Recenzja Karin Boye „Kallokaina”
Kultowa szwedzka dystopia po raz pierwszy po polsku. W militarnej
dyktaturze, gdzie życie obywateli na każdym kroku regulują państwowe przepisy,
chemik Leo Kall stara się zasłużyć na chwałę, przedstawiając władzom swój
najnowszy wynalazek – serum zmuszające przesłuchiwanego do wyznania swoich
najskrytszych myśli.
„Kallokaina”
Karin Boye to powieść przyszłości, złowroga wizja terroru. Autorka w ironiczny sposób
pokazuje nam totalitarny świat, widziany oczami produktu tego państwa, naukowca
Leo Kalla. Kall wynalazł lek, kalocainę, która pozbawia prywatności myśli i jest
ostatnim krokiem w kierunku przekształcenia indywidualnej istoty ludzkiej w
„szczęśliwą, zdrową komórkę w organizmie państwowym”. Uważa, że z myśli i uczuć
rodzą się słowa i czyny. Jak więc te myśli i uczucia należą do jednostki? Czyż
cały żołnierz nie należy do państwa? Do kogo powinny należeć jego myśli i
uczucia, jeśli nie do państwa?
Historia
rozgrywa się w totalitarnym, militarnie zorganizowanym państwie nadzoru, które
systematycznie tłumi swoich obywateli. W każdym domu są kamery i mikrofony,
życie towarzyskie jest ograniczone do minimum dzięki pracy, policji i służbie
wojskowej. Ludzie są wobec siebie nieufni,
widzą w każdym potencjalnego zdrajcę i wroga publicznego. Dobrze więc,
że bohater i chemik Leo Kall pracuje nad serum prawdy, które rozluźnia język, a
tym samym wywołuje nawet najskrytsze myśli i uczucia każdego człowieka.
Kallokaina
jest trochę jak alkohol, zamiast zmuszać ludzi do mówienia prawdy, po prostu
sprawia, że chcą przestać kłamać. Zapytaj ich, a oni się zrelaksują, uśmiechną
i powiedzą ci wszystko, co próbowali ukryć. Idealny pomysł dla przestępców, to
pierwsza myśl, która na nas spływa, ale ludzie mają to do siebie, że kuszą ich
zupełnie inne rozwiązania, wkrótce stanie się oczywiste, że można dzięki niemu
zrobić o wiele więcej.
Dzieci
są wychowywane przez państwo i oddzielone od rodziców, kiedy osiągną dojrzałość
płciową, każdy aspekt życia jest zracjonalizowany, znormalizowany i
wyspecjalizowany bez żadnej wolnej woli, wszyscy są nauczani, że istnieją
wyłącznie po to, by służyć państwu.
Kall
zdaje sobie sprawę, że ten lek może być świetną bronią w zabezpieczeniu
państwa. Każdy, kto myśli, że jest jemu przeciwny, może zostać uwięziony lub
skazany na śmierć, wyeliminować wszelkie możliwe zagrożenia.
Leo
Kall to naukowiec, zbyt późno zrozumiał, do czego to wszystko zmierza, by
cofnąć swoje wcześniejsze działania, Kallocaina osiąga potężną moc i
prawdziwość, która plasuje tą historię wśród najlepszych powieści, które
wyłonią się z rozdartej konfliktami Europy XX wieku. Wykorzystuje chemię w
służbie opresyjnego państwa.
„Kallocaina”
jest dyskopijną opowieściąo chemiku, który wymyśla pierwsze serum prawdy -
Kallocainę - i tym samym otwiera drzwi, które miały pozostać zamknięte. Boye zbudowała
świat, w którym największym problemem nie jest stan, ale mentalne ściany, które
utrzymują ludzi od siebie. Czy nie można ukryć niczego przed państwem? Żadnej
myśli? Żadnego słowa? Czy potrafilibyście żyć w takim świecie? Musicie
przyznać, że to jest przerażające. To pewnego rodzaju portretowanie ludzi pod
wpływem serum prawdy.
Kall
spodziewa się, że jego odkrycie będzie jego triumfem, jego wielkim darem dla
wspólnego dobra, ale zamiast tego okaże się instrumentem jego rozczarowania.
Szwedzka poetka i autorka Karin Boye opisuje przebudzenie Kall’a jako jednostki
w najbardziej przejmujący i wiarygodny sposób, czyniąc z tego potężne
oskarżenie kolektywizmu.
Karin
Boye napisała „Kallokainę” podczas drugiej wojny światowej, zaledwie kilka
miesięcy przed popełnieniem samobójstwa. Ucisk i nadużycia rządu dławią i
przerażają, a także są wiarygodne. Ponieważ wśród Szwedów panował strach przed
niemiecką inwazją, temat książki został powiązany z Trzecią Rzeszą. Ale będąc
socjalistą, Boye, po wizycie w Związku Radzieckim, zaczęła się dławić w swoim
przekonaniu politycznym, zwłaszcza jeśli chodzi o ograniczoną indywidualną
wolność ludzi.
Autorka
pokazuje negatywne zmiany społeczne i interpersonalne poprzez całkowitą
inwigilację i ciągłą nieufność. Ludzie są zimni, ostrożni i odlegli, nawet
między rodzicami, a dziećmi można dostrzec separację przestrzenną i czasową,
bez głębokiego związku. Ostatecznie wszyscy będą szantażować jego sąsiadów,
partnerów lub krewnych, jeśli podejrzenie o zdradę się zaostrzy. Ta opresyjna
atmosfera gęstnieje w ciągu historii, ponieważ nie ma wyjścia z takiej sytuacji,
jeśli nie można nikomu ufać.
Lojalność
wobec państwowa znajduje swój smutny punkt kulminacyjny w instytucji
dobrowolnej służby ofiarnej. To społeczeństwo, ze wszystkimi jego tajnymi
pragnieniami i myślami, dostarczyło przerażających i smutnych scen, które mi
się podobały.
„Kalokaina”
to wyjątkowa szwedzka powieść, stworzona około dziesięciu lat przed „1984”
George'a Orwella i „Fahrenheit 451” Raya Bradbury'ego. Pokazuje, jak łatwo
człowiek, a ostatecznie całe społeczeństwo, może być kontrolowany przez strach
i nieufność. Budzi również ważną perspektywę, że społeczeństwo składa się z
ludzi, jak organizm składa się z komórek. Każda komórka jest potrzebna, a każdy
człowiek może coś zmienić. Musi sam zdecydować, kim chce być i odważyć się o to
walczyć.
Raczej nie dla mnie, ale twoje recenzje ja zwykle dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Nie do końca jest to moja tematyka, ale wiem, że znajdą się osoby, którzy z chęcią po nią sięgną ;)
OdpowiedzUsuń