Recenzja Julie Lythcott-Haims „Pułapka nadopiekuńczości”


Jesteśmy przemęczeni. Zmartwieni. Puści. Nasze domy nadają się do katalogów reklamowych, starannie dobieramy jedzenie i wino, ale podejście do dzieciństwa coraz bardziej przypomina wyścig zbrojeń po osiągnięcia. Czy możemy w takim razie powiedzieć, że wiedziemy z naszymi dziećmi „dobre życie”?
W zasadzie od początku rozumiemy, że dziecko to indywidualna jednostka, ale jednocześnie chcemy, aby swój pierwszy krok postawiło w miejscu, w którym my zostawiliśmy nasz ostatni. Chcemy je wspierać, aby czerpało z tego, co wiemy i co możemy mu zapewnić. Chcemy, aby sięgało po dyscypliny, dzięki którym będzie mogło się rozwijać, i korzystało z okazji, które zmaksymalizują jego możliwości. Wiemy, czego trzeba w dzisiejszym świecie, aby odnieść sukces, i chętnie chronimy nasze dzieci oraz nimi kierujemy. Chcemy je wspierać na każdym zakręcie życia – bez względu na cenę. Czy jednak ich nie krzywdzimy, starając się za bardzo?
„Pułapka nadopiekuńczości” to książka o rodzicach, którzy przesadnie angażują się w życie swoich pociech. O miłości i lęku ukrytych pod nadmiernym zaangażowaniem. I o tym, jak możemy pomagać naszym dzieciom osiągać więcej sukcesów, stosując inne podejście wychowawcze.



Wydawnictwo: Dobra Literatura
Rok wydania:  2018
Format: Książka
Liczba stron: 460

Wraz z książką na temat kompetencji otrzymałam dobry poradnik dla rodziców pod tytułem „Pułapka nadopiekuńczości”, chociaż sama jestem osobą, która na tym etapie dzieci nie posiada, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona książką. Przede wszystkim jest to dla Was pomoc młodzi rodzice, wskazanie drogi, a przynajmniej rozbudowanie świadomości, aby z niej nie zbaczać. Wiem, jakie to szczęście, kiedy okazuje się, że kobieta spodziewa się dziecka, dba o siebie i w końcu sprowadza maleństwo na świat. Troszczy się z całego serca, dba, wykonuje wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, każda chwilę poświęca na doglądanie i okazywanie miłości swojemu maleństwu. Nie wszyscy w tej euforii są świadomi tego, że prawdziwa trudność dopiero przed Wami, daliście początek nowemu życiu, teraz w Waszych rękach spoczywa jego los, wychowanie i umocnienie wartości, które są istotne dla każdego człowieka. To duża odpowiedzialność, dla niektórych stres. Jestem przekonana, że świetnie sobie radzicie ze swoimi pociechami, jednak myślę, że ta książka może pomóc poddać się pewnej zadumie, czy doradzić, kiedy będziecie zastanawiać się, co zrobić.


Autorka książki nie ocenia, a jeśli wytyka błędy to opisuje je na podstawie swojego rodzicielstwa, poruszając zagadnienia nie boi się opowiedzieć, że ona także postępowała nie tyle źle, co inaczej, a teraz, kiedy się nad tym zastanawia, wie, że postąpiłaby w inny sposób.
  Julie Lythcott-Haims jest związana z edukacją, pracowała, jako dziekan dla studentów pierwszego roku i doradca studentów przez ponad dziesięć lat na Uniwersytecie Stanforda, gdzie za swoje zaangażowanie i pracę otrzymała nagrodę Dinkelspiela. Jest przede wszystkim matką dwójki nastolatków, także myślę, że wie, o czym mówi.
W swojej książce mówi o tym, że wiele zachowań rodziców względem swoich pociesz jest kierowanych lękiem, na przykład takim, że dzieci sobie nie poradzą w dorosłym świecie, chociaż bardzo chcielibyśmy, aby powiodło im się jak najlepiej. Dziecko jest indywidualną istotą, chociaż wielu chce, aby swój pierwszy krok ku dorosłości, wyborze kariery, takiej jak rodzic, zwłaszcza, jeśli prowadzi wielopokoleniowy biznes. Każdy rodzic chce wspierać swoje dziecko, przychylić mu nieba.


Autorka podzieliła książkę na cztery części, w których stara się spojrzeć na rodzicielstwo w inny sposób, w pierwszej części opowiada o współczesnym wychowaniu, w jaki sposób dbamy o zdrowie i bezpieczeństwo dzieci, jak o nie dbamy, a także, jakie stawiamy cele, aby dostać się na dobre studia.
W drugiej części omawiany jest problem nadopiekuńczości, przez nią dzieciom brakuje podstawowych umiejętności pozwalających na poradzenie sobie w życiu, o nieświadomym wyrządzaniu w ten sposób krzywdy, a także jak nas samych, jako rodziców to wszystko stresuje.
W trzeciej części pokazuje nam inne metody, inny sposób na to, jak być rodzicem, jak nauczyć umiejętności życiowych, mamy porady, co powinniśmy od nich wymagać zależnie od wieku, co muszę przyznać mnie zaskoczyło. Autorka przekazuje, że pociechy powinny być przygotowane na ciężką pracę, pozwolić wybrać własną drogę, oswoić z trudnościami, jakie spotkają je w życiu, bo przecież tak będzie, nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości.
Książka jest bardzo ciekawa, może być dla Was zarówno pomocną dłonią, jak i odpowiedzią na pytania, chwilowym spojrzeniem z innej strony na rodzicielstwo, a przede wszystkim podkreśleniem tego, że można być takim rodzicem, jakim na prawdę się chce.





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty