Recenzja Camille Gale „Indygo”
Skye, trzydziestoletnia rozwódka, wiedzie uporządkowane i nieco nudne
życie agentki nieruchomości. Wszystko zmienia się, gdy w jej biurze pojawia się
tajemniczy brunet Daniel, który okazuje się wilkołakiem. Pracując dla Daniela,
Skye pakuje się w tarapaty, gdy na jaw wychodzi, że jest ona człowiekiem indygo
odpornym na hipnozę wampirów. By ochronić dziewczynę przed ich zakusami, Daniel
i jego wataha przyjmują ją pod swoją opiekę, wtedy poznaje ona trudne
zależności hierarchiczne panujące w stadzie. Tymczasem odkrycie specyficznych
zdolności indygo staje się dla Skye dopiero początkiem problemów, zwłaszcza gdy
okazuje się, że rodzące się między nią a Danielem uczucie nie wszystkim jest na
rękę…
Wydawnictwo:
Poligraf
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 336
Cykl:
Indygo
Tom
I
Camille Gale jest pisarką
publikującą i debiutującą autorką skrywającą się pod zagranicznym pseudonimem. Bardzo lubi książki z gatunku paranormal
romance i urban fantasty, co można dostrzec w jej pierwszej powieści pod
tytułem „Indygo”. Od jakiegoś czasu byłam zainteresowana tą powieścią, nie boję
się sięgać po debiuty, w końcu można natrafić wśród nich na bardzo ciekawą
lekturę, o której będzie się długo pamiętać. Jak wypada „Indygo” na tle innych
debiutów?
"Jednej rzeczy jednak mi nie
powiedział: że sekundy wystarczą też, by złamać komuś serce".
Główną bohaterką książki jest
kobieta dojrzała, co samo w sobie jest ukłonem w kierunku autorki. Skye jest
trzydziestoletnią kobietą, której małżeństwo skończyło się, kiedy przyłapała
męża na zdradzie. Jej życie się zmieniło, a wraz z nim przyszła pora na łatanie
rozszarpanego bólem serca. Nie jest to proste zadanie, w wielu przypadkach czas
leczy rany, jednak w tym konkretnym przypadku idzie to opornie. Kobieta cierpi, a
po rok od rozwodu dalej nie potrafi w pełni o tym zapomnieć. Czy można to
zrobić? Kiedy ukochany człowiek wbija nóż w samo serce zakradając się za
plecami? Rutyna dnia codziennego w niczym jej nie pomaga, stabilizacja w pracy,
dni, które wydają się w niczym od siebie nie różnić, sprawiają, że jej myśli
zawsze rykoszetem odbijają się od byłego męża. Wszystko jednak i z pożytkiem
dla Skye, się zmienia.
„Czasem wystarczą sekundy, by stwierdzić, że
chcesz kogoś w swoim życiu”.
Kobieta pracuje w agencji nieruchomości,
pewnego dnia w jej biurze pojawia się atrakcyjny mężczyzna i prosi, aby nasza
bohaterka znalazła mu duży dom. Od tego wszystko się zaczęło, zwykły dzień w
pracy, magnetyczna nowa znajomość i świat, który mógłby się wydawać
fantastycznym przenika do jej rzeczywistości.
Znajomość z Danielem miała być czysto zawodowa, jedna z tych kolejnych
transakcji, o których się szybko zapomina i przechodzi do następnej, jednak
przyniosła jej wiele zaskakujących zdarzeń. Skye z pewnością może zapomnieć o
rutynie, kiedy staje się obiektem zainteresowań wampirzych kłów. Wcześniej
jedynie słyszała o nich opowieści, a teraz czeka ją konfrontacja z drapieżcami.
Daniel rozpościera przed nią świat nieludzi ukazując swoją wilczą naturę, wraz
z rozwojem wydarzeń kobieta odkrywa, że jest odporna na umiejętności jednej z
nieludzkich ras. Czy to oznacza, że sama nie jest do końca człowiekiem? Czy uda
jej się przetrwać to starcie, a może zatęskni za rutyną i bezpiecznym życiu w
zaślepieniu? Czy będzie potrafiła zaufać wilkołakom? Co będzie, jeśli za swoją
pomoc zażądają zapłaty? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
„Indygo” jest pomysłową kreacją
współczesnego świata, mimo, że jest debiutem bardzo dobrze się ją czyta.
Autorka sprawiła, że wciągnęłam się w lekturę i czekałam na to, co przyniesie
Skye przyszłość. Przedstawiła nam świat wilkołaków i wampirów w bardzo lekki,
przystępny dla czytelnika sposób. Styl autorki jest bardzo dobry, widać, że
wcześniej nad nim pracowała i pod tym kątem trudno się domyślić, że jest to
pierwsza powieść autorki. Jeśli obawiacie się, że czeka Was kolejna tasiemcowa
seria, to jesteście w błędzie. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, czeka nas
jeszcze jeden tom, który wyjaśni wszystko, czego „Indygo” nie zrobiło.
Bardzo lubię taką tematykę, naszych
wilczych bohaterów, dlatego chętnie zgodziłam się zrecenzować powieść Camille
Gale, niczego nie zakładałam, ani sobie nie obiecywałam, siadłam do lektury i
nagle okazało się, że jestem za połową, chociaż dawno powinnam spać, bo trzeba
rano iść do pracy.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów to
nie odbiega od przetartych i znanych schematów atrakcyjnych mężczyzn i
delikatnych pięknych kobiet, ale czy to źle? Osobiście nie wyobrażam sobie
wysokiej męskiej chudzinki będącej cienkiej jak słomka, zmieniającej się w
wielkiego i majestatycznego wilczka. Wilkołactwo do czegoś zobowiązuje, prawda?
Mnie to w żadnym stopniu nie zniechęcało, ale nadawało realizmu dla tej wizji.
Główna bohaterka jest kobietą dojrzałą, która ma zadziorny charakterek mimo, że
czasem trudno jej się odnaleźć w nowej sytuacji, udało jej się otrzymać moją
sympatię.
Czytając „Indygo” Camille Gale bawiłam się bardzo dobrze,
wierzę, że przed autorką jeszcze wiele historii, które zechce nam przedstawić. W
powieści poznamy wiele zwyczajów wilczych watah, a także sekretów wampirzej
hipnozy, co wzbogaca opowieść dodatkowo. Akcja wręcz wylewa się ze stron
obiecując nam nie tylko relaks, ale także fantastyczną przygodę.
Super recenzja, a książka mi również się bardzo podobała.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)) dziękuję za odwiedziny
Usuń