[PATRONAT] Recenzja Penelope Douglas „Punk 57”
Zamknij oczy. Nie ma tutaj nic, co można zobaczyć.
Była dla niego wszystkim. Myślał nawet, że się w niej zakochał. Dziewczyna z listów, jego Ryen. Obiecali sobie, że nigdy się nie spotkają i nie będą siebie szukać w mediach społecznościowych. Żadnych zdjęć, żadnych spotkań. Tylko listy i oni.
Jednak Misha spotkał ją zupełnie przypadkiem, na imprezie zorganizowanej po to, żeby zebrać fundusze na trasę jego nowo powstałej kapeli. Była tam jego Ryen. I Misha zrozumiał, że dziewczyna z listów go okłamała. Nie była wcale taka, jak to sobie wyobrażał. Była… gorąca. Postanowił, że nie zdradzi jej, kim jest. Jeszcze nie teraz.
I wydarzyła się tragedia. Tragedia, do której być może by nie doszło… gdyby tamtego wieczoru Ryen nie zawróciła mu w głowie. Teraz Misha już nie chce jej znać. Jedyne, czego chce, to ją znienawidzić i zapomnieć, że kiedyś była jego.
Ryen nie wie, czemu Misha nie odpisuje. Za to do jej poukładanego życia wkracza chłopak, który wyraźnie ma zamiar je zniszczyć. Tylko czemu Ryen nie potrafi przestać o nim myśleć?
Była dla niego wszystkim. Myślał nawet, że się w niej zakochał. Dziewczyna z listów, jego Ryen. Obiecali sobie, że nigdy się nie spotkają i nie będą siebie szukać w mediach społecznościowych. Żadnych zdjęć, żadnych spotkań. Tylko listy i oni.
Jednak Misha spotkał ją zupełnie przypadkiem, na imprezie zorganizowanej po to, żeby zebrać fundusze na trasę jego nowo powstałej kapeli. Była tam jego Ryen. I Misha zrozumiał, że dziewczyna z listów go okłamała. Nie była wcale taka, jak to sobie wyobrażał. Była… gorąca. Postanowił, że nie zdradzi jej, kim jest. Jeszcze nie teraz.
I wydarzyła się tragedia. Tragedia, do której być może by nie doszło… gdyby tamtego wieczoru Ryen nie zawróciła mu w głowie. Teraz Misha już nie chce jej znać. Jedyne, czego chce, to ją znienawidzić i zapomnieć, że kiedyś była jego.
Ryen nie wie, czemu Misha nie odpisuje. Za to do jej poukładanego życia wkracza chłopak, który wyraźnie ma zamiar je zniszczyć. Tylko czemu Ryen nie potrafi przestać o nim myśleć?
Wydawnictwo:
Niezwykłe
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 392
Z
twórczością Penelope Douglas spotkałam się po raz pierwszy podczas recenzowania
książki „Birthday girl”, już wtedy zrozumiałam, że nie boi się poruszać
trudnych tematów, wplątywać w nie pozornie normalne relacje międzyludzkie. W
pewnym stopniu są mroczne, tajemnicze i niezwykle pociągające, dlatego, kiedy
nadarzyła się możliwość objęcia patronatem „Punk 57” po przeczytaniu treści opisującej
fabułę, wiedziałam, że muszę to zrobić, inaczej miałabym do siebie gdzieś tam
żal, że się nie postarałam pokazać Wam, że warto zapoznać się z twórczością
Douglas.
„Punk
57” przyciąga wzrok za sprawą okładki, na której nie widnieje przystojniak, ani
ślicznotka, nie ma też umięśnionej klaty i tatuaży, jest napis, są kolory i
przesłanie, które zrozumiecie czytając tą książkę. Mimo oczywistych przesłanek
graficznych jest też mrok, który czai się na dnie duszy młodych bohaterów. Zastanówcie
się, czy czasem w czasach młodzieńczych nie pisywaliście listów do przyjaciela,
który znał was na wylot? Dzisiejsze czasy nie są zbyt łaskawe listów, zostały
wyparte przez maile, smsy, ale mimo wszystko, kiedy się o nich myśli, czuje się
sentyment, nostalgię i cudownie jest potrzymać w dłoniach skrawek papieru
zdominowany przez myśli i uczucia drugiego człowieka. Najpiękniejsze jest w
nich to, że są skierowane tylko do adresata, są bardziej intymniejsza formą od
ich wersji unowocześnionej, elektronicznej. Dlaczego do tego nawiązuję?
Bohaterowie „Punk 57” zaczynają swoją znajomość od listów, na które czekają z
zapartym tchem, ich relacja jest wyjątkowa i silna, czy jednak taka pozostanie?
Nie. Autorka przygotowała dla nas rollercoaster emocji, czy jesteście na niego
gotowi?
„Nigdy się nie zmieniaj. Świat jest ogromny, ale kiedy opuścimy te
nasze małe miasteczka, odnajdziemy swoje miejsce i ludzi takich jak
my. Nie rozpoznają nas, jeśli nie będziemy sobą”.
Na pierwszy rzut oka historia może
nie wyglądać zachęcająco, ona cheerleaderka, a on zły chłopiec, do którego
kobiety lubią ukradkiem wzdychać, jednak jest to krzywdzące pierwsze wrażenie.
Wraz z zagłębianiem się w lekturę okazuje się, że drzemie w niej znacznie
więcej niż można by przypuszczać.
Główni bohaterowie książki poznali
się w czasach podstawówki, kiedy zostali dla siebie wytypowani na przyjaciół
korespondencyjnych. Przez siedem lat utrzymywali znajomość wysyłając sobie
listy, wesołe, ale także i smutne, kiedy potrzebowali wsparcia zawsze mogli na
siebie liczyć. Nigdy się nie spotkali, chociaż dzieliła ich niewielka
odległość, takie ustalili sobie zasady, chociaż prawdę mówiąc każde z nich w
pewnym momencie chciało je złamać. Stali się dla siebie najlepszymi
przyjaciółmi, z niecierpliwością wypatrywali listu, ponieważ znaczył on dla
nich więcej niż przypuszczali.
„Wszystko,
by Ciebie nie potrzebować, wszystko, by się w Tobie nie
zakochać, wszystko, by spojrzeć na dziewczynę, która nie jest
Tobą, Kochanie, oprócz Ciebie nie ma niczego”.
Ryen Trevarrow jest główną bohaterką
książki, a jednocześnie dziewczyną, która nie zbudza naszego szacunku, sama
siebie kreuję na wyjątkowo płytką niczym brodzik istotę, chociaż ma światu do
zaoferowania znacznie więcej. Najważniejszy dla niej jest status bycia tą
popularną dziewczyną w liceum, tą którą każdy chce być, przyjaźnić się i nie
podpaść. Sama do siebie czuje wstręt postępując podle względem innych osób,
jednak nie wyobraża sobie spaść z tego piedestału. Za wszelką cenę zamierza
utrzymać się w grupie popularnych uczniów, chociaż prawdę powiedziawszy
względem siebie nie są szczególnie sympatyczni i mili. Dziewczyna bardzo
ryzykuje, cierpi bowiem na astmę o czym nie opowiada popularnej paczce,
niejednokrotnie czeka na to, aż szatnia opustoszeje, aby mogła wyjąć inhalator
i go użyć przynosząc sobie ulgę. Męczy się w ten sposób, jednocześnie ukrywając
słabość, nie zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo szkodzi własnemu zdrowiu.
Może się zdziwicie, ale to wszystko
pozory, Ryen cheerleaderka o niewyparzonej buźce i braku poszanowania do
innych. Dziewczyna za wszelką cenę stara się utrzymać na twarzy maskę, aby
wtopić się w tłum, unikając tego, aby uwaga zbyt wielu osób skupiła się właśnie
na niej. Brakuje jej pewności siebie, lubi to poczucie poszanowania jej osoby,
chociaż wie, że tak naprawdę to jedynie iluzja, którą się otacza jak kokonem. Szczerze nie jest dumna z tego kim się stała, każdego
człowieka karmi kłamstwami na swój temat, poza Mishą, który od pewnego czasu
przestał odpowiadać na jej listy. Dlaczego?
„Nie mogę sprawić, by
została, nie mogę też patrzeć, jak odchodzi. Zatrzymam jej rozpalone
serce i zapamiętam je, nim zgaśnie w nim ostatni płomień”.
Misha
Lare jest niezwykle silnym człowiekiem,
jego osobowość jest niezłomna, uparcie dąży do celu, jaki sobie obrał. Nie nakłada
na siebie maski, nie karmi innych iluzją lepszej wersji siebie. Jest
chłopakiem, którego się podziwia, nigdy nie stoi z boku, kiedy komuś dzieje się
krzywda, zawsze staje w obronie słabszych, nie dba o to, co kto o nim opowiada.
Jest wojownikiem, który potrafi walczyć o swoje, to on kreuje swój własny świat, nie jest
plastyczną powłoką, która się do niego dostosowuje.
Misha
trzyma jednak pewien sekret, a mianowicie jest świadomy tego, że zupełnie przypadkiem
spotkał swoją korespondencyjną przyjaciółkę na jednej ze zbiórek pieniędzy, na
której grał jego zespół. Była dla niego piękna i poruszyła jego serce, nie mógł
przestać jej wypatrywać i wyobrażać. Niestety te chwile, które spędził z nią
były zwieńczone tragedią, która pociągnęła go na dno. Wtedy też wszystko się
skończyło, przestał odpowiadać na listy, które nie przestawały płynąć. Co
takiego się wydarzyło? Czy Misha i Ryen mają szansę na wspólną przyszłość? Czy
chłopak nauczy dziewczynę, że jest najlepszą wersją samej siebie dokładnie
taka, jaka jest?
Masen
Laurent zaczyna uczęszczać do liceum, w którym uczy się nasza bohaterka. Ryena zostaje
zaskoczona przez gorącego nowego faceta, który daje jej posmakować własnego lekarstwa.
Nie boi się jej i sprawia, że ma rację, wzywając ją na wszystkie okropne
sposoby. W rzeczywistości Masen wydaje się mieć osobistą misję sprowadzenia „pustaka”
do pionu, a także poprowadzenie zemsty za jej wredny charakterek. Rozpoczyna
się rywalizacja, w której Ryena stoi na przegranej pozycji, dostaje to samo, co ofiarowywała innym. Ściany bezpiecznego kokonu zdają się zbliżać do niej
coraz mocniej, ponieważ jest zmuszona dokonać wyboru między osobą, którą się
stała, a osobą, którą chce być. Jaki będzie finał tego starcia? Kim jest Masen
i dlaczego czuje taką wrogość do dziewczyny? Jak ma sobie poradzić bez wsparcia
Mishy? Czy Ryena w końcu dojrzeje do tego i zrozumie, co naprawdę jest w życiu
ważne?
„Punk
57” to niesamowita powieść, która w pozornie schematycznym otoczeniu szkoły
średniej z piekła rodem potrafi wykrzesać coś znacznie więcej. Penelope Douglas
napisała książkę, która dotyka wielu aspektów, które są dla młodych ludzi
ważniejsze od samych siebie. Odrzucenie, brak akceptacji przez otoczenie, jak i
samego siebie, ślepe podążanie za tłumem, aby tylko nie odstawać, nie zostać
wskazanym palcem przez resztę społeczeństwa, spędza sen z powiek niejednej
nastolatki. Douglas zwraca uwagę na to, że nie warto jest udawać, życie jest
tylko jedno, najgorszym, co można zrobić to oszukiwać samego siebie w obliczu
spojrzeń innych.
Narracja
w książce jest pisana z perspektywy głównych bohaterów, ich przekomarzania są
wisienką na torcie, za którymi wręcz przepadałam. Myślę, że każdy z nas miał w
swoim życiu taki punkt, w którym nie
czuliśmy się komfortowo we własnej skórze, gdzie akceptacja otoczenia była dla
nas najważniejsza, nawet jeśli oznacza to tłumienie prawdziwej osobowości. Nikt
nie rodzi się idealny, nie czuje się komfortowo z samym sobą, nie zawsze byliśmy w
stanie robić to, co słuszne.
Penelope
Douglas przypomina nam o naszej przeszłości o swoich bolączkach okresu dojrzewania,
szkoły średniej, która na pewno idealna nie była. Dla kogo jest ta powieść? Dla
fanów autorki, tych czytelników, którzy lubią spędzić czas z niezbyt
wymagającą, miejscami przewidywalną historią, lubią przebywać pośród ciekawych
postaci i ukrytego przekazu, dla każdego z nas oznaczającego, coś zupełnie
innego.
Czekam aż do mnie dotrze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach