Recenzja Samantha Shannon „Zakon Drzewa Pomarańczy” Część I
Rozdarty świat. Królowiectwo bez
dziedziczki. W trzewiach ziemi pradawny wróg budzi się z tysiącletniego snu.
Dom Berethnet włada Inys od stuleci. Wciąż niezamężna królowa Sabran IX musi wydać na świat córkę, by uchronić swoje królowiectwo przed zgubą – lecz u jej wrót kłębią się skrytobójcy. Ead Duryan, choć jest na dworze od lat i wyniesiono ją do rangi damy dworu, pozostaje lojalna jedynie wobec tajemniczej organizacji czarodziejek. Ma za zadanie strzec Sabran przed zakazaną magią.
Po drugiej stronie mrocznego morza Tané jest gotowa poświęcić wszystko, by zostać jeźdźcem smoków, ale los zmusza ją do podjęcia decyzji, która może zniszczyć jej życie.
Wschód i Zachód nie potrafią się wyzbyć wzajemnej wrogości nawet w obliczu wzbierających sił chaosu, żądnych na zawsze odmienić oblicze świata.
Dom Berethnet włada Inys od stuleci. Wciąż niezamężna królowa Sabran IX musi wydać na świat córkę, by uchronić swoje królowiectwo przed zgubą – lecz u jej wrót kłębią się skrytobójcy. Ead Duryan, choć jest na dworze od lat i wyniesiono ją do rangi damy dworu, pozostaje lojalna jedynie wobec tajemniczej organizacji czarodziejek. Ma za zadanie strzec Sabran przed zakazaną magią.
Po drugiej stronie mrocznego morza Tané jest gotowa poświęcić wszystko, by zostać jeźdźcem smoków, ale los zmusza ją do podjęcia decyzji, która może zniszczyć jej życie.
Wschód i Zachód nie potrafią się wyzbyć wzajemnej wrogości nawet w obliczu wzbierających sił chaosu, żądnych na zawsze odmienić oblicze świata.
Wydawnictwo:
SQN
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 1104
Cykl:
Zakon Drzewa Pomarańczy
Tom
I
„Zakon drzewa pomarańczy” był
książką, na którą dość długo czekałam, a właściwie dzielnie jej wypatrywałam,
Wydawnictwo SQN postanowiło ją wydać w dwóch częściach ze względu na jej spory
gabaryt. Twórczość Samanthy Shanonn
poznałam wraz ze światem jasnowidzów z „Czasem żniw”, który zapadł w mej
pamięci, do którego zdarza mi się wracać, nie tylko myślami. Byłam
zaintrygowana i ciekawa nowego świata, który dla nas wykreowała autorka. Czy „Zakon
Drzewa Pomarańczy” i u nas znajdzie swoich odbiorców? Myślę, że tak, świat, w
którym są smoki musi mieć siłę przebicia, a wiecie, jak bardzo uwielbiam te
stworzenia. Z chęcią sięgam po książki, w których się pojawiają, tak było i tym
razem. Pierwsza część „Zakonu Drzewa Pomarańczy” za mną, jakie emocje
towarzyszyły mi podczas czytania?
W moim odczuciu „Zakon Drzewa
Pomarańczy” jest powieścią bardziej dojrzałą od poprzednich, może i dlatego, że
postacie, które w niej się pojawiają mają około trzydziestu lat. Zachowują się
adekwatnie do wieku, nie można im zarzucić zbytniego przeładowania nastoletnimi
wywodami i niepewnością. Autorka przygotowała dla nas niesamowite i bardzo
rozbudowane uniwersum. Krainy, ich bogata kultura, pałace, intrygi i przede
wszystkim smoki wydają się być wisienką na torcie.
Dwie krainy od lat łączy nienawiść,
Wschód i Zachód nie potrafiły wypracować kompromisu i wzajemnie siebie zrozumieć. Każdy z nas jest inny, ma inne priorytety,
co innego jest dla niego istotne, ale to nie powód ku temu, aby żyć w wiecznych
waśniach. Ludzie musieli stanąć do walki w obliczu szerzącego się zagrożenia.
Żałoba Wieków przyniosła wiele nieoczekiwanych decyzji, których się podjęto.
Ludzie z Zachodu wierzyli, że kobiety
wywodzące się z rodu Berehnet
ich ocaliły, dlatego tak ważne jest, aby władczynie rodziły córki. Wierzono, że Imperium Cnót będzie
chronione wraz ze wszystkimi żyjącymi w nim istotami. Pokładali całą nadzieję i
wiarę w swoje władczynie, które miały się nimi opiekować. Legenda głosi, że Galian
Berethnet dzierżącej mityczny miecz Ascalon, udało się nakreślić granice wokół
mocy Bezimiennego i skierować go do Otchłani, ale wszystko, co udało się
osiągnąć straci na znaczeniu, kiedy ziejący ogniem smok powróci dokonując,
zemsty niosącej za nim śmierć.
Zupełnie
inaczej wyglądała sprawa na Wschodzie, gdzie jego mieszkańcy poddali się władzy
smoków, które wywodziły się z wody, miały posłuszeństwo, szacunek i wiarę ludu.
Wschód żył w zgodzie z tymi majestatycznymi stworzeniami, które chroniły swoich
wyznawców. Jeden świat, dwa wyznania, które jest prawdziwe? Utrzymanie pokoju
nie jest sprawą łatwą, ale priorytetową, ten wydaje się niezwykle kruchy.
Skrytobójcy czają się w mroku i cieniu, który tworzy światło dnia, komu służą?
Czy armia Bezimiennego, dawnego wroga zniknęła? Po tysiącleciu pokoju pojawiają
się pogłoski o powrocie dawnego wroga, czy to tylko pogłoski? Czy są one
prawdziwe?
Królowa
Sabran nie była zamężna, nie urodziła jeszcze nikomu córki, jest więc ostatnią
nadzieją ludu. Na Południu istnieje tajemny zakon kobiet, które trudnią się sztuka
magiczną, jest zwany Zakonem Drzewa Pomarańczy, z niego wywodzi się Ead Duryan, mająca
chronić życie królowej, której przeznaczeniem jest pokonanie potwora. Czy, aby
na pewno? Komu można wierzyć, kiedy intryga goni kolejną intrygę?
Cześć pierwsza „Zakonu Drzewa
Pomarańczy” jest jak zebrany przez Shannon zbiór starych opowieści, które
zostały zmienione w coś zupełnie innego, a przede wszystkim żywego. Poznając
bohaterów i kulturę moja głowa była przepełniona starożytnymi wojnami i
skrzydlatymi istotami. Opowiadane historie kradną godziny i przyciągają
czytelników w dalekie podróże. Książkę czytało mi się bardzo dobrze, dałam się porwać w ten magiczny świat czekając
na to, co miało nadejść w kolejnym zdaniu, akapicie, na kolejnej stronie. Nie
przypuszczałam nawet, że magnetyzm i magia tego świata zawładnie mną do tego
stopnia, że będzie mi bardzo trudno się od niej oderwać. Pierwsza część
zakończyła się w takim momencie, że chętnie sięgnęłabym po jej kontynuację.
Bohaterowie są dość sympatyczni, częściowo wykreowani pobieżnie w kontekście
całości, mamy tutaj wątek miłosny lgbt, co jest bardzo rzadko spotykane w
fantastyce. Co mi się podobało? Przede wszystkim
to, ze na tym etapie książka ma logiczną spójność, co nie jest prostą rzeczą
podczas pisania tak rozbudowanej powieści.
Czy Wam ją polecam? Oczywiście, nie mogę się doczekać chwili, kiedy w
moje dłonie wpadnie drugi tom, radzę Wam nie powielać mego błędu i zaopatrzyć
się w całość.
Komentarze
Prześlij komentarz