[PATRONAT] Recenzja Aly Martinez „Walcząc z cieniami”


Pochodzę z rodziny wojowników. Od zawsze myślałem, że podążę za ich cieniami, stając się niepowstrzymany na ringu. Zmieniło się to w dniu, kiedy uratowałem życie kobiecie, którą kochałem, ale której nigdy nie mógłbym mieć. Brat okrzyknął mnie bohaterem, a moją nagrodą stał się wózek.
Kiedy zostałem sparaliżowany, moje życie zamieniło się w koszmar. Dopóki nie spotkałem jej.
Ash Mabie miała zapierający dech w piersiach uśmiech, który poskramiał moją wściekłość i żal. Pokazała mi, że nawet w najciemniejsze noce istnieją gwiazdy, chociaż czasami trzeba było leżeć w chwastach, żeby je zobaczyć.
Byłem zgorzkniałym dupkiem, który zakochał się w dziewczynie skłonnej do uciekania. Nie mogłem nawet chodzić, ale byłem gotowy spędzić całe życie, goniąc za nią. A teraz prowadzę najcięższą walkę swojego życia i znalazłem się na skraju porażki. Walczę z cieniami naszej przeszłości. Walczę o odzyskanie swojej przyszłości.
Walczę dla niej.


Wydawnictwo: Niezwykłe
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron:
Cykl: On the Ropes
Tom II

Pierwszy tom cyklu „On the Ropes” czytałam dzięki aplikacji Legimi, wtedy też zapoznałam się z twórczością Aly Martinez, muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał, „Walcząc z ciszą” miał w sobie głębię i wiele miłości, emocji oraz dramatu. Opowiadał historię rodzeństwa i poświęcenia jednego z braci, który tracił słuch. Zakończenie książki zostawiało czytelnika w zawieszeniu i niepewności, a oczekiwanie na wydanie drugiej książki było takie odległe, aż w końcu się doczekaliśmy. Historia Flinta została opowiedziana, przedstawiona niezwykle emocjonalnie, mężczyzna oddał serce niewłaściwej kobiecie, tej, która nie istnieje dla niego i boryka się z tym, co go spotkało. Czy jest dzielny? Czy się podłamał? Co przygotowała dla nas Aly Martinez?

„To było niesamowite. Po raz pierwszy w swoim życiu nie czekałem w napięciu na to, żeby całe niebo zwaliło mi się na głowę. Miałem dom, pracę, pieniądze oraz kobietę, która nie chciała żadnej tych rzeczy. Po prostu chciała mnie”.




Flint Page jest średnim z trójki braci, w poprzednim tomie ratuje życie kobiecie, którą kochał zasłaniając przed postrzałem. Kula trafiła w kręgosłup, mężczyzna przeżył, jednak został sparaliżowany i przytwierdzony do wózka inwalidzkiego. Na szczęście lekarze dali mu nadzieję na to, że z biegiem czasu uda mu się ponownie wstać z niego o własnych siłach, tylko, czy będzie miał wystarczająco dużo siły aby to osiągnąć? Walka na ringu była zupełnie inna, ta waży na całym jego życiu. Nic nie jest proste, a zniechęcenie psychiczne niczego nie ułatwia. Chociaż w oczach brata został bohaterem, sam za takiego się nie uważał, prawda była o wiele bardziej skomplikowana. Sukcesy Tilla sprawiły, że Flint był z niego bardzo dumny i osiągnięć, problemem była jego żona. Flint jest zakochany w Elizie odkąd pamięta, a im częściej widzi ją ze swoim bratem, tym mocniej zostaje pochłonięty przez zazdrość i nienawiść do samego siebie.

Westchnąwszy z ulgą, próbowałem unieść powieki, potrzebując jedynie ujrzeć jej ciemnoniebieskie oczy. Nie były magiczne, ale i tak mogły mnie uzdrowić jednym spojrzeniem. Cholera, sama świadomość obecności Elizy działała cuda. Próbowałem walczyć, lecz nie mogłem przekonać swoich powiek, że światło nie było źródłem całego zła na tym świecie.



Till się stara ze wszystkich sił zapewnić mu godziwe warunki, zapewnia rehabilitantkę, która oprócz seksu i chwilowej przyjemności niewiele mu daje. Dotknięty kalectwem mężczyzna nie widzi dla siebie nadziei, stał się zły, zgorzkniały i pozwala aby mroczne uczucia coraz bardziej nim władały. Nieświadomie pozbawia siebie możliwości rozwoju i szansy na to, aby zmienić swoje życie. W pewnym momencie uczucie do Elizy i gniew zaczyna go dławić, zaciskać się na jego szyi coraz mocniej,  życie pod jednym dachem z kochającą się rodziną staje się nie do zniesienia. Moim zdaniem właśnie wtedy następuje dla niego przełom, mężczyzna pod wpływem emocji decyduje się na opuszczenie rodzinnego domu i usamodzielnienie się, aby zrealizować swoje zamierzenie decyduje się na powrót do szkoły. Na własną rękę usiłuje się pozbierać, stanąć mocniej na pewniejszym gruncie, dlatego też nie kontaktuje się z rodziną, unika także przyjaciół, jednak przeznaczenie ma dla niego inne zadanie, Flint wraca w rodzinne strony.

Moje serce już i tak biło mocno, lecz zabiło jeszcze szybciej, gdy ujrzałem wstrząsający ból widoczny na jej twarzy. Wiedziałem, że zostałem trafiony, jednak nie to mnie przeraziło.




W jego życie wkracza Ash Mabie, wyjątkowa dziewczyna, która równie wprawnie, jak trzepotać rzęsami pozbawia go kluczyków do samochodu i portfela. Nie było żadnego powalenia piorunem, motylków w brzuchu, ale więź, która coraz bardziej się budowała. Ash nie miała łatwego życia, była zmuszana przez ojca do tego, aby okradać nie świadomych jej lepkich palców ludzi. Tak, naprawdę dziewczyna nie miała wyboru, ani nikogo innego poza ojcem, który wiedział, jak ją przycisnąć, aby robiła, czego od niej oczekiwał. To nie tak, że nie miała sumienia, w pewien sposób chroniła, a nawet pomagała swoim ofiarom.  Ciągłe przeprowadzki nie ułatwiają zbudowania swojej własnej tożsamości, poznania potrzeby stabilizacji. Chociaż ich poznanie nie należało do najprzyjemniejszych, Ash i Flint spędzają coraz więcej czasu razem, zaprzyjaźniają się.  Dziewczyna jest taką ciepłą iskierką, którą potrzebował, aby otrząsnąć się z wizji swojego kalectwa. Ich więź zaczyna być coraz mocniejsza do czasu, kiedy Ash ucieka.  Jest jak biały królik uciekający do swojej norki, czy Flint ruszy w pościg? Czy otrząśnie się nim będzie za późno? Czy Ash jest tym, czego Flint pragnął przez te wszystkie lata?

Miałam ciężkie życie, lecz przez obecność tego mężczyzny w tym miejscu stało się ono nieskończenie trudniejsze. Gdybym tylko mogła uciec z tego pokoju, mogłabym znowu zniknąć. Moje życie nie było idealne, ale to, że on się tu zjawił, wszystko jeszcze bardziej komplikowało.



„Walcząc z cieniami” to piękna i emocjonalna opowieść o miłości i otrzymaniu drugiej szansy, o sile i wytrwałości. Przepełniona po samiutkie brzegi uczuciami łamie serca, aby ponownie dać im szansę na zaleczenie. Bardzo podobała mi się Ash, jest bardzo odważna i zdeterminowana, mimo ciężkiego życia jakie wiodła potrafiła się uśmiechać i tym właśnie zamierzała zawojować w życiu zgorzkniałego Flinta. Była takim światełkiem w najciemniejszym mroku, które nie zawsze się docenia.
Styl pisania autorki jest bardzo dobry, plastyczny i nie jest trudny w odbiorze, opisy poszczególnych emocji, wydarzeń nie są przerysowane. Postacie zostały wykreowane bardzo realistycznie, nie są męczące, nie dostrzegłam w nich zachowań odbiegających od  rzeczywistości. Cała opowieść, jak i jej bohaterowie wypada bardzo wiarygodnie.
Aly Martinez rozwija się z każdą kolejną książką i nie mogę się doczekać, aby przekonać się, co trzyma w zanadrzu dla trzeciego brata. Jeśli jeszcze nie przeczytałeś tej niesamowitej serii, musisz!





Komentarze

  1. Seria mnie interesuje, obie pozycje na pewno wpadną w moje ręce jak i kolejna część

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty