Recenzja Tijan „Pozwól mi zostać”
Zapytała, czy może
zostać, a on jej pozwolił.
Tej feralnej nocy, kiedy świat Mackenzie całkowicie runął, dziewczyna miała nocować w obcym domu. Przez przypadek trafiła do pokoju Ryana. Powinna od razu odejść, powinna czuć się zażenowana, powinna przeprosić, ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Tej nocy zupełnie obcy chłopak sprawił, że czuła się bezpieczna, a jego pokój stał się dla niej jedynym miejscem, gdzie w końcu mogła uspokoić swoje myśli. To właśnie tej nocy, jej siostra bliźniaczka odebrała sobie życie.
Tej feralnej nocy, kiedy świat Mackenzie całkowicie runął, dziewczyna miała nocować w obcym domu. Przez przypadek trafiła do pokoju Ryana. Powinna od razu odejść, powinna czuć się zażenowana, powinna przeprosić, ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Tej nocy zupełnie obcy chłopak sprawił, że czuła się bezpieczna, a jego pokój stał się dla niej jedynym miejscem, gdzie w końcu mogła uspokoić swoje myśli. To właśnie tej nocy, jej siostra bliźniaczka odebrała sobie życie.
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Kobiece
Rok
wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba
stron: 404
Wydawnictwo
Kobiece tej jesieni zasypało nas niesamowitymi książkami, które chwytają za
serce, jedną z nich jest książka Tijan „Pozwól mi zostać”. Jest to moje
pierwsze spotkanie z autorką znaną z serii Fallen Crest, przyznam się szczerze,
że nie przypuszczałam, że ta książka skłoni mnie do tak dużych refleksji.
Zawsze interesował mnie temat śmierci w literaturze, psychologiczne przemiany i
próby zrozumienia, dlaczego to właśnie bohatera spotkała tak drastyczna strata.
Musicie przyznać, że dla młodej osoby, która dopiero poznaje siebie i
kształtuje, jest rzeczą trudną, zwłaszcza, kiedy jest pozostawiona sama sobie,
bo rodzice są zapracowani. Co mnie skłoniło, aby sięgnąć po tą książkę? Opis
fabuły, który zaciekawił mnie na tyle, że chciałam poznać jej treść i
sprawdzić, czy będzie w stanie wryć się w moją pamięć.
"Tkwi we mnie wiele warstw bólu. Takiego, którego nie
potrafię opisać słowami, a pod nim kryje się piekło. Jest krwawe, płonie żywym
ogniem. To agonia. Cierpienie. Tortura.
I zaprzeczenie. To znajdowało się we mnie na dnie. Było
czarną dziurą."
Tijan opowiada historię Mackenzie i
jej rodziny, poznajemy ją w chwili tragedii, która się rozegrała w ich domu. Na
samym wstępie spotykamy się z falą ogromnego cierpienia i straty. Koniec życia
bliźniaczej siostry głównej bohaterki – Willow stał się początkiem opowieści. Utrata
tak bliskiej osoby, bez której czujemy się niekompletni jest tragiczna. Czy w
pełni potrafimy zrozumieć, co może czuć rodzina samobójczyni? Bliźniacza więź
jest bardzo silna, zdaje się być nierozerwalna, wieczna. W tym przypadku
zniknęła sprowadzając na Mac dewastacje, krucha i niepewna siebie dziewczyna
zdawała się rozpadać, nie widząc nadziei na to, aby kiedykolwiek zebrać się w
całość. Samobójcza śmierć młodej osoby nie jest zbyt często poruszana w
książkach i w życiu, nie jest łatwym tematem, Tijan miała wątpliwości, jednak
nie potrafiła nie dokończyć książki. W końcowym słowie, które zostało
skierowane do czytelnika przedstawia nam swoje emocje i uczucia, które
towarzyszyły jej przy kreacji „Pozwól mi zostać”. Wykazała się ogromnym szacunkiem do żałoby
Mckenzie, nie ukrywała, jak wielka zmianę w niej zrobiła ta książka.
Mac doświadcza wiele bólu i
cierpienia, który zdaje się na chwilę wyciszać, aby za chwilę uderzyć w
dziewczynę ze zdwojoną siłą. Tragizm sytuacyjny sprawia, że zaczęłam przeżywać
wraz z bohaterami stratę Willow, zastanawiając się, dlaczego targnęła się na
własne życie? To właśnie siostra
znalazła jej ciało we krwi we własnym domu, dlatego wspólnie z bratem została z
niego zabrana do obcych ludzi, których kojarzyła.
„Jakimś cudem Ryan
stał się dla mnie koniecznością. Chronił mnie, osłaniał. Przy nim miałam głowę
ponad powierzchnią wody. Bez niego bym się utopiła”.
Właśnie w domu Peach
i Rayana potrafi się na chwilę wyciszyć, doznaje ukojenia, nawet, jeśli wydaje
jej się kruche. Między Mac i Rayanem nawiązuje się dobra relacja, która
dynamicznie się rozwija i nie chodzi tutaj o płomienne uczucie oblane żądzą,
wręcz przeciwnie. Odnajdujemy tutaj zrozumienie i ostoję, którą zapewnia jej
chłopak. Dotychczas dziewczyna zdawała się dryfować między stratą, nową
rzeczywistością, wyrzutami sumienia, jednak tym, co nie pozwala jej w pełni
oddać się szaleństwu jest Rayan.
Przypadek sprawił, że zasnęła w jego łóżku, co jest głównym punktem
zaczepienia ich wspólnej historii. Rayan jest wrażliwym i wspaniałym
chłopakiem, który jej nie ocenia. Dostrzega znacznie więcej niż zapewne sama
chciałaby okazać, jednak ma tylko jego. Chłopak rozumie jej stratę i nie
zamierza się odsuwać, chce być jej wsparciem.
To jest piękne, że w obliczu tragedii, chociaż tak naprawdę nie może liczyć
na rodziców, którzy sami borykają się ze swoimi demonami. Każdego bohatera
śmierć Willow dotyka na swój własny sposób, jednak nie potrafię zrozumieć
pewnego odsunięcia się ze strony rodziców do własnych dzieci, które tak bardzo
ich potrzebowały.
„To by była utopia- gdyby każdy był miły i każdy był tego wart. Gdyby nie było nienawiści, bólu czy cierpienia. Gdyby ludzie nie zwracali uwagę na czyjś kolor skóry, jakość ubrań czy to, gdzie mieszkają. Gdyby nie liczyło się nic poza sercem i umysłem”.
Mac była samotniczką, która żyła nikomu nie wadząc obserwując
uzdolnione rodzeństwo. Kibicowała bratu, który był wybitnym uczniem, towarzyszyła
mu łatka geniusza. Willow zdawała się
być jej przeciwieństwem, była popularna, niezwykle kreatywna, jednak miała
swoje problemy. Cierpiała na zaburzenia odżywiania,
wymiotowała i nocami biegała na bieżni. Niższe oceny nie były dla niej wystarczające,
po części rywalizowała z uzdolnionym bratem. Mac wystarczały czwórki z plusem,
miałam wrażenie, że żyła raczej z bezpiecznej odległości kryjąc się w cieniu
siostry.
Tijan nie boi się poruszać trudnych tematów, w „Pozwól mi
zostać” skupiła się na kilku wątkach, takich, jak wspomniana wcześniej żałoba,
próba ułożenia sobie życia na nowo, między wyrzutami sumienia i obwinianiem się
o brak dostrzeżenia jakichkolwiek symptomów nadchodzącej tragedii. Nie wszyscy
potrafią się pogodzić ze stratą dziewczyny, rodzina przeżywa prawdziwy kryzys,
rozpad małżeństwa rodziców i pewnego rodzaju nie myślenie o tym, że mają jednak
jeszcze jedną córkę, której załatwienie terapii to nie wszystko, było strasznie
przykre. Strata dziecka jest niezwykle bolesna i nie potrafię sobie wyobrazić,
jak to jest, może i nawet nie chcę, ale w takich chwilach rodzina powinna trzymać
się razem, a nie uciekać od siebie nawzajem.
Wachlarz towarzyszących emocji w tej książce jest dość
szeroki, a to za sprawą finału, który sprawił, że siedziałam, przez dłuższą
chwilę wpatrując się w okładkę próbując go przetrawić i w jakiś sposób
zrozumieć. Jest zaskakujący i na pewno spodoba się wielu czytelnikom. Książka
Tijan bardzo mi się podobała, lubię takie emocjonujące historie, które zaburzą mój
umysł i wrażliwe serce. To nie jest przesłodki romans, opowieść o niczym, o której
zapomnisz.
Komentarze
Prześlij komentarz