Recenzja Christina Lauren „Piękny sekret”


Sztywny brytyjski menedżer, przebojowa amerykańska stażystka i gorący romans, który grozi międzynarodowym skandalem... Kiedy szef oznajmia Ruby Miller, że wysyła ją na długą delegację do Nowego Jorku, dziewczyna jest zszokowana. Jako jedna z najlepszych w branży inżynieryjnej w Londynie wie, że zawodowo sobie poradzi. Ale drży na myśl, że najbliższy miesiąc spędzi blisko zawodowo i fizycznie - bo w tym samym hotelu – z Niallem Stellą, szefem planowania w firmie i największym ciachem na świecie. Chociaż ona od miesięcy jest w nim zadurzona, Niall ledwie ją zauważa. Dopiero po całonocnym flircie na pokładzie samolotu budzi się i zaczyna zwracać na nią uwagę… Niall Stella, świeży rozwodnik, rzadko się rozluźnia i łamie reguły, a jak sam najlepiej wie, z kobietami radzi sobie beznadziejnie. Ale nawet on docenia powiew świeżego powietrza, jaki wnosi spontaniczna Ruby. Kiedy atrakcyjna Kalifornijka stawia sobie za cel pomóc seksownemu Brytyjczykowi rozluźnić się, nic jej nie powstrzyma. Tysiące mil od Londynu łatwo kochankom udawać. Ale czy związek, który zbudowali, nie runie po powrocie do domu?


    Wydawnictwo: Zysk i S-ka
      Rok wydania:  2016 
Format: Książka
Liczba stron: 415

Pod nazwą Christina Lauren kryje się duet pisarski, po który będę sięgała po omacku, w nocy bez prądu, bez świecy wiedząc, że się nie zawiodę, bo da mi to, do czego przywykłam. Relaks, przyjemność i postacie, które będę wspominała z rozrzewnieniem. Nie raz do nich wracając i ciesząc się tym, że mimo psychicznych krzywizn i bruzd znajdują ich wypełnienie. Zarówno miłość, jak i przyjaźń nadają życiu sens, pod warunkiem, że jest prawdziwa. Wydawnictwo Zysk i S-ka zdaje się to wiedzieć decydując się na wydanie takiej serii, a tym samym uszczęśliwienie mnie z tego powodu.

„Jednak moja równowaga duchowa nie oznacza, że nie można mnie zranić, że nie                                                         czuję się zła albo zdradzona.”

Bohaterami „Pięknego sekretu” są brat Maxa Stelli niezwykle atrakcyjny Brytyjczyk- Niall oraz amerykańska stażystka o niezwykłej śmiałości Ruby Miller. Dziewczyna jest pełna energii, świadoma swojej kobiecości i pragnień. Ruby ma trzydzieści trzy lata pracuje, jako stażystka, ukradkiem zerkając w stronę nieziemsko przystojnego Nialla, który budzi w niej pożądliwe uczucia. 
Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy mężczyzna dostrzega zainteresowanie Ruby, jego osobą. Konferencja, w której biorą udział przyjmuje dość ciekawy obrót, kiedy okazuje się, że nasza para wspólnie musi wyruszyć w podróż do Nowego Yorku. To będzie niezwykle długa i ciekawa delegacja, dziewczyna jest jedną z najlepszych w branży inżynieryjnej w Londynie, dlatego pod kątem służbowym nie ma się, czego obawiać. Jej nerwowość spowodowana jest spędzeniem czasu będąc  tak blisko z Niallem Stellą.



„To znaczy: do sklepu wchodzi niezłe ciacho i nie ma obrączki na palcu? To jak pistolet
startowy dla charta.”

Stella jest szefem planowania w firmie, jednocześnie dla Ruby najseksowniejszej ciachem, jakie chodziło po ziemi. Ledwo ją dostrzega, sytuacja zmienia się, kiedy znajdują się na pokładzie samolotu, gdzie zaczynają flirtować, jak widać z bardzo dobrym skutkiem.
Niall był żonaty przez dziesięć lat, obecnie nosi status rozwodnika, jest niezwykle spięty, rzadko się rozluźnia i z kobietami radzi sobie gorzej niż beznadziejnie. Jednak, coś w dziewczynie sprawia, że jej towarzystwo zaczyna mu się podobać. Ruby jest niezwykle spontaniczna i zamierza pomóc mężczyźnie się rozluźnić. Inny kraj, inne miejsce wpływa na rozwój rodzącego się uczucia, jak będzie, kiedy wrócą do Londynu? Czy sprawy między nimi nie skomplikują się jeszcze bardziej?

„Jego twarz znalazła się o kilka centymetrów od mojej. Wtedy praktycznie wzięliśmy ślub.”

Fabuła jest nieco inna, nawet, jeśli wszystko, dzieje się w otoczeniu korporacji, biur i świata wielkich projektów. Tym razem to kobieta jest tą silną i zamierza zdobyć mężczyznę, którego pragnie.  Ruby ma zamiar zdobyć Nialla, zwieńczenie jej marzeń. Nie ma tutaj miejsca na szare myszki. Jest inteligentna, pewna siebie, potrafi się znaleźć w każdej sytuacji.
Największym plusem tej książki są jej główni bohaterowie, którzy są nie tylko wyraziści, ale także budzą ogromną sympatię. Wątek miłosny nie jest przekoloryzowany, kreśli się sam naturalnie. Niall nie jest typem mężczyzny, który wykorzystuje kobiety, nie ma w nim nic z playboya. Nieudane małżeństwo mocno odcisnęło na nim piętno, w kontaktach z kobietami nie potrafi się otworzyć, staje się spięty i szorstki. Trudno mu przekazać nawet niewielką myśl, może przez to, że w małżeństwie robił to, co chciała żona pełniąc bardziej funkcję bankomatu?



„Mogłabym zjeść konia z kopytami. Mam nadzieję, że podają steki wielkości twojej klaty.”

Niall bardzo różni się od Maxa, nie wiem czy stało się tak za sprawą nieudanego małżeństwa, czy zawsze różnica między mężczyznami była, aż tak znacząca. Tym razem to Ruby nosi spodnie w tym związku, walczy niczym lwica wykazując się ogromną cierpliwością, która rodzi się w jej sercu na równi z miłością. Ruby tłumaczy, wybacza gafy, kreuje i otacza opieką. On nigdy nie dzwoni, nie napisze, czeka, kiedy ona się odezwie pierwsza. Może to smutne, a może spowodowane tym, że mężczyzna stawia pierwsze kroki ku czemuś poważniejszemu.

„Tęsknota przyprawiała mnie o ostry ból, który żłobił mi w piersi głębokie rany, tam, gdzie nie mogłem dosięgnąć, odsuwając na bok konieczność oddychania, bicia serca — to wszystko, czego potrzebowałem, by obracać się w świecie, który kiedyś dało się objąć myślą.”




     Miłość Nialla do żony wywietrzała, jakby słoik, w którym była zamknięta miał uchylone wieczko, minęły lata, kiedy był ostatni raz na randce z kobietą, kiedy musiał ją zabawiać i zabiegać o jej względy. Związek z Ruby staje się dla niego nie tylko szansą na lepsza przyszłość, ale także pewnego rodzaju terapią. To tylko obrazuje, jak wrażliwym jest człowiekiem. Czy Ruby podała temu zadaniu? Czy stwierdzi, że to dla niej zbyt wiele? Może to właśnie Niall przejmie pałeczkę i pokaże, że mu zależy, jeśli tak jest?
     Z całą pewnością „Piękny sekret” ma w sobie coś uroczego i świeżego, czego nie spotykamy w romansach. Można się przy nim pośmiać, miło spędzić popołudnie, kibicować mając nadzieję, że tej parze naprawdę się uda. Stella robi krok do przodu w kierunku Ruby, by za chwilę się wycofać, jakby zrobił coś niewłaściwego. Trudno jest mu uwierzyć i otworzyć się na bezwarunkową miłość.
Podczas czytania towarzyszył mi przyjemny dreszcz, który powodował, że nie mogłam się oderwać od czytania, musiałam poznać finał historii tej dwójki. Jak w poprzednich tomach udaje nam się dowiedzieć, jak się toczą losy Ryana, Maxa i Willa. Nieporadny Niall Stella i otwarta, ciepła Ruby Miler skradli moje serce i popołudnie. Nie żałuję ofiarowanego im czasu zacierając dłonie dla kolejnego tomu Beautiful Bastard „Piękny”, w którym poznamy kolejną fajną parę.




Komentarze

  1. Jak dla mnie jedna z wielu. Czytało się całkiem przyjemnie, ale niczym się nie wyróżnia.
    https://slonecznastronazycia.blog/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię tą serię, mam do niej pewien sentyment, lekka przyjemna na wieczór. Miło Ciebie gościć :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty