Recenzja Melissa Darwood „Guerra”
Związek Zuzy i Patryka nie układa się tak jak powinien. Od
kiedy on i jej najlepsza przyjaciółka zostali Guardianami, Zuza czuje się
samotna. Podczas jednego z koncertów Patryk ratuje życie Zuzki. W ramach kary
za złamanie guardiańskich praw zostaje zesłany do Guerry. Teraz to Zuza musi
poświęcić się, aby go uratować. Kiedy dziewczyna dowiaduje się, że ma szanse na
uratowanie ukochanego postanawia odnaleźć go w tajemniczej krainie skrytej
gdzieś pomiędzy ziemią, a piekłem. Na jej drodze staje Bjor, który ma misję do
wykonania. Czy pomoże Zuzie, nie oczekując niczego w zamian? Guerra, splamiona
ludzką krwią, czeka na kolejną ofiarę. Kto nią będzie?
Melissa
Darwood to autorka polskiego pochodzenia, która pisze pod pseudonimem
oddzielając w ten sposób życie rodzinne, prywatne z tym zawodowym, które
ofiarowuje czytelnikom. Kiedy się dowiedziałam, że Wydawnictwo Kobiece wydaje
drugi tom serii Wysłannicy ucieszyłam się, bardzo przypadła mi do gustu
pierwsza część, która nosi tytuł „Larista”. Wiadomość o tym,
że mogę ją dla Was zrecenzować sprawiła, że moim „och’om” i „ach’om” oraz
„yes-yes’om” nie było końca. Czytelnicy, którzy zerkają na mojego bookstagrama
wiedzą, z jaką niecierpliwością oczekiwałam przesyłki z „Guerrą” i jakie kary
przygotowywałam dla kuriera, który zbłądził po drodze. Tak, planowałam wrzucić
go do Guerry, z czego całą pewnością nie byłby zadowolony. Ciekawe, czy miałby,
kto po niego iść, w sumie, jakbym miała spotkać po drodze Bjora, to może bym
się skusiła na taką wyprawę, a wy?
„Nosisz w sobie Guerrę”.
Ten
cytat zrobił na mnie wrażenie, chociaż w całej książce można doszukać się
takich perełek bardzo wiele, o czym świadczył fakt, że zaznaczałam strony
chusteczkami higienicznymi, bo akurat nie miałam pod ręką znaczników, a tak
dobrze mi się czytało, że nie chciało mi się odrywać i wstawać z fotela, czy
kanapy. Pozycja horyzontalna też jest fajna, a co! Moja „Guerra” wyglądała, jakby miała katar
albo przewlekłe zapalenie zatok.
Guerra
oznacza walkę, przypomina o tym, że nasze życie składa się z takich bitew,
które musimy przetrwać, aby przejść do kolejnego etapu. Nikt nie zrobi tego za nas, każdy z nas nosi
swoje brzemiona, które niejednokrotnie odciskają na duszy piętno. Każdy z nas
jest wojownikiem, którego rozpala w środku wola walki i niezłomność charakteru.
Z całego serca chce w to wierzyć i życzę wam takiej Guerry w sercu.
W
pierwszym tomie Wysłanników poznaliśmy Laryse i Gabriela, którzy przeszli
bardzo wiele na swojej drodze, mierzyli się z niebezpieczeństwami,
poświęceniami i wątpliwościami dotyczącymi rodzącego się jakże, silnego
uczucia. Wspierani przez przyjaciół, którzy byli, jak rodzina, stawiali się
silniejsi razem. Poznaliśmy Tentatorów i Guardianów, zaznajomiliśmy się z
podstawowymi zasadami panującymi w ich świecie. Uczyliśmy się o sile prawdziwej
miłości, takiej na całe życie- lariscie.
W drugim tomie Wysłanników historia skupia się
na najlepszej przyjaciółce Larysy – Zuzce, która spełnia swoje marzenie grając
w zespole The Host ze swoim ukochanym Patrykiem, który często musi opuszczać
próby i występy ze względu na swoją gwardiańską posługę. Nie jest jej lekko, czuje, że nie wszystko
układa się dobrze między nią i przyjaciółką, brakuje jej bliskości, mimo
częstych rozmów internetowych czuje się samotna. Zuza ma trudny okres, nie
czuje się zbyt pewnie także w związku z Patrykiem, spoglądając na przyjaciół,
którzy niosą wspólne brzemię, mają przed sobą wieczną przyszłość, czuje smutek.
W głębi serca nie widzi, czegoś takiego w swoim związku, z powodu tego, że jest
śmiertelniczką. Boi się tego, że Patryk w końcu zrezygnuje z zespołu, aby
odwlec tą trudną decyzje, zdecydowali się na przesłuchanie i zaangażowanie drugiego,
takiego awaryjnego basisty- Iwo. Ciągłe wezwania Guardiana sprawiają, że trudno
jest się jej z tym pogodzić. Stara się ze wszystkich sił go wspierać, ale ma
swoje chwile zwątpienia, w końcu wszyscy miewamy słabości.
"Czy tylko w
obliczu śmierci ludzie potrafią zwolnić i nastawić się na dialog z drugim
człowiekiem twarzą w twarz?".
Dla The Host zbliża się bardzo ważny występ, zespół ma rzeszę
wiernych fanek, które nie opuszczają żadnego z ich wystąpień. Wszyscy są
podenerwowani, Romeo cierpi z powodu miłosnego rozczarowania, źle się czuje i
na scenie staje obok Patryka, Iwo. Nic nie wskazuje, aby coś miało pójść nie
tak. Nikt nie spodziewał się wydarzeń, które zmroziły krew w żyłach. Dochodzi
do strzelaniny, której ofiarą ma paść Zuza, Patryk łamie guardiańskie zasady o
nieingerencji w wydarzenia, zasłania ukochaną własnym ciałem. Umiera. Rozpacz
dziewczyny i w wiara w to, że wróci do niej, bo przecież jest wieczny
sprawiają, że czytelnik balansuje na granicy emocjonalnego wzruszenia, a to
dopiero początek tej opowieści.
Semena daje jej nadzieję, opowiada o Guerze, krainie, do
której trafił Patryk i możliwości jego odzyskania, pozostała kwestia, czy
miłość Zuzanny jest na tyle silna, a ona sama odważna, że uda się w samotną
podróż w nieznane? Pytanie! Nie trzeba jej było tego dwa razy powtarzać!
Dzielna dziewczyna bez wahania udaje się w nieznane, wiedzie ją myśl o tym, że
uratuje ukochanego Patryka i znowu będą razem.
Czy jej się to powiedzie? Czy faktycznie uda się sama do krainy, którą
twardą ręką rządzą Tentatorzy?
„Nikt nie zdoła żyć za ciebie,
nikt nie weźmie na własne barki twojego krzyża, nawet, jeśli bardzo tego
pragnie, jest, bowiem fizycznie niemożliwe. Może cię wspierać, pomagać ci,
wyręczać cię w wielu sprawach, dbać o to, byś nie czuła się samotna, ale nie
przeżyje za ciebie życia”.
„Guerra” różni się od
„Laristy”, jest bardziej szorstka, mroczna i niebezpieczna, nie wiadomo, z której
strony nadciąga niebezpieczeństwo, komu ufać, ani jakie prawa rządzą w tym
świecie. Jest też bardziej dopracowana, przedstawiony przez Darwood świat
pobudza czytelniczą wyobraźnie nawiązując trochę do lat wojennych, kiedy na
ziemiach naszego kraju były obozy pracy, która była ciężka i nieludzka.
Sielankowość i przyjemny krajobraz „Laristy” został wyparty przez miejsce,
które można określić, jako namiastkę przedsionka piekielnego.
Bohaterka zostaje wrzucona w świat, którego nie zna, czytelnik
porusza się w nim po omacku stawiając niepewnie kroki, wpada w wir akcji,
pościg, który nie kończy się upragnioną wolnością.
Zuza trafia do obozu, który patrolują Tentatorzy, a
przebywający w nim ludzie noszą nazwę Subiektów. Warunki w nim są nieludzkie,
racje żywnościowe zbyt ubogie, aby zapewnić zdrowie i energię potrzebną do
pracy. Osobno trzymani są mężczyźni i kobiety, spłacają dług zasięgnięty u
Kupca Dusz. Subiekci są wychudzeni, śpią
w barakach na piętrowych pryczach, wszędzie unosi się zaduch. Głód i
wycieńczenie są na porządku dziennym, kromka czerstwego chleba i nie zawsze
pełny kubek wody jest normalnością. Dziewczyna ma wiele szczęścia, bowiem na
jej drodze stanie Bjor, a wraz z nim nadzieja na wolność i dotarcie do
ukochanego Patryka, który przebywał w Strefie Cedrowej.
Droga, przez którą przyjdzie Zuzi przejść będzie wyboista,
trudna, pełna niebezpieczeństw. Spotka na niej wielu ludzi, pomocnych i
życzliwych oraz takich, od których lepiej się trzymać z daleka. To lekcja
pokory, chwila zastanowienia się nad sobą i tym, czy czasem nie gubimy się w
pogoni za codziennością. Zawieszeni między niebem, a piekłem próbują przetrwać,
odpracować swój dług wobec Kupca.
Styl Melissy jest bardzo przystępny dla czytelnika, jest lekki
i barwny, zawsze bardzo podobały mi się nazwy, którymi posługuje się autorka.
Jest bardzo kreatywną osobą, co można zauważyć mając styczność z jej książkami.
Często przy kontynuacjach opowieści spotykamy się z tym, że nie zawsze drugi
tom jest na wysokim poziomie, czy chociaż zbliżony do poprzedniego, w przypadku
„Guerry” nie musicie się obawiać. Książka jest świetna, zaskakująca i barwna.
Darwood zdaje się malować emocjami zbierając je w wachlarz, który krąży pod
skórą czytelnika. Nie byłam w stanie się
od niej oderwać, chłonęłam stronę za stroną nie mogąc się nadziwić, jak
skrupulatnie podeszła do tematu. Doskonale odzwierciedliła silną wolę
przetrwania człowieka w trudnych warunkach bytowych, czy pogodowych,
kierującego się potężnym uczuciem, które jest w stanie przetrwać wszystko-
miłością. Gorąco polecam historię pełną bólu, cierpienia, niezłomności
ludzkiego charakteru i poświecenia, na które nie zawsze jesteśmy w stanie się
zgodzić. Miejcie „Guerrę” w sercach i nie traćcie tej odwagi, którą kierujcie
się w życiu.
Recenzja pierwszego tomu WYSŁANNIKÓW:
Komentarze
Prześlij komentarz