Recenzja Aleksandra Kosowska „W potrzasku wspomnień”

Co zrobiłabyś, gdy pewnego dnia twój świat przestał istnieć, gdyby twoje wspomnienia zostały wymazane? Czy bez nich dalej byłabyś sobą? Czy umiałabyś zacząć wszystko od nowa? Przed takim dylematem staje dwudziestokilkuletnia Oliwia. Od śmierci ratuje ją nieznany mężczyzna Mateo. Niedoszła samobójczyni niczego nie pamięta, jedyne, co wie o sobie, to imię, którym podpisała list pożegnalny.
Zbieg okoliczności sprawia, że Oliwia sprowadza się do domu swojego wybawiciela. Mateo to mężczyzna z przeszłością. W swoim życiu doznał wiele bólu, podjął też kilka złych decyzji, za które płaci do teraz. Nie jest w stanie zrozumieć, co mogło pchnąć Oliwię do takiego kroku. Życie pod jednym dachem nie jest łatwe, ale tylko do chwili, gdy na jego oczach ona zaczyna odkrywać swoją przeszłość. Co oznaczają przerażające obrazy, które widzi? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość? I jak żyć dalej?



Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 596



Aleksandra Kosowska zainteresowała mnie swoją opowieścią pt. „W potrzasku wspomnień” rozbudzając we mnie ciekawość, którą nie mam zamiaru skrywać. Utrata własnej tożsamości jest rzeczą straszną, kiedy krąży się bez celu nie wiedząc do kogo zwrócić się o pomoc. W głowie pustka, zero imion, nazwisk, a nawet własnej twarzy, nie wspominając o rodzinie, bliskich, przyjaciołach, czy też wrogach, którzy mogą czaić się w ciemnościach. Komu można zaufać? Przecież nie poda się dłoni pierwszej napotkanej istocie zawierzając jej swój dalszy los, czy aby na pewno? A jeśli nie będziemy mieli wyjścia? Zastanawialiście się nad tym? Jak wyglądałoby życie, kiedy nie byłoby żadnej przeszłości?



Mateo jest właścicielem stadniny koni, którego życie nieco się skomplikowało, kiedy pewnego wieczoru spotyka kobietę, która zamierza zakończyć swój żywot. Jest taka młoda, chociaż nieco przygaszona, mężczyzna ratuje ją przed śmiercią w odmętach zimnych wód jeziora. Oliwia, bo tak ma na imię niedoszła samobójczyni traci pamięć, nie wie, czy ma rodzinę, dzieci, czy mąż jej szuka? Jej umysł zaczynają bombardować pytania, na które nie zna odpowiedzi. Gdyby nie list samobójczy, który miała przy sobie nie znałaby nawet swojego imienia. Dreszcze przechodzą człowieka na samą myśl ile można stracić w jedną krótką chwilę. Mateo czuje agresję i złość do dziewczyny, że z taką lekkością potrafi przekreślić cenny dar, jakim jest życie, a przecież ma go tak wiele przed sobą, dla kogoś może być wszystkim. Co też się wydarzyło, że tak nisko ceniła siebie? Nie mieściło mu się to w głowie, sam miał ciężką przeszłość, jednak nie wyobrażał sobie, aby podjąć takie środki, które przecież niczego nie ułatwiają. Przypadek sprawia, że ich drogi się krzyżują ponownie, tym bardziej w nieco mniej dramatycznych okolicznościach, Oliwia wprowadza się do mężczyzny, mając nadzieję, że tam wydobrzeje. Bohaterowie zaczynają się ze sobą zżywać, a początkowa złość i wrogość mężczyzny względem dziewczyny wyparowała. Czy może pozwolić sobie na cokolwiek nie znając prawdy o sobie? Dziewczyna koncentruje się na odzyskaniu wspomnień, czegokolwiek, co mogłoby jej podpowiedzieć kim jest, albo dlaczego chciała pozbawić siebie życia. Życie Oliwii nie należało do najłatwiejszych, sporo w nim mroku i cierpienia, z całą pewnością nikt się tego nie spodziewał, nawet ja nie potrafiłam przewidzieć tego, co nastąpiło potem. Umysł ludzki jest skomplikowaną maszynerią, która potrafi się sama bronić spychając niebezpieczne i krzywdzące sekrety w najciemniejsze odmęty podświadomości. Wizje wspomnień uderzają ją powodując przerażenie i mętlik chyba jeszcze gorszy niż, kiedy się zorientowała, że jej życie jest puste i pobawione tożsamości. Kłopoty wiszą w powietrzu, czy to możliwe, żeby taka była prawda? Kim jest Oliwia? Czy uda jej się na nowo żyć pełną piersią?


„W potrzasku wspomnień” pochwyciła mnie w ciasne kanony błądzących myśli. Czytając książkę czułam się jak dziecko błądzące we mgle, nie miałam pojęcia co też spotkało bohaterkę, ilekroć próbowałam to jakoś połączyć, coś mi uciekało. Nie spodziewałam się, że można wpaść w takie tarapaty i przyciągać je jak magnez. Wrogość i brutalność ma odbicie w ludzkości, całe szczęście, że to nie wszystkie z posiadanych cech, prawda? Dobroć i chęć pomocy potrafi zneutralizować złość i zawiść, obrócić szalę, która niebezpiecznie przechyla się ku nienawiści. Aleksandra Kosowska potrafi trafnie ukazać każdą naturę człowieka zarówno tą złą, jak i dobrą, która jest tutaj kontrastem. Oliwia wbrew temu wszystkiemu okazuje się bardzo silną osobą, która staje twarzą w twarz ze swoimi demonami, sama nie wiem, czy bym sobie z tym poradziła. Doborowy wachlarz czarnych charakterów podsyca tą opowieść, przez co jest niesamowicie wciągająca.
„W potrzasku wspomnień” jest powieścią, która nadaje się zarówno dla czytelnika kochającego piękne opowieści, jak i dla tego, który preferuje mocniejsze elementy w książkach. Z bohaterami książki spędziłam bardzo przyjemnie czas i mam nadzieję, że jeszcze uda mi się przeczytać książkę autorstwa Aleksandry Kosowskiej.




Komentarze

Popularne posty