Recenzja Denise Hunter „Jak płatki śniegu…”
Eden Martelli jest
zbyt pochłonięta ucieczką z sideł śmierci, by uświadomić sobie, że zmierza
prosto w ramiona miłości. Klucząc wiejskimi drogami, ona i jej oniemiały synek,
zmuszeni są kryć się przed ludźmi. Zatrzymani przez awarię samochodu, bez
grosza przy duszy i szans na nocleg – nie mają żadnego pomysłu na przetrwanie
Bożego Narodzenia w Summer Harbour. Pomocny i zaradny Beau Callahan doskonale
rozwiązuje problemy… innych ludzi. Odszedł z biura szeryfa, aby prowadzić
rodzinną plantację choinek świątecznych, ale nadal nie pogodził się ze śmiercią
rodziców i nie ma sił, by stawić czoła samotności podczas świąt.
Kiedy na progu jego domu staje poszukująca pracy Eden, Beau widzi w niej odpowiedź na swoje modlitwy. Kobieta budzi zaufanie, jest bardzo sumienna i… ujmująco piękna. Z czasem okazuje się jednak, że skrywa wiele tajemnic. U progu Bożego Narodzenia Eden dopada przeszłość. Beau zrobiłby wszystko, by ją chronić, ale kto ochroni jego przed uczuciem do kobiety, która boi się zaufać komukolwiek?
Kiedy na progu jego domu staje poszukująca pracy Eden, Beau widzi w niej odpowiedź na swoje modlitwy. Kobieta budzi zaufanie, jest bardzo sumienna i… ujmująco piękna. Z czasem okazuje się jednak, że skrywa wiele tajemnic. U progu Bożego Narodzenia Eden dopada przeszłość. Beau zrobiłby wszystko, by ją chronić, ale kto ochroni jego przed uczuciem do kobiety, która boi się zaufać komukolwiek?
Wydawnictwo:
Dreams
Rok
wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba
stron: 368
Cykl:
Summer Harbor
TOM
I
Denise Hunter to kobieta, której książki mnie zauroczyły, trzymają
w swoim ciepłym kokonie rozbudzają emocje, które tak bardzo się o to prosiły.
Wydawnictwo Dreams przysłało mi upragnioną książkę, którą od jakiegoś czasu
chciałam przeczytać. „Jak płatki śniegu…” jest opowieścią o trudnej
przeszłości, ucieczkach od życia i związków, a jednocześnie wskazuje na to, że
człowiek nie jest samotną wyspą, która nie potrzebuje nikogo więcej do tego,
aby przetrwać każdy sztorm. To jest piękne, mimo wielkich przeciwności, trudów,
z którymi nie każdy potrafi sobie poradzić, jest nadzieja na lepsze „jutro”. Mimo, że czasem bywa krucha i roztapia się,
jak płatki śniegu w rozgrzanych dłoniach, warto ją mieć i umacniać każdego
dnia.
Eden Martelli ucieka od przeszłości, tak strasznej, że wpływa
negatywnie na przyszłe postrzeganie świata i każdego pojawiającego się w nim
człowieka. Kobieta i jej kilkuletni synek Micah przeszli w życiu bardzo wiele,
żyjąc z despotycznym mężem obawiała się, że utraci jedyne dziecko. Ucieka przed
ludźmi, którzy mogą pozbawić ich życia, poszukują bezpiecznego schronienia.
Jako cel ich podróży wybrała Loon Lake, jednak podróż do upragnionego azylu staje pod znakiem
zapytania. Złośliwość rzeczy martwych, w tym przypadku środków lokomocji,
zmusza Eden do zmiany planów. Jest zmuszona zatrzymać się w urokliwym
miasteczku o nazwie Summer Harbor, gdzie musi naprawić samochód. Niestety to
nie koniec kłopotów, staje się ofiarą kradzieży, traci wszystkie pieniądze i
dokumenty, nie jest w stanie zapłacić za naprawę samochodu, czy nocleg, który
jest im potrzebny. Czy może być jeszcze gorzej? Bez oszczędności i ciepłych ubrań
nie mają najmniejszych szans na przetrwanie Bożego Narodzenia w Summer Harbor.
Eden jest kobietą niezwykle odważną i zdeterminowaną, która
mimo odczuwanego lęku potrafi działać, nawet, jeśli sytuacja jest
niesprzyjająca. Postanawia znaleźć pracę, aby zarobić jakiekolwiek pieniądze,
żeby uchronić siebie i syna przed niebezpieczeństwem.
Beau
Callahan jest jednym z mieszkańców Summer Harbor, po śmierci rodziców
rzucił posadę policjanta, by zająć się plantacją choinek, która jest rodzinnym biznesem.
Jest dobrym człowiekiem, który pewnego dnia zauważa, że w szopie na jego
posesji została wybita szyba. Jest przekonany o rabunku, dlatego zamierza zając
się złodziejem i dać porządną nauczkę. Kiedy zorientował się, że to nie żaden
napakowany dryblas szarogęsi się po jego dobytku, a bezbronna kobieta z
dzieckiem, jest szczerze zaskoczony.
To
spotkanie wydaje się wybawieniem z kłopotów zarówno Eden, jak i Beau. Mimo, że
nie może jej zaproponować pracy na plantacji, to zdaje się mieć dla niej dobre
zajęcie. Ciocia mężczyzny podupadła na zdrowiu i potrzebuje opiekunki, która
mogłaby pomóc w obowiązkach domowych. Układ idealny, Eden potrzebuje pieniędzy
i dachu nad głową, a Callahan ma możliwości, aby jej to zapewnić.
Dziewczyna
budzi zaufanie, jest bardzo pracowita, stara się sprostać postawionym zadaniom
i bardzo szybko się uczy. Nic jednak o sobie nie mówi, podaje fałszywe dane na
swój temat i dziecka, niczym przestraszone zwierzątko uciekając zmienia tożsamość
i wygląd, aby zatrzeć za sobą wszystkie ślady.
Rodzina
Callahan to bardzo ciepli ludzie, autorka przedstawiła ich, jako bardzo
życzliwie nastawionych do innych, zarówno Beau, czy jego bracia zostali
wykreowani na wrażliwych i opiekuńczych mężczyzn, o których marzy nie jedna
kobieta. Z biegiem czasu przez ciągłe milczenie zaczynają tracić do Eden zaufanie
i obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Kłamstwo wisi w powietrzu, a skoro kobieta
nie jest skora do rozmowy musza sami zadbać o to, aby dowiedzieć się prawdy,
trzeba będzie nieco powęszyć i pogrzebać w jej przeszłości. Jakie traumatyczne przeżycia
wpłynęły na to, że Micah przestał mówić? Czy Beau dotrze do sedna sprawy? Jakie
konsekwencje za sobą poniesie taka wiedza? Kto ściga Eden i dziecko? Czy
znajdzie miejsce, gdzie będzie mogła osiąść na stałe? Każda wiedza niesie za sobą ciężar jej
posiadania, czy to nie będzie dla Callahana zbyt wiele?
Jak
żyć, kiedy cały czas wisi nad nami groźba śmiertelnego niebezpieczeństwa? Jak
zaufać mężczyźnie?
„Jak
płatki śniegu…” jest powieścią, która porusza czytelnika, w jej wnętrzu ukryte
jest ciepło i wiara w dobrych ludzi. Twórczośc Hunter jest uzależniająca,
sprawia, że nie sposób jest się oderwać od lektury, zupełnie jakby czytała się
sama. Pisze w sposób emocjonujący, rozrysowuje gamę bogatych bohaterów, a
którymi mogłabym wypić kawę, czy pogadać o lokalnej kuchni, a nawet plantacji
choinek. Zawsze warto jest się czegoś nauczyć, prawda? Mimo, że książka wpisuje
się w kanony literatury kobiecej, mamy w niej także elementy powieści sensacyjnej,
opisy zbrodni, dramatu, z którym musiała się mierzyć Eden, sprawiają, że
wciągamy się w tą historię coraz bardziej nie mając ochoty odpuścić.
To
książka idealna na Święta Bożego Narodzenia, ale także i na każdy inny dzień,
urzeka czytelnika od pierwszej strony. Hunter stopniowo dawkowała tajemnice Eden,
nie opowiedziała od nich od razu, co sprawiło, że chciałam je jak najszybciej
poznać, chyba równie mocno, co Beau. To nie typowy przewidywalny romans, to coś
znacznie więcej. Myślę, że „Jak płatki śniegu…” jest świetną i wartą polecenia
książką, a ja podpisuje się pod tym, tak samo mocno, jak wątki kryminalne wbiły
mnie w fotel! Warto przeczytać? Zdecydowanie!
Niestety chyba nie jest to mój klimat ;)
OdpowiedzUsuń