Recenzja Kamila Malec „Na krawędzi. Pocałunek ciemności”

Joanna wiedzie z pozoru normalne i spokojne życie u boku ukochanego męża. Nie spodziewa się, że wyjazd w góry, który otrzyma od Kuby w prezencie urodzinowym, na zawsze odmieni ich życie. To, co było pewne staje się wielką niewiadomą, a ona sama nie wie już do końca kim jest, bowiem budzą się w niej moce, o których nie miała pojęcia. Na dodatek ukochany zostaje porwany do czyśćca i tylko ona jest osobą, która może go uratować.
Kobieta przekracza granicę światów i z pomocą rajskiej Ewy rusza na spotkanie z nieznanym, aby ratować swoją miłość. Czy będzie miała tyle odwagi by stawić czoła zaświatom, których każdy się boi?
Tu niczego nie można być pewnym, a legendy stają się rzeczywistością.




Wydawnictwo: Waspos
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 248




Nie mogłam się doczekać, kiedy otrzymam do recenzji pewien debiut literacki, a mianowicie książkę Kamili Malec „Na krawędzi. Pocałunek ciemności, jak dobrze wiecie uwielbiam wszystkie elementy piekielno-anielskie przejawiające się w literaturze, ilekroć zauważę, że jakaś nowa pozycja pojawia się na rynku wydawniczym to chcę po nią sięgnąć. Bardzo się ucieszyłam, kiedy tą moją małą zachciankę postanowiła spełnić sama autorka, za co bardzo jej dziękuję. Czy jesteście gotowi wtargnąć do Piekła po to aby odzyskać coś, co bezpodstawnie nam odebrano? Ja się skusiłam na tą wycieczkę i nie żałuję.

„W jednej chwili można stracić wszystko, co jest najważniejsze. Wszystkie priorytety odchodzą wtedy na dalszy plan i rozpoczyna się walka o przetrwanie”.

„Na krawędzi. Pocałunek ciemności”  przedstawia historię pewnego małżeństwa, które dość mocno zostanie doświadczone przez los. Młoda, trzydziestoletnia kobieta na co dzień pracuje jako trenerka, ma na imię Joanna, a jej małżonek, który daje jej szczęście i rozpieszcza, jak tylko może nazywa się Jakub. Dlaczego wspominam o rozpieszczaniu? Bo właśnie od drobnego urodzinowego prezentu wszystko się zaczyna.
Jakub w prezencie urodzinowym dla swojej żony postanawia zabrać ją na kilkudniowy wyjazd do Szklarskiej Poręby,  z dala od rutyny, nerwów, stresu, chwila zapomnienia, na którą obydwoje zasłużyli. Co w tym niezwykłego? Nic, a nic, normalne kochające się małżeństwo, które zamierza spędzić wspólnie trochę czasu.


„Miłość, ta prawdziwa, potrafi przenosić góry, dlatego wiedziałam, że cokolwiek miało, by się stać i tak złapię się każdego sposobu, aby być w końcu szczęśliwą”.

Podróż, jednak może być czymś znacznie więcej niż jedynie drogą do obranego celu. Potrafi zmienić wszystko, przewrócić świat do góry nogami, a nawet odkryć tajemnice, o których nie miało się pojęcia. Dla Joanny  pobyt w Szklarskiej Porębie uzmysłowi ważną rzecz, a mianowicie, że nie jest tym, za kogo się podaje. Kim naprawdę jest Joanna? Skąd się wzięły te dziwne umiejętności, które tak nagle się objawiły? W, co powinna wierzyć? Kto i dlaczego porywa jej męża do Czyśćca? Jak tam się dostać? Czy Joanna znajdzie w sobie tyle siły, aby go odzyskać? Czy miłość jest tej kobiety jest na tyle silna, że powiedzie ją ku ukochanemu?

„Nieważne czy tego chcemy, czy nie, przeznaczenie zawsze musi się wypełnić. Mimo że chcemy je czasem ominąć, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich skutków swojego postępowania.”


Kamila Malec w swojej książce ukazuje, jak niewiele brakuje, by stracić w życiu to, co jest najcenniejsze. Chwilowe niedopowiedzenia, drobne kłótnie i zmienności nastoju małżonków sprowadziły na nich do punktu z którego nie było już odwrotu. Zupełnie, jakby główna bohaterka musiała przejść przez to wszystko, aby zyskać siłę, która drzemała w niej ukryta zupełnie, jak posiadana przez nią moc, której Wam nie zdradzę.



Miłość ukazana w książce nie tylko jest w stanie przenosić góry, ale także przekraczać granice światów niedostępnych dla śmiertelników. Zastanawiam się, czy byłabym w stanie zachować się, jak główna bohaterka w chwili, kiedy to właśnie od niej zależało wszystko.
Kreacja bohaterów, z którym i stykamy się w powieści, a nie jest to jedynie przedstawione przeze mnie małżeństwo, jest bardzo dobra. Malec otwarła przed nami wrota Piekieł, ukazała postacie upadłych aniołów, demonów, czy tych aniołów, które pozostawały w służbie światłu. Jest to humorystyczna mieszanka wybuchowa, która sprawia, że przez książkę po prostu się przelatuje, nie zdając sprawy z tego, że koniec zbliża się wielkimi krokami.
„Na krawędzi. Pocałunek ciemności” jest pierwszym tomem cyklu, debiutującej pisarki, zakończenie sprawiło, że chciałam dowiedzieć się, co było dalej, łapałam się na tym, że chciałabym przewrócić dodatkowe stronnice książki, których po prostu nie było. Ciekawie przedstawiony świat sprawił, że chciałam zatrzymać się w nim na nieco dłużej. Myślę, że jest to bardzo udany debiut, więc pozostaje mi czekać na kolejny tom i polecać serdecznie książkę, przy której czas płynie stanowczo zbyt szybko.



Komentarze

Popularne posty