Recenzja Christine Lynn Herman „Więźniowie Szarości”


Po śmierci ukochanej siostry Violet Saunders wraca z matką do jej rodzinnego miasteczka, by odkryć, że rządzi się ono przedziwnymi prawami. Rodziny jego założycieli dysponują szczególnymi mocami pozwalającymi na powstrzymywanie potwora uwięzionego w Szarości. Nazwa miasteczka, Cztery Ścieżki, odwołuje się do czterech sposobów, w jakie walczą z Bestią rody założycielskie. Gałęzie podporządkowują sobie drzewa, Kamienie tworzą rzeźby zdolne odegnać zło; Sztylety potrafią niszczyć, a Kości… mają zupełnie wyjątkową moc.
Violet wcale nie cieszy się na wieść, że jest częścią tej układanki. Ma żal do matki, że wywiozła ją do leśnej głuszy, zataiła rodzinną historię i wplątała w sam środek potwornych zdarzeń. Ale karty nie mogą kłamać: talia omenów przepowiedziała Violet kluczową rolę w obronie
Czterech Ścieżek przed Bestią. Co jednak może zrobić ktoś, kto nie ma pojęcia o swoich mocach, przeżywa żałobę i cierpi z powodu obojętności matki? Czy znajdzie przyjaciół wśród skłóconych potomków innych założycielskich rodów? Czy razem zdołają powstrzymać tajemniczą Bestię przed pochłanianiem kolejnych ofiar?


Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 360
Cykl:  Devouring Gray
Tom I


Christine Lynn Herman  „Więźniowie Szarości” przyciągnęli mnie do siebie okładką, jak w wielu powieściach bywało, a kiedy dotarłam do  domu, na spokojnie przeczytałam opis książki. Mroczny klimat i dziwne zjawiska zdecydowanie były tym, co mnie do siebie przyciągnęło. Czy słusznie? Nie będę przedłużać i opowiem Wam o tym, co Was czeka podczas czytania tejże książki.
 „Więźniowie Szarości” koncentruje się na czterech nastolatkach zamieszkujących w północnej części stanu Nowy Jork, w niewielkim miasteczku o nazwie Cztery Ścieżki. To wyjątkowo klimatyczne miejsce, mroczne,  które potrafi na swój sposób przerazić. Tajemnice są tutaj skrzętnie ukrywane, a las potrafi być więzieniem dla czegoś, co wykracza poza ludzkie pojęcie – bestii. W tym miejscu nic nie jest przypadkiem, nawet nazwa samego miasta.



Violet Saunders jest wiodącą postacią w książce,  poznajemy ją, kiedy powraca w rodzinne strony wraz z matką. Wszelkie wygody wielkiego miasta pozostawia za sobą, Cztery Ścieżki wydają jej się obce, jest niezadowolona, że została zmuszona do wprowadzenia się do zaniedbanego domu ciotki, która nie wydaje się do końca zdrowa na umyśle. Tęsknota za przyjaciółmi, za tragicznie zmarłą siostrą nie poprawia jej stanu, nie pomaga w zaklimatyzowaniu się w nowym miejscu. Violet od jakiegoś czasu nie potrafi się także porozumieć z matką, ma wrażenie, że kobieta ciągle coś przed nią ukrywa, zwłaszcza kiedy zaczyna widzieć rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Coraz więcej pytań, zero odpowiedzi, które by ją usatysfakcjonowały. Im mocniej naciska na kobietę, aby powiedziała jej co się dzieje, tym kobieta bardziej nabiera wodę w usta. Violet jest coraz bardziej zdezorientowana całą sytuacją, wtedy też sprawy przybierają coraz gorszy bieg.  Odkryła dziwne moce, umiejętności, które posiada, nie wiem, czy bardziej ją przerażały, czy ciekawiły wraz ze źródłem ich istnienia. Cztery Ścieżki miały swoje własne tajemnice, a ona skrupulatnie zaczęła je zgłębiać, dowiadywać się o sobie czegoś zupełnie niespodziewanego. Pochodzi z jednego z rodów założycielskich Czterech Ścieżek, jednak z pewnością nie jest to zwyczajne miasto, a na niej samej ciąży odpowiedzialność z nim związana. Czy będzie w stanie ją udźwignąć?  Z pewnością nie. Dobrze, bo nie będzie sama, miasto założyły cztery rody, które trzymały pieczę nad wydarzeniami. Poznajemy pozostałych potomków rodzin założycielskich: Justina i May Hawthorne, Harper Carlisle  i Isaaca Sullivana.



W ten sposób poznajemy cztery główne postacie tej historii, należy pamiętać, że mamy także wiele bohaterów pobocznych. Historia często opowiadana jest przez różnych bohaterów, wydaje się, że przeskakujemy z jednego punktu widzenia, w zupełnie inny. Z początku musiałam się do tego przyzwyczaić, być może odwykłam od tak przedstawianej fabuły, dlatego na początku miałam z tym trudność. Bardzo chciałabym odkryć  ten równoległy świat, tą Szarość oraz bestię, dowiedzieć się o niej znacznie więcej, dostrzec jego moc. W książce akcja rozwija się dość powoli, dlatego nie nastawiajcie się od razu na fajerwerki, to pierwszy tom cyklu, dlatego autorka nastawiła się na to, aby dobrze przybliżyć nam postacie bohaterów, wprowadzić w wizję świata przedstawionego. Pragnęłam znacznie więcej ni otrzymałam, może byłam zbyt wygłodniała wrażeń, jednak się tym nie zniechęciłam. Została podłechtana w pewien sposób ciekawość. Relacje między postaciami zostały rozrysowane w sposób ciekawy, bowiem nie wszystko jest takie cukrowe, każdy z nich radził sobie z własnymi problemami, zapominając gdzieś w tym wszystkim, ile są tak naprawdę warci. To nie przeznaczenie i linia krwi, tajemne moce, którymi władają czynią ich takimi, jakimi są.
W ,,Więźniach Szarości” nie trudno o odczucie elementów horroru wplecionych w powieść, klimat książki jest jej mocna stroną.  Czuję, że zostało jeszcze wiele do opowiedzenia, epilog sprawił, że wessało mnie w fotel, także szykujcie się na to, że akcja dostanie dobrego tempa pod koniec powieści.

„Więźniowie Szarości” mają swój potencjał, z którego mam nadzieję autorka skorzysta, z pewnością czekam na więcej, ponieważ jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy  czterech założycielskich rodów. 






Komentarze

Popularne posty