Recenzja Denise Hunter „Małżeństwo od poniedziałku”
Ze względu na zbliżającą się imprezę rocznicową rodziców Abby
i Ryan będą udawać zgodne małżeństwo przez jeden, ostatni weekend. Ryan
McKinley usiłował zapomnieć o swojej byłej żonie Abby, a tymczasem kupił dom, o
którym ona zawsze marzyła. To był poważny błąd. Mieszkanie samemu w ogromnym,
piętrowym budynku przyprawia go o jeszcze większą tęsknotę. Kiedy
niespodziewanie dzwonią teściowie w sprawie zbliżającego się przyjęcia z okazji
ich trzydziestej piątej rocznicy ślubu w Summer Harbor w stanie Maine, Ryan
wierzy, że to sam Bóg daje mu taką szansę. Abby McKinley tak naprawdę nigdy nie
powiedziała rodzinie o rozwodzie. Napięte relacje z ojcem zaowocowały zerwaniem
więzi z obojgiem rodziców. Jednak kobieta ulega matce i zgadza się pokonać
dzielącą ich odległość, by przyjechać na rocznicową imprezę. Wtedy pod jej
drzwiami zjawia się Ryan, przystojny jak nigdy. Upiera się, że pojedzie do
Summer Harbor, z nią czy bez niej, i Abby wie, że nie może mu odmówić. Jej
rodzice wciąż nie słyszeli o rozwodzie i on o tym wie. Poza tym Ryan utrzymuje,
że chce tylko odwiedzić starego przyjaciela z czasów studiów – kuzyna Abby,
Beau, który niedawno stracił ojca. To tylko jednotygodniowa wycieczka z
mężczyzną, który złamał jej serce. Co mogłoby pójść nie tak?
Wydawnictwo:
Dreams
Rok
wydania: 2018
Format:
Książka
Liczba
stron: 346
Cykl:
Chapel Springs
„Małżeństwo
od poniedziałku” jest ostatnim tomem cyklu Chapel Springs autorstwa wspaniałej
Denise Hunter, której powieści o miłości są opisywany w ciepły i emocjonalny sposób,
jedyny w swoim rodzaju. Bardzo lubię sięgać po pozycje tej autorki, miałam
okazję je poznać dzięki Wydawnictwu Dreams, które udostępniło mi egzemplarz do
recenzji. Każdy tom tego cyklu opowiada o innej parze bohaterów, dlatego można
je czytać wspólnie, jak i oddzielnie, chociaż poznanie całego cyklu jest wspaniałą
przygodą. Każdy z przedstawionych bohaterów ma swoją własną historię, dobrze
wyrzeźbiony charakter, demony, z którymi się zmaga. Od pierwszego tomu „Boskiego
lata” jednak apetyty rośnie w miarę czytania, tak tylko ostrzegam. Historie
Hunter pokochałam za to, jaką przyjemność podczas czytania mi oddawały, a to mi
wystarczyło, aby się zrelaksować po ciężkim dniu pracy. W „Małżeństwu od
poniedziałku” pokazała, że można podejść do tematu miłości tak, żeby nie było
zbyt słodko.
"To znaczy,
że nam obu zależy na tym samym."
Ryan
McKinley rozstał się z żoną trzy lata temu, ich małżeństwo nie trwało zbyt
długo, zaledwie kilka lat. Nigdy nie przestał kochać Abby, rozłąka pozwoliła mu
się zdystansować i zrozumieć, jakie popełnił błędy. Kupił dom, o którym
marzyła, mieszkanie samemu w dużej nieruchomości jedynie podsyca tęsknotę za
żoną. Emocje i wzajemne żale opadły, tęsknota za kobietą, którą kocha pozwoliła
mu dojrzeć. Rayan zrobiłby wszystko, aby odzyskać Abby, naprawić to, co zostało
zepsute między nimi. Gdyby tylko byli jacyś „między nimi”. Rodzice kobiety nie
wiedzą o rozwodzie naszych bohaterów, więc niczego nieświadomi zapraszają naszą
„parę” na przyjęcie z okazji swojej rocznicy ślubu. Abby ma dwa wyjścia, albo
powiedzieć prawdę, albo wziąć byłego męża pod pachę i udać na przyjęcie. Niezbyt zadowolona kobieta wyrusza w
kilkudniowa podróż w swoje rodzinne strony wspólnie z Rayanem aby zachować
pozory. McKinley ma za to okazję, aby spróbować odzyskać zaufanie kobiety,
którą kocha, nawet spróbować na nowo rozniecić w niej żar miłości.
Rayan
nie wiedzie zbyt szczęśliwego życia, przepełnione jest tęsknotą mimo tego, że
ich związek był niezwykle burzliwy. Hunter zadbała o to, abyśmy mogli poznać
całą historię głównych bohaterów, począwszy od tego, jak się poznali, poprzez
jak wyglądało ich małżeństwo, jakie popełnili błędy, co przyczyniło się do
rozpadu ich związku. Czasem droga, która trzeba przebyć jest długa, kręta i
wyboista, ale nigdy nie jest przebyta na daremno. Abby i Ryan dojrzeli,
zmienili się od czasu rozwodu, stali się innymi ludźmi, czy to wystarczy, aby udało
się coś z nich wykrzesać? Podczas podróży, z każdym mijającym kilometrem
bohaterowie spoglądają w przeszłość, próbując nie tylko dostrzec swoje błędu,
ale także dostrzec, co tak na prawdę stało się z ich małżeństwem. Czy jest dla
nich szansa? Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, czy warto się
trzymać tej zasady? Rayan uparł się, że pojedzie do Summer Harbor, twierdząc, że
chce odwiedzić kuzyna Abby, a jednocześnie swojego przyjaciela ze studenckich
czasów Beau, który niedawno stracił ojca. Czy aby na pewno?
Rayana
polubiłam w poprzednim tomie, Hunter potrafi sprawić, że męskie postacie mogą
bez trudu znaleźć się na liście naszych pragnień i ulubieńców. Nie trudno mi
było nie trzymać mocno kciuków za tą dwójkę, Abby jest niezwykle zdystansowana
i wrogo nastawiona do byłego męża, co po części jest usprawiedliwione tym, co
ją w życiu spotyka. Relacje z rodzicami nie należą do najłatwiejszych, dlatego
rozumiem milczenie dotyczące jej życiowych zmian. Myślę, że tej dwójce należy się
druga szansa, po części jest to książka o świeżym związku, bowiem bohaterowie
się zmienili wewnętrznie, a z drugiej strony on gdzieś trwał między nimi, mimo
jego rozpadu.
Hunter
nie pisze banalnych romansów, potrafi z opowiadanych historii stworzyć coś, co
pomoże czytelnikowi udać się w pewną zadumę, potrafią podbić serca czytelników.
Uwielbiam takie powieści, gdzie bohaterowi przez trudy, ból i cierpienia przechodzą
stopniowo zmieniając nie tylko samych siebie, ale odczuwane przeze mnie emocje.
Historie opowiadane przez ta autorkę nie są przesłodzone, nie są lukrowane, nie
sypiemy na wierzch cukrem pudrem. Z całego serca polecam książkę „Małżeństwo od
poniedziałku”, jak i cały cykl o Chapel Springs, zechciecie poznać
przesympatyczna rodzinę McKinley, gwarantuję.
Komentarze
Prześlij komentarz