Wywiad z Kariną Hiddenstorm


Witajcie książkoluby :)

przychodzę dziś do Was z czymś niecodziennym, a mianowicie z wywiadem, który postanowiłam zrobić z autorką książki, która niedawno miała premierę, została wydana przez Wydawnictwo Kobiece. Mowa tutaj o Karinie Hiddenstorm, a książka, o któej nam opowie nosi tytuł "Krwawy Księżyc", jakiś czas temu zamieściłam na blogu jej recenzję.

Recenzja "Krwawy Księżyc" Klikając w ten link przekieruje Was do wspomnianej recenzji.


Karino, jesteś młodą, pełną pasji kobietą, pełną fantastycznych i kreatywnych pomysłów, powiedz, jak zdobywasz natchnienie? Czy jest to proces bardziej skomplikowany, czy raczej pomysł pojawia ci się znienacka i trzymasz się go wiedząc, że to jest to, czego oczekujesz?


W moim przypadku to zazwyczaj takie BUM! Pomysł spada na mnie znienacka i to, co muszę potem zrobić, to spróbować zobaczyć jak najwięcej z danej historii, ułożyć elementy układanki w całość. Jest to bardzo ekscytująca część procesu tworzenia.

Zadebiutowałaś w 2016 roku powieścią "Władczyni Mroku", którą także czytałam, bardzo lubię anielskie tematy, dobrą kreację bohaterów, pamiętam, że, kiedy czytałam tą książkę pomyślałam, jejku jaką ta dziewczyna ma rozległą wiedzę na ten temat, niesamowite. Bardzo mi tym zaimponowałaś, powiedz, czy kiedy zabierasz się do pisania książki, do każdej zbierasz informacje? Jak dużo poświęcasz na to czasu? Czy najpierw budujesz pewnego rodzaju "zaplecze", a potem tworzysz historię, czy może siadasz, zaczynasz pisać i magia dzieje się spontanicznie? 


Zawsze zanim zacznę pisać, staram się odpowiednio do tego przygotować. Tyle że tak naprawdę tematyka aniołów i demonów jest w mniejszym lub większym stopniu znana każdemu z nas. I przy ustawicznym eksploatowaniu tego tematu, nadal jest wiele do powiedzenia. Wystarczy tylko dopuścić do głosu swoich bohaterów i wysłuchać ich historii. 




W przypadku "Krwawego Księżyca", który jest mocną i mroczną opowieścią z zabarwieniem fantastycznym, czy było ci trudno połączyć wszystkie skrawki pomysłu  na fabułę w całość? Jak długo trwa napisanie takiej książki? Wiem, że oprócz pisania także pracujesz zawodowo, jak to wszystko godzisz?


 „Krwawy Księżyc” pisałam dość długo, mniej więcej osiem miesięcy, podczas których miałam jedną dłuższą przerwę. Z tą powieścią ogólnie miałam jakiś bliżej niesprecyzowany problem. Możliwe, że przez jej mroczny ciężar. Cóż, wszystko da się ze sobą pogodzić – pracę, pisanie, życie osobiste – wystarczy tylko chcieć. Czasem wymaga to poświęcenia jednej rzeczy kosztem czegoś innego, ale jeżeli czujemy, że warto, nie należy się wahać. 

Z twojego artystycznego dorobku nie udało mi się przeczytać "Po złej stronie lustra", mimo tego braku mogę powiedzieć, że Twój styl bardzo się zmienił, dużo nad tym pracowałaś? Zdążyłam się przekonać o tym, że jesteś osobą, która przyjmuje konstruktywną krytykę w trzeźwy sposób i wynosisz z każdej recenzji dla siebie wnioski, czy ten sposób ich zdobywania ci odpowiada? Czy podoba ci się współpraca z blogerami? Jak się odnajdujesz w tym pisarsko-wydawniczym świecie?


Och, mój styl był po prostu koszmarny. To znaczy, w porządku, gdzieś tam wśród tego koszmaru kryło się jakieś objawienie. Potrzebowałam po prostu kogoś, kto wskaże mi właściwą drogę. Stephen King jest w tym względzie nieoceniony. Nie bez powodu nazywam go swoim Mistrzem. Oczywiście, konstruktywna krytyka jest dla mnie niezmiernie ważna. Wszystkie recenzje, komentarze i uwagi są bardzo pomocne, pomagają mi zrozumieć, co mogę robić lepiej, co należy poprawić. Między innymi, dlatego ogromnie sobie cenię kontakt i współpracę z blogerami. W świecie pisarsko-wydawniczym odnajduję się całkiem nieźle, jednak nie będzie zaskoczeniem, kiedy powiem, że najprzyjemniejszą częścią jest pisanie. Cała reszta jest dołączona w pakiecie.

Czy jest coś, co byś zmieniła w Twojej karierze? Czy zrobiłabyś coś inaczej? Czy poprowadziłabyś fabułę jednej z Twoich książek inaczej niż teraz?


Na pewno nie śpieszyłabym się tak z wydaniem pierwszej książki, a i do samego jej wydania mam spore zastrzeżenia. Jednak zamiast myśleć, co mogłabym zrobić inaczej, wolę skupić się na tym, jakie nauki wyniosłam, robiąc coś w taki, a nie inny sposób. Każdy popełnia błędy, dzięki nim się uczymy. Gdybym nie zaryzykowała i nie zrobiła nic, nie byłoby mnie tu, gdzie jestem teraz.


Wiem, że pracujesz nad kolejnymi książkami, przynaj się tak cichutko, ile powieści planujesz stworzyć w nadchodzącym wielkimi krokami 2019 roku? 


 W roku 2019 pojawią się dwie moje powieści, to na pewno. Czy więcej? Zobaczymy.

W jakiej wersji przyjdzie nam poznać Karinę Hiddenstorm? Czy nadal będzie to fantastyka? Czy dobrze się czujesz w takim mrocznym klimacie, wśró nadprzyrodzonych zjawisk? 

Nie ukrywam, że w takich klimatach czuję się najlepiej. Jednak nie wiem, co przyniesie przyszłość. Nigdy nie mam pewności, jaka historia będzie następną. Po prostu niekoniecznie mam wpływ na to, co pojawia się w mojej głowie. I na tym chyba polega cała frajda. Na pewno jednak nigdy nie napiszę czegoś, czego nie czuję. Wtedy równie dobrze mogłabym nie pisać wcale. W tym aspekcie jestem akurat wielką idealistką. Uważam, że jeżeli decydujemy się napisać coś tylko i wyłącznie dla zysku, a tak się niefortunnie składa, że nijak nie pokrywa się to z naszymi gustami, z tym, w co wierzymy, jest to po prostu nieuczciwe. Wobec czytelników i wobec nas samych.

Czy myślałaś o tym, aby stworzyć coś zupełnie innego, nic związanego z fantastyką, czy myślisz, że byłoby to dla ciebie jakieś wyzwanie? Karina Hiddenstorm pisząca kryminał, historyczny romans, obyczajówkę to by była niespodzianka. 


 Jak już powiedziałam, nie napisze czegoś, czego nie czuję. Tyle że nasze odczuwanie i postrzeganie świata zmienia się z czasem. Nie wiem, co będzie w przyszłości, nie wiem, co mnie zafascynuje, ale na chwilę obecną pozostaję w klimatach szeroko pojętej fantastyki. Choć w istocie każda moja powieść to mieszanka wielu gatunków. Staram się mieć otwarty umysł, nie zamykać się na nowe kierunki.




Wiem, że lubisz czytać, jest to kolejna Twoja miłość, masz swoją ulubioną książkę, czy autora, po którego sięgasz w ciemno wiedząc, że się nie zawiedziesz?


Z pewnością Stephen King, jego zawsze biorę w ciemno. Ale też Jarosława Grzędowicza, Williama Gibsona. W zasadzie sporo jest tych autorów. Książek też, nie umiałabym chyba wybrać tylko jednej ulubionej. 

Jak się czułaś, kiedy napisałaś finałową scenę w "Krwawym Księżycu", czy ta historia miała wpływ na Twoje emocje? Czy czułaś się wycieńczona emocjonalnie, a może dostałaś kopa energii i byłaś gotowa zabierać się do pisania kolejnej książki?


Tak się składa, że finalną scenę „Krwawego Księżyca” zobaczyłam w głowie, jako pierwszą. Przy czym „zobaczyłam” to w moim przypadku bardzo trafne ujęcie tematu. Rozumiesz więc, że odarło to pisanie tej historii z całej frajdy – bo zanim jeszcze zaczęłam, wiedziałam, jak się skończy. To pierwsza książka, której zakończenie znałam przed przystąpieniem do pracy, i jak na razie jedyna. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Wolę, kiedy bohaterowie moich książek nie zaczynają opowiadać mi własnych historii od końca.

Czy masz w swoim dorobku ulubione damskie i męskie postacie? Jeśli tak, czy zdradzisz nam, które? Co w nich lubisz, a co cię drażni? 


Moją ulubioną postacią, co pewnie nie będzie zaskoczeniem, jest Lucyfer. Uwielbiam w nim mroczną romantyczność oraz dualizm, to, że z jednej strony jest okrutny i bezwzględny, a z drugiej zdolny do poświęcenia wszystkiego w imię miłości. Z damskich postaci szalenie lubię Lliveyę. Jest silną osobowością, wie, czego chce, oraz wie, jak to osiągnąć. Mimo że czasem bywa zbyt narwana, to swoją determinacją i odwagą budzi szacunek. Poznacie ją w nadchodzącym roku, przy okazji premiery „Vanth”.

Skoro była mowa o ulubionych postaciach, to opowiedz o tych, które nie dażysz sympatią, które cię denerwują. 

Victoria Page to postać, której nie lubiłam właściwie od początku. I to się nie zmieniło.

Bardzo się cieszę, że udało nam się porozmawiać, czy jest coś, co chciałabyś przekazać czytelnikom od serca?


Ja również dziękuję za rozmowę. Na zakończenie chciałabym dodać dwie rzeczy. Po pierwsze, bądźmy dla siebie milsi i zamiast cieszyć się z cudzych porażek, skupmy się na tym, by uczynić siebie i ten świat lepszym. Po drugie, nie bądźcie obojętni na krzywdę zwierząt i pomagajcie im w miarę swoich możliwości. One odpłacą wam czystą bezwarunkową miłością. Warto jest pomagać, dobro zawsze wraca.


Na zakończenie odnośnik do recenzji Władczyni Mroku 
















Komentarze

Popularne posty