[PATRONAT] Czwarty rozdział Rachel Van Dyken "IAN. TWÓJ OSOBISTY TRENER PODRYWU"
Ubrałem się i zszedłem do małego
salonu, wciąż kręcąc głową. Klapki Adidasa?
Lex zagadywał jakąś laskę, zapewne Serenę. Była blondynką o
oczach wielkich jak u łani i pięknym ciele, które za kilka godzin
najprawdopodobniej wyląduje pod moim przyjacielem. Albo, jeszcze lepiej,
dziewczyna będzie na górze, odwali całą robotę, podczas gdy drań położy ręce
nad głową, ziewnie i nakaże, by przesunęła się odrobinę w prawo.
Rządził się zarówno w łóżku, jak i poza nim. Przypuszczałem
nawet, że wręczał dziewczynom instrukcję, z którą musiały się zapoznać, zanim
mogłyby się z nim przespać.
Blake jeszcze nie zeszła.
W telewizji leciała Gra
o tron, a dokładniej trzeci sezon i odcinek, na którym ostatnio skończyliśmy
oglądać z Gabi. Przy kolejnym mogłem udawać, że się nagle rozchorowałem, byle
tylko wszyscy sobie poszli i pozwolili mi oglądać w spokoju. Wiecie, taki ze
mnie dobry człowiek.
– Ian – warknęła Gabi. – Minęło dziesięć
minut. Powiedz, że tego nie zrobiłeś.
– Nie zrobiłem. – Puściłem oko do Leksa i wziąłem
sobie piwo z kontuaru, a następnie ułożyłem na talerzu górę chipsów.
Gabi uszczypnęła mnie w bok i przekręciła skórę między
palcami.
– Cholera! – Chipsy niemal spadły mi z talerza. – Za
co to? Wziąłem prysznic, więc już nie pachnę jak tamta puszczalska dziewczyna.
Nie ma za co!
Puściła skórę, po czym szturchnęła mnie w klatę.
– Gdzie jest Blake?
– Gra w kosza?
– Nie. – Przyjaciółka przewróciła oczami, a potem
posłała mi pełne podejrzliwości spojrzenie, które dobrze już znałem. – Gdzie
jest?
– W nożną?
– Nie.
– Tenisa?
– Jeśli jej dotknąłeś, Ian, to przysięgam, że jeden po
drugim wyrwę ci te twoje złote loczki razem z mózgiem.
Ugryzłem Doritos o smaku śmietankowego sosu.
– Golfa?
– Siatkówkę – podpowiedziała Blake, stając przy
nas.
Pstryknąłem palcami.
– To wyjaśnia strój.
Gabi zerkała to na mnie, to na koleżankę.
– Strój?
– Coś nie tak z moimi ciuchami? – Blake na nas
spojrzała.
Roześmiałem się.
Dziewczyny pozostały poważne.
Odchrząknąłem, schrupałem kolejnego chipsa, uśmiechnąłem się
do nich, a następnie powiedziałem:
– Zupełnie nic.
– Jest twój? – Blake wskazała mnie, jakbym nie
brał udziału w tej rozmowie.
– Niestety – westchnęła Gabi. – Rodzice też
zawsze ci powtarzali, żebyś nie karmiła bezdomnych zwierząt? – Spojrzała
mi w oczy. – Najpierw był uroczy, jak każdy szczeniaczek. A później zaczął
gryźć moje przyjaciółki.
– Też cię kocham, dziubasku. – Pocałowałem ją w
czoło i klepnąłem w tyłek. – To było kąsanie z miłości.
Blake obserwowała nas z szeroko otwartymi oczami.
– Ian! – zawołał Lex. – Oglądamy czy co? Rano
mam test.
Takie miał priorytety. I był w tym tak dobry, że nawet ja
musiałem się pokłonić i poklepać go po dupce.
Był geniuszem komputerowym.
Seksownym kujonem.
Przypuszczałem, że gdyby Bill Gates narodził się ponownie,
tym razem jako grecki bóg, byłby Leksem. Mój przyjaciel któregoś dnia zawojuje
świat. To znaczy, jeśli przestanie zaliczać niewłaściwe panienki, jak na
przykład ulubione studentki swoich wykładowców.
Dziewczyny szalały za nim, ponieważ był mózgowcem. Szkoda
tylko, że używał tego mózgu, by czynić zło. Pod pewnymi względami był
złoczyńcą, przeciwieństwem mojego bohaterstwa.
Chroniłem dziewczyny przed rozpoczynaniem związków z
młotami, frajerami i chłopcami z bractwa, co oznacza, że ratowałem je przed
facetami pokroju Leksa. A on, dzięki swoim nielegalnym programom komputerowym
oraz rozeznaniu, sprawdzał uczciwość naszych klientek.
On brał te diaboliczne.
Ja pomagałem dobrym.
Myślę, że karmiliśmy się swoimi mocami. Tworzyliśmy w ten
sposób idealny balans między dobrem a złem.
Serena zachichotała w odpowiedzi na słowa Leksa. Kurde,
zapewne zachichotałaby, nawet jeśli poprawnie przeliterowałby słowo
„astronauta”.
Ledwie się powstrzymałem, by nie przewrócić oczami. Nie
zrozumcie mnie źle, zaliczałem takie dziewczyny raz na dwa tygodnie, by spuścić
trochę pary, bo nadawały się tylko do tego. Wnosiły do społeczeństwa jedynie to,
że zależało im na facetach takich jak ja czy Lex, którzy mieli sześciopak i
pozwalali im dotykać każdego swojego mięśnia, podczas gdy one jak trzpiotki
mogły sobie pochichotać.
– Tak. – Opadłem na kanapę i się przeciągnąłem. – Odcinek
finałowy. Oglądajcie dziewczyny, jeśli chcecie, ale jeśli ktoś zacznie gadać,
to zakleję mu usta.
– Jeszcze nie! – Gabi podbiegła i stanęła przed
telewizorem. – To przyjęcie powitalne dla moich współlokatorek. Najpierw
się trochę poznamy.
– O. – Przytaknąłem. – No tak.
Zapadła cisza.
– Czuję się trochę tak, jakby ktoś zmusił mnie do
udziału w randce w ciemno – powiedziałem pod nosem. Tak jakby. Ten salon
był naprawdę mały.
– Jeśli ktokolwiek ma o tym pojęcie, to z pewnością ty.
– Gabi zmrużyła oczy. Zamarłem. Zgodziliśmy się co do jednego: nigdy nie
rozmawialiśmy o Skrzydłowych. Trochę jak w Podziemnym
kręgu, tylko że lepiej, bo nasz biznes polegał na powstrzymywaniu smutnych
dziewczyn przed sypianiem z dupkami.
Przestańcie kręcić głowami. Rozrywki w czasie wolnym to
zupełnie inna kwestia. Nie pukałem smutasek, wybierałem głupie dziewczyny.
Widzicie różnicę?
– No weź, Gabs. – Lex odepchnął od siebie Serenę. – Daj
spokój. Poznaliśmy dziewczyny, Ian przyniósł jedzenie, a ty wciąż jesteś
singielką. – Uśmiechnął się do niej szyderczo, przeczesując dłonią krótkie
ciemne włosy. – Wszystko na świecie jest na swoim miejscu.
Gabi się na niego rzuciła.
Skoczyłem między nich i szybko przyciągnąłem ją plecami do
siebie, gdy opadliśmy na skórzaną kanapę. Gabs była mała, ale waleczna.
– Ciii – szeptałem jej do ucha. – Wiesz, że
zachowuje się jak palant, bo nie zaliczył w tym tygodniu.
Lex zaklął, po czym usiadł przy Serenie. Był wyluzowany,
dopóki nie znajdował się w jednym pomieszczeniu z moją przyjaciółką. Wtedy
tracił nad sobą panowanie i przeistaczał się w Szalonooką z Orange Is the New Black.
– Obejrzyjmy ten ostatni odcinek – zaproponowałem.
– A później będzie czas na deser. – Gdy powiedziałem ostatnie zdanie,
zerknąłem na Serenę.
Lex zrobił to samo.
Gabi natomiast wbiła mi łokieć niebezpiecznie blisko krocza.
– Już na nią nasikał – wyszeptałem jej do ucha. – Nie
martw się.
– Robi mi się przez ciebie niedobrze. – Nacisnęła
„play” i się o mnie oparła.
Uśmiechnąłem się złośliwie, a potem ponownie nachyliłem się
do jej ucha.
– Kochasz mnie, siostrzyczko.
– Czasami zastanawiam się dlaczego.
– Podnoszę średnią naszej seksowności co najmniej o dwa
punkty.
– Tylko dlatego, że masz ładne włosy – zrzędziła.
– Moja dziewczynka.
Uśmiechnąłem się i rozsiadłem przy niej, ale czułem, że ktoś
mnie obserwował. Odwróciłem się w porę, by zobaczyć, jak Blake zakryła twarz
burzą włosów i spuściła wzrok na swoje brzydkie klapki.
Ha. Zastanawiałem się nad jej przeszłością, ale zaraz
usłyszałem melodię z GoT, więc
natychmiast porwał mnie fantastyczny świat, przy którym mój wyglądał jak
dziecinada.
Po dziesięciu minutach znów poczułem na sobie ten wzrok.
Usiadłem wygodniej i się odwróciłem.
Blake nie patrzyła na mnie. Pisała SMS-a.
Podczas oglądania GoT.
To było niemal jak zaśnięcie w trakcie filmu Marvela.
Odchrząknąłem.
Kiedy nie uniosła wzroku, wstałem, podszedłem do stołka, na
którym siedziała, i ją podniosłem.
Wrzasnęła piskliwie, gdy upuściłem ją na kanapę, po czym
wytarłem dłonie o spodnie.
– I teraz jesteśmy wszyscy obok siebie. Telefony na
stół. – Spiorunowałem wzrokiem urządzenie w jej rękach. – Natychmiast.
– Nie należało rzucać mu tej pierwszej kości – szepnęła
Blake do Gabi.
Przyjaciółka poklepała ją po dłoni i również szeptem odpowiedziała:
– Prześladuje mnie to dniami i nocami, Blake, dniami i
nocami.
Komentarze
Prześlij komentarz