Recenzja Aleksandra Rozmus „Okrutnik. Spełniona przepowiednia”


Nastąpił upadek ludzkości. Bo jak można określić zagładę natury, jeśli nie upadkiem istoty za to odpowiedzialnej…
Dalsze losy Okrutnika stoją pod znakiem zapytania. Wybór między swoim szczęściem a losem ludzkości – już na zawsze zmieni coś w jego naturze. Gdy z odmętów polskich legend wypełzną zapomniane demony, które łakną ludzkiej krwi, jemu nie pozostanie nic innego, jak stawić im czoła. Szanse zwiększą się, gdy przy jego boku stanie armia, która również będzie zdecydowana oddać ostatni dech za boga piorunów. Czy nadzieja wysłucha ludzkich błagań? Czym jest życie bez osoby, która nadała mu sens? Czy wewnętrzne rozterki mogą zniszczyć nawet najtwardszych…?



Wydawnictwo:  Waspos
Rok wydania:  2019
Format: Książka
Liczba stron: 339
Cykl:  Okrutnik
TOM II




Kiedy zakończyłam czytanie pierwszego tomu „Okrutnika. Dziedzictwo krwi” zastanawiałam się, jak długo przyjdzie nam czekać na jego kontynuację, a także, jak potoczą się dalsze losy Stanisława i Amelii. Aleksandra Rozmus zadbała o to, abyśmy wyczekiwali drugiego tomu z utęsknieniem rozważając po cichutku wszystkie możliwe rozwiązania. Dyskretnie starałam się połączyć poszlaki, scalając fragmenty, które uzyskaliśmy z tomu pierwszego i wiecie, co? Może i byłam blisko, ale tego się nie spodziewałam.
Autorka zabrała nas w świat mitologii słowiańskiej po raz drugi, przedstawiając, jak los bywa przewrotny. Romus swoją pierwszą książką zademonstrowała mi, jak fragmentaryczną wiedzę posiadałam na temat naszej rodzimej mitologii słowiańskiej. Teraz jest nieco lepiej, podróżując ze Stanisławem i Amelią nauczyłam się czegoś. Poznałam naszych dawnych starych bogów, którzy mają swoje motywy i humorki, aby doprowadzić do starcia. Gdzie nadzieja umiera tam zostaje posłany Okrutnik, który został pobłogosławiony przez bogów, aby wykorzystywać swoje atrybuty do działania.   Wojna między słowiańskimi bogami wisiała na włosku, a wszystko przez nas, małych śmiertelniczków, którzy popełniając błędy zagrażając własnej planecie i naturze. Człowiek jest niezwykle destrukcyjną istotą, z tej części swojego jestestwa nie powinien być ani dumni, ani o tym zapominać. Weles, którego domeną jest magia, bogactwo, sztuka i rzemiosło zdecyduje się zaatakować ludzi, nie mógł dużej patrzeć, jak krzywdzą bliskie mu zwierzęta, jak niszczą na jak ogromną skalę zieleń i całą przyrodę. Ludzie nie zostali pozostawieni samym sobie,  gromowładny bóg Perun postanowił stanąć w ich obronie. Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze, zwłaszcza, że wszelkie stworzenia podążając za rozkazami Welesa rozpoczęły swój atak na ludzi. Zaczęło się polowanie, strzygi, rusałki, utopce, wszelkie zmory poczuły zew, opuściły bezpieczne kryjówki, aby udać się na żer. Jak z nimi walczyć? Armia Peruna nie jest zbyt liczna, nawet jeśli wśród nich znajduje się Stanisław i inni trudzący się walką ze słowiańskimi zmorami.
Starałam się trzymać emocje na wodzy, kiedy autorka zasypywała nas szeregiem niespokojnych zajść poprzedzających nieuniknioną bitwę. Pomysłowości Rozmus nie można odmówić, tempo akcji jest szybkie, wydarzenia zasypują nas, a wraz z nimi nowe informacje, które uzyskujemy podczas lektury. Rozmus przygotowała dla nas nie małą zagwozdkę, dlatego wiem, że będziecie zaskoczeni, kiedy się okaże, że nie wszystko jest takie, jakie się wydaje.




Stanisław dalej jest tym samym upartym, walecznym i odważnym mężczyzną, który stara się poradzić sobie z trudnym zadaniem. W dalszym ciągu jest postacią, którą bardzo lubię i kibicowałam mu ze wszystkich sił, aby mu się powiodło, aby nie stracił swojego ducha. Jest inteligentny i powinien swój spryt wykorzystać, czasem każdemu brakuje sił, a kiedy w jakiejś kwestii jest się słabszym, to znaczy, że prawdziwa siła drzemie w zupełnie innym miejscu. Należy jej tylko poszukać i nauczyć sobie radzić w taki sposób, aby uzyskać jak najlepszy efekt.
Amelia jest postacią, która jest dość specyficzną, najgorsze było to, że świadomie narażała się na niebezpieczeństwo, swoim buntem przeciwko całemu światu zagrażała sobie bardziej niż była tego świadoma. Nie jest jednak na tyle męcząca, że nie byłam w stanie przejść przez jej kreację.  Dałam jej szansę, a jak wyszło, musicie doczytać sami.




„Okrutnik. Dziedzictwo krwi” było debiutem autorki Aleksandry Rozmus, czymś świeżym, nowym, a mimo wszystko potrębującym dopracowania i rozwinięcia. W przypadku drugiego tomu „Okrutnik. Spełniona przepowiednia” widać nakład pracy, jaki włożyła w rozwinięcie historii i swojego stylu opisywania bohaterów i świata. Zwraca uwagę na problem zanieczyszczania przez nas środowiska, krzywdzenia zwierząt, zaśmiecania planety, a także brak własnego rozwoju, poprzez tracenie czasu ofiarowanego technologii. To ostrzeżenie przed przyszłością, a przynajmniej bardziej jej niszczycielską wizją, do której potencjalnie możemy doprowadzić. Myślę, że warto się temu przyjrzeć i przemyśleć parę spraw, czy aby nie możemy sprawić czegoś, żeby nasze obecne życie nie stało się lepsze? Ograniczyć ilość czasu „w sieci”  i spędzenie go z rodziną, dobry początek, prawda?

Akcja książki jest wciągająca, przedstawiony świat jest dobrze wykreowany, książka ma potencjał, otrzymujemy bardzo wiele informacji na temat mitologii i legend. Rozmus poprowadziła fabułę w zupełnie inny sposób niż moglibyśmy się spodziewać. Zaskoczyła mnie i to wielki plus. Wybór, jakiego musiał dokonać bohater nie zniknie, zawsze będzie obecny w jego umyśle, zawsze będzie się zadręczać pytaniem: a co by było, gdyby…? Kto przetrwa wojnę bogów? Jak będzie wyglądał świat po niej? Czy apokalipsy nie da się powstrzymać? Jaka jest w tym wszystkim rola Amelii? Co nas jeszcze czeka? Na te wszystkie pytania musicie odpowiedzieć sobie sami, ja Wam tylko mogę przekazać, że jest warto przeczytać tą książkę, a jeśli znacie pierwszy tom tej historii, to powinniście sięgnąć po drugi. Nie zaznacie odpoczynku od akcji, która was wciągnie i nie będzie chciała wypuścić.

Komentarze

Popularne posty