[PATRONAT] Recenzja Margaret Rogerson „Magia Cierni”
Wszyscy czarownicy są
źli. Elisabeth wie o tym, odkąd sięga pamięcią. Wychowana jako podrzutek w
jednej z Bibliotek Austermeer, dorastała pośród narzędzi magii–grymuarów,
szepczących na półkach i drżących w żelaznych okowach, gotowych przemienić się
w potwory z tuszu i skóry, jeśli tylko ktoś je sprowokuje. Dziewczyna ma
nadzieję dołączyć do strażników strzegących królestwa przed ich mocą.
Tymczasem w wyniku sabotażu w bibliotece najbardziej niebezpieczny grymuar wyzwala się z niewoli. Elisabeth, chcąc ratować sytuację, zostaje zamieszana w zbrodnię. Dziewczyna musi opuścić dom i udać się do stolicy, aby tam stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Nie może się zwrócić o pomoc do nikogo poza swoim największym wrogiem, czarownikiem Nathanielem Thornem, i jego tajemniczym demonicznym sługą. Wkrótce Elisabeth zdaje sobie sprawę, że wplątała się w sieć trwającej od wieków konspiracji, a zagłada grozi nie tylko Wielkim Bibliotekom, ale również całemu światu. Stopniowo zaczyna podawać w wątpliwość wszystko, czego ją uczono o czarownikach, o ukochanych przez nią bibliotekach, a nawet o samej sobie. Ma bowiem moc, o której nie miała pojęcia.
Tymczasem w wyniku sabotażu w bibliotece najbardziej niebezpieczny grymuar wyzwala się z niewoli. Elisabeth, chcąc ratować sytuację, zostaje zamieszana w zbrodnię. Dziewczyna musi opuścić dom i udać się do stolicy, aby tam stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Nie może się zwrócić o pomoc do nikogo poza swoim największym wrogiem, czarownikiem Nathanielem Thornem, i jego tajemniczym demonicznym sługą. Wkrótce Elisabeth zdaje sobie sprawę, że wplątała się w sieć trwającej od wieków konspiracji, a zagłada grozi nie tylko Wielkim Bibliotekom, ale również całemu światu. Stopniowo zaczyna podawać w wątpliwość wszystko, czego ją uczono o czarownikach, o ukochanych przez nią bibliotekach, a nawet o samej sobie. Ma bowiem moc, o której nie miała pojęcia.
Wydawnictwo:
Niezwykłe
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 442
Przy
powieści Margaret Rogerson „Magia Cierni” poczułam się tak, jakbym była jej
częścią, została wciągnięta do tego
magicznego świata. Przez te kilkaset stron wędrowałam z bohaterami, byłam częścią
tej niesamowitej Biblioteki! Wpuszczenie kogoś, kto tak kocha książki,
zwłaszcza fantastykę, a już umożliwienie mu promowania jej i objęcia
patronatem, jest jak ofiarowanie spragnionemu słodyczy dziecku ogromnego lizaka
w jego ulubionym smaku! Trzymałam się jej krawędzi, każdej ze stronic dryfując
pomiędzy wciągającą fabułą, a tym moim prawdziwym światem, który przez Rogerson
przestał zajmować miejsce na piedestale. Chciałam tam zamieszkać, w miejscu
gdzie książki są chronione przez odpowiednio wyszkolonych do tego ludzi, aby przypadkiem
nie zostały uszkodzone i nie mówię tutaj o pogiętej kartce, czy porwanej okładce.
To dla nas i tak byłoby ogromnym świętokractwem. Mutują się w drapieżne stwory motające
się w zadziwiającej furii, która rozprzestrzenia się z każdej strony tak
zwinnie, jak umieszczony atrament w szklance wody. Zaintrygowani? Musicie, bo
to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku!
„Daje mi szansę dowieść, że warto mnie szkolić na strażnika – pomyślała.
– Jeśli zawiodę, zginę. Wtedy przynajmniej będzie ze mnie jakiś pożytek. Będą
mnie mogli zakopać w ogródku jako nawóz dla rzodkiewek”.
Główną bohaterką książki „Magia
Cierni” jest Elisabeth Scrivener sierota
wychowana w Wielkiej Bibliotece Summershall, gdzie też pobierała nauki, sztuki
pielęgnowania książek i ochrony przed ich negatywnym wpływem na świat. Muszę
Wam powiedzieć, że Biblioteki były jednymi z najważniejszych miejsc w świecie
wykreowanym przez autorkę, a ludzie, którzy się nimi zajmowali zostawali
skrupulatnie do tego celu wybierani. Dlaczego to było takie istotne? Jakie
księgi zostawały tam przewożone?
„Niewyraźny napis, niemal niewidoczny w
cieniu, głosił „officium adusque mortem”. Dewiza strażników. Służba aż do
śmierci”.
Nie znajdziecie w nich czułych
historyjek, ale księgi, które zostały spisane przez czarowników, którzy nie
cieszyli się dobrą opinią i sławą. Z takimi księgami, które zostały nazywane
grymuarami, trzeba było obchodzić się należycie, posiadały potężną moc, a zaklęcia,
które miały wpisane w ich stronice niejednokrotnie były unikatami. Presja
zajmowania się takimi egzemplarzami była ogromna, wystarczył jeden błąd, a
księga zostawała zniszczona, a wraz z nią cała zawarta w niej wiedza. Grymuar
potrafił być niezwykle niebezpieczny dla Nowicjusza, musiał zachować niezwykłą
ostrożność, łatwo było bowiem taką księgę sprowokować, a następstwa tego czynu
były katastrofalne. Potrafiły się przemienić w prawdziwego potwora, który
niczym nie przypominał opasłej księgi, a jego zamiary do przyjaznych nie
należały.
„Grymuary przemieniały się malefikty tylko, jeśli zostały uszkodzone”.
Nowicjuszami to początkujący bibliotekarze,
którzy dbali o książki i ich samopoczucie w najróżniejszy sposób, a były one niezwykle kreatywne, o czym przekonacie
się sami. Margaret Rogerson zadbała o
to, aby książka ociekłą magią nie tylko zewnętrznie dla nas, ale także wewnętrznie
w wykreowanym przez nią magicznym świecie.
Pewnego wieczoru wszystko, co znała
dziewczyna się zmienia. Dyrektorka Biblioteki zostaje zabita przez malefikt, a
przecież była kobietą z ogromnym doświadczeniem. Elisabeth musiała działać, nie
mogła pozwolić, aby stwór zniszczył miasto i bezbronnych ludzi. Chwyciła miecz należący
do martwej kobiety Zabójca Demonów i
tym razem posłużył poskramiając bestię. Nie było czego świętować, wiedza, którą
posiadał przepadła, a dyrektorka oddała życie. Chociaż Nowicjuszka nie była
jeszcze Strażniczką musiała zareagować, jej obowiązkiem była ochrona Summershall
i jego mieszkańców, nawet za cenę własnego życia. W następstwie tych wydarzeń
było tylko gorzej Elisabeth została
uznana za mordercę i zdrajcę, a jej kara zostanie wydana przez
Magisterium.
„– Może nadejść czas, kiedy takie czary, jakkolwiek odpychające,
okażą się konieczne. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność wobec królestwa,
Scrivener. Gdyby ten grymuar uległ zniszczeniu, zawarte w nim zaklęcia
zostałyby utracone na zawsze”.
W ten właśnie sposób bohaterka
zostaje połączona z Nathanialem Thornem, młodym magistrem magii i jego
demonicznym, wiernym sługą Silasem. W powietrzu można dostrzec spisek, Wielkie
Biblioteki staja się źródłem ataków. Zdrada wisi w powietrzu, czy śmierć
Dyrektorki była przypadkiem? Kto wypuścił grymuar z krypty? Czy bohaterka
żałowała, że nie zawahała się, aby tego dowiedzieć? Z kim przyjdzie jej
walczyć?
„– Nic ci nie jest?
– zapytał w końcu.
Nie odpowiedziała.
– Nie umiesz mówić?
Gdyby dalej zwlekała z
odpowiedzią, mógłby zrobić jej krzywdę, żeby wywołać jakąś reakcję. Z wielkim
wysiłkiem zdołała wydobyć z siebie kolejny skrzek. W oczach czarownika zalśniło
rozbawienie.
– Uprzedzano mnie, że
na prowincji mogę zobaczyć różne niezwykłe rzeczy – powiedział – ale przyznam,
że nie spodziewałem się zdziczałych bibliotekarek błądzących między książkami”.
Bohaterowie
powieści są ujmujący, nieszablonowi i wielowymiarowi, a relacje między nimi
zajmują centrum wielu scen odgrywających się w powieści. Elisabeth zostaje
umieszczona w centrum rozrastającego się konfliktu, z czasem zaczyna
dostrzegać, że to, co do tej pory wiedziała o magii, grymuarach, bibliotekach i
jej roli w tym zostaje podważane. Nigdy nie widziała świata poza biblioteką, w
której dorastała, jej podejrzenia były jednak proste do zatarcia. Była nieco łatwowierna, z lekkością czasem
przyjmowała to, co opowiadali jej inni, ale było w niej coś więcej. Elisabeth
miała w sobie gniew i determinację, która prowadziła ją przez wszystkie
wydarzenia. Bohaterka staje się silniejsza przez swoją nieustępliwość, pokonuje
wszystkie lęki.
„– Zapalenie mózgu, panno Scrivener – wyjaśnił cierpliwie. – To częsta
przypadłość wśród kobiet, które czytają powieści”.
Nathanial
Thorn jest bogaty, przystojny i nękany przez swoją tragiczną przeszłość. W tym
wszystkim potrafi być szarmancki i ujmujący zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet w całej
swojej uprzejmości. Mimo wszystko jest samotny, trwa w swojej własnej
przestrzeni, którą inni z chęcią mu ofiarowują. Ma ze swoim demonicznym sługą
więź, czasami wystarcza im wymiana spojrzeń bez użycia zbędnych słów. Mężczyznę
zdają się dręczyć jego własne koszmary, ukrywa swoje tajemnice nakładając na
twarz chłodną maskę w jej obecności.
Silas
jest srebrnowłosym sługą Nathaniala, był niezwykle intrygującą postacią. Jego
twarz nigdy nie przejawiała żadnych emocji, zupełnie jakby była ich pozbawiona,
jak pusta skorupa, która strzegła swoich własnych tajemnic. Czasem zastanawiałam
się, czy ten chłód, który przekazywał na zewnątrz miał także swoje
odzwierciedlenie w jego wnętrzu. Wzbudzał we mnie ogromne pokłady sympatii!
„Przypomniała sobie, co
dyrektorka powiedziała jej w krypcie. Ten grymuar był jedyny w swoim rodzaju. Była
za niego odpowiedzialna, a tymczasem właśnie go zniszczyła. Wiedziała, że nie
miała wyboru, ale mimo to pomyślała:
„Co ja zrobiłam?”.
Popiół wirował wokół
niej jak śnieg. Powietrze wypełniło mosiężne dźwięczenie. W końcu, o wiele za
późno, dzwon Wielkiej Biblioteki zaczął bić”.
„Magia
Cierni” jest powieścią, przez którą się płynie, magiczny świat, fantastyczna
sceneria i duża dawka dobrego humoru sprawia, że jest książką, którą z
pewnością nie zapomnę. Autorka dała książkom życie, pozwoliła im zaistnieć i
wieść prym w tej opowieści. Grymuary stały się zdatnymi do uczuć stworzeniami,
były zdolne do czynienia dobra bądź zła, wywoływały w czytelniku masę uczuć
zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Niewiele trzeba było, aby ich forma
przybrała postać malefiktu, a wtedy warto było brać nogi za pas.
Fabuła
tej powieści była niezwykła, brakuje mi słów do jej opisania, a to mi się rzadko zdarza. Opisy miejsc,
magii, walk, które się toczyły były tak barwne, że widziałam to wszystko oczami
wyobraźni, a nawet sama brałam w nich udział! Mamy tutaj także subtelny romans
między bohaterami, którzy razem być nie powinni, a mimo wszystko czują do
siebie miętę. Rozwija się dość naturalnie i niespiesznie, co najbardziej lubię
w takich opowieściach.
„Magia
Cierni” jest powieścią, która stała się jedną z moich ulubionych książek, ma
niesamowity klimat. Jest warta poświęconego jej czasu, życzyłabym sobie, jako
czytelnik poznać więcej opowieści, które rozgrywają się w murach Wielkich
Bibliotek, to dopiero byłoby coś!
Komentarze
Prześlij komentarz