[Patronat] Recenzja K. Webster „Mój Torin”
Jestem dziwadłem, odmieńcem, nigdzie nie pasuję.
Jestem samotna, nikt mnie nie kocha.
Jednak szczęście jest tak blisko, prawie mogę go posmakować.
Aż nagle zjawia się on.
Jest przystojny i bogaty, stanowi uosobienie męskości.
Ma smutne brązowe oczy i niesamowity uśmiech.
I chce, żebym uciekła razem z nim.
Skrywa swoje intencje.
Motywy jego postępowania są niejasne.
Ale ja i tak z nim odchodzę, bo tu nie jestem szczęśliwa.
Jego obietnice są zbyt piękne, by mogły być prawdziwe.
Zamek. Fortuna. I konie.
To wszystko jest zbyt proste.
A w moim życiu nic nigdy nie jest proste.
W czym tkwi haczyk?
Zawsze jest jakiś haczyk.
Jestem samotna, nikt mnie nie kocha.
Jednak szczęście jest tak blisko, prawie mogę go posmakować.
Aż nagle zjawia się on.
Jest przystojny i bogaty, stanowi uosobienie męskości.
Ma smutne brązowe oczy i niesamowity uśmiech.
I chce, żebym uciekła razem z nim.
Skrywa swoje intencje.
Motywy jego postępowania są niejasne.
Ale ja i tak z nim odchodzę, bo tu nie jestem szczęśliwa.
Jego obietnice są zbyt piękne, by mogły być prawdziwe.
Zamek. Fortuna. I konie.
To wszystko jest zbyt proste.
A w moim życiu nic nigdy nie jest proste.
W czym tkwi haczyk?
Zawsze jest jakiś haczyk.
Wydawnictwo:
Niezwykłe
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 270
Nigdy
wcześniej nie czytałam książek K. Webster, jakoś żadna z książek nie wpadła mi
w dłonie, jednak „Mój Torin”, odkąd go dostrzegłam wiedziałam, że to będzie
historia, która będzie miała w sobie głębie. Przeczytałam opis i postanowiłam
zaproponować objęcie ją patronatem, udało się i mam okazję pokazać Wam
wszystko, co chciała przekazać autorka w historii Casey, Tylera i Torina. Dziewczyna, która nie miała w życiu niczego, nawet własnej
tożsamości, za sprawą chwili, pewnego wydarzenia, które mogło okazać się jedną
z wielu nieznaczących wspomnień, które giną w ciągu dnia, zyskała wszystko. W
życiu nie ma nic za darmo, więc w czym tkwi haczyk? Co straci Casey? Czy to co
zyska będzie tego warte? Kim jest Casey i co ją spotkało?
„Dzieci matek
uzależnionych od narkotyków rodzą się z tym samym uzależnieniem. Niewiele ważą,
mają małe głowy, a kilka dni po porodzie przechodzą głód narkotykowy. Trzęsą
się i płaczą bez końca. Są nieszczęśliwe”.
Od
dnia swoich narodzin Casey miała ciężkie życie, jako niemowlę została podrzucona
w miejscowym kościele, w zimową noc, tą historię znali wszyscy, zadbały o to
lokalne gazety. Podrzucana między rodzinami zastępczymi nie marzy o niczym tak,
jak o tym, by w końcu mieć osiemnaście lat i się usamodzielnić, zacząć żyć na
własny rachunek z dala od ludzi, którymi może nie tyle gardzi, ale gdzieś w
środku się boi. Odrzucona, skrzywdzona nauczyła się samowystarczalności, pomimo
ADHD i byciem dzieckiem narkomanki, urodziła się uzależniona. Była niekochaną
istotą, z której zakpił los, a mimo wszystko była pełna życia i wyróżniała się
na tle szarych i zbyt zapatrzonych w siebie obywateli. Nienawidzi przedstawiać
się Doe, więc przybrała nazwisko White, uważa, że pasuje do dziecka przykrytego
czystym śniegiem. Pewnego dnia przypadkowo natknęła się na mężczyznę o głębokimi i intensywnym spojrzeniu brązowych
oczu, jakie kiedykolwiek widziała, który sięgnął po tą samą monetę na brudnej
ziemi. Mogłoby się wydawać, że nic w tym nadzwyczajnego, dziewczyna obeszła się
smakiem, a pieniądz pozostał własnością tego mężczyzny, chociaż wyciągnął do
niej dłoń, w której moneta błyszczała, był poza zasięgiem Casey, odjeżdżała
samochodem ze swoim opiekunem.
„ Nikt nie chciał zaadoptować kogoś takiego jak ja. Nikt nie
chciał dziecka, które ryczało całymi dniami. Dziecka, którego nikt nie
mógł uszczęśliwić”.
Dziewczyna
uczęszczała na terapię, której, jak twierdzi nie potrzebowała, miała swój plan
na przyszłość, a gderanie kobiety na nic się
nie przydawało. Uważała to za stratę czasu i energii. Nawet nie
przypuszczała, że wracając niego zwróci
na siebie uwagę, kogoś, kto odmieni jej życie. Niechciana i niekochana, w końcu
odzyskała wolność. Tego samego dnia w jej domu pojawia się mężczyzna, który
płaci opiekunowi nie małe pieniądze, aby móc zabrać Casey do siebie.
Zastanawiacie się dlaczego?
– Dlaczego? –
pytam, wyrywając się z objęć Guya. – Gdzie jest Lola? – Moja kuratorka zawsze
jest obecna, gdy zmieniam miejsce zamieszkania.
– Lola na wszystko
zezwoliła – odpowiada Guy, ale ja wiem, że kłamie”.
Kim jest człowiek, który chce zabrać
Casey? Tyler Kline to odnoszący sukcesy człowiek biznesu jest opiekuńczy,
bardzo kocha miłością bezwarunkową swojego brata. Mężczyzna obiecuje zaopiekować się nią,
nakarmić, nawet ogrzać oraz zaoferować wszystko, o czym kiedykolwiek marzyła.
Zabiera na zakupy, aby w końcu kupić jej ciepłe ubrania, nie jedną, czy dwie
bluzy, ale wszystkie jakie posiada sklep. Jest jeszcze coś, taki maleńki
haczyk, musi dzielić dom nie tylko z nim, ale także z wspomnianym
dwudziestopięcioletnim bratem. Torin
jest w pewien sposób wyjątkowy, niezrozumiany, inny, nieakceptowany i jest
całkowicie zauroczony Casey.
„ – Nazywam się Casey White, a nie
Casey Doe – wyrzucam z siebie. Czuję, jak gorące łzy napływają mi do oczu.
Tyler podchodzi jeszcze bliżej, nie
zdejmując dłoni z mojego barku. Jest ode mnie o wiele wyższy. Poza tym ładnie
pachnie.
– To nazwisko podoba mi się bardziej –
szepcze. – Proszę, chodź ze mną. Dam ci wszystko, czego pragniesz”.
Tyler
Kline mieszka w prawdziwym zamku, który jest przepiękny, jednak nie ma okien,
co wyjaśnia dziewczynie, aby czuła się tam pewnie. Ma nadzieję, że dziewczyna
zapewni Torinowi towarzystwo, w sposób, jaki chłopak tego zapragnie. Nie jest
jasno określone, na co choruje Torin, ale jest tutaj przedstawiony temat
autyzmu, takiej dość zaawansowanej jego odmiany. Chłopak nie mówi, nigdy się
nie uśmiecha, aspekt psychologiczny w książce jest mocno zaakcentowany. Jak się
potoczą losy tej trójki? Czy Casey zniknie z ich życia na dobre? Czy zaufa
Taylerowi na tyle, że zostanie na dłużej? Czy poczuje się jak w domu?
Książkę „Mój Torin” można określić, jako romans psychologiczny,
autorka nie bała się podjąć tematów
trudnych, chodzi tutaj nie tylko o ADHD, ale także o autyzm. Czytałam to
historię przepełniona emocjami, chociaż nie jestem specjalistką od tych
zaburzeń spotykam się z dziećmi, które są nimi dotknięte. Poradzenie sobie z
emocjami dla nich nigdy nie będzie proste, w przypadku zdrowej osoby też nie
należy to do najłatwiejszych, więc, co musi czuć dziecko, które nie rozumie, co
się z nim dzieje? Starałam się wczuć w postać Torina, nie mówić, nie potrafić
wyrwać się z tego „jego własnego świata”, w którym wydaje się być zamknięty, a
do którego tylko ona ma klucz, jego Casey. Ta opowieść była niesamowita,
oszałamiająca, hipnotyzująca, a przede wszystkim godna przeczytania.
„Mój
Torin” to taka piękna, porywająca serce i
inspirująca historia o duszach, które odkryły miłość w niekonwencjonalny sposób,
ale bezwarunkowy. Jest przesiąknięta emocjami i niesprawiedliwością życia, ale
co ważniejsze, nie ma znaczenia, czy nasze szczęście nie mieści się w granicach
tego, czego oczekują od nas inni. Ta książka sposób się tym, którzy chcą przeżyć
niezapomnianą podróż i zakończyć ją silniejszymi. K. Webster dała czytelnikom wgląd w umysł
kogoś w ciężkim spektrum autyzmu,
ukazując jego wewnętrzne zmagania i trudności.
„Mój Torin” to bolesna,
otwierająca oczy i fascynująca powieść do przeczytania, którą szczerze polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz