Recenzja Lev Grossmann „Świetlisty miecz”
Legendy o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu opowiedziane na nowo.
Wczesne średniowiecze. Collum, pełen ambicji i zapału młody chłopak, przybywa na Camelot, by dołączyć do słynnych rycerzy. Zjawia się jednak zbyt późno. Król Artur zginął dwa tygodnie wcześniej w bitwie pod Camlann. Pozostała jedynie garstka tych, którzy zasiadali przy Okrągłym Stole. Porządek świata legł w gruzach, kraj zaczyna przypominać ogromny statek, którym wstrząsnął sztorm. Słabnie trzymająca kraj w ryzach boska moc, a wzmaga się magia elfów. Ci, którzy przeżyli, nie są bohaterami legend, jak Lancelot czy Gawain. W Camelot została banda oryginałów i cudaków, jak sir Palomides, saraceński rycerz, i sir Dagonet, błazen Artura, który został pasowany dla żartu. Dołącza do nich Nimue, czarodziejka, która pokonała Merlina. Wraz z nimi Collum będzie próbował sprowadzić Brytanię na właściwe tory.
Wydawnictwo:
Uroboros
Rok
wydania: 2025
Format:
Książka
Liczba
stron: 752
Lev Grossman w swojej najnowszej powieści „Świetlisty miecz” podejmuje temat, który od wieków fascynuje czytelników i autorów, mowa tutaj o badaniu legendy o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Zamiast snuć kolejną klasyczną wersję opowieści, r wybiera moment, w którym mit się załamuje, a bohaterowie stają się tylko cieniem dawnych ideałów. To było intrygujące, czytałam wiele książkę, które ukazywały motywy tej legendy, czy próbowały tchnąć w nią życie. Autor zabiera nas do epoki średniowiecza, gdzie mieszkańcy Camelotu starają się dojść do siebie po śmierci Króla Artura. Pomyślałam sobie, że życie w takim miejscu i czasie musiało być niesamowicie trudne, jednak warto szukać sensu, nawet wtedy, kiedy nic nie wydaje się takie, jakie było wcześniej.
„Świetlisty miecz” zabiera czytelnika w miejsce, gdzie legendy się kończą, a rzeczywistość zaczyna rysować własne, nieprzewidywalne granice. To opowieść o świecie po upadku króla Artura, w którym bohaterowie, o których kiedyś śpiewano pieśni, stają się zwykłymi ludźmi zmagającymi się z utratą celu i sensu. Starcie legend i marzeń z brutalną rzeczywistością. Ludzie pogrążeni w chaosie, niewiedzy i braku sensu zdawali się rozpadać, szukać czegoś, co na nowo rozpalić ich nadzieję i wolę walki. Książka łączy przygodę z refleksją nad dorastaniem, odpowiedzialnością i odwagą, pokazując, że heroizm nie zawsze jest spektakularny, a czasem polega po prostu na odnalezieniu własnej drogi w trudnym świecie. To powieść zarówno dla miłośników klasycznych legend arturiańskich, jak i dla czytelników szukających świeżego, bardziej ludzkiego spojrzenia na fantasy. „Świetlisty miecz” to historia o końcu pewnej epoki, o stracie i nadziei, a przede wszystkim o odwadze, która nie zawsze lśni w świetle sławy, lecz często rozbłyska w chwilach największej próby. Z przyjemnością czytałam tą historię, wierząc, że w tak trudnych czasach każdy człowiek i czytelnik zasługuje na nadzieję i jasną przyszłość. Dowiedziałam się, że ludzka odwaga bardzo często polega na podejmowaniu trudnych decyzji i odnajdywaniu własnej drogi w świecie pełnym niepewności. Książka balansuje między dramatem, a humorem, między mitologiczną atmosferą, a ludzkimi emocjami, dzięki czemu stała się dla mnie ważna.
W s p ó ł p r a c a r e k l a m o w a






Komentarze
Prześlij komentarz