Recenzja Anna K. Olszewska „Strażnicy”

Czy jest coś, co sprawiłoby, że byłbyś w stanie poświęcić swoje życie... życie po śmierci?
W świecie, w którym istoty podobne ludziom zostały zepchnięte na skraj mapy, człowiek odmieniał świat nauką, technologią i pokusą pełnej władzy. Starzy bogowie mieli zostać zastąpieni przez nowy Kościół Jedynego Boga, a ostatni magowie nadal zaciekle walczyli o swoją pozycję u boku królów.
Wtedy pojawili się Strażnicy strzegący ładu pomiędzy licznymi wymiarami. Tym razem jednak przybyli w prywatnej misji. Ich zadaniem było odnalezienie zaginionej dowódczyni kasty wojowników, która została tu zapędzona przez silnego wroga o zdolnościach dorównujących im samym. Pojawił się jednak pewien problem, który może znacząco utrudnić przeprowadzenie misji ratunkowej...
Czas nieubłaganie mija. Wróg ciągle wyprzedza Strażników o krok, a oni, by dostać się do dowódczyni, muszą najpierw zdobyć jej zaufanie. Wyścig rozpoczęto.
Zszedł w płytkie podziemie, gdzie ciemność przecinana promykami słońca nie kryła przed nim prawie niczego, i doświadczył jedynie lekkiego niepokoju na widok otwartej trumny. Chrapliwy oddech zupełnie tu nie pasował, więc pozbywając się w lot skrupułów, doskoczył do skrzyni i ujrzał w niej młodą, na oko siedemnastoletnią dziewczynę o ciemnych włosach. Resztę ukrył rzucony przez niego cień.


Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania:  2018
Format: Książka
Liczba stron: 448
EGZEMPLARZ RECENZENCKI


Wydawnictwo Novae Res po raz kolejny ofiarowało mi szeroki wachlarz książek, po które mogłam sięgnąć i napisać dla Was recenzję. Chociaż debiuty są ryzykowną sprawą, niejednokrotnie okazuje się, że nie było się, o co martwić. Fantastyka wydaje się łatwym i przyjemnym gatunkiem, jednak można tutaj popełnić wiele błędów. Odbiec od akcji skupiając się na uczuciu, zbytnio komplikując fabułę, mieszając w nadnaturalnych rasach, pogubić się w tym, co chciałoby się przekazać, a co faktycznie się przedstawiło.  Jak się udało Annie Olszewskiej? Czy uniknęła większości pułapek, a może zakopała się w nich po samiutkie uszy?


"Zszedł na dół w płytkie podziemie, gdzie ciemność przecinana promykami słońca nie kryła przed nim prawie niczego i doświadczył jedynie lekkiego niepokoju na widok otwartej trumny. Chrapliwy oddech  zupełnie tu nie pasował, więc pozbywając się w lot skrupułów, doskoczył do skrzyni i ujrzał w niej młodą, na oko siedemnastoletnią dziewczynę o ciemnych włosach."


Fabuła książki jest bardzo dynamiczna, rozbudowana, a przez co sprawia wrażenie skomplikowanej. Potrafi sprawić, że czytelnik potrafi się w niej zatracić, za sprawą ciekawości, co się wydarzy na następnych stronnicach, niż tego, że pokochało się bohaterów, uniwersum i po prostu nie dało się zostawić książki samotnie na stoliku, czy zarwać nockę.  Brakowało mi tutaj opisów tak rozbudowanego uniwersum, powieść jest bogata w dialogi. Mimo tego, że bohaterowie nie sprawili, że moje serce drgało przy kolejnych wydarzeniach to z pewnością ich polubiłam.  Nie tylko ich dobrze wykreowała, ale wzbogaciła powieść barwiąc humorem, także jego kąśliwą odmianą, którą uwielbiam. Na uwagę zasługuje tutaj Birie, jest bardzo ciekawą postacią, przy której bawiłam się bardzo dobrze. Z pewnością znajdzie wśród czytelników swoich zwolenników.

"Była noc, jego obecność budziła ogólny niepokój, lecz Scarlet już do tego przywykła."


Autorka postawiła na narrację w formie trzecio osobowej, która jest moją ulubioną, mimo tego zabiegu nie przekonałam się do opowieści całkowicie.  Styl Olszowskiej można określić, jako mało emocjonalny, szorstki, wizja zbliżeń bohaterów nie przekonała mnie do siebie. Można powiedzieć, że wiało chłodem, nie wyczuwałam w niej jakichkolwiek uczuć. Językowo jest całkiem znośnie z pewnością poprawia to odbiór książki wraz z jej mankamentami. Dziwnie mi się czytało angielskie, czy amerykańskie imiona bohaterów, kiedy w dalszej części historii natykałam się na polskie. Sprawiło to dla mnie wrażenie nieco chaotyczne, jakby nie do końca przemyślana opowieść. Nie przepadam za tego typu zabiegiem, nie przypominam sobie nawet, czy zetknęłam się z czymś takim wcześniej. Można się przy tym nieco pogubić, zwłaszcza, że zostałam rzucona na głęboką wodę akcji, gdzie musiałam się mocno skupić, aby niczego nie pomieszać w fabule. Co jakiś czas łapałam się na tym, że analizowałam przeczytane słowa, aby lepiej zrozumieć wizję autorki, gdzie oprócz podróży międzywymiarowych mamy, czarodziejów, elfy, krasnoludy, a także bardzo zaawansowaną technologię.  Z całą pewnością dużo się dzieje i nie ma w „Strażnikach” miejsca na nudę.  Tym razem nie decydowałam się na to, aby streścić Wam fabułę, nie chciałam zdradzić zbyt wiele, opis zaprezentowany, przez Wydawę jest obszerny, więc powinniście zrozumieć, o czym jest ta powieść.



Czy polecam książkę? To kwestia sporna, z jednej strony czas spędziłam z nią relaksując się, nawet, jeśli nie do końca była tym, czego oczekiwałam. Z drugiej było w niej wiele niedociągnięć, o których wcześniej wspomniałam. Być może młodsi czytelnicy będą nią usatysfakcjonowani, mam nadzieję, że w kolejnym tomie autorka doszlifuje powieść. Wiadomo są gusta i guściki, to debiut, w którym tkwi potencjał, mam nadzieję, że autorka go wykorzysta. 











Komentarze

Popularne posty