Recenzja J.K. Rowling „Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda. Oryginalny scenariusz”


CIĄG DALSZY NOWYCH PRZYGÓD W ŚWIECIE CZARODZIEJÓW J.K. ROWLING.
Po tym jak został zdemaskowany i schwytany w Nowym Jorku, Gellert Grindelwald, potężny czarnoksiężnik, spełnia swą groźbę i ucieka w dramatycznych okolicznościach. Jego celem jest zgromadzenie jak największej liczby nowych zwolenników swojej sprawy — wyniesienia czarodziejów ponad wszystkie niemagiczne istoty. Jedyną osobą, która ma szanse go powstrzymać, jest Albus Dumbledore, którego niegdyś uważał za swojego najlepszego przyjaciela. Jednak Dumbledore nie obejdzie się bez pomocy byłego ucznia – Newta Skamandera, który już raz pokrzyżował plany Grindelwalda. Przygoda ponownie splecie losy Newta, Tiny, Queenie i Jacoba. Ich nowa misja, tym razem w Paryżu, okaże się sprawdzianem miłości i lojalności, kiedy będą stawiali czoło kolejnym zagrożeniom w coraz bardziej niebezpiecznym i podzielonym świecie czarodziejów.
„Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” to drugi z serii pięciu scenariuszy autorstwa J.K. Rowling, autorki uwielbianej i popularnej na całym świecie serii o Harrym Potterze. Okładkę i wnętrze scenariusza ponownie zaprojektował niezrównany duet artystów, MinaLima, którzy pracują przy wszystkich produkcjach z serii o Harrym Potterze i fantastycznych zwierzętach.



Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 304
Cykl Fantastyczne zwierzęta
TOM II

Nadszedł czas tej cudownej premiery, dzięki wydawnictwu Media Rodzina miałam okazję ponownie przemierzać świat Newta Scamandera, Albusa Dumbledore’a poczuć magię na swojej mugolskiej skórze. W kinach jakiś czas temu mogliśmy spojrzeć Grindelwaldowi w twarz, zaznajomić się z jego wizją świata, zaobserwować, jak porywał tak znaczne grono magów wizją lepszego świata. Czy jest postacią tak stricte złą?
W tym elegancko wydanym scenariuszu po raz pierwszy możemy przeanalizować postać „czarnego” charakteru Grindelwalda, który bardzo różni się od znanego nam z Harrego Pottera Czarnego pana, Voldermota. Grindelwald nie jest z natury zły, może się nawet wydawać, że ślepo nie pragnie władzy jedynie dla siebie, wszystko, co robi to realizacja jego wizji lepszego świata dla czarodziejów. Gdzie byłoby jego miejsce? To fenomenalny manipulant, który potrafi zwieść dobre osoby, nie posługując się przy tym lepkim strachem. Budzi w nich poczucie wiary w jego ideały, któż z nas nie pragnie, aby na  świecie panował pokój? Za taki obrót wydarzeń jednak jest zaplanowana wysoka cena, śmierć i krew, historia zdołała nam jednak pokazać, jak zwodniczy potrafią być tacy wizjonerzy. Ludzie nie zawsze uczą się na błędach, jednak wizja ponownej wojny skutecznie ich przekonała do tego, aby z własnej woli pobiec za Grindelwaldem. To złożony bohater, jestem ciekawa, jak potoczą się jego dalsze losy, czy dokona wielkich rzeczy, czy zostanie okrzyknięty szaleńcem?


Bardzo się cieszyłam na ponowne spotkanie z Newtem, byłam ciekawa jak potoczyła się jego praca, czy po dokonaniach z pierwszego tomu został doceniony, czy też okrzyknięty ekscentrykiem. Bez wątpienia Skamander miał dar, który sprawiał, że czytelnik, bądź też obserwator zaczynał patrzeć na niego z uśmiechem na twarzy. Łaknęłam ponownego spotkania z magicznymi stworzeniami, chciałam je zobaczyć, poznać ich szczególne upodobania, magiczne zdolności, co przybliża bardziej do świata czarodziejów. Każde sceny, w których pojawiały się niesamowite istoty były jedynymi z moich ulubionych. Fajnym aspektem historii było ukazanie przeszłości Skamandera docierającej, aż do jego szkolnych czasów nauki w Hogwartcie, czy relacji z bratem, która wraz z rozwojem wydarzeń ewoluowała.
Queenie była takim światełkiem optymizmu w całej historii, dziwnie było mi patrzeć jak to wszystko się rozpada, a ona sama gubi popełniając wiele błędów. Cudownie było ją zobaczyć u boku Jacoba, bardzo do siebie pasowali, nie do końca rozumiałam, dlaczego mimo miłości, którą do siebie czuli, zdecydowała się na rzucenie na niego zaklęcia. Chęć założenia rodziny, wzięcia ślubu wpędzała ją odrobinę w obsesję. Kolejne wydarzenia, jej ucieczka i sojusz z Grindelwaldem sprawia, że jej obraz zaczyna się sypać. Kobieta ma silne poczucie tego, że walczy o lepszą przyszłość, tylko, czy Grindelwald walczący o czarodziejów, u władzy pozwoliłby jej na mieszanie krwi i ułożenie życia z mugolem?
Leta Lestrange nie potrafię w pełni ocenić, czy żywiłam do niej tak silną sympatię, jak do Queenie, jednak potrafiła ująć czytelnika swoją historią i poczuciem winy, które nosiła na barkach. Nie miała lekkiego życia, jak z resztą cała jej rodzina, jej poświęcenie, aby ukochany Tezeusz i Newt mogli uciec rozdzierało serce. Miałam nadzieję, że nieco dłużej uda nam się z nią pobyć, dowiedzieć więcej o tym, jaką była i mogła się stać kobietą.
Wiem, że przeistoczenie Nagini w kobietę ma wielu przeciwników, ale także zwolenników. W obecnym stanie budzi we mnie wiele pytań, między innymi, jak to się stało, że straciła umiejętność zmieniania się w kobietę i przyłączyła się do Sam Wiesz Kogo? Mam kilka domysłów, jednak nie będę się nimi tutaj z Wami dzielić. Mimo wszystko cieszyłam się, że w tym ciężkim życiu jakie miał Credence było coś dobrego. Nie był sam, miał kogo trzymać za dłoń,  o kogo się troszczyć. Rozumiem, że próbował dowiedzieć się, kim a prawdę jest, jednak z czasem ta obsesja była niezdrowa i zbyt mroczna. Czy to wszystko było warte porzucenia Nagini i przejścia na stronę Grindelwalda? Wcześniej przecież nie był przez niego dobrze traktowany, dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Czy nie lepiej było ułożyć sobie życie i dbać o jego spokój i harmonię? Tożsamość Credence’a była dla mnie zaskoczeniem tylko w pewnym stopniu, miałam swoje podejrzenia i nie widziałam go w rodowodzie Lestrange.




„Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda” zostały wydane niezwykle estetycznie, jak poprzedni tom, trochę żałuję, że autorka nie zdecydowała się o poszerzenie książki i nie rozbudowanie jej poza kanony scenariusza. To wszystko za sprawą tęsknoty za tym magiczny światem, do którego nas zaprosiła. Scenariussz doskonale oddaje to, co ujrzeliśmy na srebrnym ekranie. Oddaje istotę filmu i sprawia, że ​​czuje się wszystkie emocje tak samo, jak podczas oglądania filmu, w niektórych momentach dostrzegamy dodatkowe uczucia i myśli postaci, których nie zauważyliśmy w filmie, co było miłym dodatkiem i w pewnym stopniu uzupełnieniem. Nie mogę powiedzieć, że oszalałam ze szczęścia oglądając film, chociaż bawiłam się przy nim równie dobrze, jak przy pochłanianiu tego scenariusza.  Myślę, że fani Potterowego uniwersum będą usatysfakcjonowani.





Komentarze

Popularne posty