Recenzja Penelope Ward „Napij się i zadzwoń do mnie”
Po wypiciu butelki dobrego wina wiele może się zdarzyć — szczególnie
jeśli w zasięgu ręki ma się telefon, a szlachetny trunek posłużył do
wskrzeszenia wspomnień z czasów, kiedy się było zakochaną smarkulą. Rana
Saloomi, śliczna i bystra tancerka brzucha, najwidoczniej o tym zapomniała.
Pamiętała natomiast świetnie dawne dni. I oczywiście Landona Rodericka. Jej
rodzice wynajmowali od Rodericków mieszkanie w garażu. Rana była wtedy taka
szczęśliwa. Oboje byli zaledwie nastolatkami, ale więź, która ich połączyła,
była niezwykła. Wszystko się skończyło, gdy rodzice Rany zostali wyrzuceni z
wynajmowanego lokum i rodzina musiała wyjechać na drugi koniec stanu. Tamtego
dnia kontakt się urwał. Dziewczyna doszła do wniosku, że chłopak o niej
zapomniał i że ona powinna zrobić to samo. Niestety, jej się to nie udało —
mimo upływu lat nie zapomniała. Rana wyrosła na przepiękną młodą kobietę i
wciąż się zastanawiała, kim stał się jej dawny adorator, co robi, jak wygląda i
czy znalazł już miłość swojego życia. Któregoś czwartkowego wieczoru, po
nieudanym dniu i opróżnieniu butelki shiraza, znalazła numer jego telefonu i…
zadzwoniła. I nie była to ich ostatnia rozmowa. Landon wcale o niej nie
zapomniał, ale nie zdradził, dlaczego nie próbował jej odszukać. Twierdził
również, że jego rodzice nie wyrzucili jej rodziny z mieszkania, a cała
historia wyglądała inaczej. Wkrótce okazuje się, że tajemnic i niedopowiedzeń
jest więcej. Także Rana nie chce zdradzać swoich. Właściwie najrozsądniej
byłoby rzeczywiście o sobie zapomnieć. Ale… ani on, ani ona nie umieją tego
zrobić. Napięcie rośnie. Pożądanie buzuje. W obojgu rodzi się przeczucie, że
zawsze należeli do siebie. Jak jednak zaufać komuś, kto boi się szczerości? Usłyszałeś
już dosyć, żeby się rozłączyć?
Wydawnictwo:
Editio Red
Rok
wydania: 2019
Format:
Książka
Liczba
stron: 283
Czy kiedykolwiek pod wpływem
alkoholu zdarzyło ci się zadzwonić do kogoś, aby wyjawić dręczące myśli i
tajemnice? Czy masz kogoś takiego, za kim tęsknisz, bez kogo Twoje życie wydaje
się puste? Prawda i chęć rozmowy wręcz pali twój przełyk równie mocno, jak
dobra whiskey. Być może autorce książki „Napij się i zadzwoń do mnie”, coś
takiego się kiedyś przydarzyło, dlatego potrafiła tak realistycznie odnieść się
do tego tematu. Penelope Ward jest mi doskonale znana, przeczytałam kilka jej
książek i jeszcze nigdy się nie zawiodłam, pośród romansu który rozgrywa się na
naszych oczach zostają poruszane tematy bardzo trudne i przez to emocjonalne.
Co tym razem dla nas przygotowała?
Rana Salomi stanęła przed wieloma
wyzwaniami w życiu, a mając dwadzieścia sześć lat, nigdy nie marzyła, że zarobi
na życie jako tancerka i będzie dzielić małe mieszkanie z obłąkanym współlokatorem. Od
trzynastu lat ma żal do przyjaciela z dzieciństwa Landona Rodericka, chociaż na
co dzień o tym nie myśli, pod wpływem chwili, ukryte na dnie uczucia dochodzą
do głosu. Pewnej nocy wypiła za dużo wina, które dało jj odwagę, aby rozliczyć
się z przeszłością, w tym z Landonem. Postanawia odszukać swojego przyjaciela z
dzieciństwa i zbiera dość w sobie odwagi, aby do niego zadzwonić w celu
wyłożenia „kawy na ławę”, wyrzucenia z serca tego, co tak bardzo ją boli.
Landon i Rana byli najlepszymi przyjaciółmi, chłopak pisał jej słodkie notatki
codziennie, mimo upływu trzynastu lat, dziewczyna w wciąż je trzyma. Czyta je, kiedy
jest jej ciężko wspominając dobre czasy, kiedy jeszcze byli dla siebie bliscy.
Dziewczyna nie ma pojęcia, jakie będą konsekwencję telefonu, po byt dużej dawce
alkoholu, nie muszę dodawać, że Landon odebrał telefon. Rana powiada Landonowi
o tym, co się stało trzynaście lat temu. Zaskoczony męczyzna oddzwania i próbuje
wyjaśnić nieporozumienie. Jeden pijany telefon poprowadzi ich do wymiany
wiadomości tekstowych i połączeń telefonicznych.
Dziewczyna ma za sobą trudne
dzieciństwo, doświadczyła bólu ze strony najbliższych, co odcisnęło piętno i
uczyniło ją wadliwą. Ukierunkowało jej przyszłość, chociaż zawsze gdzieś
odwraca się w tył, czując się z nią związana.
Po tym pierwszym telefonie bohaterowie
kontaktują się ze sobą regularnie, coś
się między nimi działo, rozpoczęło od dowcipnego przekomarzania się, szybko przekształciło
się w związek. Ich wzajemne przyciąganie rozwija się tak bardzo, że nie można
tego zignorować. Niestety nie wszystko jest różowe, istnieje kilka problemów,
które stoją na przeszkodzie zakochanym; Landon mieszka w Kalifornii, a Rana
mieszka w Michigan, ale oboje mają swoje sekrety. Czy będą w stanie pogodzić
się ze sobą i tajemnicami, aby wspólnie stworzyć życie w przyszłości?
Próba nawiązania romansu podczas
życia w różnych stanach okazuje się trudna, , gdy Rana przyjeżdża odwiedzić
Landona, odległość wydaje się dla nich nie do zniesienia.
Zarówno Landon, jak i Rana podjęli w
przeszłości złe decyzje życiowe i obawiają się, że może to negatywnie wpłynąć
na ich związek. Zdają sobie sprawę, że nie ma możliwości, by mogli iść naprzód,
nie będąc całkowicie sobą szczerzy. W miarę rozwoju tej historii zastanawiamy
się, czy para będzie w stanie pozostawić przeszłość za sobą i czy będą
kontynuować prawdziwy związek, czy pozostaną przy odległości, która potrafi
wiele zniszczyć?
To była emocjonalna powieść, od
początku do końca byłam pochłonięta tą historią, ich wzlotami i upadkami, triumfami.
Można porównać tą książkę do romansu, gdzie bohaterowie otrzymują od losu druga
szansę, uwielbiałam, to jak powoli ich relacja posuwała się na przód, jak
ewoluowała. Bardzo mi się podobało, jak Landon akceptował jej wady, ujawniały
się sekrety. Oprócz motywu przyjaźni, miłości i tego, że szczerość jest w życiu
najważniejsza, czy dotyczy rodziny, ukochanego, czy samej siebie, pojawia się
adopcja i motyw porzucenia. To przyjemna lektura, którą czyta się jednym tchem,
Ward potrafi wykreować wspaniałe postacie, które nie są sztampowe i papierowe,
zawsze je czymś wzbogaca. Pamiętajmy o tym, ze popełnione błędy mamy szansę naprawić,
nawet jeśli nie będzie łatwo, warto to robić.
Komentarze
Prześlij komentarz