Recenzja Ludka Skrzydlewska „Po godzinach”

Kiedy zakres obowiązków zaczyna wykraczać poza umowę...
Indiana Fisher, absolwentka Harvardu i asystentka dyrektora generalnego w renomowanej bostońskiej firmie deweloperskiej, początkowo żywiła przekonanie, że jej posada będzie trampoliną do sukcesu. Niestety, po roku spędzonym na podawaniu kawy, kserowaniu dokumentów, a przede wszystkim na chronieniu szefa firmy Ryana przed konsekwencjami jego własnej nieodpowiedzialności entuzjazm Indiany nieco przygasł.
Kiedy w Bostonie pojawia się starszy brat Ryana, Vincent - ponury, mrukliwy i zdaniem Indiany raczej podejrzany - życie zawodowe dziewczyny gwałtownie przyspiesza. Rozdarta pomiędzy mieszanymi uczuciami wobec Vincenta, a potrzebą chronienia swojego szefa młoda asystentka wkrótce przekonuje się, że ktoś chce przejąć firmę Ryana. Ktoś, kto nie zawaha się przed żadną podłością, by osiągnąć cel. Indiana, coraz mocniej uwikłana w niejasne układy biznesowe, nie przypuszcza, że i jej może grozić niebezpieczeństwo...
Ludka Skrzydlewska funduje swoim bohaterom przejażdżkę emocjonalnym rollercoasterem. Przejażdżkę, której finału nie da się przewidzieć aż do samego końca. Dołączysz? Niezapomniane przeżycia gwarantowane!

Wydawnictwo: Editio Red
Rok wydania:  2020
Format: Książka
Liczba stron: 564



Na początku była „Sentymentalna bzdura” powieść, która ukazała, że debiutująca Ludka Skrzydlewska ma w sobie potencjał. Nie trzeba było długo czekać, aby przekonać się o tym, że autorkę stać na znacznie więcej niż przypuszczamy. Byłam „Po godzinach” bardzo ciekawa, myślałam że o romansach biurowych czytałam wszystko, jednak miło jest się zaskoczyć. Ta powieść ma w sobie znacznie więcej niż można by przypuszczać, jest bardziej złożona, interesująca i magiczna, ponieważ nie chce dać się odłożyć na półkę. Jak złapiecie tą pozycje w swoje ręce, nie będziecie mogli oderwać się od tego świata i wykreowanych przez autorkę bohaterów. Co otrzymamy w książce „Po godzinach”?



Główną bohaterką książki „Po godzinach” jest Indiana Fisher pracująca, jako asystentka dyrektora w firmie deweloperskiej. Jest to kobieta łaknąca sukcesu, jednak nie wydaje się, aby upragniony awans czaił się tuż za rogiem. Marzy o tym, aby dostać jakieś wyzwanie, aby mogła w jakiś sposób pokazać, że jest dobra, że zasługuje na o wiele więcej. Indy jest absolwentką Harvardu, ukończyła go z wyróżnieniem, pragnie od życia znacznie więcej. W praktyce wygląda to tak, że wykonuje większość zadań dyrektora, więc ratuje go z zawodowych kłopotów, a także tych prywatnych, Rayan otrzymał firmę od ojca. Jest człowiekiem, który może się wydawać odrobinę zepsuty. Nie musiał się starać, aby zajść wysoko ciężką pracą, liczy się dobry seks, nienaganny wygląd i samego siebie. Jego asystentka jest dla niego ważna, jednak nie ma zamiaru dać jej awansu. Oznaczałoby to, że musieliby się być może pożegnać, a tego nie chciał. Dobrze mu było, kompetentna asystentka, na której mógł polegać na kiwnięcie ręki, czy można było chcieć czegoś więcej? Nic jednak nie trwa wiecznie, spokój zazwyczaj coś burzy, tym razem jest to przyjazd starszego brata, Vincenta. Mężczyzna jest przeciwieństwem dyrektora, nie można zarzucić mu braku pracowitości, czy ambicji, co powala mu na przejście nieco wyżej i dalej. Przyjazd tego mrocznego mężczyzny może zwiastować kłopoty, czy braterska rywalizacja będzie dotyczyła jedynie firmy, czy też kobiety? Rozpoczęła się rozgrywka, która nie oznacza niczego dobrego. Kto ją zwycięży i jakie poniesie za sobą konsekwencje?



„Po godzinach” to nie tylko romans, to mieszanina emocji, grozy i humoru, w której warto się zagrzebać na nieco dłużej. Pomimo objętości, która jest spora, nie mogłam powiedzieć, że podczas czytania tej powieści w jakiś sposób się nudziłam. Dałam się wciągnąć rozterkom bohaterów i wspólnie z główną bohaterką byłam ciekawa kryminalnej zagadki, którą tak zapalczywie chciała rozwiązać. Czy mi się to udało? Niezupełnie. Czy przewidziałam zakończenie tej historii? Nie. Pożerałam stronę za stroną mając nadzieję na to, że zbyt szybko się nie skończy ta opowieść, że będę mogła nieco dłużej zabawić z bohaterami. Niestety nic, co dobre nie trwa wiecznie, a koniec dobiegł nieubłaganie.
Styl autorki przypadł mi do gustu, już przy „Sentymentalnej bzdurze”, wiedziałam, że jeśli będę miała okazję i czas to chętnie zgłębię się w książkę, którą napisze. Nic w fabule nie było wymuszone, czy naciągane, problemy wyssane z palca, nierealne,  wszystko miało swoje miejsce. Każda poszlaka znaczenie, warto uważnie czytać i próbować rozgryźć tajemnicę.
„Po godzinach” lektura na więcej niż jeden wieczór i znacznie dłużej do zapamiętania. 





Komentarze

Popularne posty