[PATRONAT] Prolog "Dla Ellison" M.S.Willis



Prolog

-2064-

Gdy Hunter McCormick spokojnie stąpał ścieżką w kierunku podium, audytorium wypełniały lekkie brzęczenie kieliszków, cichy kaszel i pomruki. Każdy krok rezonował w starych kościach, co przypominało mu, jak wycieńczony stał się przez długie lata swojego życia.
            Gdy dotarł do schodów prowadzących na scenę, mentalnie przygotowany do wygłoszenia przemowy, stawiał jedną stopę przed drugą, wchodząc po schodkach. To tutaj postanowił ujawnić inspirację swoich osiągnięć. Chciał okłamać widownię, nakarmić ją bezużytecznymi medycznymi szczegółami oraz wspaniałą wizją swojego osiągnięcia, ponieważ wiedział, że żadna osoba w tym pomieszczeniu nie uwierzy w prawdę. W to, że prosta dziewczyna z podupadłego miasteczka nieświadomie doprowadziła do największego medycznego osiągnięcia stulecia.
            Wspomnienia słonecznych dni spędzonych na wędrówkach oraz wędkowaniu obudziły się w jego myślach i maltretowały umęczoną duszę, gdy wchodził po schodach. Uśmiech tak jasny,  że mógł oświetlić najciemniejszą noc, rozjarzył się w umyśle, przywołując podobny wyraz na jego twarz. Stare, popękane wargi nie mogły się powstrzymać od unoszenia ku górze na wspomnienie o niej.
            Po wejściu na podium Hunter położył postrzępione kartki z przemową na gładkiej drewnianej powierzchni. Widzowie znieruchomieli, zapadła cisza. Wszyscy siedzieli niemal niewzruszeni, czekając na to, co Hunter ma do powiedzenia. On natomiast, przeglądając wydrukowane litery, słowa i zdania standardowego, medycznego bełkotu, potrząsnął naprędce głową, po czym zmiął notatki, a następnie przerzucił je przez ramię. Zwracając się znów w stronę widowni, odchrząknął. Przygotowywał się, by opowiedzieć całej sali o osobie, która zainspirowała go do wszystkiego, co zrobił.
            – Przygotowałem przemowę. – Głos mu się załamał. Wiek zbierał żniwo na niegdyś mocnych strunach głosowych. – W tej przemowie była paplanina lekarza, który wynalazł lekarstwo na jedną z najokrutniejszych chorób znanych człowiekowi. Były to starannie przygotowane słowa na temat nauki, dążenia do wyleczenia i zniszczenia choroby, o tym, jak wpływa ona na zdrowie pacjenta, jego dobre samopoczucie, życie jego oraz rodziny. – Przerwał, zbierając siły, by się nie rozkleić podczas wspominania jej. – Ale… te słowa nie miały znaczenia. Żadna z tych rzeczy nie była powodem, dla którego pracowałem tak ciężko i toczyłem walkę przez te wszystkie lata.
            Publiczność czekała, bo Hunter śmiał się do siebie, wspominając blondynkę spoglądającą na niego spode łba. Tę, która obserwowała go oczami bezkresnymi jak niebo. Zwrócił znów  uwagę na widownię i rozpoczął przemowę:
            – Nazywała się Ellison James… i była największą suką, jaką spotkałem w swoim życiu. – Przerwał, czekając aż zbiorowe westchnienia ucichną w całym pomieszczeniu. Dopiero wtedy zamierzał przejść dalej.
            Machnął ręką.
            – Nie bądźcie zszokowani moją szczerością. Gdyby El była dziś z nami, zgodziłaby się z tym. – Znów się zaśmiał, nie mogąc zachować poważnej miny, gdy myślał o kobiecie, którą kochał. – Miała gotową odpowiedź na wszystko i zazwyczaj mi się to nie podobało. Ale była też niewiarygodną osobą. Dbała o ludzkość, była oddana naturze i mocno wierzyła w to, że ludzie powinni używać swoich zdolności nie tylko dla własnych korzyści, ale także by wspomóc innych.
            Jego twarz spoważniała. Zmarszczył brwi gotowy opowiedzieć tę historię. Głos znów mu się załamał, gdy wyznał:
            – Jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego miliony ludzi zostaną teraz ocalone, będę z wami szczery i przyznam, że jest tylko jedna, prosta odpowiedź… Dla Ellison.







Komentarze

Popularne posty