Recenzja Anna Bichalska „Znak kukułki”
Dawno, dawno temu
znaleziono mnie na skraju lasu. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięłam. Nikt
nie wiedział, kim jestem...
Alina od lat cierpi na zaburzenia snu. Jako dziecko została adoptowana, ale nie wie, kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, dawniej dziennikarz, przed śmiercią zostawia list i artykuły związane z jej odnalezieniem ponad dwadzieścia lat temu. Okazuje się, że przed laty zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci. W rozwikłaniu zagadki własnej przeszłości Alinie towarzyszy jej nowa lokatorka- tajemnicza Greta. Kim jest? Jakie skrywa tajemnice? I co łączy Alinę, Gretę, małą dziewczynkę o wielkiej wyobraźni, znanego współczesnego reżysera i pewną zapomnianą międzywojenną pisarkę?
"Znak kukułki" to opowieść o odmienności i poszukiwaniu własnej tożsamości. O wychodzeniu z traumy i samoakceptacji. I o opowieściach, które potrafią ocalać.
Alina od lat cierpi na zaburzenia snu. Jako dziecko została adoptowana, ale nie wie, kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, dawniej dziennikarz, przed śmiercią zostawia list i artykuły związane z jej odnalezieniem ponad dwadzieścia lat temu. Okazuje się, że przed laty zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci. W rozwikłaniu zagadki własnej przeszłości Alinie towarzyszy jej nowa lokatorka- tajemnicza Greta. Kim jest? Jakie skrywa tajemnice? I co łączy Alinę, Gretę, małą dziewczynkę o wielkiej wyobraźni, znanego współczesnego reżysera i pewną zapomnianą międzywojenną pisarkę?
"Znak kukułki" to opowieść o odmienności i poszukiwaniu własnej tożsamości. O wychodzeniu z traumy i samoakceptacji. I o opowieściach, które potrafią ocalać.
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 452
Zastanawialiście
się, kiedyś nad tym, czy Wasze problemy ze snem mogą mieć głębsze podłoże?
Takie, ukryte gdzieś w burzliwych emocjach, wydarzeniach, które chcielibyśmy ze
wszystkich sił wymazać z pamięci? Często zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego,
że może nie zawsze warto znać prawdę, co jeśli jej ciężar będzie na tyle
ogromny, że nie będziemy w stanie, go samodzielnie udźwignąć? Zapewne zadacie
mi pytanie, czy musimy robić to sami, jednak
myślę, że są sprawy, w których nie pomogą nam przyjaciele, czy też
rodzina. Pewne prawdy musimy rozgryźć i
poukładać sami.
„Znak
kukułki” Anny Bichalskiej jest książką, która właśnie nastroiła mnie do takich,
a nie innych przemyśleń. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, byłam tego
bardzo ciekawa, zwłaszcza, że okładka tej książki bardzo mnie zachęcała do
tego, aby po nią sięgnąć i uchylić tajemnic z jej wnętrza. O czym jest książka?
Czego możemy się spodziewać?
Główną
bohaterką „Znaku kukułki” jest Alina, kobieta, która jako dziecko została
adoptowana, wszystko, co wie na temat
swojej przeszłości to fakt, że została znaleziona w lesie. Pamięć płata jej
figla, wydaje się być dziurą, z której nie sposób jest wygrzebać brakujące
informacje, których bardzo potrzebowała. Porzucono ją, kiedy była małym
dzieckiem, nic nie pamięta z tego okresu, co może być dla niej zbawienne. Alina
nie kwapi się, aby poznać swoją przeszłość, zdaje sobie sprawę, że mogłoby to pomóc
na jej zaburzenia snu, ale równie dobrze mogłoby zaszkodzić jej psychice. Wszystko
się zmienia, kiedy umiera jej przybrany ojciec, który dawniej pracował jako
dziennikarz. Dziewczyna znajduje w jego rzeczach pokaźnych rozmiarów teczkę, w
której znajduje artykuły i martwiały, które zebrał, a dotyczyły jej pojawienia
się. Okazało się, że mężczyzna badał sprawę dziwnych i licznych zaginięć
dzieci. Alina była pod wrażeniem tego, co robił dla niej ojciec, postanowiła dokończyć
tą sprawę i jednak zacząć poszukiwać prawdy o sobie. Całe szczęście nie została
z tym zupełnie sama, jej nowa współlokatorka Greta zdecydowała się jej pomóc w
tych poszukiwaniach. Co łączy obie kobiety? Kim jest Greta? Czy uda się
bohaterkom rozwikłać tą zagmatwaną tajemnicę?
„Znak
kukułki” jest powieścią, przy której trzeba się skupić, być wypoczętym, aby
lepiej ją sobie przyswoić. Jest trudna ze względu na to, że autorka przedstawia
nam wiele historii, podczas których nie ma się pewności, czy tak naprawdę są
autentyczne, czy jedynie snem, wytworzone przez umysł, który się broni.
Bichalska jednak potrafi odpowiednio dozować napięcie, wie, kiedy podrzucić
czytelnikowi kolejny smakowity kąsek, tłuściutką poszlakę, która sprawia, że
myśli dociekającego prawdy czytelnika umykają gdzieś na boczny tor, chociaż ma
się wrażenie, że prawie się rozwiązało zagadkę przeszłości Aliny. Snuta przez autorkę opowieść ma wiele
niedomówień, które potrafią zaburzyć osąd i zwieść.
W
„Znaku kukułki” możemy się doszukać kilku gatunków literackich, dlatego trudno
jest jednostajnie jakiś jej przypisać. Mamy tutaj elementy obyczajówki, a także
fantastyki, kiedy pojawiają się zagadnienia mistyczne, co było ciekawym
zabiegiem, elementy thrillera, ale to, co jest w tym najciekawsze to fakt, że
tak właściwie wszystko zależy od czytelnika. Ci, którzy lubią marzyć,
podążać w fantastycznych klimatach
mocniej będą się doszukiwać tych elementów uważając je, za te najbardziej
istotne w całej opowieści. Ktoś, kto woli mocniej, twardziej stąpać po ziemi
dostrzeże w niej, coś zupełnie innego.
Książka
wciąga, ma niesamowity momentami baśniowy klimat, który napędza czytelniczą
wyobraźnię. Tajemnica, dążenie do odkrycia głęboko ukrytej prawdy potrafi
zaintrygować na tyle, że nie jest łatwo odłożyć książkę na bok. Jednego jestem
pewna przy „Znaku kukułki” nie zaśniecie, będziecie krążyć na pograniczu jawy i
snu rozwiązując tajemnice przeszłości.
Komentarze
Prześlij komentarz