Recenzja Ane Riel „Żywica”

Co się dzieje, jeśli kochasz kogoś tak bardzo, że chcesz go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę, w bezpiecznym miejscu?
Rodzina Haarder mieszka na odosobnionej, porośniętej świerkami małej wysepce i z rzadka kontaktuje się z obcymi. Mieszkańcy sąsiedniej wyspy uważają ich za dziwnych, ale nie wtrącają się w ich życie. Gdy ojciec zgłasza śmierć 9-letniej córki, szanują ich żałobę i coraz mniej się interesują tym, co się dzieje w odosobnionym domostwie.
Żywica to wstrząsająca i zarazem wzruszająca kronika stopniowego upadku i szaleństwa, do którego może doprowadzić ludzi lęk przez kolejną utratą i traumą.


Wydawnictwo:  Zysk i S-ka
Rok wydania:  2020
Format: Książka
Liczba stron: 280

Ane Riel to duńska autorka, która przedstawia przerażającą historię, która mną wstrząsnęła. Skusiłam się piękną okładką, malowniczymi drzewami pokrytymi śniegiem, a wśród nich chatce, w której dzieją się rzeczy niesłychane. Zaczęłam się zastanawiać, czy wśród nas można spotkać przypadki takiego świadomego odizolowania i nieufności względem drugiego człowieka. Czy było ciekawie? Naturalnie, ale to nie wszystko, przerażająco, nieco dziwnie, czasem wzruszająco i zabawnie.  To opowieść o rodzinie innej niż wszystkie i sadzę, że to tajemnicze i dosadne określenie.


Główną bohaterką „Żywicy” jest dziewczynka, Liv to właśnie z jej perspektywy oglądamy świat i zmiany zachodzące w domownikach, które są niepokojące. Rodzina Haarder mieszka na wyspie, która jest połączona ze światem zewnętrznym cienkim przesmykiem. Jens, Maria i Liv żyją w odosobnieniu, z dala od reszty społeczeństwa. Sąsiedzi rozumieją ich potrzebę prywatności uważając ich za dziwaków, w końcu każdy ma swoje własne nawyki. Liv nie narzeka na brak rozrywek, bo kochała okolicę, drzewa i brata bliźniaka Carla. Jens uczy swoje dzieci przydatnych rzeczy do przetrwania na wyspie. Bardzo lubi, kiedy zabiera ją na nocne wycieczki na większą wyspę, gdzie może zdobywać, wybierać przydatne rzeczy z innych domów i zabierać je ze sobą. Lokalne życie toczy się dość spokojnie do czasu, kiedy Jens, ojciec dziewczynki zgłasza, że  Liv się utopiła. Społeczność spoglądała na rodzinę współczująco, w końcu strata dziecka odbija się na życiu całej rodziny. Matka przezywa żałobę, ojciec także, a dziewczynka miała przecież niewiele lat i całe życie przed sobą. Czy ktoś mógłby zakwestionować taki bieg wydarzeń? Zdecydowanie nie. Musiałby być bezduszny, aby krzywdzić dodatkowo tą biedną rodzinę. Czy to co mówi mężczyzna jest prawdą? Co jeśli nic co mówi i w co wierzy nie jest prawdą? Kim tak naprawdę jest Liv?


„Żywica” jest powieścią zadziwiającą, przedstawia główną bohaterkę jako bardzo dojrzałą dziewczynkę, która w życiu widziała nie jedno. Nie jedno robiła, z pewnością potrafiłaby przetrwać w głuszy, gdyby zaszła taka potrzeba, czym nie może się poszczycić większość z nas, dorosłych, a co dopiero dzieci. Nie wszyscy przecież potrafimy strzelać z łuku, czy polować na dziką zwierzynę, ubieramy się i idziemy do sklepu polować na promocje i żerować na półkach.  Rodzina Haarderów, a zwłaszcza Jens cierpi na manię zbieractwa, wyobraźcie sobie przerażającą stertę różnych śmieci, które się mnożą. Wszystko przecież się przyda, nie teraz to później, każdy trzymany przedmiot jest na wagę złota. Mężczyzna cierpiał na swoje własne psychozy, może w ten sposób radził sobie ze stratą bliskich, której nie rozumiał? To człowiek raczej wyobcowany, milczący, na pewno nie ufający innym. W oczach sąsiadów uchodził za spokojnego człowieka, który jest pracowity i spokojny.
Przedstawiony przez młodziutką bohaterkę obraz „Żywicy” można uznać za nieco zniekształcony, Liv nie zdaje sobie sprawy z tego, co jest dobre, a co złe, została wychowana w takiej mentalności, a nie innej. Jest kruchą istotą, która została wpasowana w takie, a nie inne miejsce. Każdą decyzje ojca stara się tłumaczyć na swój własny sposób nie widząc w tym czegoś niewłaściwego, nawet jeśli czuje się niepewnie.
„Żywica” jest powieścią, która ściśle przedstawia psychologiczną część natury człowieka i zmian, jakie potrafią w niej zajść. Książka potrafi zachwycać i odrzucać, Przynam szczerze, że pomimo braku nagminnego rozlewu krwi, mordów, śledztw, potrafi trzymać w napięciu. Niedowierzałam, że takie rzeczy mogą się dziać naprawdę i nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że coś w tym domu jest nie tak. Zdecydowanie pomimo swojej specyficzności jest jednak powieścią dla ludzi o mocnych nerwach. 



Komentarze

Popularne posty