Recenzja Sarah J. Maas „Szklany tron”
Celaena Sardothien odbywała ciężką karę za swoje przewinienia
wystarczająco długo, by przyjąć propozycję, z której nie skorzystałby nawet
szaleniec: jej dożywotnia niewolnicza praca w kopalni soli nie musi kończyć się
dopiero z dniem jej śmierci, jeśli tylko dziewczyna zdecyduje się wziąć udział
w turnieju o miano królewskiego zabójcy. To będzie walka na śmierć i życie, ale
Celaenie nieobce są tajniki fachu zawodowego mordercy. Jeśli się jej powiedzie,
po kilkuletniej służbie na królewskim dworze odzyska wolność. Jeśli nie –
zginie z rąk któregoś z przeciwników: złodziei, zabójców i wojowników,
najlepszych w całym królestwie. Szanse na pomyślne przejście wszystkich etapów
turnieju są niewielkie, ale Celaena nie ma nic do stracenia.
Pod okiem wymagającego dowódcy straży rozpoczyna przygotowania do starcia z najgroźniejszymi osobnikami królestwa. Wkrótce jednak pojawiają się komplikacje: ginie jeden z uczestników turnieju, a niedługo potem podobny los spotyka innego rywala młodej zabójczyni.
Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się na baczności – zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją. Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się ni niespodziewała.
Pod okiem wymagającego dowódcy straży rozpoczyna przygotowania do starcia z najgroźniejszymi osobnikami królestwa. Wkrótce jednak pojawiają się komplikacje: ginie jeden z uczestników turnieju, a niedługo potem podobny los spotyka innego rywala młodej zabójczyni.
Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się na baczności – zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją. Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się ni niespodziewała.
Wydawnictwo:
Uroboros
Rok
wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba
stron: 520
Cykl:
Szklany tron
TOM
I
Odkąd
pamiętam bardzo chciałam zrecenzować cykl Szklanego tronu, twórczość Maas jest
mi znana ze słyszenia, a także za sprawą Ryhsandra, księcia z cyklu Dwór cierni
i róż. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Uroboros, otrzymałam możliwość
przeczytania przygód zabójczyni Celaeny Sardothien, co potraktowałam, jako
świąteczny i zarazem upragniony prezent.
Nie musze Wam przedstawiać tej serii, autorka jest znaną postacią na
międzynarodowym rynku wydawniczym, zyskała sobie rzesze wiernych fanów,
miłośników zarówno łowczyni, jak i zabójczyni.
Tak, oto książka trafiła w moje ręce, a jak mi się spodobała, zaraz się
dowiecie.
„Nazywam się Celaena Sardothien – szepnęła. – Choć moje imię nie ma
znaczenia. Możesz mnie nazywać Celaeną, Lillian albo suką, a ja i tak cię
pokonam.”
Celaena Sardothien ma zaledwie osiemnaście
lat i jest bezwzględną i niesamowicie wyszkoloną zabójczynią, która została
skazana na ciężkie prace w kopalni soli Endovier po
kres swojego życia. W tak trudnych i
okropnych warunkach ludzie długo tam nie wytrzymują, może z miesiąc,
tymczasem jej udało się wytrzymać rok. Dziewczyna
z całą pewnością jest w czepku urodzona, ponieważ los się do niej uśmiechnął, a
jej umiejętności okazują się niezbędne dla wpływowych ludzi. Książę Adarlanu
Dorianma ofertę, którą odrzucić będzie nie łatwo, w położeniu Celaeny może się
to okazać niemożliwe. Zabójczyni ma
wziąć udział w turnieju, który ma wyłonić Obrońcę króla, jeśli tego nie zrobi
zgnije w kopalni. Jeśli uda jej się wygrać i odbędzie czteroletnią służbę,
odzyska wolność, jeśli przegra – wróci do Endovier.
„-Masz straszne blizny-rzekł cicho.
Zabójczyni oparła dłoń na biodrze i podeszła do drzwi garderoby.
-Wszyscy nosimy blizny, Dorian. Jedyna różnica polega na tym, że moje są bardziej widoczne od innych.”
Zabójczyni oparła dłoń na biodrze i podeszła do drzwi garderoby.
-Wszyscy nosimy blizny, Dorian. Jedyna różnica polega na tym, że moje są bardziej widoczne od innych.”
Wizja powrotu do życia kusi, w
kopalni nic dobrego ją nie czeka, głupotą byłoby odwrócenie się plecami do takiego
podarku od losu, dlatego Celaena zgadza się na postawione jej warunki. Szkolona
pod czujnym okiem Kapitana Gwardii- Chaola, ćwiczy i staje do prób, które mają
wyeliminować kolejnych uczestników turnieju. Ktoś zaczyna brutalnie mordować
jej rywali, Celaena stara się nie tylko wypaść jak najlepiej w zawodach, ale postanawia
dowiedzieć się, kto stoi za tymi tajemniczymi morderstwami.
„Bez względu na to, co się zaraz wydarzy - powiedziała cicho - chcę ci
podziękować.
Kapitan przechylił głowę.
- Za co?
(...)
- Za to, że dzięki tobie moja wolność nabrała sensu.”
Kapitan przechylił głowę.
- Za co?
(...)
- Za to, że dzięki tobie moja wolność nabrała sensu.”
Autorka wykreowała niesamowicie rozbudowany
świat i piękne miejsce, które zachwyca wraz z kolejnymi stronami powieści. Akcja rozgrywa się w różnych królestwach,
najsilniejszym jest Adarlan, a jego król jest bezwzględnym i okrutnym
człowiekiem, skupionym jedynie na podbojach i toczonych wojnach. Dworskie intrygi, etykieta, toczone walki,
wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Czytelnik wręcz chłonie
każde słowo, czułam się, jakbym wędrowała po zamkowych korytarzach spoglądając
na każdy opisany detal. Fabuła staje się bardziej urozmaicona dzięki
morderstwom, które spadają na uczestnikom turnieju. Oprócz akcji Maas
zaserwowała nam także podróż emocjonalną i dawkę miłości, co tylko dopełnia
całości i jest taką kropką nad „i”.
„Przecież biblioteki kryły mnóstwo pomysłów, a nowe pomysły stanowiły
najgroźniejszą, najbardziej niebezpieczną broń świata!”
Niesamowita kreacja bohaterów jest kolejnym plusem powieści. Główna
bohaterka Celaena jest znakomicie wyszkoloną zabójczynią, która potrafi rozłożyć
na łopatki każdego przeciwnika. To silna, odważna, pyskata i bezczelna
dziewczyna. W niczym nie przypomina miękkich i bez wyrazu „dam w opałach”,
chociaż jest zabójczynią nie brakuje jej wrażliwości. W dziewczynie można
dopatrzeć się drugiej strony, takiej łaknącej normalności, przyjaźni i miłości,
a także odrobinę naiwności, którą zapewne można przypisać nastoletniemu
wiekowi.
„Szklany tron” to nie tylko dobra fabuła, kreacja świata i
bohaterów, ale także bardzo dobre wykonanie. Sprawiła, że nie mogłam się od
niej oderwać, z trudem i ciężkim sercem okładałam ją tłumacząc sobie „jeszcze
tylko jeden, ostatni rozdział, strona..”, co doskonale znają książkoholicy. Na,
co komu sen? ;-)
Klik :) źródło
Komentarze
Prześlij komentarz