Recenzja K. Bromberg „Sweet Cheeks. Zapach namiętności”

A co jeśli wielka miłość jest bardziej niezwykła i zaskakująca niż hollywoodzki scenariusz? I do tego smakuje jak słodka babeczka?
Saylor nie przypuszczała, że jej niedawny narzeczony tak szybko o niej zapomni, a na dodatek zaprosi ją na swój własny ślub. Przed totalną rozpaczą ocala ją własna cukiernia oraz niesamowicie przystojny weselny partner... Problem w tym, że oboje znają się od bardzo dawna. Heyes Whitley, weselny partner Saylor, jest przy okazji gwiazdą Hollywood. I niezłym ciachem.
Ten romans jest jak wypieki Saylor: kuszący, słodki i pełen rozkoszy... Ich pożądanie rośnie i rozpala wszystkie zmysły, ale czy uda się im zaspokoić głód serca? Losy tej dwójki to zabawna, pełna namiętności oraz seksownej gry opowieść o tym, że życie jest bardziej niewiarygodne niż film, a miłość smakuje jak kremowy tort.
Ale czy jedna decyzja wystarczy, by z zakalca zrobić idealnie słodki tort? Zwłaszcza gdy nic wokół nie sprzyja uczuciom? Nieważne, jak długo czekasz na miłość. Gdy raz skosztujesz, nie będziesz w stanie się jej oprzeć... Bo z każdym kolejnym kęsem namiętność smakuje lepiej.
A jeśli pierwsza miłość jest ostatnią?


Wydawnictwo: Editio Red
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 429


Twórczość K. Bromberg udało mi się poznać za sprawą kilku powieści, takich jak cykl „Driven”, „Mój zawodnik”, czy „W kajdankach miłości”,  „Płonąca namiętność”. Zawsze byłam zadowolona z otrzymanej historii i emocji, które rozrysowywała autorka. Kiedy zauważyłam, że umknęła mi jeszcze jedna pozycja jej autorstwa, postanowiłam, że muszę to zmienić. „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” może się różnie kojarzyć, jednak twardo brnęłam do przodu, nie nastawiając się w żaden sposób, bo i po co? Biorę, co daje i zobaczę, czy udało jej się utrzymać swoją poprzeczkę, którą postawiła dość wysoko.
Główną bohaterką książki „Sweet Cheeks. Zapach namiętności” jest Saylor, kobieta o niezwykłym bałaganie w życiu uczuciowym. Inaczej tego określić nie można, chociaż próbowałam zgrabnie to ująć. Marzenia o białej sukni zostały zniszczone, kryształowe kieliszki rozbite, a nad zastawionym na powietrzu stołem przeszła zawierucha. Gdyby tego było mało pół roku po rozstaniu otrzymuje zaproszenie na ślub swojego niedoszłego małżonka- Mitcha. Wiadomość uderza w nią mocno, sprawiając, że świat nieco usunął jej się spod stópek, na których, jak jej się wydawało stała dość mocno. Dlaczego? Myślę, że wiadomość o tym weselu z „modelem”, który miał ją zastąpić jeszcze udałoby się jej przełknąć, gdyby nie fakt, że organizacja tego dnia została przez narzeczeństwo skopiowana. Saylor otrzymała zaproszenie, które wyglądało, jak te, które wybierała sama, powtórzyło się miejsce wesela, a także sam jego scenariusz. Czy tak postępują normalni ludzie? Saylor była wściekła, czuła, jakby otrzymała od losu policzek na otrzeźwienie. Czy zamierzała się poddać i na tym pozostać? Bynajmniej, gniew, który w niej buzował sprawiał, że chciała się skonfrontować z ludźmi, którzy od dłuższego czasu działali na jej szkodę. Rodzina byłego narzeczonego skutecznie bojkotuje biznes dziewczyny, który stał się dla niej nie tylko źródłem dochodu, ale wszystkim, co miała, tylko nim żyła. Chciała jedynie spełnić swoje marzenia, teraz jednak potrzebowała partnera, który poszedłby z nią na wesele, tylko, co zrobić, kiedy żaden amant nie kręcił się w pobliżu?



Odpowiedź brzmi: Heyes Whitley, przyjaciel z młodzieńczych lat i mężczyzna, który wyrył się w jej sercu pozostawiając po sobie blizny, które nigdy do końca w pełni się nie zagoiły. Przez ostatnich dziesięć lat  nie próżnował i stał się najgorętszą gwiazdą Hollywood. Czy to mądre, aby iść na ślub właśnie z nim? Czy miała jakieś wyjście? Marzy o tym, aby stanąć twarzą w twarz z jadowitymi niczym czarne mamby ludźmi, którzy mścili się na każdym kroku. O niczym nie marzyli bardziej, jak o tym by pogrążyć Saylor i jej małą cukiernię. Czy Heyes da jej wsparcie, którego potrzebuje? Może  i w tym przypadku zadziała stara prawda mówiąca o tym, że stara miłość nie rdzewieje? Jak sobie poradzi Saylor z tyloma problemami? Czy uda się odzyskać kontrolę nad swoim życiem i skutecznie uciszyć rzucane plotki na jej temat? Co sprowadza Heyesa do rodzinnego miasta, czyżby tęsknota za pewną kobietą?

„Sweet Cheeks. Zapach namiętności” jest powieścią, w której bohaterowie otrzymują drugą szansę na to, aby ułożyć sobie życie z kimś, na kim dawno postawili „krzyżyk”.  Chociaż lubię twórczość autorki, tym razem czegoś mi brakowało, nie oznacza to jednak, że powieść mi się nie podobała, czy była zła. Zabrakło mi emocji i dopracowania pewnych elementów.  Książka mimo tego, że jest erotykiem skupia się na wielu sprawach, które sprawiają, że  nie czujemy się przesyceni erotyzmem, mimo wielu soczystych scen. Nie zostały one wykreowane w sposób wulgarny, ale dość subtelny nie przekraczający granice dobrego smaku. Autorka skupia się na historii Saylor, która nabałaganiła trochę w swoim życiu i próbuję ten rozgardiasz uprzątnąć. Żadna z nas znajdując się na jej miejscu z pewnością nie byłaby zachwycona. Mimo wszystko jest na tyle silna, że nie chowa głowy w piach tylko decyduje się na to, żeby pokazać jak wartościową jest kobietą i życie, które wybrała jest dla niej odpowiednie.



„Sweet Cheeks. Zapach namiętności” jest opowieścią o tym, jak trudno jest przebaczać, ale ukazuje, że warto to robić, aby  uzyskać w końcu poszukiwany spokój. Nie jest łatwo przebaczyć wyrządzone krzywdy, zwłaszcza jeśli ich skutki nadal odczuwamy. Warto to robić, aby przynieść ukojenie własnemu sercu.
Kreacja głównego męskiego bohatera odbiega od stereotypów przyjętych w kanonach „hollywoodzkich gwiazdeczek”, co było w mojej ocenie trafnym posunięciem. Ile można czytać o płytkich łamaczach kobiecych serc, którzy przechodzą niczym tornado przez setki kobiecych sypialni? Bromberg odeszła od tego pomysłu, co w mojej ocenie było strzałem w dziesiątkę.
„Sweet Cheeks. Zapach namiętności” nie jest może historią, do których przyzwyczaiła nas Kristy Bromberg, ale zasługuje na szansę, bohaterowie są fantastyczni, potrafiący się przyznać do własnych błędów, miło spędziłam z nią czas, a to przecież jest najważniejsze. Przyjemnie było ponownie wędrować między słowami, które przelała dla nas autorka na strony tej powieści. Przekonajcie się sami, czy jest to opowieść dla Was. 




Komentarze

Popularne posty