Moje ciało, nawet nie mając z nim kontaktu, pożąda go i tęskni za nim. A ja? Właśnie, to idealne pytanie. Mam ochotę własnymi rękoma go rozszarpać. Za to, co mi zrobił i na co pozwolił tej bestii w ludzkiej skórze.
 – A, czy możesz pozwolić na chwilkę do mnie? – krzyczy z dołu pani Dorothy. 
Kazałam jej nazywać się A, nie chciałam zdradzać jej całego imienia, wolałam pozostawić choć maleńką cząstkę tego kim byłam naprawdę. Gramolę się z łóżka i schodzę na dół.
 – W czym mogę ci pomóc Dorothy? – pytam, wchodząc do kuchni, bo wiem, że ją tam znajdę.
Moim oczom natychmiast ukazuje się młoda kopia mojej gospodyni. Ma tak samo jak ona, ciemne brązowe włosy, zielone duże oczy i ze swoją idealną sylwetką wygląda jak modelka z czasopism dla kobiet. 
– Hej – wita się ze mną dziewczyna. 
– A, to jest Sienna, moja wnuczka – mówi ze śmiechem Dorothy. 
– Sienna, to jest A. 
– Cześć – mówię cicho. 
– Więc, A? – Podnosi pytająco jedną brew. 
– Tak. – Kiwam głową, ale widzę, że czeka na wyjaśnienie. 
– To jakiś skrót? – podpytuje zaciekawiona. 
– Skrót? – Wpatruję się w nią zdezorientowana.
 – No, na przykład od imienia. – Śmieje się, gdy siadam obok niej. 
Jest to jedyne miejsce, które jest wolne. Bo reszta zawalona jest tobołkami. Dorothy chyba łapie mój wędrujący wzrok, bo od razu wyjaśnia.
 – Sienna zamieszka z nami jakiś czas – odpowiada na moje niewypowiedziane pytanie.
 – Myślałam, że twoja rodzina mieszka w Londynie – mówię zaskoczona.
 – Mieszka, ale Sienna woli pobyć trochę z babcią – tłumaczy mi Dorothy, puszczając do mnie oko. Jakoś, w dziwny sposób, mam wrażenie, że zupełnie o czym innym myśli.
– Więc A, jak brzmi twoje całe imię? – Nie daje za wygraną Sienna. Zastanawiam się nad tym przez chwilę. Ostatecznie decyduję się na kolejne kłamstwo. 
– Ana. – Uśmiecham się do niej. 
– Ładnie. – Szturcha mnie łokciem. 
– Co robisz dziś wieczorem? Nie, proszę, oby mnie tylko nie wyciągała na te głośne i przepełnione tłumem ludzi imprezy. 
– Oczywiście, że nic – wtrąca się Dorothy. – Jak co dzień spędzi swój wolny czas w swoim pokoju. 
Tam jest mi dobrze. Czuję się bezpiecznie. A imprezy wszelakiej maści są wyłącznie kłopotami. Przynajmniej dla mnie.
 – To dziś wychodzisz ze mną w miasto dziewczyno. – Klaszcze podekscytowana Sienna. 
– Nie mogę – bronię się, choć wiem, że to kiepskie i daremne. 
– Widzę cię z powrotem za godzinę – wyrzuca z siebie Sienna, łapie za walizkę i znika za drzwiami. Ta dziewczyna pełna jest energii, którą jeszcze niedawno miałam i ja. Ale świat nie jest tak kolorowy, jak każdy go maluje. Mój stał się czarno‑biały i nigdy chyba nie wrócą do niego kolory. 
– Kochanie, pozwól jej zająć się sobą. – Wyrywa mnie z moich myśli Dorothy.
– To nie jest dobry pomysł – marudzę.
 – Obie jesteście sobie potrzebne, aby wrócić do życia. – Zaskakuje mnie swoimi słowami.
 – Obie? Do życia? – powtarzam po niej. 
– Coś jej się stało?
 – To nie ja powinnam opowiedzieć tę historię – zbywa mnie krótko. 
Wracam do siebie i ciągle zastanawiam się, co to za historia z tą Sienną, że Dorothy nie chce o tym rozmawiać. Szykuję się niechętnie do wyjścia i nie wkładam w to prawie żadnego wysiłku, bo wolę się zbytnio nie wychylać. Oczywiście Sienna nie potrafi usiedzieć na dole i nagle widzę ją zniecierpliwioną w drzwiach mojego pokoju. Skutek tego jest taki, że w mgnieniu oka zostaję wsadzona w obcisłe czarne legginsy i czerwony top z głębokim dekoltem. Pozwalam jej nawet zrobić sobie mały makijaż, ale nic zbyt ekstrawaganckiego.
 – Boże, ale masz wspaniałe oczy. – Rozpływa się nad nimi. 
– Dzięki. – Uśmiecham się do niej delikatnie.
 – Z chęcią zamieniłabym się na twoje zielone.
 – Trudny okres, co? – Jej uśmiech lekko drga. 
– Tak jakby – odpowiadam, wzruszając ramionami. – A co tam u ciebie?
– U mnie…? – Zastanawia się przez chwilę. – Można powiedzieć, że zakończyło się coś, co niesamowicie się zaczęło. 
– Kiepsko. – Patrzę się na nią w odbiciu lustra. 
– Obie jesteśmy skażone. – Obie równocześnie wybuchamy śmiechem z powodu mojego wisielczego humoru. W takich właśnie chwilach zaczyna brakować mi Corine, Ariny i Diny. Może nie znałyśmy się nie wiadomo ile, ale przywiązałyśmy się do siebie. 
– Masz tu przyjaciół? – Wyskakuję z tym pytaniem nie wiadomo skąd. 
– Miałam, ale nie było mnie tu już kupę lat – odpowiada obojętnie. – Ale mam teraz ciebie. – Nie jestem zbyt dobrym kompanem. – Odsuwam takie rzeczy od siebie.
 – Tak jak ja – puszcza do mnie oko – ale zabawić się nikt nam nie zabroni. 
– No nie. – Kiwam głową. 
Żegnamy się z Dorothy, która zaskakuje nas maleńką sumą pieniędzy, życząc udanej zabawy i zamyka za nami drzwi, zanim możemy zaprotestować. Znam krótko moją gospodynię, ale wiem, że jeżeli na coś się uprze nie przegadasz jej, więc odpuszczam, a jej wnuczka robi dokładnie to samo.

***

Sienna zabiera mnie do przepełnionego klubu na obrzeżach miasta. Muzyka dudni mi w uszach, gdy przepychamy się przez tłum. Po chwili na Siennę rzuca się kilka osób. Na ich twarzach maluje się wyraźnie zaskoczenie. Wszyscy są dla niej mili i zachęcają ją do spotkania na neutralnym gruncie. Dziewczyna odpowiada im krótko i ciągnie mnie dalej.
 – Gdzieś tu powinien być mój brat. – Zaskakuje mnie swoimi słowami.
 – Brat? – Zatrzymuję się, a ona razem ze mną. Zerka przez ramię na mnie i czyta z mojego wyrazu twarzy. 
– Spokojnie, nic ci nie grozi. – Pokazuje dwa palce jak u skauta. – Chcę się z nim tylko przywitać. Dawno się nie widzieliśmy. Kumpluje się z chłopakami z DJ‑ki. 
– DJ‑ki? – powtarzam za nią. 
– To tamci zza konsoli. – Kiwa głową na podium, na którym stoi grupka kolesi w czapkach z daszkami. 
Wyglądają jak napakowane koksy po przedawkowaniu. Znam to z własnego doświadczenia, kolesie tacy jak oni to nic dobrego. Dlatego wolę trzymać się z dala od nich.
– Idź, znajdź go, a ja zamówię sobie coś przy barze. – Próbuję wykręcić się z towarzyszenia jej. – Zamówić coś i tobie?
 – Jak chcesz. – Daje za wygraną, a ja czuję ulgę. – Zamów mi piwo. 
– Okej. – Rozdzielamy się. 




Komentarze

Popularne posty