[PATRONAT] Rozdział pierwszy "Splamieni krwią" Karolina Jurga
Yuri
Wezwany do gabinetu capo, bez żadnego
uprzedzenia czy pukania, wszedłem do środka. Niemal natychmiast uderzył mnie
ostry zapach palonego przez niego cygara. To jedyne miejsce w całej posiadłości
Castello, jakie budzi mój wstręt. To duży gabinet, jednak ciemność, jaka w nim
panuje, wywołuje wspomnienia życia, które jest za mną. Za każdym razem, gdy
przekraczam pierdolony próg tego miejsca, znów jestem małym chłopcem,
zamkniętym w ciemnej celi. Karmionym resztkami suchego pieczywa i wodą ze
studni, który wie, że żeby zjeść coś lepszego, musi się wykazać podczas walki.
Czułem na sobie ostre,
niczym brzytwa, spojrzenie Cesare i odpowiedziałem tym samym, dając mu znak, że
jego zagrywka nie dotyka mnie. Toczymy ze sobą tę grę, odkąd tylko przybyłem
wraz z Vincentem do Werony. Capo, tak samo jak ja, zdaje sobie sprawę z tego,
że nie ma nade mną kontroli większej, niż sam zechcę mu dać. Przysięgałem mu
lojalność i tego od lat się trzymam, mimo to jemu wydaje się to nie wystarczać.
Zaraz za mną do gabinetu weszli bracia Vincenta i bez żadnego skrępowania rozsiedli
się na kanapie.
– O co chodzi? – spytałem,
kierując na niego wzrok. Nie miałem ochoty przebywać tu ani chwili dłużej,
jednak musiałem wysłuchać, co takiego miał do powiedzenia.
– Dostałem informacje o
człowieku, który niedawno szczycił się udziałem w wielkim zleceniu na pewnego
mafiosa.
Antonio i Federico
gwałtownie się wyprostowali, ponieważ czekaliśmy na tę informację całymi
miesiącami. Cesare nie patrzył jednak na żadnego z synów. Jego ciemne oczy
skierowane były w moją stronę, a na ustach pojawił się cień pełnego podłości
uśmiechu.
– Pojedziesz do Lonato
i znajdziesz Oscara Gallo. Adres wyślę w ciągu paru minut – oznajmił, a ja nie
musiałem wiedzieć więcej.
Wyszedłem bez słowa,
kierując się do zbrojowni, w której siedzą jego ludzie. Otworzyłem szafę i zdjąłem
marynarkę. Założyłem pas z kaburami na dwa pistolety. Za plecami usłyszałem
szmer i wiedziałem, że chłopaki robią to samo.
Są dobrze wyszkoleni,
nie potrzebują słów, by wiedzieć, że czas wziąć się za prawdziwą robotę. Tylko
nieliczni mają zaszczyt pracować tak blisko Cesare i jego rodziny. Ja sam, gdy
tu przybyłem, musiałem stanąć oko w oko z każdym z nich i pokonać ich, by
zyskać szacunek. Sprawdziłem każdą broń i magazynek, a później zapiąłem na
przedramionach i łydkach pochwy z nożami.
W tym momencie czułem
się tak samo jak w rosyjskich dokach przed walką. Adrenalina zaczęła rozsadzać
mi żyły, a chęć przelewu krwi sprawiła, że byłem wyciszony i skupiony, by osiągnąć
cel. Wiele razy zabiłem, by ocalić własną skórę. Teraz robiłem to tylko
dlatego, że mogłem. Doki, w których mnie więziono, to przeszłość, lecz wciąż
miałem w sobie ten sam młodzieńczy gniew. On nigdy nie przeminie, będzie mnie
napędzał do końca życia, wciąż wołając o więcej.
Złapię gnoja, wydobędę
z niego informacje i zabiję – koniec bajki. To gówno musi się skończyć, zanim
mała żonka Vincenta całkowicie popadnie w chęć zabijania w ramach zemsty.
Sfiksowała bardziej,
niż wszyscy zakładaliśmy, ale może to i dobrze. Początkowo myślałem, że nie przetrwa
u boku Vincenta. Ona jednak to zrobiła, stworzyła zbroję, pod którą ukryła całą
delikatność. Federico i Tony robili wszystko, by podczas pierwszych tygodni po
pogrzebie Vince’a nie była sama, dlatego Brianna praktycznie mieszkała pod
dachem Cesare, co cholernie mnie irytowało, ale musiałem to przeczekać.
Moje myśli na krótką
chwilę zatrzymały się przy ciemnowłosej diablicy. Ona była jak ogień,
temperamentna i nieujarzmiona. Broniła się przed mną rękami i nogami, ale byłem
pewny, że tak naprawdę zdawała sobie sprawę, jakie to głupie. Miałem nad nią
władzę absolutną i nie było opcji, bym pozwolił jej odejść. Mimo tego
wszystkiego, co przeszliśmy do tej pory, wciąż nie potrafiła zaakceptować
faktu, że należy do mnie. Nadejdzie jednak dzień, gdy zrozumie. Szybciej, niż
myśli.
Zatrzymałem furgonetkę
niedaleko adresu, jaki wysłał mi Cesare wraz ze zdjęciem mężczyzny. Pokazałem je
chłopakom.
– Ten ma wyjść
niedraśnięty – oznajmiłem.
Posesja, w której
rzekomo zatrzymał się Gallo, nie robi piorunującego wrażenia. Nie jest wielka i
wypasiona, raczej przeciętna i nieprzykuwająca niepotrzebnej uwagi. Jednak
jeżeli chcesz się ukryć, wybierasz najmniej krzykliwe miejsca, co mówi mi tyle,
że Gallo w całej tej posranej akcji był niczym więcej niż zwykłym psem na
posyłki. Wykonam jednak wydany przez capo rozkaz i przesłucham go, choć uważam
to za stratę czasu.
W całkowitej ciszy patrzyliśmy
na lekko oświetlony dom, widząc dwójkę ludzi stojących pod drzwiami oraz dwójkę
spacerujących wokół niego. Bez słowa dałem chłopcom znak, a oni bezszelestnie
wysiedli z furgonetki i niemal natychmiast rozmazali się na tle ciemnej nocy.
Siedząc z Rico i Tonym
widziałem, jak nasze psy skradały się do patrolu i trzy sekundy później było po
kłopocie. Wyszedłem na nocne powietrze, idąc do drzwi domu, które otworzył
cicho jeden z naszych chłopaków. Korytarz był całkowicie pusty, a z jasno
oświetlonego salonu dobiegał gwar rozmów. Rozróżniałem pięć głosów. Dałem znak
Rico, po czym wszedłem do salonu jak gdyby nigdy nic.
– Witam, panowie.
Faceci zerwali się na
nogi, wyciągając broń, lecz na próżno, bo oddałem już dwa strzały, likwidując
gości po lewej. Ich ciała opadły na ziemię, kiedy padł pierwszy strzał ze
strony przeciwników. Tony wpadł do środka, zgarniając gościa stojącego
najdalej. Nim się obejrzeliśmy, dwójka pozostałych podniosła dłonie, wiedząc,
że nie mają szans. Zatrzymałem spojrzenie na zszokowanym Oskarze.
– Chyba mamy do
pogadania, Gallo – warknąłem. – Do furgonetki z nim – rozkazałem chłopakom.
Tony bez słowa podszedł
do drugiego faceta i wpakował mu kulę między oczy, czemu towarzyszył
charakterystyczny świst wystrzału z broni z tłumikiem.
W ostatnim czasie
zauważyłem zmianę, jaka zaszła w nim po śmierci Vincenta. Antonio zawsze
trzymał się w cieniu, mimo tego, że był najstarszy. Vincent nigdy nie
powiedział, dlaczego to on został wybrany przez Cesare, jednak Tony’emu
widocznie to nie przeszkadzało. Jako pierwszy wpakowałem się do samochodu i
czekając na resztę, wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Bri.
– Jestem zajęta. – Jej
znudzony głos brzmiał całkowicie nieszczerze.
– Chcę cię dzisiaj w
moim łóżku, gdy wrócę do domu – powiedziałem i usłyszałem, jak cicho prycha,
ale doskonale wie, że jeżeli nie zastanę jej na miejscu, sam przyjadę do jej
domu i wezmę to, co chcę, nie przejmując się jej ojczulkiem.
– Yuri, daj mi spokój.
– Będę w domu około
drugiej i lepiej, żebyś tam była, aniele. – Nie pozwalając jej dojść do słowa, zakończyłem
połączenie akurat wtedy, gdy cała reszta zaczęła pakować się do furgonetki.
Dwie godziny później
opadłem na ustawioną w rogu hali kanapę i, odpalając papierosa, przyglądałem
się, jak Matteo przywiązywał Oskara do krzesła. Sylwetka Gallo była spięta do
granic, a worek na głowie poruszał się gwałtownie, gdy starał się nabrać
powietrza. Antonio krążył wokół niego, czekając, aż będzie mu dane dać upust
swojej złości. Niestety nie tym razem.
Podwinąłem rękawy
ciemnej koszuli i ruszyłem w ich kierunku. Chciałem mieć to za sobą i jechać do
domu, by zająć się Brianną. Oddałem papierosa siedzącemu na krześle Rico i zerwałem
worek z głowy Gallo, posyłając mu zimne spojrzenie. Idiota zdawał sobie sprawę
ze swojego położenia, ponieważ pokręcił głową ze strachem na twarzy.
– Czego chcecie? Ja nic
nie wiem!
Nie dając mu szansy
skłamać, wziąłem zamach i zdzieliłem go w pysk, łamiąc mu przy tym nos. Nie
należałem do osób szczególnie cierpliwych, nie po tym, gdy wytresowano mnie,
bym wszedł do klatki i zabił jak najszybciej. Miałem gorącą krew, która parę
razy uratowała mi życie i tego się trzymałem.
– Kto wydał rozkaz
zabicia egzekutora? – zapytałem.
– Nie wiem.
Kolejne kłamstwo.
– Posłuchaj mnie
uważnie. Masz trzydzieści sekund na podjęcie właściwej decyzji – warknąłem. –
Potem wyjmę z szuflady pod ścianą nóż i będę obdzierał cię ze skóry tak długo,
aż zdejmę z ciebie ostatni jej skrawek, a twoje ścierwo rzucę psom.
Jego oczy rozszerzyły
się ze strachu i niedowierzania, jednak milczał, wyraźnie zastanawiając się, co
zrobić. Ponieważ nie chciałem tracić czasu na zabawę z nim, ruszyłem do
szuflady i wyjąłem z niej jedną ze swoich ulubionych zabawek. Black Plain nie
był dużym nożem, jednak z odpowiednio naostrzonym ostrzem potrafił ciąć skórę
jak powietrze. Wielu się o tym przekonało.
Gallo, mimo tego, że jeszcze
chwilę wcześniej wydawał się niezdecydowany, by powiedzieć cokolwiek, teraz
kręcił się niespokojnie, plując krwią zalewającą mu usta. Gdy zatrzymałem się
przed nim, Antonio bez słowa rozerwał mu koszulę.
– Zapytam jeszcze raz.
– Pochyliłem się w jego stronę, przyciskając ostrze do skóry na klatce
piersiowej. – Kto wydał rozkaz zabicia Vincenta Castello?
– Nie wiem!
Wolną dłonią chwyciłem
pomiędzy palce skórę tuż przy ostrzu i gładkim ruchem pozbyłem się jej. Gallo
wrzasnął przeraźliwie i zaczął się szamotać.
– Nie wiem, kto! Nie
wiem! Było ich kilku!
– Nazwiska – mruknąłem,
obserwując jak z rany na jego piersi zaczyna płynąć krew.
– Znam tylko jedno
nazwisko – wysapał, starając się uspokoić oddech. – Spotkałem ich tylko raz,
byli we trzech, ale rozpoznałem tylko Reinę.
– Którego?! – ryknąłem,
czując, czym to śmierdzi.
– Umberto! To był Umberto Reina!
Nie musiałem spoglądać
na braci Vincenta, by wiedzieć, że zagotowała się w nich krew. Czułem to samo.
Umberto był synem jednego z bossów, zasiadających w radzie. Jego ojciec, Gustavo
Reina, mimo niezadowolenia swojej rodziny, opowiedział się za Vincentem na
wstępnej naradzie, dotyczącej wyboru nowego przywódcy. Reinowie słynęli z
wyciągania broni, nim dobrze przemyślą sprawę, a Umberto od dawna ostrzył sobie
pazury na stanowisko szefa.
– A pozostali jak
wyglądali? – Federico wstał ze swojego miejsca.
– Nie do końca
pamiętam, wyglądali jak cywile…
Poklepałem Gallo po
policzku, po czym obróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku wyjścia.
– Nie zabijesz go? –
Głos Antonio był ciężki, co tylko pokazało jego furię.
– Będzie nam jeszcze potrzebny.
Nie możemy jak gdyby nigdy nic zabić Umberto, ponieważ jego stary wywoła jebaną
wojnę. Gallo jest świadkiem. Jedynym, jakiego mamy. Kiedy wyda Reinę przed
ojcem, ten będzie zmuszony nam go oddać, a wtedy Alessia będzie mogła dokonać
swojej zemsty. Zabierajcie dupy do samochodu, skończyliśmy tutaj.
Nie czekałem i nie
oglądałem się, czy idą za mną. Stanąłem przed samochodem i wyjąłem z kieszeni
paczkę papierosów, patrząc na ciemny budynek starej mleczarni. Chwilę później
wyjąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Wszystko przeciągnęło się bardziej, niż
sądziłem. Dochodziła druga, a nas czekała niemal dwugodzinna droga do domu. Gdy
Federico i Tony wreszcie załadowali się do samochodu, wyrzuciłem niedopałek i
ruszyliśmy w drogę.
Przez cały czas w mojej głowie pojawiało się pytanie, kim byli cywile, którzy rozmawiali z Reiną? Czy skurwiel szukał alibi? Czy może potrzebował kogoś, kto odwali za niego brudną robotę? Dzisiaj już nic z tym nie zrobimy, jednak z samego rana przedstawię sytuację Cesare i wtedy podejmiemy stosowne kroki. Teraz chciałem tylko dotrzeć do domu, by złapać chociaż parę godzin snu z Brianną w ramionach.
Komentarze
Prześlij komentarz