Recenzja Lena M. Bielska „Bitterful”

 Niepokornej miłości nie powstrzymają żadne zakazy ani granice.

Serce zawsze wybiera dobrą drogę, nawet gdy kierunek wydaje się zakazany.
On – szorstki, skryty i rozczarowany miłością. Ona – zbuntowana, pyskata i zagubiona. Ana i Bjarne nie mają prawa się do siebie zbliżyć, ale kiedy ich losy splatają się w surowej, norweskiej scenerii, rodzi się między nimi coś, czego żadne z nich nie planowało.
Dla Any ten wyjazd to ucieczka od zdrady i szansa na nowy początek. Jej pojawienie się jest dla Bjarne’a komplikacją już i tak wyjątkowo skomplikowanego życia, na którą nie ma ani czasu, ani ochoty. Gdy zaczyna jednak dostrzegać, jak Ana wnosi światło do jego codzienności, to zakazane uczucie nabiera coraz większej mocy.
Czy dwoje zagubionych ludzi zaryzykuje wszystko – nawet przyjaźń i spokój – by być razem?
 


Wydawnictwo: Ale!
Rok wydania:  2025
Format: Książka
Liczba stron: 528
 

 

Czy skryty, małomówny bohater może rozkochać w sobie czytelnika? Dla wielu odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak. Zwłaszcza jeśli mowa o Bjarne, norweskim „wikingu”, który początkowo wydaje się być mrukliwym gburem, ale z czasem odsłania swoją prawdziwą twarz. Historia, autorstwa Leny M. Bielskiej, to prawdziwy rollercoaster emocji, który zaczyna się od zdrady i bólu, a kończy… no właśnie, na czym? Surowy klimat Norwegii, zapierające dech w piersiach krajobrazy i relacja rodząca się powoli, acz intensywnie, sprawiły, że przepadłam bez reszty. Każda część tej serii skrada moje serce, ale to właśnie „Bitterful” wywołało największy zachwyt. To powieść o bólu, który drży pod skórą, i o dwóch samotnościach, które zderzają się ze sobą w miejscu, gdzie milczenie ma więcej znaczeń niż słowa.

Główną bohaterką książki autorstwa Leny M. Bielskiej podn tytułem „Bitterful” jest Ana to kobieta, która doświadczyła zdrady, poszukuje i wręcz potrzebuje nowego początku. Startu w życiu, w nowym miejscu, które może być wyzwaniem. Wujek dziewczyny, Victor, postanawia pomóc jej odzyskać równowagę i organizuje wyjazd do swojego przyjaciela, Bjarne’a. Tam Ana ma wspierać mężczyznę w prowadzeniu firmowych social mediów. Norwegia, mroźna, surowa, milcząca, idealna sceneria dla kogoś, kto całe życie zakładał zbroję z obojętności. Bjarne, to mężczyzna, który nie krzyczy, nie błaga, nie tłumaczy się. On po prostu trwa. W świecie, który dawno przestał go interesować. Pojawia się  Ana i nie, nie jest jak słońce. Słońce nie ma w sobie chaosu, pyskatości, krzyku. Ana jest burzą. Wchodzi do jego życia jak wiatr znad fiordu i rozwala wszystko, co wydawało się nie do ruszenia. To nie klasyczna przemiana "mruka w mężczyznę zdolnego do miłości". To transformacja obustronna, bo i Ana się zmienia. W tej ciszy, w tych górach, w tej chłodnej codzienności zaczyna widzieć, kim naprawdę jest, kiedy przestaje być „tą zdradzoną dziewczyną z miasta”. Czy zaryzykuje dla tego, co udało jej się odkryć? Chociaż dzieli ich piętnaście lat i zupełnie inne podejście do życia, między nimi powoli rodzi się coś wyjątkowego. Norweski krajobraz staje się nie tylko tłem ich relacji, ale też katalizatorem uczuć, które na pierwszy rzut oka nie miały prawa zaistnieć. Czy dwoje ludzi, tak różnych i tak poranionych, odważy się zaryzykować wszystko, by zawalczyć o miłość?

„Bitterful” to historia o zakazanej miłości, trudnych wyborach, zaskakujących zwrotach akcji i drugich szansach. Porusza temat różnicy wieku, samotności, potrzeby bliskości i odnajdywania siebie na nowo. Autorka, Lena M. Bielska, po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać o emocjach w sposób głęboki, prawdziwy i nie nachalny. Książka urzeka najbardziej, to naturalność relacji między bohaterami. Nie mamy tu nachalnej erotyki, szybkich zbliżeń czy przerysowanego dramatu. Wręcz przeciwnie, emocje budowane są cierpliwie, napięcie rośnie, aż w końcu eksploduje z siłą, której nikt się nie spodziewa. Miłość, która rodzi się między Aną a Bjarne’em, nie jest łatwa ani oczywista, ale właśnie dzięki temu tak autentyczna i wciągająca. „Bitterful” to nie jest cukierkowy romans. To książka o tym, że miłość nie zawsze przychodzi wtedy, kiedy jesteśmy gotowi. Czasem pojawia się wtedy, gdy jesteśmy rozbici, niepełni, i wcale jej nie chcemy. I właśnie dlatego jest prawdziwa. Nie znajdziecie tu miliona dramatycznych scen. Nie będzie epickich wyznań przy zachodzie słońca, ale znajdziecie jedno spojrzenie, które mówi wszystko. Jeden gest, jedną decyzję, podjętą nie dla siebie, ale dla drugiego człowieka. I to wystarczy.

 

W s p ó ł p r a c a    r e k l a m o w a

Komentarze

Popularne posty