[PATRONAT] Recenzja Rory Power „Toxyczne dziewczyny”

Powieść, niepodobna do niczego, co już znasz.
Minęło osiemnaście miesięcy, odkąd na szkołę dla dziewcząt Raxter nałożono kwarantannę, od kiedy Tox pogrążył wyspę i wywrócił życie Hetty do góry nogami.
Zaczęło się powoli. Z początku zaczęli umierać nauczyciele. Potem Tox przeniósł się na uczennice, wykręcając i zmieniając ich ciała. Teraz, odcięte od reszty świata i pozostawione same sobie na wyspie, dziewczyny nie wychodzą poza ogrodzenie szkoły. Tox zmienił lasy w dzikie i niebezpieczne, a dziewczyny czekają na lekarstwo, które obiecano im dostarczyć. Tox przenika do wszystkiego.
Kiedy Byatt znika, Hetty robi wszystko, by ją odnaleźć, nawet jeśli oznacza to złamanie kwarantanny i walkę z potwornościami czającymi się za ogrodzeniem. Gdy się tego podejmuje, odkrywa, że w historii Raxter kryje się znacznie więcej, niż mogłaby kiedykolwiek przypuszczać.




Wydawnictwo: Niezwykłe
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron:


Dzisiejsza recenzja nie jest wyjątkowa jedynie z tego powodu, że książka „Toxyczne dziewczyny” jest moim medialnym patronatem, ale także dlatego, że jest to debiut Rory Power, który nie tylko hipnotyzuje niecodzienną i magnetyczną okładką, ale także opisem fabuły. Muszę Wam powiedzieć, że po lekturze książki mogę powiedzieć, że zdecydowanie byłby to bardzo ciekawy materiał na scenariusz dobrego filmu. Elementy dyskopijne z walką z dziwnym wirusem, odseparowanie, niewiedza, walka z dziwnym wirusem, który zbiera straszne żniwo, tego możemy się spodziewać po tej historii. Jak udało się wybrnąć autorce z wykonaniem tego ambitnego planu?

Powieka stopiła się i zrosła, zamykając oko na amen. Pojawiło się też uczucie, jakby pod spodem coś rosło. Tak to u nas wygląda, wszystkie takie jesteśmy. Chore albo, jak kto woli, niezwykłe z niewiadomej przyczyny. Coś rozrywa nas od środka. Części ciała odpadają i zanikają. To nas hartuje. Przyzwyczajamy się i jakoś sobie z tym radzimy”.



„Toxyczne dziewczyny” to powieść, które rozgrywa się w Szkole dla Dziewcząt na wyspie Raxter, gdzie Tox zaczął stopniowo pochłaniać wszystko zmieniając las, dziką przyrodę, ziemię także, a może zwłaszcza ludzi.  Przykro patrzeć na wielki gmach dawniej w pełni funkcjonującej szkoły, przepełnionej uczennicami, gwarem i śmiechem. Te czasy się skończyły, odeszły bezpowrotnie. Wszystko się zmieniło, nie wiadomo, co tak naprawdę było tego przyczyną, że bezlitosna choroba zaczęła podstępnie przejmować kontrolę nad całą wyspą. Co ważniejsze, bądź ciekawsze nigdy nie było wiadome, co jej atak przyniesie ofierze. Czy śmierć czy mutację, a może jedno i drugie? Zdezorientowanie, ból i samotność zacierały nadzieję na to, że ktoś nadal pracuje nad lekarstwem.  Z całej kadry nauczycielskiej pozostało dwóch, nauczycieli i niezbyt liczna gromada uczennic z okropnymi konsekwencjami , czyli dziwnymi mutacjami, jednak udało im się pozostać przy życiu.

W górze drogi ktoś krzyczy, po czym spod osłony drzew wyłania się powracająca do domu Brygada Łodziowa. Tylko tym paru osobom wolno uczestniczyć w wyprawie przez całą wyspę. Kierują się do przystani, do której zazwyczaj przypływały i odpływały promy, a gdzie teraz marynarka dostarcza jedzenie oraz ubrania. Reszta z nas zostaje za ogrodzeniem, modląc się, aby wszyscy bezpiecznie dotarli z powrotem”.



Wyspa została objęta kwarantanną, szkoła otoczona ogrodzeniem, a jedyne dziewczyny, które zapuszczają się dalej tworzą Brygadę Łodziową po to, aby mogły zebrać zapasy żywności i dary od wojska, ostatnio zarówno ilość i jakość dostaw się pogorszyła. Nawet kiedy w dostawnie nie ma chleba, zawsze jest szampon, czy ciepłe kurtki, tylko, że dziewczyny są głodne, walczą więc między sobą o lepszy towar, co uważają za sprawiedliwe, tylko, czy na pewno tak jest?




Śniadanie było dość skromne, stąd teraz czuję, jak moje kończyny drżą z głodu. Wiem, że Byatt odczuwa to samo, więc po lunch zbiegamy po schodach na parter, do głównego holu z wielkim, strzelistym sufitem. Stoją tam pokiereszowane, powykrzywiane stoły, kominek oraz kanapy z wysokimi oparciami, z których kiedyś wyrwałyśmy wypełnienie, a później je spaliłyśmy, by się ogrzać”.


Głównymi bohaterkami „Toxycznych  dziewczyn” są Hetty, Byatt i Reese, to starsze dziewczyny w szkole, przetrwały tam ponad rok spoglądając, jak Tox pochłania, coraz więcej żyć. Oko Hetty przerodziło się w coś innego, powieka się zrosła, dłoń Reese jest teraz srebrna, ostra i pokryta łuskami, a Byatt została wzbogacona o kościste kolce. Mimo tych zmian bohaterki wiedzą, że są szczęściarami w tym całym nieszczęściu, inni doświadczają gorszych przejawów rozprzestrzeniania się choroby. Śmierć zagląda każdej z nich w oczy, tylkokwestia czasu, kiedy kolejna z nich zacznie cierpieć.



Hetty staje się jedną z trzech dziewczyn z Brygady Łodziowej, w ten sposób już przy pierwszej misji odkrywa, że dystrybucja żywności i zapasów może nie być tak sprawiedliwa, jak początkowo myślała.  Wtedy też jej najlepsza przyjaciółka Byatt przechodzi kolejny wybór choroby i znika następnego dnia, co sprawia, że dziewczyny zaczynają się martwić.
Hetty nie może tak po prostu zaakceptować tego, że  Byatt zniknęła, nie potrafi się pogodzić z tą stratą, dlatego obmyśla plan wspólnie z Reese, aby ją uratować.  Dzięki jej  uporowi i obserwacji  odkrywa, że ​​życie na tej wyspie, które znały, może nie być tym, czym myślały. Jaka jest prawda? Czy uda im się uwolnić Byatt? Czy przez to nie narobią sobie dodatkowych problemów? Czym tak naprawdę jest Tox? Czy bohaterkom uda się przetrwać?



„Czekać i pozostać przy życiu. Myślałyśmy, że to będzie proste – razem za ogrodzeniem, oddzielone od lasu oraz zwierząt, które stały się dzikie i dziwaczne – ale wciąż traciliśmy kolejne osoby. Paroksyzmy wyniszczały ich ciała, sprawiając, iż nie mogły choćby oddychać, wywoływały niegojące się rany, a czasami też gwałtowność, obracającą oszalałe dziewczyny przeciwko sobie. Wciąż się to zdarza. Z tą różnicą, iż teraz wiemy, że jedyne, co możemy zrobić, to pilnować własnego nosa”.



W „Toxycznych dziewczynach”  bohaterki doskonale znają przerażające skutki i sposoby przemian, śmierć momentami wydaje się dla nich wybawieniem.  Tak naprawdę nie mamy pojęcia, czym jest ten cały Tox, czy to  choroba, toksyna, czynnik biologiczny. Autorka ukazała, że nie atakuje jedynie ludzi, ale także  ma wpływ na przyrodę.  Powoduje zwierzęta zamieszkujące okoliczne lasy, jak lis, niedźwiedzie, wilki także zmutowały, stały się większe, bardziej agresywne i przerażająco głodne, do tego dochodzą zniekształcenia, tak jak w przypadku ludzi. Ta historia jest  nie tylko przerażająca, czasem  znajdujemy w niej elementy powieści grozy, ale także chwile, które wzruszają. Autorka idealnie budowała klimat przekazując nam, że ta cała drapieżna okolica jest gotowa cię pochłonąć, skoczyć do gardła. Czujesz na własnej skórze uczucie niepewności, opisane zmiany w dziewczynach, sposób, w który sobie z nimi usiłowały poradzić, wszystko wydaje się takie realne i bardzo przekonujące.
Tox wpłynął na życie wszystkich istot, a ludzie pragnęli, aby powróciło do normy. Myślę, że styl Rory Power został idealnie dopasowany do tej powieści, jej fragmentaryczne zdania dodały mrożącego krew w żyłach wrażenia, jakie towarzyszyło nam przez całą historię.  „Toxyczne dziewczyny”  to wspaniały debiut i mam nadzieję, że doczekamy się kontynuacji, zapamiętajcie tą pozycję i koniecznie wpiszcie na listę, ponieważ warto po nią sięgnąć.






Komentarze

  1. Książka chodzi za mną już od jakiegoś czasu. Wiele osób poleca, a poza tym ta okładka... Po prostu zachwycająca! Niby nie ocenia się książki po okładce, ale obok takiej nie można przejść obojętnie. Na pewno prędzej czy później sięgnę :)

    www.kulturalnameduza.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że przykuła Twój wzrok, może się na nią skusisz i mam nadzieję, że będziesz zadowolona

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty