Recenzja Aleksandra Tyl „Karmelowa jesień”


Życie Marianny było usłane różami. Jako jedynaczka mogła liczyć na wsparcie rodziny w każdym względzie. Zagraniczne studia, beztroskie plany na przyszłość, realizacja marzeń – to wszystko w zasięgu ręki. Wszystko zmienia się po tragicznej śmierci rodziców. Kiedy w niedługim czasie umiera również ukochana babcia, Marianna przechodzi załamanie. Młoda, bogata, ale samotna i nieszczęśliwa nie potrafi poradzić sobie ze stratą najbliższych. Wkrótce odkrywa dokumenty, z których wynika, że jej ojciec regularnie przesyłał niejakiej Rosie Rosso pewną kwotę pieniędzy. Trop prowadzi do hiszpańskiej Sewilli, miasta, nad którym unosi się duch Krzysztofa Kolumba, ulice rozbrzmiewają flamenco, a dookoła czuć zapach aromatycznej paelli.
Dziewczyna poznaje życie od strony, której wcześniej nie znała…



Wydawnictwo: Prozami
Rok wydania:  216
Format: Książka
Liczba stron: 494

     „Karmelowa jesień” to trzecia książka Aleksandry Tyl, którą przyszło mi czytać. Sierpień, co prawda rozgościł się w pełni, ale w powietrzu czuć można jesień, widzę ją oczami wyobraźni. Ciepłe koce, gorące herbaty z jabłkami i imbirem, wszechobecne liście, które wiją na ziemi szczodrze dywan. Spadające kasztany, nieco nieśmiałe żołędzie i ciepłe promienie słońca, dziecięcy śmiech szalonych zabaw. Czyż to nie jest piękne? Dzięki Wydawnictwu Prozami już dziś mogłam poznać historię Marianny, której uporządkowany świat, bardzo szybko runął, niczym skrupulatnie ustawiony domek z kart poskromiony silnym podmuchem jesiennego wiatru.

„Miłości nie da się zaplanować. Ważne, żeby się jej nie bać.”

     Wracamy do znanej z poprzedniej części „Magiczne lato” Polanki, gdzie mieszka Marianna Olech, która pracuje, jako cukiernik.  Poznajemy ją w dość trudnej dla niej chwili, stoi na rozdrożu dróg i musi sobie zafundować przyśpieszony kurs dorastania. To powieść o wartościach, odpowiedzialności i tęsknocie do pasji, stawianiu czoła problemom, a także pogodzeniu się ze stratą bliskich. Oprócz karmelu unoszącego się w powietrzu słyszymy nuty flamenco i zachwyca nas widok Hiszpańskich uliczek. Niecodzienne, ale niesamowite połączenie, prawda?


„Nie da się uszczęśliwić innych, jeśli samemu nie jest się szczęśliwym.”

     Marianna przechodziła trudne chwile, w wypadku samochodowym straciła rodziców, nie trwało zbyt długo, kiedy opuściła ją ukochana babcia, którą opiekowała się podczas choroby. Kiedy dziewczyna zajęła się porządkami w dokumentacji, którą zostawili jej rodzice zaczęła odkrywać rzeczy, których się nie spodziewała. Tajemnicze przelewy regularnie wysyłane do Hiszpani. Każda kolejna strona przynosiła jej więcej pytań niż odpowiedzi. Marianna wychowana była w luksusie, jako jedynaczce nie brakowało jej nawet ptasiego mleka. Rodzina chroniła ją przed złem całego świata, dlatego nie zna życia, nie jest świadoma jego okrutności, szorstkości. Teraz, kiedy stała się panią swego losu będąc odpowiedzialną sama za siebie jest zdeterminowana, aby rozwiązać zagadkę przelewów. Tylko, czy jest gotowa naprawdę? Kim jest tajemnicza Rossa Rosso z Sewilli? Marianna wiedziała, że ojciec jeździł do Hiszpanii, ale nie chciała uwierzyć w to, że mógł mieć kochankę.

„Nie jestem w stanie zmienić czyjegoś myślenia, ale mogę zmienić własne.”

     Aleksandra Tyl pisze w sposób, który pochłania czytelnika, cała reszta przestaje istnieć. Świat dopominający się o uwagę znika, kiedy trzyma się w dłoniach książkę jej autorstwa. Prowadzona fabuła jest zręczna wprowadza nowe wątki, a wraz z nimi postacie, które są bardzo dobrze wyrysowane. Z całą pewnością zapadną nam w pamięć. Bez nich ta książka straciłaby bardzo wiele.  Co spotka Mariannę w Sewilli? Czy los stanie się dla niej łaskawszy? Może pojawi się jakiś mężczyzna? A może zauroczona Hiszpanią nie będzie chciała wracać do domu?



„Lepiej zbierać siły na własne problemy. Zawsze się jakieś trafiają i nie da się od nich uciec, można jedynie odwlec zmierzenie się z nimi.”
                                                                                                                                                                    
     Podróże kształcą i uczą szacunku do innej kultury, czasem tak bardzo odmiennej od naszej. Nie można odmówić naszej bohaterce odwagi, próby złapania własnego życia za rogi i rozwiązania dręczącej jej tajemnicy. „Karmelowa jesień” jest subtelną książką idealną na długie wieczory, jest niezwykle wciągająca. Czytelnik staje się detektywem, powiernikiem i turystą, nie wyobraża sobie, aby mogło być inaczej.
    „Karmelowa jesień” jest nieprzewidywalna i nie tak oczywista, jakby się mogło wydawać. Aleksandra Tyl unika utartych schematów stopniując w sposób wyważony akcję i kolejne wydarzenia. Hipnotyzuje czytelnika sprawiając, że nie jest się w stanie oprzeć Sewilli, jej mieszkańcom i Mariannie. W tym cyklu pojawia się magia, nie zabraknie jej i w „Karmelowej jesieni”, bohaterka spotyka ducha byłej lokatorki pokoju, który wynajmowała w starej kamienicy. Zaangażuje się w ratowanie kawiarni, którą prowadzą cztery urocze staruszki, w których żyłach płonie flamenco, a w jej życiu pojawi się przystojny mężczyzna, profesor Piotr, który jest taką wisienką na torcie Marianny.
     To dobra literatura, która kiedy trzeba śmieszy, kiedy przychodzi czas na zadumę daje jej pełne pole do popisu. Nie zawsze bywa łatwo, dlatego i takie momenty zostały wyeksponowane w książce. Jako niespodziankę mogę dodać, że spotykamy ponownie bohaterki „Magicznego lata” Alicję i ciocię Józefinę. Zbliżając się do zakończenia, miałam ochotę krzyczeć, no, ale jak to? I najważniejsze: dlaczego to skończyło się tak szybko? Widać, że książka należy do grubasków, a mimo wszystko pochłonęłam ją w zawrotnym tempie. Nie sposób jest przejść obok twórczości Aleksandry Tyl obojętnie.  Nie tylko bawi i wprowadza w dobry nastrój, ale także niesamowicie odpręża.





Komentarze

Popularne posty