Recenzja Beata Worobiec „Rubinowy Książę”

W chwili, gdy mgielny wilk porwał duszę Mili, życie Sephory wywróciło się do góry nogami. Jak na potomka bogini przystało, postanowiła wyruszyć siostrze na ratunek. Do pomocy miała owianą legendami dziewczynę z tatuażem na szyi (której wszyscy życzą śmierci), przestraszonego dowódcę straży (z alergią, przez którą ciągle pociągał nosem) i przeklętego parobka (który podejrzanie wiele wie na temat cmentarzy). Niestety już na początku wyprawy zadzierają z najgroźniejszym kambionem w całym imperium. Tylko pomoc Rubinowego Księcia może uratować ich przed gniewem Yotama Szorstkopalcego i wyciągnąć duszę Mili z Otchłani. Zwłaszcza, że za rogiem czai się rewolucja, a lud z całych sił pragnie obalić imperatora. Czy w świecie pozbawionym Słońca, może zalśnić iskierka nadziei? Jedno jest pewne – to nie jest miejsce dla bohaterów.


Wydawnictwo: Waspos
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 510

„Rubinowy książę” przykuł moją uwagę, kiedy po raz pierwszy pojawił się w publikacjach Wydawnictwa Waspos, krwistoczerwone, wygłodniałe oczy hipnotyzowały mnie na tyle, że chciałam przeczytać opis fabuły książki autorstwa Beaty Worobiec. Czy fonemem magnetycznej okładki nie sprawi, że powieść okaże się rozczarowaniem? Nie wiedziałam, nie miałam także żadnych informacji o autorce, postanowiłam się nie zniechęcać, a przede wszystkim nie nastawiać do lektury w żaden sposób i zrecenzować powieść, jeśli nadarzy się taka możliwość.  Ku mojemu zaskoczeniu udało się, książka dotarła, a ja mogłam zmierzyć się z czerwono kim wilkiem w walce nie tylko na spojrzenia.



Wilk przebywający na okładce jest istotą cieni, określany mianem mgielnego wilka, który porwał duszę pewnej dziewczyny, córki bardzo zamożnego szlachcica- Mili. Bestii taka zniewaga nie może przejść bez żadnych konsekwencji, a biedna dziewczyna nie może stracić życia w tak młodym wieku. Trzeba więc zrobić wszystko, co tylko można, aby sprowadzić ją z powrotem. Sephora jest siostrą Mili, jest gotowa zrobić wszystko, aby odzyskać siostrę, nawet udać się do Otchłani, jeśli będzie to konieczne. Naturalnie nie zrobi tego sama, z pomocą przecież będzie miała większe szansę na to, aby jej misja się powiodła, prawda? Zbiera więc nieco nieporadną na pierwszy rzut oka ekipę, ale lepsza taka niż żadna. Kto się w niej znalazł?  Złodziejka z Ciętym językiem, Kapitan straży oraz zakochany w Mili parobek. Tak, jak wcześniej wspominałam, celem podróży jest Otchłań, a misją odnalezienie światła należącego do biednej dziewczyny. Czy im się to powiedzie?  Może się wydawać, że w niczym nie przypominają bohaterów z komiksów, twardych wojowników, czy nawet grupy Avengers, ale czy to ma znaczenie? Kiedy działa się z odpowiednich pobudek, nawet najmniejsze żyjątko potrafi odnaleźć w sobie siłę, aby przeciwstawić się wszelkiemu złu. Bohaterowie chociaż niepozorni mają w sobie coś więcej i wzbudzają w czytelniku ogromne pokłady sympatii, dzięki czemu czytanie książki było dla mnie prawdziwą przyjemnością.



Beata Worobiec pokazała, że można stworzyć świat, dobrze go rozbudować i nie przytłoczyć czytelnika mnogością informacji na jego temat. Potrafiła dobrze wyważyć powieść i wpleść w nią odpowiednie informacje, które są niezbędne, aby wyrobić sobie nie tyle własne zdanie, ale rozeznać dokąd nas zabrała. Zawsze interesowała mnie wizja stworzenia życia, światła, ciemności, nieba i piekła, dlatego chętnie wręcz pochłaniałam coraz więcej informacji, które przekazywała Worobiec. Chociaż już wcześniej spotykałam się z motywami zależności koloru krwi, magii kamieni, nigdy nie pomyślałabym o tym, żeby to wykorzystać w życiu ludzi. O czym mowa? Autorka pokazała, że ludzkie moce mogą w pewien sposób być złączone z kamieniami szlachetnymi. Kamienie mają swoje ograniczenia, ale z całą pewnością mogą uczynić człowieka silniejszym. To tylko namiastka ciekawostek, które odnalazłam w powieści, a myślę, że mogą Wam się spodobać, czy też zachęcić do lektury.
„Rubinowy książę” jest powieścią, która z całą pewnością nie rozczarowuje, zapewnia nam dobrą zabawę i ciekawych, nietuzinkowych bohaterów, których obdarzymy sympatią. Nie są niejacy, pozbawieni kolorów, czy pasji. Podczas czytania powieści oddałam się jej bezgranicznie pozwalając porwać do samiutkiej Otchłani. Postać tytułowego Rubinowego Księcia jest świetna!  Chciałabym, aby było go w powieści nieco więcej, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Sama fabuła nie jest przytłaczająca, mamy czas potrzebny na to, aby poznać każdego bohatera, jego bolączki, a co ważniejsze dostrzec przemianę. Dialogi nie są sztywne, wypadają bardzo naturalnie. Styl pisania autorki jest przyjemny w odbiorze, co sprawia, że jeszcze trudniej jest się oderwać od książki. Humor przedstawiony przez Worobiec jest specyficzny, jednak ja nie miałam z nim problemu, myślę, że z Wami będzie podobnie.
„Rubinowy książę”  ukazuje, że polska fantastyka ma się całkiem dobrze, wiadomo, że mamy w niej wzloty i upadki, są gusta i guściki o nich się nie dyskutuje. Jest to powieść, która zaskakuje i  broni się sama. Fabuła jest świetnie dopracowana, bohaterowie zapadają w pamięć,  nie są przekalkowani, tylko różni, dlatego też zapadają czytelnikowi w pamięć. Mam wśród nich swoich faworytów, jestem ciekawa, czy Wam także tak bardzo się spodoba, jak mnie.







Komentarze

Popularne posty